34
*JUNGKOOK POV*
Obudziłem się z bólem w dolnych częściach ciała jak i brzucha. Podniosłem się z łóżka i zaspany podszedłem do szafy wyjmując ciuchy, poszedłem do łazienki i rozebrałem się wchodząc pod prysznic, gdzie zaraz zacząłem się myć. Gdy byłem już czysty wyszedłem spod prysznica, wytarłem się i ubrałem czyste ciuchy. Wyszedłem z łazienki i spojrzałem na chłopaka, który jeszcze spał. Pocałowałem go w czoło i pognałem do kuchni, w celi zrobienia nam śniadania, oczywiście postawiłem na tosty i kakao, dla naszej dwójki. Tak jak postanowiłem tak też zrobiłem. Po zrobieniu całego talerza tostów jak i dwóch kakau. Oparłem się o blat zaciskając oczy i usta w wąską linie.
- Dzień dobry, kochanie. - nagle w kuchni znalazł się Jimin. - Jak tam?
-Hej-szepnąłem odwracając się w jego stronę-I brzuch mnie boli
- To pewnie przez nas wczorajszy seks. - westchnął. - Kurna, mogłem nie ryzykować...
-A może dzidzia chce wyjść na świat?-wymamrotałem
- Wody ci odeszły? - zapytał lekko spanikowany, ale widać było, że stara się zachować zimna krew.
-Jestem, chłopakiem hyung-burknąłem
- No racja, ale jesteś pewny?
Pokiwałem głową-Weź torbę i chodźmy-zapłakałem łapiąc się za brzuch
- Dobrze, kochanie. - pocałował mnie szybko w głowę i poleciał na górę.
Oparłem się o ścianę po, której zaraz się osunąłem-Hyung pośpiesz się-wymamrotałem patrząc na niego jak potyka się o własne nogi
- Idę przecież. - zaraz złapał mnie po ramię i pomógł mi iść. - Oddychaj głęboko...
Wtuliłem się w niego oddychając głęboko-Obiecasz mi, że będziesz jechał szybko?
- A chcesz wypadek? Będę jechał najszybciej jak mogę. Zaraz poinformujemy też twojego lekarza prowadzącego i naszych rodziców.-Kiwnąłem głową i gdy byliśmy już w aucie. Chłopak od razu odpalił silnik i ruszył do szpitala. Ja natomiast siedziałem skulony w fotelu oddychając głęboko. Po dojechaniu do szpitala, chłopak pomógł mi wyjść z auta i od razu zgarnął torbę zaraz ciągnąc mnie do środka, gdzie oddał mnie w ręce lekarzy.
- Pamiętaj, wszystko będzie dobrze. - usłyszałem przy uchu szept Jimina, gdy zostałem przewożony do sali operacyjnej. - Przypadkiem nie zostaw mnie samego...
GODZINĘ PÓŹNIEJ....
Otworzyłem oczy, co zaraz pożałowałem. Zamknąłem je z powrotem wzdychając cicho. Po kilku minutach w końcu udało mi się otworzyć oczy i rozejrzałem się po sali. Z lekkim uśmiechem spojrzałem na Jimina, z maluchem na rękach. Chłopak uśmiechał się w kierunku małej istotki na jego rękach, mówiąc do dziecka co jakiś czas.
Uśmiechnąłem się rozczulony-Tak bardzo ci pasuje
Chłopak zdziwiony podniósł na mnie wzrok, ale zaraz na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Mały jest całkowicie zdrowy.
-To dobrze-szepnąłem podnosząc się do siadu
- Jungkook, może jeszcze trochę poleż... - poprosił mnie cicho ukochany, podchodząc do mnie z dzieckiem.
-Dlaczego?-westchnąłem cichutko
- Miałeś cesarkę. Nie boli się brzuch?
-Może troszeczkę-uśmiechnąłem się lekko-Ale jest w porządku
- Tak? - uśmiechnął się. - Więc jakie nadajemy mu imię? - zapytał, ostrożnie podając mi dziecko.
Wziąłem chłopca od niego-Hmm, Minsoo?
- A co powiesz na Byunsoo?
-Też jest śliczne-szepnąłem
- A pasuje do niego?
Pokiwałem głową patrząc na chłopca-Jest taki śliczny
- Ponieważ jest bardziej podobny do ciebie. - Jimin usiadł koło mnie i objął ramieniem, lecz drugą ręką zaczął głaskać delikatnie główkę naszego synka.
-Nie prawda-pokręciłem głową
- Prawda, kochanie. - pocałował mnie w głowę. - Cieszę się, że was mam.
-A ja się cieszę, że mam tak wspaniałego narzeczonego i synka-uśmiechnąłem się
- Twoi rodzice czekają na korytarzu, a moi są w drodze. - wyznał. - Poza tym mały ma mieć na nazwisko Park czy Jeon?
-Jeśli przejmę po tobie nazwisko to Park-spojrzałem na niego
- Czyli masz teraz na rękach Park Byunsoo. Naszego synka. Owoc naszej młodej miłości. - zaśmiał się cicho i posmyrał nosem moją skroń, następnie ja całując
-Dokładnie tak-szepnąłem z szerokim uśmiechem-Kocham was
- My ciebie też, nie mały? - zapytał Jimin małego, gładząc lekko policzek naszego dziecka.
-Zawołasz moich rodziców, hyung?
- Oczywiście. - puścił mi oczko i wstał z łóżka szpitalnego, następnie wychodząc z sali i po chwili wracając z moimi rodzicami.
Uniosłem na nich wzrok-Cześć-uśmiechnąłem się
- Obiecałem sobie, że nie będę płakał na widok Jungkooka z dzieckiem. - wzruszony tata Jin, skierował te zdanie do taty Namjoona.
-A jednak-objął go w pasie
- Nie komentuj. - syknął tata Jin, ruszając w moją stronę. - Pokaż mi mojego wnusia...-Zaśmiał się idąc za nim. Usiadłem wygodniej na łóżku i podałem chłopca ojcu
- Wygląda jak mały Jungkook. Te same rysy twarzy. - wzruszył się, a po chwili mały otworzył swoje oczka. - Ale gałki oczne ma Jimina. Takie typowo ukośne i brązowe. - odwrócił się w stronę mojego narzeczonego. - Popsułeś małemu życie.
- Przecież... - zaczął mój ukochany, ale zaraz się poddał. - Tak, dokładnie.
-Tato-burknąłem-Nie mów tak nawet
- Ale to prawda. Jiminowi one odbierają urok. - skinął głową na chłopakami. - Na szczęście ma twój nosek, ale uszy... Musiałeś tyle razy wchodzić w mojego syna? - znów spojrzał na Jimin.
- Przecież to było wiadome, że dziecko będzie miało trochę mojego wyglądu i trochę Jungkooka. - wymruczał Jimin.
- Niech ktoś się tylko nad małym zlituje i da mu tylko charakter Jungkooka. - dodał swoje trzy grosze tata Jin.
-Tato!-wymamrotałem-Musisz być taki okropny ?
- Przyzwyczaiłem się. - wyznał mruknięciem Jimin.
-Nie mów tak nawet-westchnąłem cichutko patrząc na Jimina-Przejdzie mu
- Mogę swojego syna? - zapytał Jimin mojego ojca.
- A czy ty mnie pytałeś o pozwolenie? - wymruczał mój tata.
-Zaraz wyproszę was wszystkich z sali i nikt nie zobaczy małego
- Ja też jestem jego ojcem. - oburzył się Jimin. - Nie ważne. Pójdę po coś do sklepu. - westchnął i wyszedł z sali.
-Dlaczego taki jesteś?-mruknąłem patrząc na tatę Jina
- Przepraszam, Jungkook, już kocham małego, ale nadal myśl o tym, że masz niecałe dwadzieścia lat mnie męczy.
-Ale nie musisz się wyżywać na Jiminie
- Oj no, ale spójrz na swojego syna. Odziedziczył po Jiminie same niedoskonałości.
-Dlaczego tak bardzo go nienawidzisz?
- Ja go przecież polubiłem.
-Gdybyś go polubił, nie mówiłbyś takie rzeczy
- Jungkook, proszę, spójrz na swojego synka. - podał mi małego na ręce. Miał przecudne oczka. - Wyobrażasz sobie teraz, że za niecałe 19 lat zostanie ojcem? Wyskoczy do łóżka dziewczynie bądź chłopakowi, dzień po tym jak zostali parą i wyniknie z tego ciąża? Koniec z marzeniami. Studiami. Pracą. Nawet nie chcąc zostaje skazany na bycie ojcem i założenie rodziny.
Westchnąłem cicho-Ale nie musisz być taki dla niego, nie możesz tego nawet zrobić dla mnie
- A czy ty pomyślałeś o mnie i tacie, kiedy pieprzyłeś się z Jiminem w Masan? Miałeś tam tylko pojechać go przeprosić, a wróciłeś z brzuchem. - wymamrotał. - Jungkook, ja naprawdę ciebie kocham i chce polubić Jimina, lecz to bardzo trudne. Zrozum mnie, proszę.
-Dobrze-kiwnąłem głową-Ale chociaż przestań tak po nim jeździć
- Postaram się. Twój tata i tak ma na mnie oko. - spojrzał z kpiną na tatę Namjoona. Uśmiechnąłem się szeroko w jego stronę
- Te małe oczka tak cudnie nas obserwują. - spostrzegł tata Jin. - Ale chyba zaraz będzie płakać...
Spojrzałem na małego i zacząłem go delikatnie gładzić po główce-Te małe oczka są śliczne, tato
- Jak kto woli. Zresztą Namjoon ma takie same. - westchnął. - Jimin jako pierwszy miał go na rękach?
-Tak-kiwnąłem głową-Ja niedawno wstałem
- No to teraz tęskni mały za twoim chłopakiem. Niech tylko się nie popłacze z tego powodu. - westchnął tata Jin.
- Co pan powiedział? - usłyszałem mruknięcie taty Jimina.
- Tato, spokojnie, on nie miał nic złego na myśli. To rodzice Jungkooka. - obronił mojego tatę z westchnięciem Jimin, który miał w ręku reklamówke pewnie z jedzeniem dla mnie.
- Boże, jestem ciocią! - usłyszałem krzyk siostry Jimina, lecz chłopak zaraz zakrył jej usta dłonią. Nie miałem jeszcze przyjemności jej poznać, ale chyba była głośną osobą
- Bądź cicho, smarkulo, bo mojego syna wystraszysz. - warknął cicho Jimin, podchodząc do mnie. Uniosłem na nich wszystkich wzrok i uśmiechnąłem się lekko, zaraz wracając wzrokiem do Jimina
- Jesteś głodny? - zapytał cicho, odkładając reklamówkę na bok i usiadł koło mnie, zaraz przyglądając się naszemu synkowi.
-Tylko trochę-westchnąłem cicho-A ty jadłeś coś?
- Tak, tak. - pokiwał głową i sięgnął po jogurt. - Zjesz, a ja ululam małego w tym czasie i zaniosę go pielęgniarkom. - oznajmił, gładząc mnie po głowie.
- Ma uszy Jimina. Ble. - wymruczała siostra Jimina, która do nas podeszła. - Jaka masakra. Jesteś przystojny. Co ty widzisz w tym idiocie?
-Dlaczego jesteście wszyscy tak okropni dla Jimina?-burknąłem
- Najwidoczniej mi zazdroszczą. - westchnął mój narzeczony, zabierając ode mnie Byunsoo.
-Chłopak tak bardzo się stara-westchnąłem cicho
- Sorry, przystojniaku, ale taka rola młodszej siostry.
-Nie jestem przystojny-burknąłem jedząc jogurt
- Jesteś. - potwierdzili wszyscy jednogłośnie, a Jimin wstał z łóżka i podszedł z małym do swoich rodziców
-Nie ładna tak kłamać-wymamrotałem z pełną buzią
- To przestań to robić, chłopcze. - westchnął ucieszony tata Jimina. - Nowy Park w rodzinie! Trzeba to uczcić!-Uniosłem na niego rozbawiony wzrok i skończyłem jeść
- Śmieszny jesteś tato. - westchnął mój narzeczony. - Pójdę zanieść Byunsoo. Zaraz wracam - oznajmił, zaraz wychodząc z sali.
- Byunsoo? - zdziwił się tata Jin. - A nie Minsoo?
-Zmieniliśmy imię jakieś kilkanaście minut temu-wzruszyłem ramionami
- Minsoo mi się bardziej podało. - wyznał.
-Ale zostaje Byunsoo
- Jimin takie imię chciał? - zapytał mój teść. - Jako dziecko chciał mieć tak na imię.
-Tak-skinąłem głową-Jimin wybrał
- Eh, wiedziałem. - westchnął mój tata.
Uniosłem na niego wzrok mrużąc oczy-Tato przestań
- Ja nic nie mówię. - westchnął cicho.
- Już jestem. - po chwili w sali ponownie znalazł się mój narzeczony. Opadłem na poduszki przymykając oczy
- Kochanie, wszystko dobrze? - Jimin znalazł się przy mnie i złapał mnie za rękę.
-Tak-kiwnąłem głową i przyciągnąłem go do siebie przytulając-W porządku
- Podstępny jesteś. - zaśmiał się, oddając przytulaska i pocałował mnie w głowę. - Najadłeś się?
-Nie byłem głodny, więc tak-kiwnąłem głową-A teraz chce buzi
- Ale nie przy ludziach... - jęknęła siostra mojego ukochanego.
Zaśmiałem się słodko i cmoknąłem go w usta zaraz gładząc po policzku-Kocham cię
- Ja ciebie też. - wyznał, spoglądając mi w oczy.
Położyłem dłonie na jego policzkach z uśmiechem-Mój Jiminnie
- Twój, twój. - zaśmiał się, ponownie mnie przytulając.
Wtuliłem się w niego zadowolony i resztę dnia spędziliśmy na rozmawianiu i śmianiu się. Pod wieczór wszyscy zebrali się do domu tylko Jimin został ze mną. Po godzinie 22 ułożyłem się na łóżku i wtulony w pościel zasnąłem.
*JIMIN POV*
Rano od razu poleciałem do pokoju gdzie leżały noworodki i z niedobrą kawą w ręku, a następnie przez szybę zacząłem się przyglądać swojemu synkowi. Był tak bardzo podobny to Jungkooka z twarzy, że to było nie realne. Patrząc na Byunsoo widziałem małą kopie mojego ukochanego, ale... cieszyłem się z tego powodu. W końcu mój narzeczony był piękny.
Po paru minutach patrzenia z uśmiechem na synka, wróciłem do sali Jungkooka, zauważając, że ten jeszcze śpi. Pocałowałem go lekko w głowę, po czym pogładziłem jego policzek, a ten uśmiechnął się pięknie, zaczynając chichotać... Przebiegły królik nie spał.
Spojrzał na mnie przeciągając się-Jak się czujesz?
- To chyba ja powinienem się ciebie spytać. - westchnąłem.
-Ja się czuje bardzo dobrze
- Przynajmniej teraz nie będziesz na mnie najeżdżał. - zaśmiałem się. Kiwnął głową ze śmiechem
- Dobra to jak? Ile musisz zostać jeszcze w szpitalu
-Hmm, jutro mogę wyjść
- Tak powiedział lekarz?-Kiwnął głową
- No dobrze. - westchnąłem, siadając obok chłopaka. - Pielęgniarki nakarmią małego i go tu powinny przynieść.
-Dobrze-szepnął wtulając się we mnie-Chce już do domku
- Ale z małym, co? - mój śmiech rozniósł się po sali szpitalnej.
-Z małym-szepnął przymykając oczy-Mam dość szpitala
- Ja też, kochanie... - westchnąłem.
-Jeszcze trochę-wymamrotał
- Wiem. - musnąłem jego policzek ustami. - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że już zostaliśmy rodzicami tego szkraba.
-Nasz mały aniołek-uśmiechnął się
- Tylko nasz. - pogłaskałem jego głowę wtuloną w moją pierś.
Pokiwał zadowolony głową z uśmiechem-Kocham was
- My ciebie też. Jestem pewny, że obaj równie mocno. - cmoknąłem jego uszko.
Uśmiechnął się szeroko i zaczął nami kołysać-A kiedy mały będzie?
- Za chwilkę. Musisz jeszcze troszkę wytrzymać bez naszego malucha.
-No dobrze-kiwnął głową wzdychając cicho
Mój ukochany zdawał się być naprawdę niespokojny, kiedy naszego synka nie było przy nas, ale co się można dziwić? Nosił go w sobie tak długi okres czasu i do tego zaszedł w tak naprawdę niemożliwą ciążę. Zżył się z maluchem, kiedy już ten w nim urzędował, dlatego go rozumiałem. Nawet nie wyobrażacie sobie jakie szczęście go ogarnęło, gdy pielęgniarka zawitała w sali z naszym Byunsoo na rękach. Nigdy jeszcze nie widziałem takiego wybuchu szczęścia z jego strony... no może prócz tej sytuacji u ginekologa, kiedy ten wyznał nam jakiej płci jest nasze dziecko.
************************************
Dwie perspektywy i długi rozdział
Jak się podoba?
DODAJE TERAZ BO NUDZI MI SIĘ XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro