~ 21 ~
~ Rozmowa na cmentarzu ~
Stałam na cmentarzu u boku matki i Narcyzy.
Wokół rodzinnego grobowca zgromadziło się wielu znanych i szanowanych czarodziejów, którzy przyszli pożegnać mojego ojca.
Był to kolejny cios w moje serce.
Stałam przed grobowcem i tępo wpatrywałam się w ziemię.
Narcyza łkała u mego boku, zaś matka starała się zachować powagę.
Ojciec zawsze był mi bardzo bliski.
Mieliśmy ze sobą dobry kontakt. Nigdy mnie nie osądzał, do niczego mnie nie zmuszał... był przeciwieństwem mojej matki.
Ciężko było mi pogodzić się z jego śmiercią.
Kiedy ceremonia pogrzebowa dobiegła końca, wszyscy udali się do naszego rodzinnego domu na poczęstunek, który od rana przygotowywały Skrzaty Domowe.
— Idziesz, Lyssie? — zapytała Narcyza wyciągając ku mnie swoją dłoń.
— Zaraz do was dołączę — odparłam cicho, nie spuszczając wzroku z grobowca.
Kiedy cmentarz opustoszał, zostałam na nim tylko ja.
Uroniłam kilka łez po czym podeszłam do grobu ojca i uklęknąwszy, położyłam dłoń na zimnym marmurze szepcząc:
— Będę za Tobą tęsknić, tato.
Spojrzałam w prawo, zerkając na pusty grób należący do Regulusa.
Na jego grobie zawsze były świeże, białe róże. To zapewne Jeanine je przynosiła.
Grobowiec rodziny Blacków.
— Czy ja też tu kiedyś spocznę? — Ta myśl znienacka zakradła się do mojej głowy.
Pokręciłam głową chcąc pozbyć się tych ponurych myśli po czym wstałam na nogi, gotowa na powrót do domu.
Posłałam ostatnie spojrzenie na grobowiec i już miałam się deportować, kiedy nagle dostrzegłam postać idącą w moim kierunku.
Wytężyłam wzrok i ku memu zdziwieniu dostrzegłam Andromedę.
Starsza siostra podeszła do mnie powoli i zerkając na grobowiec szepnęła:
— Cześć, Lyssie.
— Cześć — odparłam i wzięłam głęboki oddech.
Przez długi czas zaniedbywałam Andromedę. Ze względu na Przysięgę Wieczystą oraz rodzinę, uznałam, że tak będzie dla niej najlepiej. Chciałam chronić ją oraz jej rodzinę.
Andromeda przyjrzała mi się badawczo po czym zapytała:
— Dlaczego o mnie zapomniałaś? Coś się stało? Czy rodzina Ci zakazała?
Doskonale wiedziałam, że Andromeda o to zapyta. Westchnęłam głęboko i odparłam:
— Mam ostatnio dużo na głowie, Dromedo. Ministerstwo, dziecko...
— Dziecko? — zapytała zaskoczona siostra — Masz dziecko? Z Bartym? Co się z Tobą stało, Lyssie? Ostatni raz kiedy rozmawiałyśmy byłaś w szczęśliwym związku z Remusem, planowaliście wspólną przyszłość! Nagle przestajesz się odzywać, nie odpisujesz na moje listy, Twoje mieszkanie jest puste, a ja dowiaduje się z Proroka Codziennego, że wyszłaś za Barty'ego Croucha Juniora! Co się stało, Lysandro?
Andromeda była najwyraźniej sfrustrowana. Wbiła we mnie stalowe spojrzenie, oczekując wyjaśnień.
— Wiele się ostatnio zmieniło...
— Nie gadaj bzdur! — przerwała mi ostro Andromeda — Wszystkiego dowiaduje się z gazet! Bella i Twój mąż w Azkabanie! A Ty nie raczyłaś mnie nawet poinformować, że masz dziecko!? Na Merlina, dlaczego Ty mi to robisz? Czy coś Ci zrobiłam? Nimfadora o Ciebie pyta. Zastanawia się kiedy ciocia Lyssie nas odwiedzi.
Z całych sił starałam się powstrzymać gromadzące się w moich oczach łzy.
Tak bardzo pragnęłam obecności Andromedy. Opowiedzieć jej o wszystkim co się wydarzyło, wypłakać się jej i przeprosić za moje zachowanie.
Niestety nie mogłam.
Pociągnęłam nosem po czym odparłam drżącym głosem:
— Przykro mi, Dromedo ale nie mogę Ci tego wyjaśnić. Zapomnij o tym i proszę nie ingeruj.
Nałożyłam nacisk na ostatnie zdanie i posłałam siostrze przepraszające spojrzenie.
— A mój syn nazywa się John. Jesteś matką chrzestną.
— Poczekaj, Lyssie! — krzyknęła Dromeda lecz w tym samym momencie się deportowałam.
Odrzucając jedną z najważniejszych dla mnie osób.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro