Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

51

Słysząc płacz Byunsoo uchyliłem powieki i podniosłem się z łóżka przeciągając i cmoknąłem Jimina w czoło zaraz podchodząc do łóżeczka, w którym leżał maluch. Od razu wziąłem chłopca na ręce idąc z nim do kuchni, gdzie zacząłem przygotowywać dla niego mleczko nie chcąc obudzić Jimina. Wolałem, żeby się wyspał i był pełen energii cały dzień bo, gdy mi się zachce spać to on się zaopiekuje małym, a ja będę mógł spędzić cały dzień w łóżku smacznie sobie śpiąc.

Gdy mleczko było już w pełni gotowe i upewniłem się czy aby na pewno nie jest za gorące by nie poparzyć Soo od razu zacząłem go karmić idąc z nim do salonu, gdzie usiadłem wygodnie na kanapie układając chłopca tak, że jemu również było wygodnie. Nie minęła nawet chwila, a ten już spał zaciskając paluszki na skrawku mojej koszulki. Gdy miałem się już podnosić poczułem czuły pocałunek na moim policzku na co uśmiechnąłem się promiennie zaraz spoglądając na swojego męża, który również dziś miał wyjątkowo dobry humor.

- Cześć, skarbie. - odparłem składając pocałunek na jego ustach - Pójdę położyć małego do łóżeczka i zaraz lecę zrobić nam śniadanie tylko powiedz mi na co dokładnie masz ochotę bo w sumie nie wiem co zrobić. - szepnąłem i podniosłem się z kanapy idąc zaraz do naszej sypialni, gdzie ułożyłem malucha na poduszkach optulając go kołderką i zaraz wróciłem do chłopaka, który chyba nadal się zastanawiał bo nie dawał żadnych oznak życia.

- Jiminnie, wszystko w porządku? - uniosłem brew do góry - Powiesz mi na co masz ochotę czy mam zrobić to co ja chce?

- Jakoś nie jestem głodny - wypuścił głośno powietrze z ust, spoglądając na swoje dłonie. - Usiądź. Zrobię coś dla ciebie byś się nie męczył przy garach - podniósł się z kanapy i posłał mi delikatny uśmiech. Ujął moją twarz w swoje dłonie i musnął lekko moje usta. - Kocham cię, Jungkookie.

- Hej, coś się stało? - złapałem go za dłonie i zatrzymałem tak, aby mi nie uciekał bo jednak widząc jego minę zacząłem się cholernie martwić nawet, jeśli nie było to coś złego to i tak wolałem się dopytać bo nie chciałem, żeby chłopak się czymkolwiek zamartwiał... Miałem też cichą nadzieję, że to nie są żadne problemy rodzinne bo mimo, że cholernie chciałbym mu pomóc to też nie powinienem się za bardzo stresować bo nie chciałem zaszkodzić maluchowi... - Coś w domu?

- Nie, spokojnie, kochanie. Nic poważnego się nie dzieje. - zapewnił mnie, opierając swoje czoło o to moje, po czym westchnął ciężko. - Jestem po prostu trochę zmęczony. Przejdzie mi, jak wezmę wieczorem ciepły prysznic i pójdę wcześniej spać. - zapewnił mnie łagodny, pewnym tonem głosu.

- W takim razie idź teraz do łóżka i nie przyjmuje odmowy - wymruczałem patrząc w jego oczy i sam podniosłem się z kanapy - Ja zrobię sobie śniadanko i pooglądam coś w telewizji, a ty po prostu się zdrzemnij i odpoczywaj dużo, jasne?

- Pójdę tylko dlatego by pilnować Byunsoo. - odparł i ponownie musnął moje usta. - W razie co, budź mnie. Ty i dzieci jesteście najważniejsi.

- W tym momencie to ty i Twój sen jesteście najważniejsi. - burknąłem patrząc na niego - Więc, szybko do łóżka i śpij ile chcesz, jasne?

- Dobrze. Już idę. - zaśmiał się cicho. - Bardzo cię kocham. Nie przemęczaj się i proszę, w razie co mnie obudź. - pogładził delikatne kciukiem mój policzek, po czym cmoknął mój nos i spokojnym krokiem ruszył na górę.

- Ja ciebie też bardzo kocham i będę pamiętał! - odparłem zaraz patrząc za nim i sam skierowałem się do kuchni, gdzie zacząłem robić w sumie obiad. Bo nie miałem zbytnio ochoty na to, żeby zjeść cokolwiek na śniadanie, więc po prostu chciałem nam coś ugotować na później, a gdy będzie już gotowe to chłopak będzie wyspany i będzie mógł zjeść.

Miałem dzisiaj ogromną ochotę na pizze, więc dlaczego nie mógłbym jej zrobić sam? Od razu wyjąłem potrzebne mi składniki i zacząłem robić ciasto jednak w między czasie usłyszałem płacz Byunsoo, więc od razu skierowałem się do pokoju. gdzie wziąłem malucha na ręce i poszedłem razem z nim do kuchni. Nie chciałem budzić Jimina tylko po to, żeby zaopiekować się maluchem, gdy mógł spać a mały będzie siedział ze mną w kuchni. Włożyłem go do fotelika stawiając sobie go na blacie z uśmiechem i dałem mu zabawki co jakiś czas mówiąc do niego, gdy maluch całkowicie zajął się zabawą ja wróciłem do gotowania co jakiś czas zerkając na Soo by upewnić się, że nic mu nie jest, ale chłopiec był za bardzo zajęty zabawką, żeby choć na chwilę zacząć płakać.

Gdy tylko włożyłem pizzę do piekarnika, wziąłem chłopca na rączki i skierowałem się z nim do salonu, gdzie położyłem się na kanapie i ułożyłem sobie małego na torsie włączając mu program z jego ulubionymi bajkami. Zerkałem na zegarek by mieć pewność, że nie spalę pizzy i sam skupiłem swoją uwagę na bajkach gładząc małego po pleckach.

Gdy usłyszałem pikanie piekarnika podniosłem się z kanapy kładąc śpiącego chłopca na poduszkach i zabarykadowałem go poduszeczkami, żeby nie spadł i poszedłem do kuchni wyjmując pizze z piekarnika, gdy chciałem pójść obudzić starszego usłyszałem, że sam schodzi na dół, więc jedynie się uśmiechnąłem spoglądając na niego.

- Teraz już się wyspałeś?

- Tak, czuję się dużo lepiej. - skinął delikatnie swoją głową, kładąc ręce na mojej tali i pocałował mnie w szyję. - Nasz maluch zniknął z łóżka, więc pewnie nawet jego płacz nie zdołał mnie obudzić.

- Śpi sobie na kanapie. - wskazałem na małego, który smacznie spał - A ja zrobiłem nam pyszną pizze bo w sumie miałem na nią dziś ochotę. - cmoknąłem jego usta tuląc się do niego.

- Wiesz, nadal nie jestem jakoś bardzo głodny, ale ty jedz śmiało. - przeniósł jedną z dłoni na mój brzuch. - W końcu robisz to za dwoje.

- Huh? Jak to nie jesteś głodny? - wydąłem delikatnie wargę spoglądając na niego - To co ty będziesz jadł przez cały dzień, hmm?

- Zjem może na kolacje. - zapewnił mnie. - Nie martw się, skarbie, jak będę głodny to sięgnę po jedzenie.

- No dobrze. - westchnąłem cicho i pokroiłem sobie pizzę i ułożyłem sobie kawałki na talerzu zaraz kierując się do salonu, gdzie opadłem na kanapie uważając na małego i wziąłem się zaraz za jedzenie skupiając całkowicie na oglądaniu bajek. Nie powiem, ale było mi przykro, że chłopak nawet nie chciał nic zjeść jednak nie mogłem mieć mu tego za złe bo być może naprawdę nie był głodny albo po prostu nie smakowało mu moje jedzenie, a ja nie miałem zamiaru na niego naciskać.

- Jesteś zły? - zapytał cicho, siadając koło mnie i objął ramieniem.

- Nie mam powodu. - wzruszyłem ramionami jedząc pizzę.

- Pachnie cudownie. Nie wiem, ile razy w życiu już Ci to mówiłem, ale naprawdę masz talent do gotowania. - pocałował moją skroń. - Nasze dzieci będą kochały twoją kuchnię.

Zaśmiałem się cichutko spoglądając na niego - Nie wiem może im posmakuje - wzruszyłem delikatnie ramionami przymykając oczy - Mam taką nadzieję bo uwielbiam gotować.

- Na pewno przez te dziewięć miesięcy ich do tego przyzwyczaiłeś. - zapewnił nieco rozbawiony, przenosząc dłoń na mój brzuch, który zaczął gładzić. - Myślałeś nad imieniem dla naszego chłopczyka?

- Z jednej strony chciałem jakieś podobne imię do Byunsoo, ale później stwierdziłem, że może jednak Chansoo? - zerknąłem na niego zastanawiając się chwilkę - Albo Daniel?

- Daniel. - zapytał zdziwiony. - Nie nadamy dziecku imienia twojego idola.

- Oj no weź. - wydąłem delikatnie wargę patrząc na niego - Daniel jest bardzo sympatyczną osobą.

- Niech sobie nią będzie, ale syna na jego cześć nie nazwiemy. - odparł pewnie. - Na Chansoo się zgodzę. Na Daniela nie.

- Oj no dobra. - burknąłem niezadowolony zakładając ręce na klatce piersiowej i westchnąłem ciężko. - Nadal nie jesteś głodny?

- Może na jeden kawałek się skuszę. Za bardzo cudownie pachnie. - wyznał, całując mój policzek, po czym wstał z kanapy. - Chcesz dokładkę?

Pokręciłem głową - Już za bardzo się najadłem, a ty zajadaj na tyle ile masz ochotę. - posłałem mu uśmiech i dałem mu mój talerzyk, żeby sobie na nim nałożył. - Hmmm a co powiesz na maraton filmowy wieczorem?

- Bardzo chętnie. - odparł, odwzajemniając mój uśmiech, ale dużo bardziej czarująco. - Zaraz wracam. Możesz coś włączyć w tym czasie.

- Jasne. - skinąłem lekko głową i zaraz włączyłem netflixa szukając nam jakiegoś filmu. W ostateczności włączyłem nasz ulubiony serial i wszedłem w ostatni odcinek, który oglądaliśmy. Chwilę poczekałem na męża i gdy wrócił włączyłem play zaraz skupiając się na oglądaniu.

- Nie wiem co bym zrobił, gdyby tamto małżeństwo zabrało nam na zawsze Byunsoo. - wyszeptał nagle Jimin, który zdawał się w ogóle nie skupiać na fabule serialu, który bardzo lubił. - Jestem koszmarną głową rodziny.

- Nie mów tak nawet. - od razu zatrzymałem film i objąłem go szczelnie ramionami - Kocham cię cholernie mocno tak samo jak Byunsoo... Ja również nie wyobrażałbym sobie życia bez niego, ale wszystko skończyło się dobrze, więc powinniśmy się tym cieszyć. - ująłem jego twarz w dłonie - Jeśli cię to tak bardzo zamartwia to spójrz na naszego wspaniałego synka i uwierz, że nadal jest tutaj z nami.

- Jesteśmy młodymi rodzicami. Staram się z całych sił by być dla was jak najlepszą osobą. Dla ciebie mężem, dla dzieci ojcem. Mężczyzną, na którego zawsze możecie liczyć i nigdy was nie zawiedzie. Byście mogli czuć się przy mnie bezpiecznie i było wam ciepło. - westchnął, opierając swoje czoło o to moje. - A wszystko spieprzyłem już na samym początku. Powinienem mieć oczy wokół głowy. Ale jak ktoś się zaczyna czepiać mojej orientacji to... szlak mnie trafia. Dałem się sprowokować.

- Więc proszę następnym razem nie daj się sprowokować. - pogładziłem jego policzek całując jego czoło. - Jesteś najcudowniejszym mężem i ojcem... To nigdy się nie zmieni i nie ważne co ty będziesz myślał. Dla mnie nadal jesteś tym cudownym Jiminem, którego poznałem na samym początku.

- Z pewnością byłem bardzo cudowny. Aż tak bardzo, że z pewnością miałeś mnie dość. - zaśmiał się cicho. - Przynajmniej nie wykorzystałem przyszłego męża by wzbudzić zazdrość w byłym obiekcie westchnień.

Westchnąłem cicho patrząc na niego. - Wiem jestem idiotą, przepraszam... - powiedziałem cicho i spuściłem głowę w dół. Nie chciałem tego wspominać co było kiedyś zrobiło mi się przykro jednak chłopak miał w zupełności rację on przynajmniej nie robił takich rzeczy w porównaniu do mnie, w tym momencie to ja byłem tym beznadziejnym, a nie on. On był zawsze cudownym chłopakiem.

- Obaj jesteśmy cudowni. - stwierdził, całując delikatnie moje usta. - Popełniamy głupie błędy. Jednak zawsze wyciągamy z nich wnioski. Dzięki temu zrozumiałeś, że to mnie kochasz. Skoro musiałem to przecierpieć by teraz mieć pewność, iż kochasz tylko mnie to niczego nie żałuję. Nie bądź smutny, kotek. Tylko sobie żartuję, nie bierz wszystkiego tak poważnie. Kocham twoje wspaniałe serduszko i całego ciebie. - zapewnił mnie. - Jesteś moim Jeonggukiem. Każdy nastoletek musi zrobić w życiu coś głupiego, prawda? No spójrz, ja zrobiłem dwójkę dzieci przed dwudziestym piątym rokiem życia. A jak byłem w twoim wieku, latałem nagi po ulicach Masan z kumplami.. A to i tak nie była najgorsza akcja. Przy nich, to co mi zrobiłeś to pikuś.

- Dlaczego latałeś nagi po Masan? - uniosłem rozbawiony brew do góry spoglądając na męża - I żałujesz tego, że jesteś ojcem w tym wieku, w którym jesteś? - cmoknąłem go w policzek chichocząc cichutko - Bo ja na przykład nie żałuje tego, że zostałem ojcem w wieku, w którym jestem a jakby nie patrzeć jestem troszeczkę młodszy od ciebie - szepnąłem

- Nie żałuję, że zostałem ojcem. Kocham Byunsoo najbardziej na świecie i ty oraz on jesteście oczkami w mojej głowie. - zapewnił mnie. - Muszę jeszcze trochę wydorośleć by być idealnym ojcem i mężem, ale dam radę, dla was wszystko. - uśmiechnął się. - A biegałem nago przez głupi zakład z Tae.

- Dla nas już jesteś idealnym mężem i ojcem. - powiedziałem cicho łapiąc go za dłoń i splotłem nasze palce razem. - Nie chce, żebyś przypominał sobie o tym co było tylko trwał teraz, gdy wszyscy jesteśmy zdrowi i silni. - szepnąłem i ująłem jego twarz w dłonie patrząc mu w oczy. - Wiem, że nadal boli cię to, że tamta dwójka mogła porwać nasze maleństwo mnie również to cholernie boli, jednak wiedz jedno mały jest z nami. Jest cały i zdrowy, nic się mu nie stało...

- Obiecuję, że będę już was pilnował i nie pozwolę was skrzywdzić. - wyszeptał, całując ostrożnie moje usta. - Bardzo was kocham.

- My ciebie też bardzo kochamy. - szepnąłem z uśmiechem i przymknąłem oczy opierając głowę na jego ramieniu. Złapałem go za dłoń i splotłem nasze palce razem. - Jestem naprawdę szczęśliwy, że ciebie mam...

- Ja też jestem szczęśliwy, że wybrałeś mnie. - wyznał, składając delikatny pocałunek na czubku mojej głowy. - Nie każdy ma tyle farta co ja.

- Oh nie przesadzaj. - wydąłem delikatnie wargę patrząc na niego - Gdybym był chociaż idealny to bym się z tym zgodził, ale jestem beznadziejny pod każdym względem... Jedynie moja wyjątkowość w zachodzenie w ciążę to jest dar.

- Jesteś wyjątkowy pod każdym względem. - odparł pewnym tonem głosu. - Zapewniam cię, że nigdy nie spotkałem kogoś tak cudownego jak ty.

- Ja również mogę powiedzieć o tobie to samo, Jiminnie. - wyszeptałem delikatnie gładząc jego policzek. Starszy tak samo jak nasz synek byli dla mnie najważniejsi i to raczej nigdy by się nie zmieniło. Kochałem ich równie mocno tak samo jak naszą przyszłą jeszcze nienarodzoną dzidzie.- Czuje jak maluch mnie kopię.. - wymamrotałem uśmiechając się pod nosem i złapałem dłoń starszego zaraz przykładając ją do swojego brzuszka. - Chyba dzidzia też potrzebuje troszeczkę uwagi. - roześmiałem się cichutko.

- Dam jej tyle uwagi ile chce. - obiecał, nachylając się by pocałować mój brzuszek. - Mój śliczny, duży synek, już niedługo z nami będzie I tatuś mocno go wyprzytula.

Zachichotałem cicho rozczulony głaszcząc Jimina po głowie. - Bo zaraz nasz mały Byunsoo będzie zazdrosny. - odparłem widząc jak chłopiec wybudza się ze snu i wdrapuje na kolana chłopaka. Był bardzo podobny do Mina szczególnie odziedziczył jego duże usta.

- Tatuś kocha cię najbardziej na świecie. - zapewnił go rozbawiony Jimin.

- Mały słodziak. - uśmiechnąłem się szeroko i cmoknąłem go w czółko zaraz czując jak Soo kładzie mi rączkę na brzuszku śmiejąc się przy tym.

- Tu jest twój braciszek, skarbie. - wyznał ciepłym i przyjemnym tonem Jimin, poprawiając włoski naszego. szczęścia. - Kopie tatusia Jeonggukiego. od środka.

Zaśmiałem się cichutko rozczulony spoglądając na dwójkę. - Co prawda maluch jeszcze nie rozumie co do niego mówisz, ale to jest najsłodsza rzecz jaką usłyszałem. - odparłem z szerokim uśmiechem patrząc na nich.

- Staram się być dobrym tatą. - wyznał mój Jiminnie, pilnując by nasz synek nie spadł przypadkiem z łóżka. - Jako głową rodziny, zrobię wszystko byście byli szczęśliwi i bezpieczni.

- Jesteś naprawdę wspaniałym tatą, Minnie. - pocałowałem chłopaka czule w policzek uśmiechając się szeroko. - Pamiętaj, że nigdy nie zaprzeczaj bo jesteś naprawdę wspaniały.

- W twoich oczach jestem wspaniały. - wyznał cicho, opierając głowę na moim ramieniu.

- Zawsze w moich oczach będziesz wspaniały, Jiminnie. - pogładziłem chłopaka po głowie zaraz całując jego głowę z uśmiechem.

- Nie wywołaj wilka z lasu. - zaśmiał się cicho.

- Przesadzasz i to bardzo. - odparłem patrząc na niego z czułością - Jesteś najcudowniejszy i nic to nie zmieni.

- Nawet gdybym cię zdradził lub bił, byłbym najcudowniejszy? - uniósł do góry brew.

- Nigdy byś tego nie zrobił, więc pod tym względem jesteś naprawdę idealny, Jiminnie. - cmoknąłem go w usta z uśmiechem.

- Okay, czyli spacerek byłby odpowiedni? - zapytał, podnosząc się z kanapy. - Wiesz, trochę świeżego powietrza dobrze mu zrobi.

- Właściwie to tak, możemy iść na spacerek. - uśmiechnąłem się delikatnie i skierowałem się do sypialni po ciuchy dla malucha i podałem je Jiminowi, tak aby to on ubrał Byunsoo. Po czym ja sam poszedłem się szybko ubrać no i Min zrobił to samo przez co już po kilku minutach byliśmy na spacerze w drodze do parku, gdzie bardzo często lubimy chodzić z Soo. - Jak myślisz. - odezwałem się po chwili. - Nasz drugi synek będzie podobny do mnie czy do ciebie?

- Myślę, że będzie podobny do ciebie, bo Byunsoo przejął moje geny w większości, jeżeli chodzi o wygląd. - wyznał. - Ale nawet jak znów dziecko będzie podobne do mnie to i tak będę je kochał równie mocno co ciebie.

- Ale wyobraź sobie. - zerknąłem na niego z szerokim uśmiechem. - Mając takie duże i mięciutkie usta to jest dar... W dodatku, jeśli przejmą w większości twoją urodę to, aż szkoda mi dziewczyn lub chłopaków, których odrzucą.

- Aż tak bardzo lubisz moje usta? - zapytał nieco rozbawiony, obejmując mnie wolną ręką, ponieważ drugą prowadził wózek. - Czy ja wiem... Ja jakoś dużo adoratorek i adoratorów nie miałem. Nawet ty z początku mnie nie chciałeś.

- Nie chciałem cię tylko i wyłącznie z jednego powodu. - westchnąłem niezadowolony patrząc na niego. - Poza tym, gdy on znikł w końcu z mojego życia zakochałem się w tobie... Chociaż od samego początku nas do siebie ciągnęło, więc jak widać chciałem cię, a teraz mamy wspaniałego synka i kolejnego w drodze.

- Wiem, kochanie. - westchnął cicho, całując mnie w skroń. - Ważne jest, że teraz jesteśmy razem i nic nas nigdy nie rozdzieli.

- Dokładnie tak. - uśmiechnąłem się promiennie i resztę czasu spędziliśmy na spacerku, rozmawianiu, aż w końcu wróciliśmy do domu, gdzie zrobiłem obiad dla nas wszystkich i Jimin nakarmił Byunsoo. Po umyciu malucha i uśpieniu go razem z Minem wzięliśmy szybką kąpiel i również położyliśmy się spać momentalnie zasypiając w swoich ramionach.


*****

Dawno nas tutaj nie było bo ja jak i  FunnyAlienGirlfriend nie miałyśmy czasu na pisanie tej książki jednak powolutku dobiegamy do końca, więc mam nadzieję, że niektórzy tu jeszcze z nami zostali i dotrwają do końca!

Również serdecznie chcemy was zaprosić na naszą kolejną wspólną książkę "The life", która znajduje się na moim profilu i postaramy się ją częściej aktualizować. Miłej nocy lub miłego dnia, słońca~


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro