49
*JUNGKOOK POV*
Dziś miała się odbyć kolacja z naszymi rodzicami. Ociężale podniosłem się z łóżka i podszedłem do szafy wybierając jakieś dość eleganckie i luźne ciuchy na dzisiaj. Odłożyłem je na biurko i zszedłem na dół w poszukiwaniu starszego, który pewnie bawił się z małym w salonie tak jak miał to w zwyczaju z rana ale nigdzie ich nie było. Przetarłem zaspane oczy piąstkami i skierowałem się do kuchni w celu zrobienia nam śniadania, bo zapewne Jimin poszedł z małym na zakupy. Z lekkim uśmiechem zrobiłem naleśniki i polałem je czekoladą zaraz kładąc talerze na stole i do tego dla mnie kakao a dla starszego kawa. Po kilku minutach jednak usłyszałem trzask drzwi i śmiech Byunsoo, więc z lekkim uśmiechem wyjrzałem zza ściany i spojrzałem na nich.
- Hej, kochanie. - zaraz zaśmiał się Jimin. - Wyspałeś się?
-Nawet bardzo-odparłem z uśmiechem-Gdzie byliście?
- Na spacerku, ponieważ nasz synek był markotny i nie chciał się bawić z tatusiem. - oznajmił rozbawiony, podchodząc do mnie z małym. - A patrz Byunsoo, kto tu jest?
Uśmiechnąłem się cmokając małego w nosek-Siadaj i jedz
- Zrobiłeś naleśniki... - stwierdził, zapatrzony w pyszne śniadanie. - Dziękuję, Kookie.
-To sama przyjemność-odparłem z uśmiechem i przejąłem małego, który wyrywał się do mnie-Ty też jesteś głodny co?-zachichotałem cicho i podszedłem do lodówki wyjmując buteleczkę z zimnym mlekiem i zaraz włożyłem je do mikrofali, żeby trochę podgrzać
- Na pewno jest głodny. - oznajmił mój mąż z pełnymi ustami. - Szliśmy z pustymi żołądkami.
-A ty nie gadaj tylko jedz bo się udławisz zaraz-zachichotałem cicho i wyjąłem buteleczkę z mikrofali zaraz sprawdzając czy mleko jest odpowiednie
- Dobrze, kochanie. Już jestem cicho.
Pocałowałem go w policzek i zacząłem karmić małego z uśmiechem
- A ty nie jesz?
-Zaraz sobie zjem-szepnąłem-najpierw niech mały skończy
- Okay. - starszy posłał mi uśmiech. Usiadłem na krześle i spojrzałem na małego, który sięgał łapką po naleśnika
- Nie może, Jungkook. - poczułem na sobie wzrok Jimina. - Dla niego jest mleko.
-Przecież mu nie daje-westchnąłem cicho
- Widzę twoje oczy. Oddałbyś mu własne serce gdybyś mógł. - oznajmił mój ukochany. - Ale Byun jest jeszcze za mały na naleśniki.
-Wiem przecież-burknąłem odkładając pustą buteleczke i przyłożyłem go sobie do ramienia klepiąc delikatnie po plecach
- Dobra, dobra, nie burcz. - Wywróciłem oczami gładząc małego po główce. Starszy zrobił to samo, kończąc jeść swoją porcję. Gdy małemu się odbiło od razu skierowałem się do salonu
- Kookie, miałeś zjeść~- usłyszałem za sobą głos męża. - Daj mi małego. Zajmę się nim.
-Zaraz zjem, hyung-odparłem i usiadłem na kanapie całując małego w głowę
- Wystygną ci. - westchnął starszy, siadając koło nas.
-Już idę-posadziłem mu małego na kolanach i zaraz poszedłem do kuchni w celu zjedzenia śniadania. Usiadłem do stołu i wziąłem się za jedzenie naleśników. Po zjedzeniu umyłem talerze i wróciłem do starszego
- Co cię tak śmieszy, maluchu? - usłyszałem jego pytanie skierowanie do naszego synka. - Masz tu łaskotki, hm? - zaśmiał się pod nosem, słysząc jego śmiech.
Usiadłem obok nich na kanapie-Mamy jakieś dzisiaj plany? Oprócz tej kolacji
- Nie. - pokręcił głową delikatnie. - A chciałbyś czegoś, kochanie?
-Nie mam pomysłów-wyszeptałem z cichym śmiechem
- Na pewno? W ciąży zawsze miewałeś różne wymagania. - przypomniał rozbawiony.
-No tak, ale dziś nie mam kompletnie pomysłów-wymruczałem
- No to zostaniemy w domu. - oznajmił mężczyzna, kołysząc w ramionach naszego malucha.
-W porządku-pokiwałem głową
- No to jak moje chłopaki? - zaśmiał się mój ukochany. - Jakaś planszówka, hm?
-Przecież on nie będzie umiał-jęknąłem zrezygnowany
- On będzie ze mną w drużynie, a ty z nienarodzonym synkiem. - zaproponował Jimin. - Będzie po równo.
Parsknąłem cicho śmiechem kiwając głową-W porządku
- To jaka gierka? - zaśmiał się, podając mi Byunsoo i podniósł się z kanapy.
Wziąłem małego i spojrzałem na chłopaka-Nie wiem, wybierz coś
- Dobrze. To ja za chwilkę wracam. - wymruczał i pobiegł na górę.
Pokiwałem głową i gładziłem małego po policzku śmiejąc się cicho. Po kilku minutach w salonie również pojawił się Jimin-W co gramy?
- Mamy tylko karty... - westchnął smętnie chłopak. - Trzeba w końcu kupić jakieś gry.
-Przydałoby się, bo mały już rośnie-odparłem-Ale możemy zagrać w karty
- No dobra. - pocałował moje czoło i usiadł na fotelu.
-Ale w jaką grę?-parsknąłem cicho śmiechem
- Poker? - wymruczał rozbawiony.
-W porządku-pokiwałem głową
- Może tego lepiej nie uczmy naszych dzieci. - zaśmiał się i zabrał od mnie małego. - Ten pan i tak usypia.
-To najpierw go uśpijmy-odparłem lekko rozbawiony
- Właśnie to mam zamiar zrobić.
-Ja pójdę zrobić nam jakieś przekąski-odparłem podnosząc się z ziemi i skierowałem do kuchni, gdzie wyjąłem z szafki wszystko co potrzebne. Co jak co, ale jestem za leniwy na to, żeby coś zrobić.
- A może zaprosimy Hoseoka i Yoongiego na partyjkę? Z tego co wiem to Hoseok ma wieczorną zmianę, a Tae teraz ma zajęcia, więc go zaprosimy innym razem.
-I wyjdzie tak, że moi rodzice przyjdą na kolację, a jej nie będzie
- Mieliśmy iść do nich. - starszy zmarszczył brwi. - Kook, dlaczego nie powiedziałeś, że jest zmiana planów? Muszę rodziców przecież poinformować.
-Mówiłem ci o wszystkim i twoi rodzice o wszystkim wiedzą nie martw się-odparłem
- Jeszcze wczoraj było mówione, że my idziemy do nich. Nic mi o zmienie nie powiedziałeś, Jungkook.
-Powiedziałem ci pod wieczór-jęknąłem zrezygnowany
- Nic nie mówiłeś. - burknął.
-Mówiłem ci-westchnąłem-Dobra nie kłóćmy się już
- Będę się kłócił, bo robisz ze mnie złego męża, a jestem pewien, że nic mi nie mówiłeś.
-Nie robię z ciebie złego męża-westchnąłem-Ale ci to mówiłem, nawet przy tobie z twoją mamą rozmawiałem. Najwidoczniej byłeś tak zmęczony, że nie pamiętasz i jeszcze na mnie krzyczałeś, żebym już skończył bo jest późno... A było dopiero po dwudziestej
- Jasne. - prychnął wychodząc z kuchni, żaby ułożyć do łóżeczka naszego synka, który zasnął w jego ramionach.
-Jimin no-poszedłem za nim-Nie obrażaj się
- Nie obrażam się. - wymruczał, otwierając drzwi od pokoiku małego.
-W takim razie o co ci chodzi?-westchnąłem cichutko
- Już kompletnie o nic. - westchnął, okrywając nasze dziecko cieplutkim kocykiem.
-W takim razie mnie przytul-wystawiłem do niego ręce
- Już, już. - zgarnął mnie w swoje ramiona, jedną dłonią zaczynając błądzić mój brzuch. - Jesteśmy bardzo młodymi rodzicami.
Pokiwałem głową i wtuliłem się w niego przymykając oczy-Bardzo młodymi
- Ale patrz, jak świetnie dajemy sobie radę. - dłoń mężczyzny zaczęła pocierać delikatnie brzuch. - Kocham cię.
-Ja ciebie też-wyszeptałem-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to z tobą jestem
- Ja też się z tego cieszę. Sungwoon na ciebie nie zasługiwał.
-Mu bardziej zależało na pieniądzach niż na mnie-burknąłem zły-Dlaczego ja byłem taki głupi i się w nim zakochałem?
- Serce nie sługa, skarbie. - pocałował z czułością moje czoło.
-Najważniejsze, że mam ciebie-odparłem cicho z ulgą
- Dokładnie.- przytulił mnie ciut mocniej. - Masz mnie i nasze dzieci.
-Idziemy grać?-uniosłem na niego wzrok-Mamy jeszcze trochę czasu
- Dobrze. - pocałował lekko moje usta.
Mruknąłem zadowolony i pociągnąłem go z powrotem do salonu i usiedliśmy na ziemie, a chłopak zaczął tasować karty
- Nie ma forów, jasne? Jak wygram to pogodź się z tym, jak na Parków przystało.
-A jakaś kara?-uniosłem brew do góry, spoglądając na niego
- Może być. - wzruszył ramionami. - A jaka?
-Hmm, nie wiem nie mam pomysłu-westchnąłem-Ty coś masz?
- Nie. - pokręcił głową.
-W takim razie nie ma kar-wzruszyłem ramionami i już po chwili zaczęliśmy grać
- Może jak ja wygram to pójdziemy się pieprzyć, a jak ty wygrasz to będziesz mnie ujeżdżał?
- Niech będzie - skinąłem głową i kontynuowałem grę co jakiś czas się śmiejąc
- Co cię tak śmieszy? - w końcu zapytał z małą irytacją mój mąż.
- Wszystko - odparłem rozbawiony spoglądając na niego
- Ale co dokładnie, zgrywusie? - uniósł brew z westchnięciem, odkładając swoje karty na stolik.
- Po prostu mam dzisiaj dobry humor - wzruszyłem ramionami spoglądając na niego
- Przyda się na kolacji z naszymi staruszkami. - wymruczał. - Na szczęście wszystko już ogarnąłem ze swoimi i będą na czas. Trzeba się zabrać za robienie jedzenia.
- Czyli granie później? - uniosłem na niego wzrok i podniosłem się z ziemi
- Tak. - pocałował delikatnie moje czoło.
- Czasami jesteś taki uroczy, że mam ochotę cię wymacać całego - wymruczałem rozbawiony
- Czy ja Ci zabraniam? - zaśmiał się cicho.
- Oczywiście, że nie - pokręciłem głową -Ale to jeszcze nie czas na takie rzeczy
- Um, uprawiamy ze sobą regularnie seks, jesteśmy małżeństwerm, mamy syna i spodziewamy się drugiego. - wymieniał. - Więc na co jest za wcześnie.
- Chodzi mi o dzisiejszy dzień - jęknąłem - Po kolacji z rodzicami, sobie pomacam
- Obiecujesz? - uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Oczywiście - pokiwałem głową - Obiecuje
- Wiem idź się ubrać w coś lepszego, a ja już lecę do kuchni.
- A kto będzie pilnował małego? - pomógł mi wstać z kanapy. - Skarbie, poradzę sobie. Dziś kuchnia jest moja, dobrze?
- No dobrze - pokiwałem głową - Ale jak coś to mnie wołaj, dobra?
- Odpoczywaj, kochanie. - pocałował z pasją moje wargi. - Zrób to dla naszej dzidzi.
- No dobrze - westchnąłem cicho i pocałowałem go w policzek zaraz kierując się do pokoju. Wyjąłem ciuchy z szafy i skierowałem się do łazienki, gdzie napuściłem do wanny ciepłą wodę i wlałem płyn pachnący bananami. Rozebrałem się do naga i, gdy wanna była pełna, zakręciłem kurek i wszedłem do niej zaraz opierając się o oparcie i przymknąłem oczy.
***
Gdy byłem już w pełni gotowy, a zajęło mi to jakieś dwie godziny wyszedłem z łazienki i skierowałem się do kuchni, gdzie był starszy.
- Wyglądam w miarę, okey? - spojrzałem na niego. Miałem na sobie spodnie opinające mi się na pośladkach i do tego biała koszula.
- Skarbie, wyglądasz zawsze przepięknie, a będąc w ciąży dodatkowo promieniejesz. - zaśmiał się mężczyzna, cmokając mój policzek, kiedy przechodził koło mnie, żeby dojść do jednaj z szafek.
- Teraz ty idź się ubierz, a ja zajmę się wszystkim - odparłem spoglądając na niego - I nie słyszę żadnego "ale"
- Chcesz poplamić koszule? - uniósł brew zdziwiony.
- Mam fartuszek - wzruszyłem ramionami
- Kochanie, idź zobaczyć co u małego. - zaproponował mój ukochany.
- Oj no dobra - pokiwałem głową i skierowałem się do pokoju małego. Akurat maluch już nie spał tylko bawił się swoimi stópkami. Zaśmiałem się cicho i wziąłem go na ręce zaraz kierując się do kuchni
- Hej, syneczku. - wymruczał z uśmiechem Jimin. - Nie spał?
- Nie - pokręciłem głową z uśmiechem - Dziwne, że nie płakał
- Właśnie. Bardzo dziwne. - stwierdził Jimin. - Może nie zdążył, bo akurat wszedłeś?
- Bawił się swoimi stópkami - odparłem - Musiał się wcześniej obudzić
- To nie wiem. - pokręcił głową. - Kto go zrozumie. To mój syn.
Parsknąłem cicho śmiechem - Swoją drogą, bardzo kochany
- To ma po tobie. - oznajmił Jimin, ruszając w kierunku piekarnika.
- Nie prawda - burknąłem - Ty też potrafisz być uroczy
- Nigdy. - odparł pewnie.
- A właśnie, że tak - zaśmiałem się cicho i spojrzałem na malucha - Prawda, mały? - ten tylko zaśmiał się uroczo machając rączką - Widzisz, Byunsoo też tak twierdzi
- Mały się śmieje cały czas, więc to żaden dowód.
- Ale macha rączkami na znak, że zgadza się ze mną
- Jungkook, przestań. Nie jestem uroczy.
- Oj no nie umiesz się bawić - wymruczałem
- Umiem się bawić, ale nie kłamać.
- No dobrze już się nie odzywam
- Mały nie ma mokrej pieluchy?
- Ma suchą - wzruszyłem ramionami - Ale i tak idę go przebrać
- Dobrze. - posłał mi uśmiech. Pocałowałem go w policzek i skierowałem się pokoju małego. Wyjąłem z szafki body, niebieski sweterek, spodenki, urocze skarpetki z myszką miki i do tego małe adidasy. Z uśmiechem usiadłem na krześle i zaraz zacząłem go przebierać, gdy mały był już gotowy wróciłem z powrotem do kuchni
- Mój piękny książę... - wymruczał ucieszony Jimin, głaszcząc małego po główce. - Nieźle go wystroileś.
- Musi wyglądać idealnie jak jego tatuś - odparłem promiennie
- Prawda. Wyglądacie idealnie. - zaśmiał się mężczyzna, powracając do gotowania.
- Pomóc ci w czymś? - spojrzałem na niego
- Nie. - machnął ręką. - Niedługo będę kończył. Zrobiłem syte i szybkie do zrobienia potrawy, więc spokojnie.
- No dobrze -skinąłem głową i usiadłem na krześle sadzając sobie na kolanach malucha - To co patrzymy jak tata gotuje?
- Tata chce, żebyście patrzyli i zachwycali się zapachami. - śmiech Jimina rozniósł się po pomieszczeniu.
Parsknąłem cicho śmiechem i mały po chwili zrobił to samo. Przez co rozczuliłem się jeszcze bardziej
- Jak to się mówi... Jaki ojciec taki syn. - zażartował. Prychnąłem cicho rozbawiony i pocałowałem małego w główkę
- Twoi rodzice przynajmniej nie będą zawiedzeni tym, że mały odziedziczył mój charakterek.
- Chce, żeby już chodził - odparłem - Wtedy moglibyśmy chodzić na spacerki za rączkę
- Ja tam chce, żeby w końcu powiedział do mnie tato. - ukochany spojrzał na mnie. - Ale ten spacerek to też niezła sprawa.
- Wiem - pokiwałem energicznie głową
- Jeszcze trochę musimy za tym poczekać.
- Niestety tak - westchnąłem cichutko - Ale warto
- Dokładnie, skarbie. - poczułem jego dłoń, która pogładziła lekko moje włosy.
Uśmiechnąłem się promiennie - Kocham was
- My ciebie też. Bardzo mocno.
- Wiem - wymruczałem z cichym śmiechem
- Pf. - prychnął Jimin.
- A buzi dostanę? - uniosłem na niego wzrok zaraz robiąc dzióbek
- A dostaniesz. - schylił się, żeby spełnić moją prośbę.
Mruknąłem zadowolony z uśmiechem - Uwielbiam twoje usta
- Wiem to. - wywrócił z rozbawieniem oczami.
Zachichotałem cicho z uśmiechem - Co będziemy robić po kolacji, jak już pójdą? Obejrzymy jakiś film?
- Pójdziemy spać, bo twoi rodzice zapewne zepsują mi humor. Wierzę, że twój tata się zmienił, ale czasem jak coś palnie...
- W porządku - pokiwałem głową z uśmiechem
- Kocham cię. - ponownie pocałował moje usta i powrócił do gotowania. Gdy starszy skończył gotować, przygotowaliśmy do końca jadalnię i ten poszedł się przygotować, a ja z małym siedzieliśmy na kanapie śmiejąc sie. Po godzinie mój mąż usiadł obok nas bawiąc sie z małym, a ja poszedłem otworzyć drzwi, w których ujrzałem moich rodziców jak i tych Jimina. Wpuściłem ich do środka i skierowaliśmy sie do jadalni.
- Więc synku.. - odezwał się nagle mój tata Seokjin, kiedy mój mąż przyniósł do stołu ostatnie danie. - Jak wam się układa?
- Układa nam się dobrze, wręcz idealnie - uśmiechnąłem sie lekko
- Dba o ciebie? W końcu jesteś w ciąży. - zadał kolejne pytanie bardzo spokojnie.
- Dba o mnie bardzo - westchnął - Dobrze znasz odpowiedzi na te pytania, więc dlaczego pytasz?
- Wolę mieć pewność, Kookie. - ojciec posłał mi uśmiech. - To powiedz jak się czujesz?
- Czuję się bardzo dobrze, nie martw się nic mi nie jest
- A jak tam dziecko? Byliście u ginekologa wczoraj, racja?
- Tak i dziecko ma się bardzo dobrze
- Niech pan ich już nie męczy pytaniami. - zaśmiał się ojciec Jimina. - Dzieciaki sobie dobrze radzą i to widać. Odnaleźli się w rodzicielstwie. Uśmiechnąłem się delikatnie i przeniosłem wzrok na starszego
- A gdzie mój kochany wnuk? - zapytał tata Namjoon.
- Tutaj siedzi - wskazałem na siedzisko, w którym siedział maluch
- Nie zauważyłem go. Jest tak samo malutki jak ty. Dokładnie twoja kopia. Dwie malutkie kulki z was. - tata podniósł się z jednego krzesła i podszedł do Byunsoo, żeby zaraz wziąć go na ręce.
Pokręciłem rozbawiony głowa i spojrzałem na ojca z delikatnym uśmiechem
- Lada chwila zanim wszyscy się obejrzą to ten maluch urośnie i wyfrunie z gniazda. - wymruczał cicho tata Jin, spoglądając z małym uśmiechem na swojego wnuka, gdy tata Namjoon usiadł z powrotem na swoim krześle z małym.
Oparłem głowę na ramieniu Jimina z uśmiechem - To jemy?
- Jasne. - skinął głową mój ukochany, składając krótki pocałunek na czubku mojej głowy. Pokiwałem głową i zacząłem nakładać wszystkim jedzenie na talerze. Po skończonym posiłku w końcu mogliśmy powiedzieć jakie płci jest nasze drugie dziecko i oczywiście wszyscy przyjęli to raczej ze spokojem. Po czym zaczęliśmy rozmawiać o różnych rzeczach ważnych i tych mniej ważnych, aż ostatecznie stwierdzili, że będą się już zbierać do domu. Starszy odprowadził ich do drzwi, a ja poszedłem wykapać małego i ubrać w piżamkę, gdy był już gotowy od razu mi zasnął na rękach. Położyłem go do łóżeczka i optuliłem kołdrą, razem z Jiminem poszliśmy razem się wykąpać i spać. Zasnęliśmy w swoich objęciach z delikatnymi uśmiechami.
*******
Baaam w końcu obrobiłam! Jak się podoba?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro