Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

34

*JUNGKOOK POV*

Obudziłem się z bólem w dolnych częściach ciała jak i brzucha. Podniosłem się z łóżka i zaspany podszedłem do szafy wyjmując ciuchy, poszedłem do łazienki i rozebrałem się wchodząc pod prysznic, gdzie zaraz zacząłem się myć. Gdy byłem już czysty wyszedłem spod prysznica, wytarłem się i ubrałem czyste ciuchy. Wyszedłem z łazienki i spojrzałem na chłopaka, który jeszcze spał. Pocałowałem go w czoło i pognałem do kuchni, w celi zrobienia nam śniadania, oczywiście postawiłem na tosty i kakao, dla naszej dwójki. Tak jak postanowiłem tak też zrobiłem. Po zrobieniu całego talerza tostów jak i dwóch kakau. Oparłem się o blat zaciskając oczy i usta w wąską linie.

- Dzień dobry, kochanie. - nagle w kuchni znalazł się Jimin. - Jak tam?

-Hej-szepnąłem odwracając się w jego stronę-I brzuch mnie boli

- To pewnie przez nas wczorajszy seks. - westchnął. - Kurna, mogłem nie ryzykować...

-A może dzidzia chce wyjść na świat?-wymamrotałem

- Wody ci odeszły? - zapytał lekko spanikowany, ale widać było, że stara się zachować zimna krew.

-Jestem, chłopakiem hyung-burknąłem

- No racja, ale jesteś pewny?

Pokiwałem głową-Weź torbę i chodźmy-zapłakałem łapiąc się za brzuch

- Dobrze, kochanie. - pocałował mnie szybko w głowę i poleciał na górę.

Oparłem się o ścianę po, której zaraz się osunąłem-Hyung pośpiesz się-wymamrotałem patrząc na niego jak potyka się o własne nogi

- Idę przecież. - zaraz złapał mnie po ramię i pomógł mi iść. - Oddychaj głęboko...

Wtuliłem się w niego oddychając głęboko-Obiecasz mi, że będziesz jechał szybko?

- A chcesz wypadek? Będę jechał najszybciej jak mogę. Zaraz poinformujemy też twojego lekarza prowadzącego i naszych rodziców.-Kiwnąłem głową i gdy byliśmy już w aucie. Chłopak od razu odpalił silnik i ruszył do szpitala. Ja natomiast siedziałem skulony w fotelu oddychając głęboko. Po dojechaniu do szpitala, chłopak pomógł mi wyjść z auta i od razu zgarnął torbę zaraz ciągnąc mnie do środka, gdzie oddał mnie w ręce lekarzy.

- Pamiętaj, wszystko będzie dobrze. - usłyszałem przy uchu szept Jimina, gdy zostałem przewożony do sali operacyjnej. - Przypadkiem nie zostaw mnie samego...

GODZINĘ PÓŹNIEJ....

Otworzyłem oczy, co zaraz pożałowałem. Zamknąłem je z powrotem wzdychając cicho. Po kilku minutach w końcu udało mi się otworzyć oczy i rozejrzałem się po sali. Z lekkim uśmiechem spojrzałem na Jimina, z maluchem na rękach. Chłopak uśmiechał się w kierunku małej istotki na jego rękach, mówiąc do dziecka co jakiś czas.

Uśmiechnąłem się rozczulony-Tak bardzo ci pasuje

Chłopak zdziwiony podniósł na mnie wzrok, ale zaraz na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Mały jest całkowicie zdrowy.

-To dobrze-szepnąłem podnosząc się do siadu

- Jungkook, może jeszcze trochę poleż... - poprosił mnie cicho ukochany, podchodząc do mnie z dzieckiem.

-Dlaczego?-westchnąłem cichutko

- Miałeś cesarkę. Nie boli się brzuch?

-Może troszeczkę-uśmiechnąłem się lekko-Ale jest w porządku

- Tak? - uśmiechnął się. - Więc jakie nadajemy mu imię? - zapytał, ostrożnie podając mi dziecko.

Wziąłem chłopca od niego-Hmm, Minsoo?

- A co powiesz na Byunsoo?

-Też jest śliczne-szepnąłem

- A pasuje do niego?

Pokiwałem głową patrząc na chłopca-Jest taki śliczny

- Ponieważ jest bardziej podobny do ciebie. - Jimin usiadł koło mnie i objął ramieniem, lecz drugą ręką zaczął głaskać delikatnie główkę naszego synka.

-Nie prawda-pokręciłem głową

- Prawda, kochanie. - pocałował mnie w głowę. - Cieszę się, że was mam.

-A ja się cieszę, że mam tak wspaniałego narzeczonego i synka-uśmiechnąłem się

- Twoi rodzice czekają na korytarzu, a moi są w drodze. - wyznał. - Poza tym mały ma mieć na nazwisko Park czy Jeon?

-Jeśli przejmę po tobie nazwisko to Park-spojrzałem na niego

- Czyli masz teraz na rękach Park Byunsoo. Naszego synka. Owoc naszej młodej miłości. - zaśmiał się cicho i posmyrał nosem moją skroń, następnie ja całując

-Dokładnie tak-szepnąłem z szerokim uśmiechem-Kocham was

- My ciebie też, nie mały? - zapytał Jimin małego, gładząc lekko policzek naszego dziecka.

-Zawołasz moich rodziców, hyung?

- Oczywiście. - puścił mi oczko i wstał z łóżka szpitalnego, następnie wychodząc z sali i po chwili wracając z moimi rodzicami.

Uniosłem na nich wzrok-Cześć-uśmiechnąłem się

- Obiecałem sobie, że nie będę płakał na widok Jungkooka z dzieckiem. - wzruszony tata Jin, skierował te zdanie do taty Namjoona.

-A jednak-objął go w pasie

- Nie komentuj. - syknął tata Jin, ruszając w moją stronę. - Pokaż mi mojego wnusia...-Zaśmiał się idąc za nim. Usiadłem wygodniej na łóżku i podałem chłopca ojcu

- Wygląda jak mały Jungkook. Te same rysy twarzy. - wzruszył się, a po chwili mały otworzył swoje oczka. - Ale gałki oczne ma Jimina. Takie typowo ukośne i brązowe. - odwrócił się w stronę mojego narzeczonego. - Popsułeś małemu życie.

- Przecież... - zaczął mój ukochany, ale zaraz się poddał. - Tak, dokładnie.

-Tato-burknąłem-Nie mów tak nawet

- Ale to prawda. Jiminowi one odbierają urok. - skinął głową na chłopakami. - Na szczęście ma twój nosek, ale uszy... Musiałeś tyle razy wchodzić w mojego syna? - znów spojrzał na Jimin.

- Przecież to było wiadome, że dziecko będzie miało trochę mojego wyglądu i trochę Jungkooka. - wymruczał Jimin.

- Niech ktoś się tylko nad małym zlituje i da mu tylko charakter Jungkooka. - dodał swoje trzy grosze tata Jin.

-Tato!-wymamrotałem-Musisz być taki okropny ?

- Przyzwyczaiłem się. - wyznał mruknięciem Jimin.

-Nie mów tak nawet-westchnąłem cichutko patrząc na Jimina-Przejdzie mu

- Mogę swojego syna? - zapytał Jimin mojego ojca.

- A czy ty mnie pytałeś o pozwolenie? - wymruczał mój tata.

-Zaraz wyproszę was wszystkich z sali i nikt nie zobaczy małego

- Ja też jestem jego ojcem. - oburzył się Jimin. - Nie ważne. Pójdę po coś do sklepu. - westchnął i wyszedł z sali.

-Dlaczego taki jesteś?-mruknąłem patrząc na tatę Jina

- Przepraszam, Jungkook, już kocham małego, ale nadal myśl o tym, że masz niecałe dwadzieścia lat mnie męczy.

-Ale nie musisz się wyżywać na Jiminie

- Oj no, ale spójrz na swojego syna. Odziedziczył po Jiminie same niedoskonałości.

-Dlaczego tak bardzo go nienawidzisz?

- Ja go przecież polubiłem.

-Gdybyś go polubił, nie mówiłbyś takie rzeczy

- Jungkook, proszę, spójrz na swojego synka. - podał mi małego na ręce. Miał przecudne oczka. - Wyobrażasz sobie teraz, że za niecałe 19 lat zostanie ojcem? Wyskoczy do łóżka dziewczynie bądź chłopakowi, dzień po tym jak zostali parą i wyniknie z tego ciąża? Koniec z marzeniami. Studiami. Pracą. Nawet nie chcąc zostaje skazany na bycie ojcem i założenie rodziny.

Westchnąłem cicho-Ale nie musisz być taki dla niego, nie możesz tego nawet zrobić dla mnie

- A czy ty pomyślałeś o mnie i tacie, kiedy pieprzyłeś się z Jiminem w Masan? Miałeś tam tylko pojechać go przeprosić, a wróciłeś z brzuchem. - wymamrotał. - Jungkook, ja naprawdę ciebie kocham i chce polubić Jimina, lecz to bardzo trudne. Zrozum mnie, proszę.

-Dobrze-kiwnąłem głową-Ale chociaż przestań tak po nim jeździć

- Postaram się. Twój tata i tak ma na mnie oko. - spojrzał z kpiną na tatę Namjoona. Uśmiechnąłem się szeroko w jego stronę

- Te małe oczka tak cudnie nas obserwują. - spostrzegł tata Jin. - Ale chyba zaraz będzie płakać...

Spojrzałem na małego i zacząłem go delikatnie gładzić po główce-Te małe oczka są śliczne, tato

- Jak kto woli. Zresztą Namjoon ma takie same. - westchnął. - Jimin jako pierwszy miał go na rękach?

-Tak-kiwnąłem głową-Ja niedawno wstałem

- No to teraz tęskni mały za twoim chłopakiem. Niech tylko się nie popłacze z tego powodu. - westchnął tata Jin.

- Co pan powiedział? - usłyszałem mruknięcie taty Jimina.

- Tato, spokojnie, on nie miał nic złego na myśli. To rodzice Jungkooka. - obronił mojego tatę z westchnięciem Jimin, który miał w ręku reklamówke pewnie z jedzeniem dla mnie.

- Boże, jestem ciocią! - usłyszałem krzyk siostry Jimina, lecz chłopak zaraz zakrył jej usta dłonią. Nie miałem jeszcze przyjemności jej poznać, ale chyba była głośną osobą

- Bądź cicho, smarkulo, bo mojego syna wystraszysz. - warknął cicho Jimin, podchodząc do mnie. Uniosłem na nich wszystkich wzrok i uśmiechnąłem się lekko, zaraz wracając wzrokiem do Jimina

- Jesteś głodny? - zapytał cicho, odkładając reklamówkę na bok i usiadł koło mnie, zaraz przyglądając się naszemu synkowi.

-Tylko trochę-westchnąłem cicho-A ty jadłeś coś?

- Tak, tak. - pokiwał głową i sięgnął po jogurt. - Zjesz, a ja ululam małego w tym czasie i zaniosę go pielęgniarkom. - oznajmił, gładząc mnie po głowie.

- Ma uszy Jimina. Ble. - wymruczała siostra Jimina, która do nas podeszła. - Jaka masakra. Jesteś przystojny. Co ty widzisz w tym idiocie?

-Dlaczego jesteście wszyscy tak okropni dla Jimina?-burknąłem

- Najwidoczniej mi zazdroszczą. - westchnął mój narzeczony, zabierając ode mnie Byunsoo.

-Chłopak tak bardzo się stara-westchnąłem cicho

- Sorry, przystojniaku, ale taka rola młodszej siostry.

-Nie jestem przystojny-burknąłem jedząc jogurt

- Jesteś. - potwierdzili wszyscy jednogłośnie, a Jimin wstał z łóżka i podszedł z małym do swoich rodziców

-Nie ładna tak kłamać-wymamrotałem z pełną buzią

- To przestań to robić, chłopcze. - westchnął ucieszony tata Jimina. - Nowy Park w rodzinie! Trzeba to uczcić!-Uniosłem na niego rozbawiony wzrok i skończyłem jeść

- Śmieszny jesteś tato. - westchnął mój narzeczony. - Pójdę zanieść Byunsoo. Zaraz wracam - oznajmił, zaraz wychodząc z sali.

- Byunsoo? - zdziwił się tata Jin. - A nie Minsoo?

-Zmieniliśmy imię jakieś kilkanaście minut temu-wzruszyłem ramionami

- Minsoo mi się bardziej podało. - wyznał.

-Ale zostaje Byunsoo

- Jimin takie imię chciał? - zapytał mój teść. - Jako dziecko chciał mieć tak na imię.

-Tak-skinąłem głową-Jimin wybrał

- Eh, wiedziałem. - westchnął mój tata.

Uniosłem na niego wzrok mrużąc oczy-Tato przestań

- Ja nic nie mówię. - westchnął cicho.

- Już jestem. - po chwili w sali ponownie znalazł się mój narzeczony. Opadłem na poduszki przymykając oczy

- Kochanie, wszystko dobrze? - Jimin znalazł się przy mnie i złapał mnie za rękę.

-Tak-kiwnąłem głową i przyciągnąłem go do siebie przytulając-W porządku

- Podstępny jesteś. - zaśmiał się, oddając przytulaska i pocałował mnie w głowę. - Najadłeś się?

-Nie byłem głodny, więc tak-kiwnąłem głową-A teraz chce buzi

- Ale nie przy ludziach... - jęknęła siostra mojego ukochanego.

Zaśmiałem się słodko i cmoknąłem go w usta zaraz gładząc po policzku-Kocham cię

- Ja ciebie też. - wyznał, spoglądając mi w oczy.

Położyłem dłonie na jego policzkach z uśmiechem-Mój Jiminnie

- Twój, twój. - zaśmiał się, ponownie mnie przytulając.

Wtuliłem się w niego zadowolony i resztę dnia spędziliśmy na rozmawianiu i śmianiu się. Pod wieczór wszyscy zebrali się do domu tylko Jimin został ze mną. Po godzinie 22 ułożyłem się na łóżku i wtulony w pościel zasnąłem.

*JIMIN POV*

Rano od razu poleciałem do pokoju gdzie leżały noworodki i z niedobrą kawą w ręku, a następnie przez szybę zacząłem się przyglądać swojemu synkowi. Był tak bardzo podobny to Jungkooka z twarzy, że to było nie realne. Patrząc na Byunsoo widziałem małą kopie mojego ukochanego, ale... cieszyłem się z tego powodu. W końcu mój narzeczony był piękny.

Po paru minutach patrzenia z uśmiechem na synka, wróciłem do sali Jungkooka, zauważając, że ten jeszcze śpi. Pocałowałem go lekko w głowę, po czym pogładziłem jego policzek, a ten uśmiechnął się pięknie, zaczynając chichotać... Przebiegły królik nie spał.

Spojrzał na mnie przeciągając się-Jak się czujesz?

- To chyba ja powinienem się ciebie spytać. - westchnąłem.

-Ja się czuje bardzo dobrze

- Przynajmniej teraz nie będziesz na mnie najeżdżał. - zaśmiałem się. Kiwnął głową ze śmiechem

- Dobra to jak? Ile musisz zostać jeszcze w szpitalu

-Hmm, jutro mogę wyjść

- Tak powiedział lekarz?-Kiwnął głową

- No dobrze. - westchnąłem, siadając obok chłopaka. - Pielęgniarki nakarmią małego i go tu powinny przynieść.

-Dobrze-szepnął wtulając się we mnie-Chce już do domku

- Ale z małym, co? - mój śmiech rozniósł się po sali szpitalnej.

-Z małym-szepnął przymykając oczy-Mam dość szpitala

- Ja też, kochanie... - westchnąłem.

-Jeszcze trochę-wymamrotał

- Wiem. - musnąłem jego policzek ustami. - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że już zostaliśmy rodzicami tego szkraba.

-Nasz mały aniołek-uśmiechnął się

- Tylko nasz. - pogłaskałem jego głowę wtuloną w moją pierś.

Pokiwał zadowolony głową z uśmiechem-Kocham was

- My ciebie też. Jestem pewny, że obaj równie mocno. - cmoknąłem jego uszko.

Uśmiechnął się szeroko i zaczął nami kołysać-A kiedy mały będzie?

- Za chwilkę. Musisz jeszcze troszkę wytrzymać bez naszego malucha.

-No dobrze-kiwnął głową wzdychając cicho

Mój ukochany zdawał się być naprawdę niespokojny, kiedy naszego synka nie było przy nas, ale co się można dziwić? Nosił go w sobie tak długi okres czasu i do tego zaszedł w tak naprawdę niemożliwą ciążę. Zżył się z maluchem, kiedy już ten w nim urzędował, dlatego go rozumiałem. Nawet nie wyobrażacie sobie jakie szczęście go ogarnęło, gdy pielęgniarka zawitała w sali z naszym Byunsoo na rękach. Nigdy jeszcze nie widziałem takiego wybuchu szczęścia z jego strony... no może prócz tej sytuacji u ginekologa, kiedy ten wyznał nam jakiej płci jest nasze dziecko.

************************************
Dwie perspektywy i długi rozdział

Jak się podoba?

DODAJE TERAZ BO NUDZI MI SIĘ XD


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro