Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 14 ~

~ Dolina Godryka ~

— Lysandro! Dokąd idziesz? — krzyknęła za mną Narcyza.

Ruszyłam do drzwi, chcąc jak najszybciej dotrzeć do bramy, by móc deportować się do Doliny Godryka.

— Zatrzymaj się, Lysandro!

Słyszałam wołanie Lucjusz za moimi plecami, mimo to wybiegłam z domu i ruszyłam ku bramie.

Byłam coraz bliżej, gdy nagle usłyszałam krzyk Narcyzy:

— Lucjuszu, nie!

Sekundę później poczułam ból w plecach i osunęłam się na ziemię.

— Lyssie, obudź się.

Ktoś delikatnie gładził mnie po głowie.

Ostrożnie otworzyłam oczy i dostrzegłam zatroskaną Narcyzę.

— Co się stało? — zapytałam czując jak zaczyna doskwierać mi ból głowy.

— Lucjusz... — zaczęła Narcyza.

Nagle wszystko do mnie wróciło. Zerwałam się z łóżka po czym zapytałam:

— Która jest godzina?

— Już za późno.

Wbiłam w nią swoje spojrzenie, nie chcąc dopuścić do siebie strasznych wieści.

— Nie, nie... — jęknęłam i ruszyłam ku wyjściu.

— Zostań, proszę! — nalegała siostra obserwując jak kieruje się do bramy.

Nie zaszczyciwszy jej ani jednym spojrzeniem, wydostałam się z dworu Malfoy'ów po czym z towarzyszącym mi szarpnięciem w okolicy pępka – deportowałam się.

Znalazłam się w zalanej mrokiem alejce w Dolinie Godryka.

A to co zobaczyłam całkowicie mnie zdruzgotało.

Padłam na kolana i zakryłam twarz w dłoniach.

Załkałam głośno nie chcąc zaakceptować przerażającego faktu.

Dom Lily i Jamesa. Wyglądał niepozornie, lecz wybite szyby i mrugające światło były potwierdzeniem moich najgorszych obawów.

Pragnęłam ujrzeć Lily w oknie, albo Jamesa bawiącego się z Harrym.

Jedyne co zastałam to ciemność.

Już za późno...

Nie wiem jak długo klęczałam przed ich domem. Opłakując swoich przyjaciół i ich syna.

Oni odeszli... pozostawiając po sobie pustkę i wspaniałe wspomnienia.

— Nie, nie, nie, nie... — powtarzałam w kółko niczym w transie — To niemożliwe. Nie Lily i James, nie Harry.

Nagle usłyszałam dźwięk przypominający warkot silnika.

Podniosłam się na równe nogi i ukryłam się w jednej z pobliskich alejek.

To był Hagrid.

Przyleciał na motocyklu Syriusza.

Wielki mężczyzna zakrył dłonią usta po czym chlipiąc pod nosem wszedł do domu Potterów.

Wpatrywałam się w drzwi wejściowe, czekając na jego powrót.

Kilka minut później mężczyzna wyszedł z domu ściskając w ramionach małe zawiniątko.

To był Harry.

Hagrid wsiadł na motocykl po czym spojrzał ponownie na opustoszały dom i kręcąc głową z niedowierzania, wzniósł się wraz z Harrym ku niebu.

Wyszłam z ukrycia zerkając na znikający w chmurach motocykl i podeszłam do ogrodzenia domu, z bólem wpatrując się w puste okna.

— Tak mi przykro... — szepnęłam — Nie wierzę, że was już nie ma.

Poczułam jak za mną ktoś się materializuje.

Odwróciłam się i dostrzegłam Remusa, który tak samo jak ja, wpatrywał się w pusty dom, który do niedawna należał do naszych najbliższych przyjaciół.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro