50
Minęło parę dni od kolacji z rodzicami moimi i Jungkooka, podczas której dowiedzieli się, jakiej płci jest nasze dziecko. Dziś była sobota, a ja dwa dni wcześniej zgadałem się z ojcami męża, żeby popilnowali małego Byunsoo, gdyż chciałem zabrać ukochanego na randkę, ponieważ dawno na żadnej nie byliśmy.
Aktualnie siedzieliśmy obaj w kuchni, a ja karmiłem naszego synka, podczas gdy mój ukochany kończył jeść śniadanie, po tym jak zerwałem go z łóżka. Nadal był troszkę naburmuszony.
- Kochanie... Naprawdę mam plany na dzisiejszy dzień, dlatego cię obudziłem. - wywróciłem oczami, starając się jakoś go rozchmurzyć. Opornie mi szło.
Uniósł na mnie wzrok - Jakie masz plany? - westchnął cicho
- To... niespodzianka. - wymruczałem, wiedząc, że to jego nie przekona.
Jęknął zrezygnowany opierając głowę na stole - Nie możesz nic powiedzieć?
- A poprawi to twój humor? Nie sądzę. - odłożyłem pustą buteleczkę od mleka i ułożyłem sobie głowę syna na ramieniu, klepiąc delikatnie jego plecki.
- No dobra - zamknął oczy - A będziemy, gdzieś szli czy coś?
- Tak. Wyjdziemy z domu, ale... - i w tej chwili Jungkook szybko podniósł się z krzesła. - Nie musisz robić makijażu. - dokończyłem. - Wyglądasz ładnie cały czas.
- Jesteś pewny? - wymruczał
- Jesteś piękny nawet z rozwalonymi włosami i workami pod oczami. - posłałem mu uśmiech.
- A jak mam się ubrać? - westchnął - Nie wiem, gdzie idziemy
- Ubierz się ładnie, ale bez przesady z cekinami i kwiatkami. - odpowiedziałem z westchnięciem.
- No dobrze - pokiwał głową - A kiedy wychodzimy?
- Za pół godziny. - wymruczałem, po spojrzeniu na swój zegarek.
- Jak to? - uniósł na mnie wzrok - Co z małym?
- Zostawimy go u twoich rodziców. - odchrząknąłem. - Rozmawiałem już z Seokjinem.
- No dobrze - pokiwał głową - Ja pójdę się szykować - uśmiechnął się i skierował do naszej sypialni
Zaśmiałem się pod nosem, zaraz układając sobie wygodniej synka na rękach, po czym ruszyłem do jego pokoiku, żeby ubrać, go w bardziej wyjściowe ciuszki, ponieważ wiedziałem, że w innym wypadku Kook nie odpuści i sam go przebierze, a musieliśmy się streszczać. Tym bardziej, że nie chciałem słuchać komentarzy teścia o tym, jaki to niepunktualny jestem.
- Kochanie, jesteś gotowy? - zapytałem, po ubraniu się w jakieś bardziej wyjściowe ciuchy, kiedy wszedłem do łazienki, którą zajął młodszy. - Musimy już wychodzić.
- Tak - młodszy zaraz pojawił się obok mnie - Możemy już iść
- Dobra, pójdę w takim razie po kluczyki, a ty idź po małego. Śpi w swoim łóżeczku. - musnąłem z czułością jego policzek.
- Tak jest - zasalutował i skierował się z cichym śmiechem w kierunku pokoiku naszego maleństwa
Pokręciłem z uśmiechem głową, zaraz biegnąć do naszej sypialni, żeby zabrać z szafki kluczyki od samochodu, lecz widząc pudełko prezerwatyw, chwilę się zamyśliłem, ostatecznie decydując się zabrać je ze sobą.
Kiedy siedzieliśmy już całą rodzinką w samochodzie, starałem się nie spoglądać na Jungkooka, żeby nie zajął całej mojej uwagi. Jak się odstrzelił, że trudno było oderwać od niego wzrok. Wiedziałem, że jest cudowny już od momentu, kiedy dostałem po raz pierwszy jego zdjęcia, no ale zdecydowanie nie sądziłem, że może wyglądać lepiej niż nie jeden koreański aktor czy muzyk. Miałem wielkiego farta, że taki ktoś należał tylko i wyłącznie do mnie.
- Dlaczego tak patrzysz? - usłyszałem głos mojego męża
- Um... - zagryzłem szybko wargę. - Po prostu pięknie wyglądasz, skarbie.
- Dziękuję - zaśmiał się cicho kręcąc głową
- Nie dziękuj. - skupiłem się na drodze.
- No dobrze - uniósł ręce w geście obronnym
- Tylko... zastanawiam się w jakim stanie będzie twój makeup po.... - wymruczałem pod nosem.
- Po czym? - zmarszczył brwi patrząc na mnie
- To już zostawię dla siebie. - uśmiechnąłem się jednoznacznie.
- Zboczeniec - wymruczał rozbawiony
- Może troszkę... - przyznałem mu rację.
- Wiedziałem - cmoknął mnie w polik - Kiedy będziemy?
- Jakieś pięć minut. - odparłem.
Pokiwał głową - W porządku.
Westchnąłem cicho, przyspieszając nieco, żeby być w domu teściów jeszcze szybciej. W końcu dzień zawsze kończył się szybciej, gdy spędzało się go w miłym towarzystwie i cudownej atmosferze, więc musiałem oszczędzać każdą sekundę. Chciałem, jak najwięcej czasu spędzić z moim ukochanym mężem. Nam obu się to należało.
- Dobrze się czujesz? - zapytałem ukochanego, gdy po oddaniu naszego synka pod opiekę rodziców Jungkooka, ruszyliśmy w miejsce naszej... randki? - Blady coś jesteś.
- Jest wszystko dobrze nie martw się - uśmiechnął się lekko
- Jungkook, wierzę ci, ale w razie co mów mi zawsze prawdę. - westchnąłem, jedną z dłoni kładąc na jego udzie, które zacząłem gładzić.
- Przecież nie okłamałbym cię teraz - wymruczał kładąc swoją dłoń na tej mojej - Powiedziałbym ci jakbym się źle poczuł
- To dobrze, kochanie. - ścisnąłem delikatnie tą kończynę. - Kocham cię, ponad wszystko.
- Ja ciebie też, hyung - uśmiechnął się promiennie patrząc na mnie
- To bardzo dobrze. - odwzajemniłem jego uśmiech, zwracając swój wzrok na drogę.
Cmoknął mnie w policzek z uśmiechem i oparł głowę o szybę
Przez resztę drogi staraliśmy się rozmawiać na tematy nie związane z domem i moją pracą. Zajęliśmy się raczej tym spotkaniem i podekscytowany Jungkook nie mógł się oprzeć temu, żeby mnie wypytać o wszystko. No ale nie mogłem za bardzo mu się dziwić. Był czasami bardzo dziecinny, bo w końcu był ode mnie młodszy. Ale dla mnie było to strasznie urocze. - Już prawie jesteśmy na miejscu. - oznajmiłem, kiedy spacerkiem zbliżaliśmy się do miejsca naszej małej randki.
- Mmm będzie to piknik? - kolejny raz spróbował zgadnąć spoglądając na mnie
- Nie uważasz, że jest trochę za zimno na piknik? - z rozbawieniem spojrzałem w jego oczy.
- Oj no tylko spytałem - wzruszył ramionami śmiejąc się cicho
- Rozumiem. Ciekawość. - musnąłem ustami jego policzek.
Uśmiechnął się delikatnie kiwając głową - Jak zawsze ciekawski
- Przyzwyczaiłem się. - przyciągnąłem jego ciało bliżej swojego.
Zachichotał cicho wtulając się we mnie i oparł głowę na moim ramieniu
- Ah, uroczy. - pomyślałem, całując chłopaka w czubek głowy.
- Kocham cię, hyung - wymruczał cmokając mnie w usta
- Ja ciebie też, skarbie. - odparłem z uśmiechem.
Uśmiechnął się promiennie kiwając głową - Daleko jeszcze?
- Nie, ale zamknij oczka, skarbie. - poprosiłem.
- Ale mnie trzymaj - przymknął oczy.
- Nigdy bym cię nie upuścił. - zaśmiałem się.
Złapał mnie za dłoń i splótł nasze palce razem - Prowadź.
Kiedy znaleźliśmy się na miejscu, mój ukochany nie mógł wyjść z zachwytu. Pytał cały czas jak udało mi się to wszystko zorganizować, a ja tylko cały czas się uśmiechałem, gdyż nie widziałem sensu w tym, żeby mu wszystko tłumaczyć. Miałem swoje tajemnice i młodszy musiał się z tym pogodzić. Tym bardziej, że dzięki temu mógł zaznać wiele szczęścia. A ja uwielbiałem, gdy chłopak był w wyśmienitym humorze.
Spędziliśmy ze sobą bardzo miło czas i pewnie nikt się nie zdziwi, że Kookie nie nałożył na mnie celibatu i mogłem kochać się z nim aż opadłem z sił. Mój mąż potem troszkę panikował, iż mogliśmy uszkodzić dziecko, ale udało mi się uspokoić młodszego. Nie wchodziłem tak głęboko, żeby trafić w naszego brzdąca! Jeszcze trochę oleju w głowie miałem, mimo tych bzdur, które mówił o mnie teść...
***
WOW MÓJ BŁĄD ZAPOMNIAŁAM O TYM ROZDZIALE SKSKSK
Wracamy z tą książką bo chcemy ją zakończyć, więc czekajcie na next!♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro