Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10


Pov Ilithyia

- Karz odwieść mojego synka do Jasona. On się nim zajmie i nie będzie ci robił żadnych problemów. A ze mną zrobisz co tylko zechcesz - jeśli powiedziałabym prawdę to i tak Harry nie miałby pewność, że to jego dziecko. Trzeba by było zrobić testy i to znowu by trwało. A do tego czasu Styles by chodził wściekły i mógłby zrobić krzywdę Toby'emu.

- I ty naprawdę myślisz, że odeślę tego bachora przez, którego całe moje życie się spierdoliło, na pewno nie - robię dwa kroki do tyłu. - Brandona! - po cholere on woła tego idiote.

A ten od razu się zjawia. Jak zawsze jest posłusznym psem na usługach Harry'ego. A jak już ma mi dopiec to czuję największą satysfakcję.

- Zabieraj dzieciaka - rozkazuje mu, a ten się do mnie zbliża. Ja jednak mocniej przyciskam do siebie synka. Nie oddam mu go. Nie pozwolę by on mi go zabrał.

- Toby nic nie zawinił, odeszłam od ciebie zanim dowiedziałam się o ciąży.

- Oddaj mu dziecko, ale on ci je zabierze nie ważąc na to czy mu czegoś nie zrobi. Wybór należy do ciebie, bo mi jest wszystko jedno - z bólem serca i bardzo niechętnie oddaje synka Brandonowi. Widzę jednak, że on jest w miarę delikatny. Jest to do niego zupełnie nie podobne.

- Masz jakiś jego rzeczy? - pyta.

- Tak, w samochodzie jest torba, którą miałam w wózku. Jedź też do apteki i kup mleko dla niego. Wystarczy, że powiesz, że mały ma pięć tygodni i dadzą ci odpowiednie - kiwam głową, a on idzie. Nie potrafię nie uronić kilku łez. Jestem cholernie wrażliwa jeśli chodzi o mojego synka.

- Już się tak nie marz - zaczyna Harry. - Dobrze cię znam i wiem, że ty nie masz czegoś takiego jak uczucia. Dziwka i bezwzględna morderczyni to właśnie jesteś ty. Sam się dziwię czemu nie pozbyłaś się brzucha, a może po prostu twój braciszek ci na to nie pozwolił? - mówi prowokująco.

- Co z Ethan'em? - zadaje to pytanie chociaż wiem, że to go jeszcze bardziej rozdrażni. Nie mam jednak innego wyboru.

- Już się tak o niego nie martw. Żyje i będzie żył, bo ja nie potrafię zamordować własnego brata - skoro brunetowi nic nie jest to może przynajmniej jemu uda się uratować Toby'ego.

- No i dobrze to jest sprawa tylko między nami - jeśli tylko miałabym pewność, że moje dziecko jest bezpieczne to nie przeszkadzałoby mi jeśli Harry by mnie zastrzelił. Wreszcie cała ta farsa by się zakończyła.

- Odwaga cię nie opuszcza skarbie - zbliża się do mnie i popycha moje ciało tak, że uderzam plecami i ścianę. Krzywię twarz z bólu. - Tylko, że w takiej sytuacji to zwyczajna głupota - wyciąga niż i przejeżdża ostrzem po moim policzku. Nie rani mnie jednak.

- Myślałam, że prefarujsz pistolet - udaje, że się nie boję.

- Do tej pory tak było, ale w tym przypadku chcę zobaczyć jak krwawisz skarbie - przykład nóż do mojej szyi i wbija w nią ostrze.

To będzie chyba najkrótsze moje opowiadanie, ale skoro to druga część to chyba nie szkodzi. Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro