Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39


Pov Ilithyia

- Rozumiem kwestię bezpieczeństwa, ale czemu nie możemy pojechać do Jasona? Nie sądzę by on pozwolił zrobić krzywdę Ilithyii i dziecku - odzywa się Ethan, któremu najwyraźniej nie spodobał się pomysł byśmy wrócili do Harry'ego. Jest zazdrosny, widać to na pierwszy rzut oka.

- Nie ma powodu by go w to niepotrzebnie mieszać. Obiecuję, że nie będę się wtrącać w wasz związek, ale naprawdę zależy mi na tym by nic wam nie groziło. Chyba wiesz, że nigdy nie zależało mi na twojej krzywdzie.

- Dobrze, wieczorem do ciebie przyjedziemy, bo teraz musimy coś omówić - wiem, że nie postąpiłam zbyt dobrze sama podejmując za nas oboje decyzję. Lecz coś czuję, że tak będzie lepiej. Poza tym Jason miał już przez moją osobę dużo kłopotów i nie chcę ściągać na niego kolejnych.

- Okej, będę na was czekać - komunikuje, a następnie wychodzi.

- Wiesz chyba, że to jest fatalny pomysł? - pyta niezbyt zadowolony. - On to robi specjalnie, chce mi cię zabrać, będę musiał oglądać jak się do ciebie przystawia i pokazuje, że jest lepszy ode mnie - zbliżam się do niego i siadam na jego kolanach. Trzeba go dowartościować.

- Ale to ciebie przecież wybrałam. To ty jesteś tym z kim chcę spędzić całe swoje życie - mówię, a następnie składam pocałunek na jego ustach. Czuję, że się uśmiecha i mocno mnie do siebie przyciąga.

***
- Zaraz będzie trzeba budzić Toby'ego, jest już po dziewiątej i trzeba jechać do twojego brata - mówię do mojego słodkiego bruneta, który nie wygląda na to by miał ochotę ruszyć się z kanapy.

- A może tak zadzwonimy do niego i powiemy, że nam się samochód zepsuł.

- To wtedy sam po nas przyjedzie, nie szukaj głupich wymówek - nagle do moich uszu dociera dźwięk trzaśnięcia drzwiami. - Widzisz już przyjechał.

- Szkoda, że nie zamknąłem drzwi na klucz.

- No powinieneś to zrobić - przed nami pojawia się Louis. Rozglądam się w poszukiwaniu pistoletu, ale nigdzie go nie widzę. Cholera, zostawiłam go w sypialni, bo nie chciałam by moja broń walała się na widoku.

- Czego ty od nas chcesz? Ostatnim razem kazałeś mi się uwolnić od Harry'ego i tak właśnie zrobiłam. Przyszedłeś mi pogratulować - nie atakuje go, bo może to wszystko co powiedział Harry to zwykle oszczerstwo.

- Owszem zrobiłbym to gdybyś naprawdę wyrzuciła ich obu z własnego życia. Ty jednak nie posłuchałaś mnie, a szkoda bo wolałabym byś była daleko stąd jak będę się mścił na tej cholernej rodzinie za to co mi zrobili - wyciąga pistolet, ale nie mierzy do mnie, a do Ethana. Nie jest dobrze. - Twoja śmierć najbardziej by zabolała Stylesa, ale jak zabiję mu brata to, to także tak po prostu po nim nie spłynie. A względem ciebie nadal mam pozytywnie uczucia, więc wybór jest prosty.

Nie mam zamiaru tak stać i patrzeć jak on zabija mi ukochaną osobę, więc się do niego zbliżam. Ethan jednak robi coś czego się bym nie spodziewała, a mianowicie z dużą siłą mnie odpycha przez co upadam.

Louis to wykorzystuje i wystrzela pocisk. A, że jest w tym naprawdę dobry to od razu trafia tam gdzie chce czyli w serce.

Mimowolny krzyk wykrada się z moich ust i szybko do niego podchodzę. Układam sobie jego głowę na swoich kolanach.

Z ust i nosa płynie mu stróżek krwi co nie oznacza nic dobrego.

- Obroniłem cię - ledwo wypowiada te słowa. Jego głos jednak nie jest smutny. Po moich policzkach zaczynają spływać pojedyńcze łzy. - Nie bądź smutna skarbie, nikt nie dał mi tyle szczęścia co ty, za co jestem ci naprawdę wdzięczny. Nadałaś mojemu życiu sens.

- Ty także sprawiłeś, że poczułam się inaczej. Nie zostawiaj mnie teraz, ja i Toby cię potrzebujemy.

- Weź Harry'ego, on też bardzo cię kocha. Ja zawsze będę przy tobie - mówi, a jego wzrok robi się taki nieobecny.

Wybucham głośnym płaczem, bo wiem, że już go nie ma.

Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro