Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13


Pov Ilithyia

No i znowu mnie złamał. Nie zrobię nic przeciwko niemu póki ma on moje dziecko. Jestem od niego całkowicie zależna. Bezpieczeństwo Toby'ego jest najważniejsze.

- Okej - odwracam się w jego stronę. - Powiem Jason'owi żeby wracał do domu. Masz mi jednak zwrócić mojego synka. To ja będę się nim zajmować, a nie Brandon.

Robi kilka kroków w moją stronę.

- To nie ty jesteś tu od stawiania warunków. Później to przemyślę, a teraz masz mi się stąd pozbyć tego kretyna. Nie chcę go tu więcej widzieć - warczy w moją stronę. Kiwam głową, nie dochodzę jednak daleko, bo do domu wpadają mój brat i Ethan.

Dobrze, bo już się bałam, że Harry coś poważnego mi zrobił.

- Ty pieprzony zdrajco - odzywa się Styles na widok swojego młodszego brata. - Najpierw wykiwałeś mnie jak kazałem ci sprawdzić czy to prawda, że urodziła dziecko, a teraz jeszcze sprowadziłeś wroga na mój teren. Nie chcę tu cię więcej widzieć!

- Ilithyia i Toby pójdą z nami i więcej nie będziemy cię niepokoić - odzywa się Jason. Jest uzbrojony i jestem pewna, że nie przeszedł tu sam. Mój brat nigdy nie był głupi i zawsze potrafił zadbać o siebie. To jest bardzo dobra cecha.

- Bierzcie ją jeśli chcecie, ale dzieciak zostaje. Jak się okaże mój to się nim zajmę, a jak nie to zabiję. Już go więcej nie zobaczycie. Jedynie Ilithyia ma wybór - też mi wybór. Przecież to jest logiczne co zrobię. Nie można byłoby mnie nazwać matką jeśli nie patrząc na moje dziecko bym stąd uciekła.

- Pojebało cię już do reszty! - wrzeszczy Jason. Wyciaga z kabury broń i mierzy z niej do Harry'ego. - Albo w tej chwili oddasz nam dziecko, ale cię zabiję.

Znam mojego brata i wiem, że on nie żartuję. I tak nienawidzi szatyna za to, że przez tyle lat nie mieliśmy kontaktu. Obwinia go o to.

- No dalej strzelaj - Harry go prowokuje co jest bardzo głupim posunięciem. - Jak coś mi się stanie to Brandon od razu zabije dziecka. Wtedy pewnie wam go odda, ale nie gwarantuje, że w jednym kawałku.

Kurwa czemu to wszystko musi być takie trudne? Ja tylko chcę by mój synek był ze mną bezpieczny. To chyba nie są wygórowane oczekiwania?

- Jason odpuść - podchodzę do brata i kładę rękę na jego przedramieniu i on jest zmuszony opuścić pistolet.

- Nie rób tego czego będziesz żałował. Przegrałeś, chociaż raz wycofaj się z godnością - wreszcie odzywa się Ethan.

- Gdybyś ty miał godność to byś wyjechał stąd po tym jak się dowiedziałeś, że Ilithyia była z tobą z mojego polecenia. Normalnie to nigdy by na ciebie nie spojrzała, doskonale pamiętam jaka była zirytowana gdy jej kazałem udawać, że jest tobą zainteresowana.

- Zamknijcie się już wszyscy do cholery! - jeszcze trochę, a oni się tutaj pozabijają. Nie przeszkadzałoby mi to gdyby sytuacja mojego dziecka była wiadoma. - Póki nie odzyskam Toby'ego nigdzie się stąd nie ruszę. Nie interesuje mnie to, że pewnie niedługo ktoś mnie tu zamorduje - komunikuje, a następnie odwracam się i idę na górę.

Choć tego nie chcę to muszę tu zostać.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro