Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

49

*JUNGKOOK POV*

Dziś miała się odbyć kolacja z naszymi rodzicami. Ociężale podniosłem się z łóżka i podszedłem do szafy wybierając jakieś dość eleganckie i luźne ciuchy na dzisiaj. Odłożyłem je na biurko i zszedłem na dół w poszukiwaniu starszego, który pewnie bawił się z małym w salonie tak jak miał to w zwyczaju z rana ale nigdzie ich nie było. Przetarłem zaspane oczy piąstkami i skierowałem się do kuchni w celu zrobienia nam śniadania, bo zapewne Jimin poszedł z małym na zakupy. Z lekkim uśmiechem zrobiłem naleśniki i polałem je czekoladą zaraz kładąc talerze na stole i do tego dla mnie kakao a dla starszego kawa. Po kilku minutach jednak usłyszałem trzask drzwi i śmiech Byunsoo, więc z lekkim uśmiechem wyjrzałem zza ściany i spojrzałem na nich.

- Hej, kochanie. - zaraz zaśmiał się Jimin. - Wyspałeś się?

-Nawet bardzo-odparłem z uśmiechem-Gdzie byliście?

- Na spacerku, ponieważ nasz synek był markotny i nie chciał się bawić z tatusiem. - oznajmił rozbawiony, podchodząc do mnie z małym. - A patrz Byunsoo, kto tu jest?

Uśmiechnąłem się cmokając małego w nosek-Siadaj i jedz

- Zrobiłeś naleśniki... - stwierdził, zapatrzony w pyszne śniadanie. - Dziękuję, Kookie.

-To sama przyjemność-odparłem z uśmiechem i przejąłem małego, który wyrywał się do mnie-Ty też jesteś głodny co?-zachichotałem cicho i podszedłem do lodówki wyjmując buteleczkę z zimnym mlekiem i zaraz włożyłem je do mikrofali, żeby trochę podgrzać

- Na pewno jest głodny. - oznajmił mój mąż z pełnymi ustami. - Szliśmy z pustymi żołądkami.

-A ty nie gadaj tylko jedz bo się udławisz zaraz-zachichotałem cicho i wyjąłem buteleczkę z mikrofali zaraz sprawdzając czy mleko jest odpowiednie

- Dobrze, kochanie. Już jestem cicho.

Pocałowałem go w policzek i zacząłem karmić małego z uśmiechem

- A ty nie jesz?

-Zaraz sobie zjem-szepnąłem-najpierw niech mały skończy

- Okay. - starszy posłał mi uśmiech. Usiadłem na krześle i spojrzałem na małego, który sięgał łapką po naleśnika

- Nie może, Jungkook. - poczułem na sobie wzrok Jimina. - Dla niego jest mleko.

-Przecież mu nie daje-westchnąłem cicho

- Widzę twoje oczy. Oddałbyś mu własne serce gdybyś mógł. - oznajmił mój ukochany. - Ale Byun jest jeszcze za mały na naleśniki.

-Wiem przecież-burknąłem odkładając pustą buteleczke i przyłożyłem go sobie do ramienia klepiąc delikatnie po plecach

- Dobra, dobra, nie burcz. - Wywróciłem oczami gładząc małego po główce. Starszy zrobił to samo, kończąc jeść swoją porcję. Gdy małemu się odbiło od razu skierowałem się do salonu

- Kookie, miałeś zjeść~- usłyszałem za sobą głos męża. - Daj mi małego. Zajmę się nim.

-Zaraz zjem, hyung-odparłem i usiadłem na kanapie całując małego w głowę

- Wystygną ci. - westchnął starszy, siadając koło nas.

-Już idę-posadziłem mu małego na kolanach i zaraz poszedłem do kuchni w celu zjedzenia śniadania. Usiadłem do stołu i wziąłem się za jedzenie naleśników. Po zjedzeniu umyłem talerze i wróciłem do starszego

- Co cię tak śmieszy, maluchu? - usłyszałem jego pytanie skierowanie do naszego synka. - Masz tu łaskotki, hm? - zaśmiał się pod nosem, słysząc jego śmiech.

Usiadłem obok nich na kanapie-Mamy jakieś dzisiaj plany? Oprócz tej kolacji

- Nie. - pokręcił głową delikatnie. - A chciałbyś czegoś, kochanie?

-Nie mam pomysłów-wyszeptałem z cichym śmiechem

- Na pewno? W ciąży zawsze miewałeś różne wymagania. - przypomniał rozbawiony.

-No tak, ale dziś nie mam kompletnie pomysłów-wymruczałem

- No to zostaniemy w domu. - oznajmił mężczyzna, kołysząc w ramionach naszego malucha.

-W porządku-pokiwałem głową

- No to jak moje chłopaki? - zaśmiał się mój ukochany. - Jakaś planszówka, hm?

-Przecież on nie będzie umiał-jęknąłem zrezygnowany

- On będzie ze mną w drużynie, a ty z nienarodzonym synkiem. - zaproponował Jimin. - Będzie po równo.

Parsknąłem cicho śmiechem kiwając głową-W porządku

- To jaka gierka? - zaśmiał się, podając mi Byunsoo i podniósł się z kanapy.

Wziąłem małego i spojrzałem na chłopaka-Nie wiem, wybierz coś

- Dobrze. To ja za chwilkę wracam. - wymruczał i pobiegł na górę.

Pokiwałem głową i gładziłem małego po policzku śmiejąc się cicho. Po kilku minutach w salonie również pojawił się Jimin-W co gramy?

- Mamy tylko karty... - westchnął smętnie chłopak. - Trzeba w końcu kupić jakieś gry.

-Przydałoby się, bo mały już rośnie-odparłem-Ale możemy zagrać w karty

- No dobra. - pocałował moje czoło i usiadł na fotelu.

-Ale w jaką grę?-parsknąłem cicho śmiechem

- Poker? - wymruczał rozbawiony.

-W porządku-pokiwałem głową

- Może tego lepiej nie uczmy naszych dzieci. - zaśmiał się i zabrał od mnie małego. - Ten pan i tak usypia.

-To najpierw go uśpijmy-odparłem lekko rozbawiony

- Właśnie to mam zamiar zrobić.

-Ja pójdę zrobić nam jakieś przekąski-odparłem podnosząc się z ziemi i skierowałem do kuchni, gdzie wyjąłem z szafki wszystko co potrzebne. Co jak co, ale jestem za leniwy na to, żeby coś zrobić.

- A może zaprosimy Hoseoka i Yoongiego na partyjkę? Z tego co wiem to Hoseok ma wieczorną zmianę, a Tae teraz ma zajęcia, więc go zaprosimy innym razem.

-I wyjdzie tak, że moi rodzice przyjdą na kolację, a jej nie będzie

- Mieliśmy iść do nich. - starszy zmarszczył brwi. - Kook, dlaczego nie powiedziałeś, że jest zmiana planów? Muszę rodziców przecież poinformować.

-Mówiłem ci o wszystkim i twoi rodzice o wszystkim wiedzą nie martw się-odparłem

- Jeszcze wczoraj było mówione, że my idziemy do nich. Nic mi o zmienie nie powiedziałeś, Jungkook.

-Powiedziałem ci pod wieczór-jęknąłem zrezygnowany

- Nic nie mówiłeś. - burknął.

-Mówiłem ci-westchnąłem-Dobra nie kłóćmy się już

- Będę się kłócił, bo robisz ze mnie złego męża, a jestem pewien, że nic mi nie mówiłeś.

-Nie robię z ciebie złego męża-westchnąłem-Ale ci to mówiłem, nawet przy tobie z twoją mamą rozmawiałem. Najwidoczniej byłeś tak zmęczony, że nie pamiętasz i jeszcze na mnie krzyczałeś, żebym już skończył bo jest późno... A było dopiero po dwudziestej

- Jasne. - prychnął wychodząc z kuchni, żaby ułożyć do łóżeczka naszego synka, który zasnął w jego ramionach.

-Jimin no-poszedłem za nim-Nie obrażaj się

- Nie obrażam się. - wymruczał, otwierając drzwi od pokoiku małego.

-W takim razie o co ci chodzi?-westchnąłem cichutko

- Już kompletnie o nic. - westchnął, okrywając nasze dziecko cieplutkim kocykiem.

-W takim razie mnie przytul-wystawiłem do niego ręce

- Już, już. - zgarnął mnie w swoje ramiona, jedną dłonią zaczynając błądzić mój brzuch. - Jesteśmy bardzo młodymi rodzicami.

Pokiwałem głową i wtuliłem się w niego przymykając oczy-Bardzo młodymi

- Ale patrz, jak świetnie dajemy sobie radę. - dłoń mężczyzny zaczęła pocierać delikatnie brzuch. - Kocham cię.

-Ja ciebie też-wyszeptałem-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to z tobą jestem

- Ja też się z tego cieszę. Sungwoon na ciebie nie zasługiwał.

-Mu bardziej zależało na pieniądzach niż na mnie-burknąłem zły-Dlaczego ja byłem taki głupi i się w nim zakochałem?

- Serce nie sługa, skarbie. - pocałował z czułością moje czoło.

-Najważniejsze, że mam ciebie-odparłem cicho z ulgą

- Dokładnie.- przytulił mnie ciut mocniej. - Masz mnie i nasze dzieci.

-Idziemy grać?-uniosłem na niego wzrok-Mamy jeszcze trochę czasu

- Dobrze. - pocałował lekko moje usta.

Mruknąłem zadowolony i pociągnąłem go z powrotem do salonu i usiedliśmy na ziemie, a chłopak zaczął tasować karty

- Nie ma forów, jasne? Jak wygram to pogodź się z tym, jak na Parków przystało.

-A jakaś kara?-uniosłem brew do góry, spoglądając na niego

- Może być. - wzruszył ramionami. - A jaka?

-Hmm, nie wiem nie mam pomysłu-westchnąłem-Ty coś masz?

- Nie. - pokręcił głową.

-W takim razie nie ma kar-wzruszyłem ramionami i już po chwili zaczęliśmy grać

- Może jak ja wygram to pójdziemy się pieprzyć, a jak ty wygrasz to będziesz mnie ujeżdżał?

- Niech będzie - skinąłem głową i kontynuowałem grę co jakiś czas się śmiejąc

- Co cię tak śmieszy? - w końcu zapytał z małą irytacją mój mąż.

- Wszystko - odparłem rozbawiony spoglądając na niego

- Ale co dokładnie, zgrywusie? - uniósł brew z westchnięciem, odkładając swoje karty na stolik.

- Po prostu mam dzisiaj dobry humor - wzruszyłem ramionami spoglądając na niego

- Przyda się na kolacji z naszymi staruszkami. - wymruczał. - Na szczęście wszystko już ogarnąłem ze swoimi i będą na czas. Trzeba się zabrać za robienie jedzenia.

- Czyli granie później? - uniosłem na niego wzrok i podniosłem się z ziemi

- Tak. - pocałował delikatnie moje czoło.

- Czasami jesteś taki uroczy, że mam ochotę cię wymacać całego - wymruczałem rozbawiony

- Czy ja Ci zabraniam? - zaśmiał się cicho.

- Oczywiście, że nie - pokręciłem głową -Ale to jeszcze nie czas na takie rzeczy

- Um, uprawiamy ze sobą regularnie seks, jesteśmy małżeństwerm, mamy syna i spodziewamy się drugiego. - wymieniał. - Więc na co jest za wcześnie.

- Chodzi mi o dzisiejszy dzień - jęknąłem - Po kolacji z rodzicami, sobie pomacam

- Obiecujesz? - uśmiechnął się uwodzicielsko.

- Oczywiście - pokiwałem głową - Obiecuje

- Wiem idź się ubrać w coś lepszego, a ja już lecę do kuchni.

- A kto będzie pilnował małego? - pomógł mi wstać z kanapy. - Skarbie, poradzę sobie. Dziś kuchnia jest moja, dobrze?

- No dobrze - pokiwałem głową - Ale jak coś to mnie wołaj, dobra?

- Odpoczywaj, kochanie. - pocałował z pasją moje wargi. - Zrób to dla naszej dzidzi.

- No dobrze - westchnąłem cicho i pocałowałem go w policzek zaraz kierując się do pokoju. Wyjąłem ciuchy z szafy i skierowałem się do łazienki, gdzie napuściłem do wanny ciepłą wodę i wlałem płyn pachnący bananami. Rozebrałem się do naga i, gdy wanna była pełna, zakręciłem kurek i wszedłem do niej zaraz opierając się o oparcie i przymknąłem oczy.

***

Gdy byłem już w pełni gotowy, a zajęło mi to jakieś dwie godziny wyszedłem z łazienki i skierowałem się do kuchni, gdzie był starszy.

- Wyglądam w miarę, okey? - spojrzałem na niego. Miałem na sobie spodnie opinające mi się na pośladkach i do tego biała koszula.

- Skarbie, wyglądasz zawsze przepięknie, a będąc w ciąży dodatkowo promieniejesz. - zaśmiał się mężczyzna, cmokając mój policzek, kiedy przechodził koło mnie, żeby dojść do jednaj z szafek.

- Teraz ty idź się ubierz, a ja zajmę się wszystkim - odparłem spoglądając na niego - I nie słyszę żadnego "ale"

- Chcesz poplamić koszule? - uniósł brew zdziwiony.

- Mam fartuszek - wzruszyłem ramionami

- Kochanie, idź zobaczyć co u małego. - zaproponował mój ukochany.

- Oj no dobra - pokiwałem głową i skierowałem się do pokoju małego. Akurat maluch już nie spał tylko bawił się swoimi stópkami. Zaśmiałem się cicho i wziąłem go na ręce zaraz kierując się do kuchni

- Hej, syneczku. - wymruczał z uśmiechem Jimin. - Nie spał?

- Nie - pokręciłem głową z uśmiechem - Dziwne, że nie płakał

- Właśnie. Bardzo dziwne. - stwierdził Jimin. - Może nie zdążył, bo akurat wszedłeś?

- Bawił się swoimi stópkami - odparłem - Musiał się wcześniej obudzić

- To nie wiem. - pokręcił głową. - Kto go zrozumie. To mój syn.

Parsknąłem cicho śmiechem - Swoją drogą, bardzo kochany

- To ma po tobie. - oznajmił Jimin, ruszając w kierunku piekarnika.

- Nie prawda - burknąłem - Ty też potrafisz być uroczy

- Nigdy. - odparł pewnie.

- A właśnie, że tak - zaśmiałem się cicho i spojrzałem na malucha - Prawda, mały? - ten tylko zaśmiał się uroczo machając rączką - Widzisz, Byunsoo też tak twierdzi

- Mały się śmieje cały czas, więc to żaden dowód.

- Ale macha rączkami na znak, że zgadza się ze mną

- Jungkook, przestań. Nie jestem uroczy.

- Oj no nie umiesz się bawić - wymruczałem

- Umiem się bawić, ale nie kłamać.

- No dobrze już się nie odzywam

- Mały nie ma mokrej pieluchy?

- Ma suchą - wzruszyłem ramionami - Ale i tak idę go przebrać

- Dobrze. - posłał mi uśmiech. Pocałowałem go w policzek i skierowałem się pokoju małego. Wyjąłem z szafki body, niebieski sweterek, spodenki, urocze skarpetki z myszką miki i do tego małe adidasy. Z uśmiechem usiadłem na krześle i zaraz zacząłem go przebierać, gdy mały był już gotowy wróciłem z powrotem do kuchni

- Mój piękny książę... - wymruczał ucieszony Jimin, głaszcząc małego po główce. - Nieźle go wystroileś.

- Musi wyglądać idealnie jak jego tatuś - odparłem promiennie

- Prawda. Wyglądacie idealnie. - zaśmiał się mężczyzna, powracając do gotowania.

- Pomóc ci w czymś? - spojrzałem na niego

- Nie. - machnął ręką. - Niedługo będę kończył. Zrobiłem syte i szybkie do zrobienia potrawy, więc spokojnie.

- No dobrze -skinąłem głową i usiadłem na krześle sadzając sobie na kolanach malucha - To co patrzymy jak tata gotuje?

- Tata chce, żebyście patrzyli i zachwycali się zapachami. - śmiech Jimina rozniósł się po pomieszczeniu.

Parsknąłem cicho śmiechem i mały po chwili zrobił to samo. Przez co rozczuliłem się jeszcze bardziej

- Jak to się mówi... Jaki ojciec taki syn. - zażartował. Prychnąłem cicho rozbawiony i pocałowałem małego w główkę

- Twoi rodzice przynajmniej nie będą zawiedzeni tym, że mały odziedziczył mój charakterek.

- Chce, żeby już chodził - odparłem - Wtedy moglibyśmy chodzić na spacerki za rączkę

- Ja tam chce, żeby w końcu powiedział do mnie tato. - ukochany spojrzał na mnie. - Ale ten spacerek to też niezła sprawa.

- Wiem - pokiwałem energicznie głową

- Jeszcze trochę musimy za tym poczekać.

- Niestety tak - westchnąłem cichutko - Ale warto

- Dokładnie, skarbie. - poczułem jego dłoń, która pogładziła lekko moje włosy.

Uśmiechnąłem się promiennie - Kocham was

- My ciebie też. Bardzo mocno.

- Wiem - wymruczałem z cichym śmiechem

- Pf. - prychnął Jimin.

- A buzi dostanę? - uniosłem na niego wzrok zaraz robiąc dzióbek

- A dostaniesz. - schylił się, żeby spełnić moją prośbę.

Mruknąłem zadowolony z uśmiechem - Uwielbiam twoje usta

- Wiem to. - wywrócił z rozbawieniem oczami.

Zachichotałem cicho z uśmiechem - Co będziemy robić po kolacji, jak już pójdą? Obejrzymy jakiś film?

- Pójdziemy spać, bo twoi rodzice zapewne zepsują mi humor. Wierzę, że twój tata się zmienił, ale czasem jak coś palnie...

- W porządku - pokiwałem głową z uśmiechem

- Kocham cię. - ponownie pocałował moje usta i powrócił do gotowania. Gdy starszy skończył gotować, przygotowaliśmy do końca jadalnię i ten poszedł się przygotować, a ja z małym siedzieliśmy na kanapie śmiejąc sie. Po godzinie mój mąż usiadł obok nas bawiąc sie z małym, a ja poszedłem otworzyć drzwi, w których ujrzałem moich rodziców jak i tych Jimina. Wpuściłem ich do środka i skierowaliśmy sie do jadalni.

- Więc synku.. - odezwał się nagle mój tata Seokjin, kiedy mój mąż przyniósł do stołu ostatnie danie. - Jak wam się układa?

- Układa nam się dobrze, wręcz idealnie - uśmiechnąłem sie lekko

- Dba o ciebie? W końcu jesteś w ciąży. - zadał kolejne pytanie bardzo spokojnie.

- Dba o mnie bardzo - westchnął - Dobrze znasz odpowiedzi na te pytania, więc dlaczego pytasz?

- Wolę mieć pewność, Kookie. - ojciec posłał mi uśmiech. - To powiedz jak się czujesz?

- Czuję się bardzo dobrze, nie martw się nic mi nie jest

- A jak tam dziecko? Byliście u ginekologa wczoraj, racja?

- Tak i dziecko ma się bardzo dobrze

- Niech pan ich już nie męczy pytaniami. - zaśmiał się ojciec Jimina. - Dzieciaki sobie dobrze radzą i to widać. Odnaleźli się w rodzicielstwie. Uśmiechnąłem się delikatnie i przeniosłem wzrok na starszego

- A gdzie mój kochany wnuk? - zapytał tata Namjoon.

- Tutaj siedzi - wskazałem na siedzisko, w którym siedział maluch

- Nie zauważyłem go. Jest tak samo malutki jak ty. Dokładnie twoja kopia. Dwie malutkie kulki z was. - tata podniósł się z jednego krzesła i podszedł do Byunsoo, żeby zaraz wziąć go na ręce.

Pokręciłem rozbawiony głowa i spojrzałem na ojca z delikatnym uśmiechem

- Lada chwila zanim wszyscy się obejrzą to ten maluch urośnie i wyfrunie z gniazda. - wymruczał cicho tata Jin, spoglądając z małym uśmiechem na swojego wnuka, gdy tata Namjoon usiadł z powrotem na swoim krześle z małym.

Oparłem głowę na ramieniu Jimina z uśmiechem - To jemy?

- Jasne. - skinął głową mój ukochany, składając krótki pocałunek na czubku mojej głowy. Pokiwałem głową i zacząłem nakładać wszystkim jedzenie na talerze. Po skończonym posiłku w końcu mogliśmy powiedzieć jakie płci jest nasze drugie dziecko i oczywiście wszyscy przyjęli to raczej ze spokojem. Po czym zaczęliśmy rozmawiać o różnych rzeczach ważnych i tych mniej ważnych, aż ostatecznie stwierdzili, że będą się już zbierać do domu. Starszy odprowadził ich do drzwi, a ja poszedłem wykapać małego i ubrać w piżamkę, gdy był już gotowy od razu mi zasnął na rękach. Położyłem go do łóżeczka i optuliłem kołdrą, razem z Jiminem poszliśmy razem się wykąpać i spać. Zasnęliśmy w swoich objęciach z delikatnymi uśmiechami.

*******

Baaam w końcu obrobiłam! Jak się podoba?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro