Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

44

*JIMIN POV*

Następnego dnia musiałem wstać wcześnie do pracy. Nasz synek przez całą noc nie płakał, a kiedy otworzyłem oczy i zauważyłem, iż Byunsoo już nie śpi, a bawi się swoimi nóżkami, to zaśmiałem się rozczulony pod nosem, następnie spoglądając na męża, który sobie smacznie spał. Tak uroczo wyglądał. Obaj uroczo wyglądali. Cieszyłem się z tego, że mogłem doznać zaszczytu posiadania ich obojga. To uczucie, kiedy budzisz się w łóżku i widzisz taki widok, jest niezastąpione. Chciałem, żeby było już tak zawsze. Moje urocze stworzonka.

- Kochanie, gdzie masz smoczek? - zapytałem szeptem synka, który spojrzał się na mnie na chwilę, lecz nadal wolał się bawić nóżkami. Czyli musiałem sam poszukać tego przedmiotu. No cóż. Czego się nie robi dla synka. - Mam. - oznajmiłem z mruczeniem, widząc, że leżał on jakimś cudem pod moją poduszką. Szczęście w nieszczęściu, iż wczoraj skończyły mi się prezerwatywy. Usłyszałem ciche mamrotanie Jungkooka i już po chwili ujrzałem jak otwiera oczy

- Dzień dobry, Kookie. - przywitałem męża buziakiem. - Obudziłem cię?

-Nie-pokręcił głową z uśmiechem

- No dobrze. - odłożyłem smoczek małego na szafkę koło łóżka. - A jak się spało?

-Bardzo dobrze-wymruczał spoglądając na synka

- Uh, to świetnie. - uśmiechnąłem się. - Muszę wstawać. Praca czeka.

-O, której wracasz?-spojrzał na mnie

- Jak twoi rodzice sobie pójdą. - oznajmiłem, wstając z łóżka.

Pokręcił rozbawiony głową-Chodź mały, pewnie głodny jesteś-pocałował chłopca w główkę i wziął go na ręce-A ty jadłeś?

- Sam dopiero wstałem. - posłałem mężowi uśmiech. - Nie zdążę już chyba nic zjeść.

-W takim razie zjedz coś w pracy-westchnął-W porządku?

- W porządku. - podszedłem do szafy, żeby się ubrać i spakować swoje rzeczy do torby.

-Kocham cię-młodszy cmoknął mnie w policzek z uśmiechem

- Ja ciebie też. - założyłem torbę na ramię, następnie wraz z mężem i naszym synkiem ruszając na dół.

-Czyli mam na ciebie czekać do późnego wieczora?-uniósł na mnie wzrok

- Muszę jeszcze jechać do Masan i pomóc mojej mamie, więc idź spać.

-Umm, w porządku-pokiwał głową

- Miłego dnia, kochanie. - pocałowałem moich chłopaków w głowy. - W razie czego dzwoń, dobrze?

-Jasne-skinął głową z uśmiechem i zaraz mi pomachał. Posłałem ukochanemu ostatni uśmiech i wyszedłem z domu, zamykając za sobą drzwi na wszystkie zamki, po czym ruszyłem w kierunku samochodu... Cały dzień nie miałem nawet chwili odetchnienia. Grupa taneczna, z którą dziś miałem zajęcia, miała najwidoczniej zły dzień, ponieważ wszyscy się że sobą sprzeczali. Uspokajanie ich zajęło wieki, a zanim się obejrzałem czas treningu minął i wszyscy pouciekali do domów, a ja sam musiałem już jechać do mojego rodzinnego miasta.

- Cześć, mamo. - przywitałem się z rodzicielką po wejściu do salonu fryzjerskiego moich rodziców.

-Cześć, synku-uśmiechnęła się

- Dajesz sobie na razie radę? - zapytałem, odkładając swoje rzeczy na zaplecze.

-Daje sobie jakoś radę-westchnęła

- Jasne. Potrzebujesz pomocy. Inaczej byś nie zadzwoniła. - zaśmiałem się, zakładając na sobie fartuch.

-No dobra, potrzebuje pomocy-zaśmiała się

- Więc ile mam przed sobą klientek na dziś?

-Z pięć-odparła

- Czyli za wcześnie to ja nie wrócę do domu. - westchnąłem ciężko. - Wolałbym jednak zostać ten jeden dzień jeszcze z rodziną.

-Najwyżej puszczę cie szybciej

- Nie. To bez sensu. - pokręciłem głową. - Jungkook wczoraj do ciebie dzwonił?

-Nie a dlaczego?-spojrzała na mnie

- Wczoraj jakaś para próbowała nam porwać Byunsoo.

Uniosła na mnie wzrok-Ale nic się nie stało?

- Policja ich na szczęście zatrzymała, bo chcieli sprawdzić czy mają dla niego fotelik. Wtedy podbiegłem i wyrwałem z rąk jakiejś baby małego.

Pokiwała głową z lekkim uśmiechem-To bardzo dobrze

- Jak można rodzicom zabrać podstępem dziecko, bo są homoseksualni? Nie rozumiem tego.

-Niektórzy już tacy są-westchnęła ciężko-Ważne, że z maluchem wszystko dobrze

- Dawno go nie widziałaś, babciu. - zaśmiałem się głośno.

-Nie śmiej się-pokręciła głową

- No przepraszam. Powinnaś częściej odwiedzać swojego wnuka, syna i zięcia.

-Dobrze wiesz, że na razie czasu nie mam

- Powinnaś zatrudnić kogoś do pomocy, mamo. Mam rodzinę w Busan. Nie mogę tu tak często przyjeżdżać, bo muszę się nimi opiekować. Tym bardziej, że Jungkook jest znów w ciąży... - wyznałem z uśmiechem.

-Na prawdę?-uśmiechnęła się szeroko i po chwili ktoś wszedł do salonu

- Tak. Myślałem, że Kook ci powiedział. Często ze sobą piszecie. - zaśmiał się, ponownie wchodząc na zaplecze.

-Bardzo dużo piszemy to prawda-odparł mój mąż, sam nie wiem kiedy tu wszedł-Ale jeszcze nic nie mówiłem

Momentalnie wróciłem z zaplecza do salonu i spojrzałem na uśmiechniętego męża, który trzymał w nosidełku małego, a za nim stali jego ojcowie. - Co robicie w Masan?

-Przyjechaliśmy was odwiedzić-uśmiechnął się szeroko-Niespodzianka!

- Miło was widzieć. - przywitałem się z teściami, a następnie pocałowałem lekko usta mojego męża, zabierając od niego nosidełko. - Cześć, szkrabie. - przywitałem się z synkiem,który nie spał. - Odwiedziłeś tatusia w pracy? - pocałowałem go w główkę i odpiąłem pasy tego fotelika, wyciągając ze środka małego.

-Dzień dobry!-krzyknął Jungkook podbiegając do mojej mamy-Dawno, pani nie widziałem

- Jungkook, masz męża obok. - przypomniałem.

-Ale ciebie widzę codziennie, a twoją mamę raz na jakiś czas-westchnął

- Niech będzie. - westchnąłem, przyglądając się z uśmiechem małemu. Jungkook od razu pociągnął moją mamę na kanapę i zaczęli o czymś rozmawiać i w tym z jego rodzicami

- Czuje się, jak wykluczone z zabawy rodziców, dziecko. - wymruczałem w kierunku Byunsoo, który przysypiał, więc odłożyłem go do fotelika, następnie podając nosidełko Jungkookowi, ponieważ przyszła klientka.

- Przystojny Jimin wrócił. Muszę powiedzieć przyjaciółkom. - zachichotała kobieta. - Miło cie widzieć.

- Wzajemnie. - skłamałem. Dlaczego ze wszystkich klientek na tym świecie musiałem trafić na tą? - Zakładam, że znów podcinamy końcówki i odnawiamy kolor?

- Dokładnie, słodki. - wywróciłem oczami, a ta kobieta w tym czasie rozebrała się z płaszcza i usiadła w fotelu. Po chwili usłyszałem ciche prychnięcie swojego męża

- Jungkook. - spojrzałem na męża. - Wszystko dobrze?

-Oczywiście-burknął odwracając wzrok

- Nie sądzę. - wymamrotałem, zlewając uśmiech kobiety, który widziałem w lustrze. - Zaraz wracam. Muszę dolać wody. - wziąłem odpowiedni przedmiot w rękę i ruszyłem na zaplecze. Po chwili było słychać płacz małego i moja mama weszła na zaplecze pewnie w celu zrobienia dla niego mleka

- Mamo, Jungkook jest zazdrosny, mam rację?

Uniosła na mnie wzrok i skinęła głową z cichym westchnięciem-Dobrze wiesz jaki on jest

- Wścieka się na mnie, bo podobam się dziewczynom? - westchnąłem.

-Nie-pokręciła głową-Po prostu jest zazdrosny o to, że cię podrywa

- No nic nie zrobię. Sama kazałaś mi być miłym dla klientek, a większość mnie podrywa.- Wzruszyła tylko ramionami i wyszła z zaplecza

- Kochana matka, nie ma co. - mruknąłem pod nosem, wracając do klientki.

- Co tu robią ci ludzie? - zapytał najciszej jak mogła. - Jakaś wasza daleka rodzina- Moja mama przyglądała mi się wyczekując odpowiedzi

- Moja mama rozmawia z moimi treściami i ukochanym mężem, który karmi aktualnie nasze dziecko. - wymruczałem, zaczynając ponownie przycinać kobiecie włosy. - Więc to bliska rodzina.-Uśmiechnęła się pod nosem i usiadła z powrotem na kanapie

- Oh... Nie wiedziałam, że...

- Jestem homoseksualny? Mogła się pani domyślić, gdy przefarbowałem się na różowo.

-Hyung jesteś głodny?-usłyszałem głos mojego męża-Mamy zamiar jechać po coś do jedzenia

- Z wielką chęcią bym coś zjadł, kochanie. - oznajmiłem młodszemu. - Mam popilnować małego?

-Mamy wózek, więc weźmiemy go na mały spacer-odparł-Na co masz ochotę?

- Możesz go zostawić. Moja mama pewnie się stęskniła za wynikiem. - zaśmiałem się na prychnięcie rodzicielki, która dodała "Częściej powinniście mnie odwiedzać". - Poza tym jest zimno. Mały się nie przeziębi?

-W sumie to dobry pomysł, jeśli twoja mama nie ma nic przeci...

-Oczywiście, że nie-odparła z uśmiechem-Dobrze wiesz, że zawsze wam pomogę-odebrała od niego Byunsoo

-W takim razie, na co masz ochotę, Jiminie?

- Duży zestaw z maka albo kebab. Zjem wszystko co kupisz, skarbie.

-Dobrze-pokiwał głową i spojrzał na rodziców-W takim razie zaraz wracamy-cmoknął mnie w usta i zaraz wyszedł z salonu

- Mamo, musi się mu odbić. - wymruczałem.

-A co ja robię-wymamrotała klepiąc delikatnie plecki małego

- Przepraszam, mamo, ale jestem wyczulony na punkcie małego. Jungkook zresztą też jest.

-Spokojnie, przecież nic nie mówię-westchnęła

- Jestem twoim synem, więc wiedz, że czytam ci w myślach.-Prychnęła cicho rozbawiona kręcąc głową

- Mógłby się Pan pospieszyć? Jestem umówiona. - odezwała się klientka.

- Nigdy jakoś pani nie narzekała.

- Pan jest bezczelny. - prychnęła i wstała z fotela, przez co obciąłem za dużo włosów. - AH! CO PAN WYPRAWIA!

- Trzeba było się nie ruszać. - warknąłem. - Niech pani nie krzyczy, bo dziecko wystraszy.

-Bywa-odparł mój mąż, który wszedł do salonu z jedzeniem-Kiedyś odrosną

- Szybko wam poszło. - oznajmiłem rozbawiony, podchodząc do męża. - Kupiliście coś naprzeciwko?

- Nie zapłacę na ten cyrk! - krzyknęła. - A pani straci stałą klientkę.

-Jakoś nie jest mi przykro z tego powodu-westchnęła

- Żegnam! - popchnęła w bok mnie i Jungkooka, po czym zabrała swój płaszcz i wyszła z salonu. Wywrócił oczami i podał mi reklamówkę z jedzeniem

- Co kupiłeś? - zapytałem z uśmiechem.

-Kebaby, a dla twojej mamy sałatkę bo prosiła

- Dziękuję, Kookie.

-Nie ma za co-uśmiechnął się lekko, podał jej sałatkę i wziął synka na ręce

- A ty nie jesz?

-Zaraz zjem-uśmiechnął się lekko-Najpierw wy zjedzcie

- No dobrze. - odwzajemniłem jego uśmiech i odpakowałem swojego kebaba, zaczynając go jeść. Młodszy usiadł z maluchem na kanapie i zaczął się z nim bawić

- Mamo, na pewno nie chcesz kebaba?

-Nie jem tego świństwa-burknęła

- A to dlaczego? Takie pyszne mięsko.

-Jedz, a nie wmawiasz mi bzdury

- Mamo... Zrób to dla mnie~

-Nie zrobię tego dla ciebie

- Wiedziałem, że mnie nie kochasz...

-Kocham cię, ale nie będę tego jadła

- Nie kochasz swojego dziecka... Jak tak można?

-Jesteś głupi-westchnęła cicho-Jungkook jak ty z nim wytrzymujesz?

-Daje radę-zachichotał cicho

- Fajnie. - usiadłem na fotelu z dala od tej dwójki. - Jak ci się nie podoba to możesz wymienić.

-Nie mam nawet takiego zamiaru-usiadł obok mnie-Przecież wiesz, że cię kocham

- Może tak, może nie, nie wiem. - zacząłem jeść niezdrowe jedzenie. - Może dajesz sobie tylko radę dla Byunsoo.-Westchnął ciężko i podniósł się zaraz kierując na kanapę. Zacząłem mamrotać pod nosem. Młodszy zaczął bawić się z małym. Ponownie zacząłem jeść, ale tym razem nie odrywałem się od kebaba, prócz chwili gdy on zniknął. Po godzinie przyszła nowa klientka, dlatego się nią zająłem, a moja mama widząc, ze jestem w podłym humorze, postanowiła dziś zamknąć wcześniej i odwołać inne klientki. Sama nie miała już siły dziś pracować, a skoro ja mogłem niechcący komuś zrobić krzywdę to nie mogła ryzykować. I dobrze.

- Może zamknij ten salon i rozkręć inny biznes. - wymruczałem, kiedy mama zaczęła narzekać na bóle krzyża.

-To mi najlepiej wychodzi-westchnęła

- To zatrudnij kogoś do pomocy. - westchnąłem.

-Spokojnie-zaśmiała się

- Dobra. My jedziemy. Skoro rodzice Jungkooka pojechali godzinę temu to przynajmniej w samochodzie będzie spokój.

-Do zobaczenia następnym razem-pomachała mi

- Pa. - odmachałem, wchodząc do samochodu, gdzie byli już Byunsoo i Jungkook. Młodszy nawet nie raczył na mnie spojrzeć. Postanowiłem też na niego nie patrzeć, więc tylko odpaliłem samochód.

-Co szkrabie, głodny jesteś, hmm?-zachichotał cicho i podał małemu butelkę z mlekiem

Przetarłem dłonią oko i zmieniłem bieg. Dobrze, że Jungkook siedział z tyłu przy małym. Młodszy na moment uniósł na mnie wzrok z cichym westchnięciem. Włączyłem radio, następnie zaczynając nucić cicho pod nosem.

Włączyłem radio, następnie zaczynając nucić cicho pod nosem. Przez całą drogę w samochodzie była napięta atmosfera, a gdy zajechaliśmy pod dom po zmroku, Jungkook wziął małego i nie czekając za mną wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Prychnąłem na to pod nosem i jak zawsze oo takowych kłótniach, postanowiłem zostać w samochodzie. Nie zamierzałem go przepraszać. Tym razem to nie ja zraniłem jego swoimi żartami. Wiedziałem, że byłem beznadziejny, ale no bez przesady.

- Skoro jestem problemem to po co się ze mną przespał. - prychnąłem, zamykając się na klucz w samochodzie. - A no tak. Chciał się zemścić na Sungwoonie, a nie sądził, że może zaciążyć. - warknąłem pod nosem i położyłem się na tylnych siedzeniach, po chwili zasypiając.


***************

Woah w końcu mi się udało to obrobić xDD I jak?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro