33
*JIMIN POV*
~5 MIESIĘCY PÓŹNIEJ~
No więc... tak, minęło już trochę czasu od tamtego wieczora, a dokładnie pięć miesięcy. Szczerze mówiąc to nic tak bardzo przez ten czas się nie zmieniło, pominając to, że drugi ojciec mojego narzeczonego trochę bardziej mnie polubił. Moi rodzice za to już pogodzili się z myślą o zostaniu dziadkami w ta młodym jak na nich wieku, a także w pełni pojęli moją orientację seksualną. Moja siostra, kiedy wróciła z wymiany uczniowskiej była doprawdy zszokowana tym, że jej starszy brat ma narzeczonego i niedługo zostanie ojcem, ale smarkula też zdała się to zrozumieć. I dobrze.
Sungwoon mi i Jungkookowi dał spokój. No przynajmniej ja tak sądzę po tym, że od tych paru miesięcy ani razu nas nie odwiedził, co bardzo mi wpływało na dobry humor. Wiedziałem, że mój ukochany tęskni za czasami, gdy on i Woon byli tylko przyjaciółmi, bo w końcu znali się od małego i na pewno wiele razem przeżyli, dlatego gdy tylko łapał doła starałem się być przy ukochanym chłopaku i jakoś go pocieszać, ale no... nie zawsze mi to się udawało.
Jak do tej pory udało mi się znaleźć nową pracę, a dokładniej to tylko i wyłącznie dzięki Tae i Hoseokowi, którzy przeprowadzili się do Busan wraz ze swoimi drugimi połówkami. Chłopaki wraz ze mną zainwestowaliśmy w własne studio taneczne i uczyliśmy ludzi w różnych przedziałach wiekowych tego oto sportu, ale no czasami jeszcze pomagałem w rodzinnym interesie, bo w końcu gdy pojawia się dziecko to każdy grosz się liczy no i właśnie dziś był jeden z takich dni, kiedy po pracy przyjechałem do Masan, żeby trochę pomóc mojej mamie.
Termin porodu Jungkooka był planowany już dość dawno temu, dlatego mój narzeczony był już strasznie podirytowany tym, że nasze dziecko tak się w nim zadomowiło. Wszystko co potrzebne do ślubu było już uszykowane i zaplanowane, a to że małemu się na ten świat nie śpieszyło, właśnie miało w skutkach to, iż ślub musieliśmy trochę przełożyć... Wiecie jak to jest z ciężarną osobą, której termin się spóźnia i staje się taka nie przyjemna, że szkoda gadać... No właśnie, piekło. Bałem się już do niego odzywać, bo awantury jakie rozpoczynał powodowały moje wychodzenie z domu. Ale no co mogłem się dziwić jak sam nie byłem w ciąży i nie wiedziałem co to znaczy noszenie w sobie dziecka przez dziewięć miesięcy.
- To ile zostało mi jeszcze tych klientek? - zapytałem moją mamę, która zmiatała włosy po kobiecie, której przed chwilą je ściąłem do ramion.
-Dwie-spojrzała na mnie mama
- Okay. - wymruczałem, podchodząc do blatu, żeby napić się wody. Uśmiechnęła się lekko i wróciła do zamiatania podłogi
- Mamo czy jak byłaś w ciąży ze mną i smarkulą, którą nazywasz moją siostrą to spóźniał ci się termin?
-Nie-pokręciła głową-A dlaczego pytasz?
- Bo Jungkook jest już nie do zniesienia. - jęknąłem. - Czepia się o wszystko. Dosłownie. A to, że obiad był za słony, albo za ostry, albo za słodki. Mówi, ze mam nie gotować więcej obiadów, bo nie będzie tego jadł. No to wczoraj nie zrobiłem, a ten na mnie z buzią, że sam wszystko musi robić.
-Przejdzie mu-zaśmiała się-Poczekaj chwilę
- Przejdzie mu jak w końcu małemu się zachce oddychać normalnym powietrzem. - wymruczałem. - Ale i tak jestem pewien, że po porodzie Jungkook powie "Będę tęsknił za brzuszkiem"
Kiwnęła głową i zaśmiała się cicho-A jak Jungkook się czuje?
- Od jakiegoś czasu tylko słyszę "A jak myślisz, wiewiórko?", więc chyba dobrze.
Pokręciła głową z rozbawieniem-Całkiem ciekawie macie w domu
- Łatwo ci mówić. Pojedź dziś ze mną to sama zobaczysz przez jakie piekło twój syn przechodzi.
-Oj nie nie mój drogi-zagroziła mi palcem-Sam masz się tym zająć
- Jestem twoim synem, do jasnej cholery...
-Ale to twój narzeczony nie mój-westchnęła cicho
- Ale ja już nie wytrzymuje w tym domu. Proszę daj mi jeszcze z pięć klientek...
-Nie Jiminnie-pokręciła głową-Zaproś go na randkę czy coś nie wiem nie znam się
- Dzięki mamo za pomoc. Jak trzy dni temu zaproponowałem mu randkę to zaczął pakować moją walizkę...
-Nie masz za co synku-pocałowała mnie w głowę-Może zawsze na mnie liczyć
- Ah, tak? To radź sobie sama z tymi dwiema klientkami. W końcu już tu nie pracuje. - mruknąłem. - Ja idę załagodzić humorki narzeczonego.
-Oj no nie gniewaj się-poklepała mnie po ramieniu-Będzie w porządku
- Jasne. - ściągnąłem z siebie fartuch. - Widzimy się w szpitalu. Zobaczysz albo swojego wnuka, albo w kostnicy będziesz identyfikowała moje zwłoki.
-Nie wygłupiaj się-westchnęła ze śmiechem-A teraz leć do domu
- Problem w tym, ze mówię całkowicie poważnie. - pocałowałem rodzicielkę w policzek. - Pa, mamo.
-Pa synku-pomachała mi z uśmiechem
Westchnąłem ciężko i zabrałem swój telefon, wychodząc z salonu mojej mamy i po chwili wsiadłem w samochód, jadąc oczywiście trasą prowadzącą do Busan. Musiałem wrócić do Jungkooka. Mógł w każdej chwili zacząć rodzić. Moje życie mniej się liczyło...
Droga minęła mi bardzo spokojnie. Oczywiście brak czerwonych świateł, które zawsze jak się spieszyłeś były takiego koloru, a gdy tylko się pojawiały, gdy chciałeś jak najdłużej jechać do domu to przeklinałeś zielone. Wjeżdżając na posesję mojego domu czułem tą złą energię życiową bijącą od Jungkooka, dlatego przełknąłem ciężko ślinę i wyłączyłem silnik samochodu, zamykając go, gdy wyszedłem ze środka i udałem się do domu.
- Kochanie! Wróciłem!
-Cześć, hyung-westchnął cicho chłopak nie odrywając wzroku od telewizora
- Em... jadłeś już coś? - zapytałem z przyjemnym uśmiechem.
-Tak-kiwnął głową i spojrzał na mnie-A ty jesteś głodny?
- Nie, nie, jadłem w Masan. - oznajmiłem, siadając obok niego. - Zrobić ci coś jeszcze?
Wtulił się we mnie kręcąc głową-Na razie nie jestem głodny
- Masz dziś dziwnie dobry humor... coś się stało?
-Nie dlaczego?-uniósł na mnie wzrok
- Nic, nic. - pożałowałem swoich słów. - Co oglądasz, skarbie?
-Nic ciekawego-wzruszył ramionami wzdychając
- No dobrze, a jak się czujesz?
-Lepiej-przymknął oczy-Jest dobrze
- Czujesz może kiedy będzie pora na urodzenie małego? Czy tego się nie czuje?
-Nie czuje tego-westchnął cicho
- Nic, a nic? Mały nie chce na ten świat? Za przyjemnie mu w twoim brzuszku?
Położył głowę na moich kolanach-Niestety-wymamrotał
- Zobaczysz. Niedługo urodzisz, a wiesz, że ponoć seks to najlepszy sposób na wykurzenie dziecka z brzuszka?
Zaśmiał się patrząc na mnie-Kto ci tak powiedział?
- Lekarz... - wyznałem. No co? Chcę zrobić wszystko, żeby tylko dziecko wyleciało już z mojego ukochanego, żeby powrócił do mnie mój Jungkook
-Rozumiem-pogładził mnie po policzku z lekkim uśmiechem-Kocham cię
- Ja ciebie też... - odwzajemniłem jego uśmiech. Pierwszy raz od jakiego czasu nie dodał "wiewiórko".
-To co robimy?-przymknął z powrotem oczy
- Dobry sposób to też ostre jedzenie, więc mogę iść coś zrobić...
-Nie jestem głodny-pokręcił głową
- No mam jeszcze kilka sposobów na wypędzenie dziecka z ciebie...
-Jakie?-szepnął
- Na przykład siedzenie na piłce. Takiej ciążowej. Ci nie była potrzeba, bo to wiadome, że urodzisz poprzez cesarskie cięcie, ale mogę pojechać teraz do sklepu i kupić.
-Oj nie przesadzaj już-uderzył mnie lekko w ramie-Możemy użyć pierwszy sposób
- Chodzi o seks?-Kiwnął głową
- Ponoć to najskuteczniejszy sposób, więc dobrze-Zaśmiał się słodko zaraz siadając na moich kolanach
- Masz dziś bardzo dobry humor... - zacząłem całować jego obojczyk. - Coś musiało ci poprawić humorek...
-Mój narzeczony-wyszeptał cicho i zaraz wpił się w moje usta
Oddałem z mruknięciem przyjemności pieszczotę i wyłączyłem się całkowicie, dając teraz prawo głosu mojej męskiej stronie, która po dość długim celibacie, pragnęła po prostu już wziąć na kanapie to cudowne ciałko mojego narzeczonego w obroty.
Nie musiałem długo czekać za tym, aż po krótkim rozciągnięciu mojego chłopaka, w końcu nadziałem go na swój sprzęt, a następnie zacząłem mu pomagać w unoszeniu się i opadaniu, bo sam był równie ogarnięty przyjemnością jak ja. Nie ściągnęliśmy z siebie bluzek, ponieważ przerwa od seksu nam nie pozwalała marnować więcej czasu, więc pozbyliśmy się tylko swoich spodni, do kolan...
Jungkook tym razem przechodził samego siebie. Może zrozumiał, że za bardzo na mnie najeżdżał ostatnimi czasy i chciał mi to tym stosunkiem jakoś wynagrodzić? Nie miałem pojęcia, ale było warto trochę pocierpieć, bo to co on tym razem wyprawiał wychodziło poza ludzkie pojęcie... Mój kochany skarb przy mnie obrastał w piórka i zyskiwał coraz więcej poprzez "naukę" rzeczy, które w związku są codziennością typu całowanie, bądź właśnie rzeczowy seks...
- I jak? - zapytałem chłopaka, kiedy ten jeszcze na mnie nadziany, starał się uformować swój oddech. Pomińmy fakt, że ja również nie mogłem normalnie oddychać.
-Dobrze-wyszeptał-Ale co do dzidzi, to dalej nic-westchnął
- Synek, możesz przestać sobie tak kpić z rodziców? - powiedziałem, patrząc na brzuch ukochanego.
Młodszy spojrzał na swój brzuszek i zaraz zaczął się po nim głaskać-Za niedługo będzie z nami
- Może to już dziś skoro twój humor sie poprawił. - wzruszyłem ramionami, ściągając z jęknięciem ukochanego ze swojego członka.
Pokiwał głową zakładając spodnie-Kocham cię
- Ja ciebie też. - sięgnąłem po własne spodnie i bokserki. - Kurde, ubrudziłeś mi bluzkę. - westchnąłem, wstając z kanapy. - Pójdę się przebrać.
Zaśmiał się cicho-To idź
- O kurna... - jęknąłem. - Nie użyliśmy prezerwatywy... Myślisz, ze można zajść w kolejną ciążę będąc na końcówce pierwszej?
-Co?-otworzył szeroko oczy
- No nie użyliśmy kondoma. - wywróciłem oczami, zakładając na siebie dolne partie ubrań.
-Miejmy nadzieję, że jednak to nie druga ciąża-wymamrotał
- Coś nie tak? - wyszeptałem w jego stronę.
Pokręcił głową wtulając się we mnie-Wszystko jest w porządku
- Na pewno nie jesteś w drugiej ciąży... - westchnąłem zdając sobie sprawę z tego, że chyba wyobrażenie o posiadaniu z nim gromadki dzieci właśnie pękło jak bańka mydlana. - Jak chcesz to jutro wezmę sobie wolne, żeby być przy tobie. Jakoś pocieszyć czy coś.
-Jeśli chcesz to dobrze-kiwnął głową-I jak dostaniesz wolne
- Hoseok już mi dziś to proponował, więc nie widzę problemu, a do Masan jechać nie muszę.
-No dobrze-pokiwał zadowolony głową-To z miłą chęcią spędzę z tobą calutki jutrzejszy dzień
- A teraz idziemy na górę? Czy chcesz trochę pooglądać telewizję? Jest dziewiętnasta..
-Chodźmy się umyć-cmoknął mnie w nosek
- Jak chcesz to idź. Jak coś to zawołaj mnie, żebym umył ci plecki.
-A ty nie chcesz?-zaśmiał się
- Nie, dzięki. - uśmiechnąłem się, kręcąc głową. - Miłej kąpieli, kochanie.
-No dobrze-kiwnął głową podnosząc się. Pocałował mnie w policzek i pobiegł do łazienki
Zaśmiałem się pod nosem i ruszyłem do sypialni, żeby przebrać bluzkę, która ubrudziło mi nasienie chłopaka.
Po przebraniu się usłyszałem krzyk chłopaka, więc poleciałem do łazienki i naprawdę pomogłem mu umyć plecy, po czym przyodziałem jego nagle ciałko szlafrokiem i razem udaliśmy się na dół, żeby w swoich ramionach obejrzeć jakiś film, a potem zjedliśmy wspólną kolacje.
Gdy wspólnie spędzony wieczór się skończył, poszedłem się szybko umyć, ale no.. Jungkook bardo szybko do mnie dołączył i zaliczyliśmy kolejny stosunek pod prysznicem, a co było najlepsze? Znów zapomnieliśmy prezerwatywie... Po tym zmęczeni się przenieśliśmy do sypialni i zasnęliśmy w swoich ramionach.
***********************************
Jak iż jestem chora, proszę rozdział
Co wy na to, żeby wam pokazać nasz
kolejny collab? xDDDD
Mamy bardzo dużo pomysłów, jeszcze
dwa pojawią się u mnie i dwa u
FunnyAlienGirlfriend ♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro