Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29


Pov Ilithyia

- Ilithyia obudź się - ze snu wyrywa mnie głos i potrząsanie mojego ramienia. Otwieram oczy i widzę przed sobą Brandona. Trzyma w ręku komórkę. - To Jason pogadaj z nim póki jesteśmy sami w domu.

Od razu bystrzeje i biorę od niego ten telefon.

- Jason - zaczynam by dać mu znać, że już może zacząć mówić.

- Siostrzyczko jak ty się w ogóle czujesz? Naprawdę byłem przerażony jak się dowiedziałem, że zostałaś postrzelona - niepotrzebnie Brandon go o tym informował. Mógł mu oszczędzić tych nerwów.

- Spokojnie nic mi nie dolega. To był jedynie postarzał w ramię i to bez żadnych większych konsekwencji. Trochę mnie po boli i zostanie nieduża blizna, nic więcej. Z Tobym też wszystko okej, więc nie musisz się zamartwiać. Mam nadzieję, że niedługo do ciebie wrócę - naprawdę chciałbym się teraz do mnie przytulić. Na pewno poczułabym się dużo lepiej.

- Ili skarbie - nagle odzywa się dobrze znany mi głos. Ethan. - Bardzo bym chciał się tobą teraz zaopiekować, wystarczy, że powiesz tylko jedno słowo, a nie bacząc na żadne konsekwencje zaraz do ciebie przyjadę.

Szczerze to z całego serca pragnę go o to poprosić, lecz w tym cholernym życiu nie da się mieć tego co się chce. Ciągle muszę się podporządkowywać pod wolę innych osób. To  irytujące i niesprawiedliwe.

To jednak nie jest czas na myślenie i sobie. Bezpieczeństwo Ethana i Toby'ego jest ważniejsze.

- Nie to nie jest konieczne. Niedługo pewnie do ciebie wrócę - sama mam nadzieję, że to nie jest kłamstwo.

- Ili kogo ty chcesz oszukać, skoro Harry zostawił sobie naszego syna to oznacza, że on nie zamierza ryzykować. Poza tym gdyby cię naprawdę nie kochał to wkładałby tyle trudu w to aby cię odzyskać. On ci nigdy nie zwróci wolności i przyszedł czas by przestać się godzić na by on ingerował w nasze życie - chcę mu coś powiedzieć, ale kończy połączenie.

Kurwa, nie tak powinna się skończyć nasza rozmowa.

- Na razie to powinnaś się postarać ich uspokajać, a nie jeszcze bardziej pobudzać - mówi do mnie Brandon zupełnie tak jakbym specjalnie, nie zamierzam doprowadzić do żadnej tragedii. Nie szczuje Harry'ego na Ethana ani odwrotnie.

- To było im nie mówić o tym postrzale, nie musieli o tym wiedzieć.

- Owszem popełniłem błąd, ale nie kłóćmy się, bo to nie jest ten czas, i idę już lepiej, bo nikt mnie nie powinien tu zobaczyć.

Po wyjściu Brandona wstaje z łóżka i ubieram się w normalne ciuchy. Mam już dość tego odpoczywania. Schodzę też na dół, bo nabrałam wielkiej ochoty na coś słodkiego, a sądzę, że po tym wszystkim mogę sobie pozwolić na jakiegoś batona.

W chodzę do kuchni i otwieram lodówkę, tam znajduje to czego oczekiwałam. Od razu go otwieram i zaczynam jeść. Jak jestem w połowie to do moich uszu docierają wystrzały. Jest ich kilka.

I jestem całkowicie pewna, że oznaczają one kłopoty.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro