Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

Siedzę tu z tatą już dobre dwie godziny. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Ojciec opowiadał mi o mamie. Jaka była, co lubiła itd. Śmialiśmy się dużo z różnych rzeczy. Przez ten czas czułam się kochana. Wreszcie mam rodzica, którego nie miałam od dziecka. Zawsze była przy mnie tylko Elena, którą uważam za drugą mamę i jestem jej bardzo wdzięczna za to, że mnie przygarnęła i traktowała jak własną córkę. Jeśli chodzi o mojego tatę, nie jestem na niego zła. Nie mam do niego pretensji za to, że mnie oddał. W pełni to rozumiem. Przeze mnie odeszła jego miłość. Wszystko mu wybaczyłam i nie chcę już do tego wracać. Co się stało, to się nie odstanie. Prawda?

- Córciu. Muszę Ci co jeszcze powiedzieć - nagle stał się poważny, a jego twarz przybrała smutny wyraz.

Nie wiedziałam co mam myśleć. Co jeszcze on może mi powiedzieć? Ale jego zachowanie sprawia, że zaczynam się bać tego co mogę usłyszeć.

- Słucham - odpowiedziałam grzecznie próbując ukryć swój strach za uśmiechem.

- Widzisz, rak piersi to poważna sprawa. Może być przekazywany w genach z matki na córkę - oznajmił przygnębiony bacznie obserwując moją reakcję, a ja już wiedziałam o co mu chodzi. - Musisz zrobić badania. Teraz, gdy już Cię poznałem nie mam zamiaru Cię stracić. Nie chcę pochować kolejnej kobiety którą kocham - jego głos się załamywał, a ton głosu stał się płaczliwy.

Było mi go żal, ale sama też bałam się o własne zdrowie. Nie chcę jeszcze opuszczać tego świata. Przede mną jeszcze tyle rzeczy do przeżycia.

- Zrobię badania, ale spokojnie. Na pewno jestem zdrowa - ukrywałam swoją niepewność za uśmiechem.

- Cieszę się. Chciałbym, żebyś była zdrowa i szczęśliwa. Poza tym mam dla Ciebie jeszcze jedną informację - uśmiechnął się szczerze od ucha do ucha, a ja zastanawiałam się ile on ma mi jeszcze do powiedzenia. - Masz trzyletniego braciszka - wyznał radośnie, a ja zdębiałam.

- Czyli Masz nową żonę? - dopytałam chcąc się upewnić, ale z drugiej strony chciałabym, żeby to potwierdził, bo chcę żeby czerpał z życia garściami.

- Tak. Mam żonę. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza - podrapał się po głowie odrobinę zmieszany.

- Nie. Skądże. Wręcz przeciwnie. Bardzo się cieszę, że ułożyłeś sobie życie. Mama pewnie też by sobie tego życzyła - powiedziałam w pełni szczerze.

- Jesteś taką wspaniałą, wyrozumiałą osobą. Teraz widzę, że oddając Cię popełniłem największy błąd w życiu - złapał się za głowę i spuścił wzrok przez wyrzuty sumienia.

- Nie obwiniaj się już. Było minęło. Liczy się to, że teraz jesteśmy razem - miałam banana na pół twarzy.

Po 15 minutach musieliśmy już wracać do domów, ponieważ wybiła godzina zamknięcia kafejki. Pożegnałam się z rodzicielem i szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu. Po drodze zauważyłam, że mam 27 nieodebranych połączeń od chłopaków. Pewnie coś się stało, ale było to już kilka godzin temu, więc na pewno pojechali beze mnie. Nie spieszyłam się z powrotem, bo nie wiedziałam czy ktoś w ogóle jest w domu, a nie chciałam siedzieć sama w czterech ścianach. Usiadłam na ławce w parku rozmyślając o wydarzeniach dzisiejszego dnia. Zdecydowanie był to jeden z lepszych dla mnie dni, ponieważ zyskałam ojca i brata. Szkoda tylko, że mama nie może już wrócić z góry, ale Elena także jest moją matką i to nigdy się nie zmieni. Za dwa tygodnie święta. Trzeba wybrać się do Ameryki na Wigilię i przy okazji zrobić te cholerne badania. Po chwili siedzenia w parku wstałam i kontynuowałam drogę do willi. Wchodząc do środka zauważyłam dobrze znane mi buty i kurtkę. Czy to możliwe? Wbiegłam szybko do salonu. To był on. Siedział na kanapie z zamkniętymi oczami. Wyglądał tak marnie. Z jednej strony bardzo się cieszyłam, że wrócił, a z drugiej byłam na siebie wściekła, że pozwoliłam tej suce tak go skrzywdzić. Nie mogąc już dłużej opanować swoich emocji rzuciłam się szatynowi na szyję cicho łkając ze szczęścia. Tae odwzajemnił uścisk mocno mnie w siebie wtulając. Byłam tak szczęśliwa, że przez chwilę czułam się jakbym latała, a w moim brzuchu było stado motyli. To takie dziwne uczucie. Oboje płakaliśmy. Oboje tak bardzo tęskniliśmy. Te dwa miesiące to była straszna katorga dla nas obojga, a teraz nareszcie możemy się zobaczyć, przytulić, spojrzeć sobie w oczy i porozmawiać o wszystkim co nas trapi. Nie chcę go już nigdy więcej stracić. Chyba bym tego nie przeżyła.

**Tae pov**

Tak długo czekałem na ten moment i wreszcie mam ją w ramionach. Nagle wszystko odzyskało sens. Wszystko wokół nabrało kolorów, wróciło do normy. Świat odrzucił szare barwy, bo wreszcie miałem ją blisko. Bez niej czułem się jakby ktoś odciął mi dostęp do tlenu i wywrócił mój świat do góry nogami. Wiecie jak to jest stracić możliwość zobaczenia swojej perełki, swojego skarbu? Wiecie jak to jest być pozbawionym sensu życia, światełka w ciemnym tunelu? Ja wiem. Przez cały ten czas się dusiłem. Nie miałem powietrza. Odcięli mnie od niego, a teraz nareszcie mogę swobodnie oddychać. Trwaliśmy w uścisku dobre kilkanaście minut nie odzywając się ani słowem. Po prostu cieszyliśmy się swoim towarzystwem chłonąc tę chwilę całym sobą. Czegóż więcej chcieć będąc przy ukochanej osobie? Ja nie chciałem już niczego. Ona jest całym moim światem.

- Gdzieś Ty był? Zrobiła Ci coś!? - zaczęła mnie wypytywać odsuwając się ode mnie.

- Byłem w Anyang. Nic mi nie zrobiła - uśmiechnąłem się chcąc pokazać dziewczynie, że Wszystko jest w pożądku.

- Martwiłam się o Ciebie i cholernie tęskniłam! - krzyknęła i ponownie przytuliła się do mnie, a ja cieszyłem się jak dziecko z jej obecności. - Nie zostawiaj mnie już nigdy. Proszę - szepnęła mi do ucha, a mnie przeszedł gorący dreszcz.

- Nie zostawię - cmoknąłem ją w czubek głowy.

- Ooo! Jak uroczo. Nasze słodziaki wreszcie się spotkały - zachwycał się Jimin, który właśnie wszedł z resztą bandy do pokoju.

- Weź im nie przeszkadzaj gamoniu jebany. Nie widzisz, że mają romantyczną chwilę - zganił go Monster i walnął Parka w tył głowy na co wszyscy zachichotaliśmy.

Nareszcie wszystko wraca do normy. Cieszę się, że wróciłem do domu. Co do Amandy zgłosiliśmy z chłopakami sprawę na policji, a oni od razu się tym zajęli i ta wariatka razem ze swoimi pomocnikami jest już w areszcie czekając na rozprawę.

- Ty bąkojebie niedorobiony jak ja Cię walne to Ci te różowe włoski wypadną - wysyczał wkurzony Chim i uderzył Namjoona w łeb.

Nie mogliśmy już wytrzymać i wszyscy wybuchliśmy niepochamowanym śmiechem. Nawet Mon i Park się śmiali. Nie wierzę w tych idiotów.

- Co za cebulaki niedorozwinięte - skomentował zachowanie naszych dwóch kolegów Kook i strzelił sobie facepalm'a.

- Ty młody lepiej się tu nie udzielaj. Dorośli rozmawiają gówniaku - odgryzł się na Jungkooku różowowłosy „dorosły".

- Co za rozwydrzone bachory. Dojrzejcie wreszcie, bo zatrzymaliście się w rozwoju - dodała swoje trzy grosze Sophie udając poważną, ale wszyscy zaczęli rechotać.

Ja nie mogę. Z kim ja się kurde zadaje? Chyba musze dokładnie przemyśleć, czy chcę znać te zakute łby. Pogadaliśmy wszyscy jeszcze chwilę po czym ja i Soo poszliśmy spać. Zdziwiłem się jak zaproponowała mi, żebym z nią spał, ale oczywiście ucieszyłem się. Weszliśmy do pokoju dziewczyny, a ona znów zaczęła mnie tulić na co ja zachichotałem.

- No co? Muszę się tobą nacieszyć - powiedziała słodko i przygryzła wargę.

- Kusisz - szepnąłem jej wprost do ucha na co ona się wzdrygnęła, a na jej twarz wkradł się rumieniec koloru dojrzałego pomidora. - Omo, ale Ty jesteś kjat - nie mogłem się napatrzeć na szatynkę. Wyglądała tak słodko.

- Dobra chodźmy już spać, bo jest późno, a jutro pogadamy o ostatnich dwóch miesiącach - zmieniła temat speszona moimi komplementami.

●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●

Wreszcie napisałam 23! Yay! Mam dzisiaj zły dzień dostałam 1 z chemii. Cri ;-; zapalcie mi znicza jak mama mnie zabije... xD

(Przepraszam musialam 😂😂)
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. 😏
~ Jeśli ci się spodobało zostaw 💬 i 🌟. To daje mega kopa do dalszego działania 💙 ~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro