~ 17 ~
~ John ~
Dzień, w którym urodził się mój syn, był najpiękniejszym dniem mojego życia!
Chłopiec był idealny. Nazwałam go John, było to drugie imię Remusa.
Patrząc na Johna widziałam w nim jego ojca. Te same oczy, ten sam uśmiech, jedynie kolor włosów miał po mnie.
Nikt nie zadawał pytań. Cała rodzina była pewna tego, że jego ojcem jest Barty.
Jedynie Narcyza zawsze bacznie mu się przyglądała. Byłam świadoma faktu, iż moja siostra zdaje sobie sprawę, że mój syn nie jest dzieckiem Barty'ego, jednakże z nikim nie podzieliła się ową wiadomością. Byłam jej za to dozgonnie wdzięczna.
Barty, który poświęcał się głównie dla spraw Śmierciożerców, poważnie przejął się rolą ojca.
Często zajmował się Johnem, poświęcał mu dużo uwagi, jednakże każdy jego ruch czujnie obserwowałam.
Kiedy po ślubie wprowadziłam się do posiadłości Crouchów, początkowo byłam sceptycznie nastawiona co do obecności rodziców Barty'ego.
Z czasem jednak czułam wobec nich wdzięczność, ponieważ w wielu kwestiach i sprawach zawsze mogłam liczyć na ich pomoc.
Moi teściowe byli bardzo sympatycznymi i pomocnymi ludźmi. Czasami patrząc na nich, zastanawiałam się jak to się stało, że Barty zszedł na złą drogę.
Jego rodzice oczywiście nie zdawali sobie sprawy z jego lojalności wobec Voldemorta.
Ostatni rok był dla mnie traumatycznym przeżyciem. Bywały momenty, kiedy miałam dosyć samotności, wpływów rodziny oraz ciążacej na mnie przysiędze.
Tęsknota za Remusem i utraconymi przyjaciółmi mnie zabijała.
Każdego dnia opłakiwałam ich stratę!
Nie widziałam szansy na lepsze życie, nie widziałam sensu w walczeniu o lepszą przyszłość.
Do czasu aż John przyszedł na świat. Wtedy zmieniło się wszystko.
Czułam, że mam dla kogo żyć i walczyć!
Chciałam zapewnić synowi bezpieczną i stateczną przyszłość.
Dzięki niemu odżyłam na nowo.
Jednak nie ważne jak bardzo byłam szczęśliwa patrząc na piękną twarz Johna, w głębi serca czułam bolesne ukłucie, że Remus nie mógł go poznać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro