Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 11 ~

~ Wieczysta Przysięga ~

Po powrocie do domu usiadłam na fotelu i w napięciu spoglądałam na drzwi, w nadziei, że niedługo pojawi się w nich Remus.

Niestety, Remus nie pojawił się ani tego dnia, ani przez kilka następnych.

Brak jego obecności w mieszkaniu doprowadzał mnie do szału!

Czułam się zagubiona. Nie spałam całymi nocami, co rusz budzona nieprzyjemnymi snami.

Wtulałam się wtedy w jego poduszkę, chłonąc pozostawiony na niej zapach.

Były to wyjątkowo ciężkie dni. Nie potrafiłam się odnaleźć.

Po dwóch tygodnia niewychodzenia z domu i braku kontaktu ze światem zewnętrznym, postanowiłam to zakończyć.

Tego dnia postanowiłam odwiedzić Bellatrix.

Przywołałam się do porządku po czym deportowałam się do domu jej męża.

— Lyssie, jak miło Cię nareszcie widzieć! — zawołała Bella na mój widok — Co Cię do nas sprowadza?

Spojrzałam na siostrę z pogardą po czym do razu przeszłam do sedna:

— Mam już tego dość! Remus odkrył moją tajemnicę, odszedł ode mnie!

— To była tylko kwestia czasu. O jeden problem mniej.

— Zamknij się! — krzyknęłam zaciskając pięści — Nie masz prawa tak mówić!

— Uspokój się, dziewczyno —westchnęła leniwie Bella po czym podeszła do mnie i rzekła spokojnym tonem — Prędzej czy później musielibyśmy pozbyć się Twojego Remuska. Dobrze, że odszedł z własnej woli.

— O czym Ty mówisz?

— Zniknąłby w taki sam, tajemniczy sposób co Nesta.

Zamarłam.

— O czym Ty mówisz? — Powieliłam pytanie czując jak zaczynają drżeć mi ręce.

— Ta głupia dziewucha popierała każde Twoje decyzje. Nie zważała na Twoje dobro.

Bez namysłu chwyciłam za swoją różdżkę po czym wycelowałam prosto w Bellatrix.

— Ty potworze. Była moją przyjaciółką!

— Nie dramatyzuj, Lyssie — odparła Bella bez braku skruchy — A teraz odłóż różdżkę i mnie posłuchaj.

Stałam nieruchomo, czekając na to, co siostra ma mi do powiedzenia.

— Złożysz mi przysięgę...

— Idź do diabła! — krzyknęłam a echo mojego głosu poniosło się po domu.

— Złożysz mi przysięgę... — Bellatrix nie odpuszczała — A w zamian oszczędzimy Twojego chłoptasia.

Widząc jak momentalnie zbladłam, na twarzy Belli pojawił się wyraz satysfakcji.

— Dobrze usłyszałaś. Jeśli wyznasz mu prawdę, zabijemy go. A wraz z nim wszystkich Twoich przyjaciół.

— Nie odważyłabyś się... —szepnęłam drżącym głosem.

— Ależ odważyłabym. To jak? Zaryzykujesz jego życie?

Wiedziałam, że Bellatrix doskonale zdaje sobie sprawę, iż nie zaryzykuje życia Remusa, ani żadnego z moich bliskich. Groźba wycelowana w najbliższe mi osoby była moim słabym punktem.

— Przysięgam, że nie powiem nikomu...

— O nie, siostrzyczko — zaprzeczyła natychmiast Bella — Nie ufam Ci na tyle, by wierzyć Ci na słowo.

— Więc czego ode mnie oczekujesz?

— Wieczystej Przysięgi.

Na te słowa poczułam dreszcze na całym ciele.

— Jesteś nienormalna — syknęłam z nienawiścią.

— Możliwe. Jednak póki żyję będę pewna, że dotrzymasz tajemnicy, że nie zdradzisz nikomu, że wbrew sobie wstąpiłaś w Szeregi Czarnego Pana.

Siostra przyjrzała mi się z wyższością po czym zawołała:

— Rudolfie!

Chwilę później do pomieszczenia wszedł mąż Belli.

Siostra chwyciła mnie za rękę po czym dała znak mężowi aby użył zaklęcia.

Nasze splecione dłonie otoczyła świetlista linka, zobowiązująca mnie do dotrzymania słowa.

Łzy napływały mi do oczu kiedy Bella wypowiadała słowa:

— Przysięgasz, że nie zdradzisz nikomu w jaki sposób wstąpiłaś w Szeregi Czarnego Pana? Przysięgasz nie zdradzić nikomu owej tajemnicy, póki żyję?

Zrobiłam to dla Remusa. Dla Andromedy. Dla Jamesa i Lily. Dla Syriusza.

Chcąc ich chronić odebrałam sobie szansę na szczęście i miłość.

— Przysięgam — rzekłam z grobową miną, obserwując jak świetlista nić zanika.

— Grzeczka dziewczynka — powiedziała z dumą Bellatrix.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro