Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 22 ~

~ 10 lat później ~


Od śmierci mojego ojca minęło dziesięć, długich lat.

Z każdym kolejnym rokiem traciłam nadzieję na powrót Remusa, na odzyskanie Andromedy oraz na znalezienie prawdziwego szczęścia.

Jedynym co mnie uszczęśliwiało był John. Z biegiem lat wyrósł na pięknego chłopca, który w każdym calu przypominał mi Remusa.

Kochałam go całym sercem!

Niestety niepokój ponownie wkradł się do serc naszych oraz wielu czarodziejów.

Krążyły plotki o powrocie Voldemorta.

Mój Mroczny Znak wciąż pozostawał wyblakły, toteż starałam się lekceważyć owe doniesienia, jednakże groza jaka zataiła się w moim sercu nie dawała mi spokoju.

Matka Barty'ego zaczęła coraz bardziej chorować, ja i John spędzaliśmy z nią wiele czasu spacerując wokół posiadłości Crouchów.

Moja matka często nas odwiedzała i zabierała Johna na Ulicę Pokątną na lody.

Odkąd Narcyza wyprowadziła się do Lucjusza, Bellatrix zamknięto w Azkabanie a ojciec zmarł, stałam się bardzo samotna.

Kilkakrotnie nawet wspomniałam o Andromedzie podczas rozmów z Panią Crouch.

Często odwiedzałam Narcyzę, ponieważ John, który za rok miał rozpocząć naukę w Hogwarcie, chciał dowiedzieć się od Draco jak najwięcej o szkole.

Sama również co wieczór rozmawiałam z Johnem o tym jak wygląda nauka w Hogwarcie. Opowiadałam mu o nauczycielach, o ruchomych schodach, ukrytych pomieszczenia oraz o tym jak piękne są błonia podczas zimy.

Wszystkich moich opowieści słuchał z szeroko otwartymi oczami, a mnie radowało się serce na myśl, że mój syn zazna niedługo pięknych lat w Hogwarcie.

Serce biło mi mocniej wracając do tamtych czasów. Były to najpiękniejsze wspomnienia mojego życia.

Wspominałam jak wspólnie z Nestą przesiadywałyśmy godzinami w bibliotece nad esejami z eliksirów, jak wraz z Lily spacerowałyśmy po Hogsmeade, przekomarzanki z Regulusem, długie rozmowy z Andromedą na wieży astronomicznej, niezliczone chwile w towarzystwie Huncwotów na błoniach oraz chwile z Remusem, które były dla mnie bezcenne.

Z przykrością uświadamiałam sobie, że ich wszystkich straciłam.

Westchnęłam głęboko po czym rzekłam:

— Koniec rozmów na dziś, kochanie. Czas iść spać.

John niechętnie przytaknął po czym gasząc lampkę na szafce nocnej, szepnął:

— Kocham Cię, mamo.

— Ja Ciebie też kocham. Dobranoc.


Powoli wchodzimy w końcowy etap owego opowiadania ☺️

Jak wam się podoba? Macie jakieś pomysły lub sugestię? Chętnie poczytam.

Dziękuje za wszystkie polubienia oraz komentarze. Są one niesamowicie motywujące! 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro