41
*JUNGKOOK POV*
MIESIĄC PÓŹNIEJ....
Dziś właśnie, mieliśmy wracać z powrotem do Seulu i naszego małego szkraba. Podniosłem się z łóżka i zaraz przeciągnąłem ziewając. Przetarłem zaspane oczy piąstkami i spojrzałem na swojego już męża z szerokim uśmiechem. Podszedłem do niego całując w policzek i zaraz podreptałem do łazienki, rozebrałem się i wszedłem pod prysznic myjąc się. Gdy byłem już czyściutki wyszedłem spod prysznica i wytarłem, zaraz ubierając ciuchy, które były naszykowane wczoraj. Wyszedłem z łazienki i spojrzałem na zegarek, 8:30 czy samolot mamy za dwie godziny. Przez ten czas zrobiłem dla naszej dwójki śniadanie i razem je zjedliśmy. Po śniadaniu pochodziliśmy jeszcze po plaży z uśmiechami na ustach, byłem taki szczęśliwy, że jednak po tym wszystkim dalej jesteśmy razem i mamy cudownego synka. Po skończonym spacerze, dokończyliśmy pakowanie naszych walizek i skierowaliśmy się do taksówki, która zaraz zawiozła nasz na lotnisko. Obeszliśmy odprawę i skierowaliśmy się do samolotu, do którego zaraz wsiedliśmy.
Kilka godzin później....
Gdy byliśmy w końcu w Seulu, zgarnęliśmy swoje walizki i skierowaliśmy się do wyjścia z lotniska, gdzie czekali na nas już moi rodzice z maluchem, zapakowaliśmy się do auta mojego ojca i zaraz odjechaliśmy kierując się do domu mojego i Jimina. Po wejściu do domu, odłożyliśmy torby do naszej sypialni i zaraz pobiegłem do łazienki, nachyliłem się nad toaletą i zacząłem wymiotować.
- Jungkook! - zaraz za mną przybiegł Jimin, głaszcząc mnie lekko po plecach.
Zacisnąłem oczy i po chwili odsunąłem się od toalety-Słabo mi, hyung-wymamrotałem
- Chodź się położyć. - pomógł mi wstać. Podniosłem się i oparłem o chłopaka zamykając oczy
- Zaniesiecie małego do pokoiku? - zapytał Jimin moich rodziców, którzy również stali w drzwiach łazienki.
-Jasne-odezwał się tata Namjoon
- Dziękuję. - wyszeptał Jimin i pomógł mi dojść do naszej sypialni, kładąc mnie w niej na miękkim łóżku. - Lepiej ci już?
-Nie-pokręciłem głową optulając się kołdrą-Jest mi cholernie niedobrze
- Przyniosę ci jakąś tabletkę, a potem się prześpisz, dobrze?
-Mhm-przymknąłem oczy-Później mnie przytulisz dobrze?
- Muszę zająć się twoimi rodzicami, a potem małym...
-Ale jak mały pójdzie spać, a rodzice pojadą
- Wtedy oczywiście. - pocałował mnie w głowę. - Coś cię boli?
-Brzuch-westchnąłem cicho
- To pewnie przez te małże. Mówiłem ci, że masz ich nie jeść, bo wyglądają na nieświeże. - westchnął, głaszcząc mnie po włosach.
-Ale wyglądały tak smakowicie-burknąłem
- Wiem, ale teraz zdychasz. - westchnął. - Pójdę po tą tabletkę i może miskę. Głowa cię nie boli?
Pokręciłem głową, przymykając oczy-Tylko brzuch
- No dobrze. To ja zaraz wracam. - oznajmił i wyszedł z pokoju.
Kiwnąłem głową i wpatrywałem się w sufit. Po kilku minutach w pokoju znalazł się starszy-A ty jak się czujesz?
- Dość dobrze. Jestem tylko zmęczony lotem, ale poradzę sobie. - podał mi tabletkę i butelkę z wodą, a miskę postawił na podłodze koło łóżka.
-No dobrze, ale obiecaj mi, że jak rodzice pojadą i mały zaśnie sam położysz się spać, jasne?-popiłem tabletkę
- Tak, tak. Obiecuję. - zabrał ode mnie wodę i postawił na szafce nocnej. - A teraz śpij, kochanie.
-Dobrze-pokiwałem głową i przymknąłem oczy wtulając się w pościel, poczułem jak chłopak całuje mnie w głowę i wychodzi z pokoju. Westchnąłem cicho próbując zasnąć, ale jak na złość ból, brzucha mi na to nie pozwalał. Gdy było w miarę okey, w ostateczności zasnąłem wtulony w swoją poduszkę. Po nawet nie wiem jakim okresie czasu, poczułem ramiona mojego męża, łapiące mnie w tali.
-Hyung?-przetarłem twarz piąstkami-Która godzina?
- Nie ważne. Idź spać, kochanie. - pocałował mnie w głowę.
Wtuliłem twarz w jego tors-Mały śpi?
- Tak. Zasnął jakieś dwie godziny temu. - wyznał mi ukochany.
-No dobrze-kiwnąłem głową przymykając z powrotem oczy-To, która godzina?
- Piąta rano. - wyznał z westchnięciem-a teraz spać.
-Oj no już dobrze-oplotłem go nogami w pasie próbując z powrotem zasnąć. Udało mi się to dopiero po jakiejś godzinie, zasnąłem wtulony w starszego
**********************************
Jakiś króciutki ten rozdzialik...
DO NASTĘPNEGO!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro