Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19

*JUNGKOOK POV*

Obudziłem się z samego rana przez ból brzucha. Skuliłem się na łóżku próbując nie płakać, zagryzłem mocno wargę, żeby nie krzyknąć. Zacząłem głęboko oddychać pomału się uspokoiłem i podniosłem z łóżka. Optuliłem się kocem i zszedłem na dół, ledwo żywy i opadłem na kanapę, zaraz włączając telewizor i zacząłem oglądać jakieś nudne dramy. Jak się okazało, było bardzo wcześnie myślałem, że około 7 ale jednak była 4 dopiero. Westchnąłem cicho i przetarłem zaspane oczy piąstkami i wtuliłem się w koc, przeskakując z kanału na kanał, ostatecznie z powrotem zasnąłem.

- Jungkookie, kochanie. - usłyszałem głos Jimina, a gdy otworzyłem oczy, zauważyłem jego zmartwiony wyraz twarzy.

-Tak?-szepnąłem-Stało się coś?

- Co tutaj robisz, skarbie? Nawet nie wiesz jak się wystraszyłem nie zastając ciebie w łóżku. - wyszeptał, klękając koło mnie i zaczął gładzić mnie po głowie.

-Po prostu obudził mnie ból brzucha, a gdy przestał zszedłem na dół, żeby coś obejrzeć ale w ostateczności zasnąłem

- Jungkookie, bolał cię brzuch? - spanikował. - Jedziemy do szpitala.

-Ale przecież to chwilowe-przyciągnąłem go do siebie-Kochanie, spokojnie

- Lekarz mówił, że mamy cię pilnować cały czas. - pocałował mnie w czoło. - Mimo wszystko nie chcę, żebyś poronił, a muszę już jechać do domu.

-Będzie wszystko dobrze, rodzice się mną zaopiekują spokojnie-pocałowałem go w policzek

- Może wybłagam coś u mamy i wrócę jutro. Na dziś mam za dużo klientek.

-Na razie zostanie nam pisanie ze sobą dobrze?

- Chcesz się mnie już pozbyć, co? - zaśmiał się cicho. - Kocham cię. Dbaj o siebie, skarbie. Zrobiłem ci śniadanie i obiad, który masz w lodówce. Posprzątałem i pościeliłem u ciebie łóżko, a także odrobiłem i pospisywałem zaległe lekcje.

-Hyung, kiedy to wszystko zrobiłeś?-podniosłem się do siadu patrząc na niego-I, która jest godzina

- Obudziłem się słysząc twoje syczenie nad ranem. - westchnął ciężko. - Kiedy zobaczyłem, że śpisz to zacząłem cię wyręczać w obowiązkach, żebyś się nie przemęczał. Jest godzina jedenasta.

-Przepraszam-szepnąłem-Ale nie musiałeś, poradziłbym sobie-pogładziłem go po głowie

- Jesteś w... ciąży. Muszę o ciebie dbać, bo to w końcu z mojej winy w niej jesteś, a poza tym zależy mi na tobie. - westchnął cicho, całując mnie w policzek.

-No dobrze-kiwnąłem głową-Dziękuję

- Nie ma za co. Obiecaj dbać o siebie i uważać. Musisz urodzić nam zdrowe i piękne po tobie dziecko. - zaśmiał się, całując mnie w czoło. - Pisz i dzwoń do mnie kiedy tylko chcesz. W szkole nic nie wspominaj o ciąży. Nie przemęczaj się i nie stresuj niczym. Jak coś wszystko mów mi i rodzicom, dobrze? Obiecaj mi to. Nie ukrywaj złego samopoczucia tak jak to dziś zrobiłeś. Pamiętaj, że ukrywanie prawdy to też kłamstwo.

-Obiecuje ci-spojrzałem na niego-Będę mówił wszystko tobie i rodzicom i nie będę ukrywał kłamstw-przytuliłem go-I jak dojedziesz do Masan napisz i jadłeś coś?

- Tak, nie mogłem sie powstrzymać gotując dla ciebie obiad i trochę podjadłem. - wyznał z rozbawieniem. - Masz wszystko zjeść. Nawet nie wiesz ile razy się poparzyłem, bo nie znam twojej kuchni.

-Moje biedactwo-pocałowałem go w nosek-Bardzo boli?

- Nie, bo jestem twardy chłop, kochanie. - przytulił mnie. - Kocham cię, ponad życie, Kookie, - wyszeptał. - Dlatego uważaj na siebie.

-Ja ciebie też, hyung-pogładziłem go po głowie-I ty też uważaj dobrze?

- Jasna sprawa. W końcu mam rodzinę teraz, nie? Muszę uważać bardziej niż kiedykolwiek. - pocałował mnie czule w usta.

Położyłem dłonie na jego policzkach-O, której zaczynasz pracę?

- O piętnastej. Mama miała poranną zmianę. - zaśmiał sie na mój czyn. - Ale muszę jechać już, bo zanim dojadę i się rozpakuję to trochę minie. Wiesz, że wolałbym zostać?

-Wiem, hyung ale musisz pracować-westchnąłem cicho-Ale za niedługo ja cię odwiedzę znowu

- No chyba, że prędzej wezmę sobie wolne u ojca. - uśmiechnął się lekko.

-Zobaczymy-zaśmiałem się cicho podnosząc-Odprowadzę cie

- Nie musisz. - westchnął, kładąc mnie z powrotem. - Dziś odpoczywasz przed pójściem do szkoły, jasne?

-Ale, hyung-spojrzałem na niego-Chce cię odprowadzić

- Ah, bo więcej czasu razem, słodziaku? - zaśmiał się, sięgają po torbę, która przewiesił na ramieniu.

-Dokładnie-uśmiechnąłem się słodko podnosząc i wtuliłem się w jego drugie ramie

- Kochanie, muszę Ci o czymś powiedzieć. - wyszeptał z westchnięciem.

-Stało się coś?-spojrzałem na niego, gdy staliśmy już przy jego aucie

- Wygadałem się twojemu tacie o przeprowadzce do Masan.

-I co powiedział?-szepnąłem

- Że będzie nas wspierał, ale jednak widziałem, że zabolało go to.

Przytuliłem go-Po prostu się boją

- Ja wiem, ale jesteś w ciąży, a mi tu trudno będzie znaleźć pracę. Rodzina musi być razem...

-Wiem, hyung wiem-pogładziłem go po policzku-Porozmawiamy o tym innym razem dobrze?

- D-dobrze - westchnął smutno, przyciągając mnie do siebie i pocałował mocno i namiętnie w usta. - Kocham cię. - wyszeptał, otwierając drzwi samochodu.

-Ja ciebie też, hyung-pocałowałem go jeszcze w policzek-Uważaj po drodze dobrze?

- Jasne, słońce. - musnął ponownie mojej usta. - Do zobaczenia.

-Do zobaczenia-uśmiechnąłem się i pomachałem chłopakowi i gdy ten odjechał spod mojego domu, westchnąłem cicho i skierowałem się do środka. Wszedłem do kuchni i wyjąłem jedzenie, które zrobił chłopak, odgrzałem je i zacząłem jeść. Po posiłku wróciłem do swojego pokoju i opadłem na łóżko wtulając się w pościel.

- Wróciłem! - nagle usłyszałem z dołu krzyk taty Jina.

Podniosłem się z łóżka i zszedłem na dół-Cześć tato

- Hej, Kookie. A gdzie przybłęda? - mruknął, mając zapewne na myśli Jimina.

-Musiał pojechać do pracy-zmarszczyłem brwi-Dlaczego tak na niego mówisz?

- A nie jest? - mruknął patrząc na mnie. - Nadal nie lubię dzieciaka. Poza tym jakoś plusów za zrobienie ci dziecka nie dostał.

-Tato-mruknąłem-Dlaczego taki jesteś?

- A jaki mam być, Jungkook? - mruknął, siadając na kanapie.

-Co on ci takiego zrobił?-westchnąłem cicho

- Urodził się. - warknął.

-Tato uspokój się, przecież ci nic nie zrobił

- Zabroniłem ci poznawać ludzi przez internet, nie posłuchałeś. Przyjechał do nas i zachowywałeś się dla niego po świńsku. Pojechałeś do Masan go przeprosić jako prawniczek, a wracasz rozdziewiczony i do tego z brzuchem. To właśnie on mi zrobił. Zniszczył mi syna.

-Tato to powinieneś być zły na mnie a nie na niego-spojrzałem na niego-Jakoś tato Namjoon nie ma do niego pretensji

- Tato Namjoon jest uległy do wszystkiego i to też jego wina, bo pozwolił ci zapoznać kogoś w internecie.

-Dlaczego nie możesz pogodzić się z tym, że poznałem w końcu kogoś kto mnie kocha-powstrzymałem płacz-A, gdybym był z Sungwoonem w ciąży?

- Jungkook, ja już nie wiem kogo kochasz. - westchnął. - Z dnia na dzień zmieniłeś swoje uczucia i sądzę, że Jimin też jest tylko chwilowy. Sungwoon poza tym ma przynajmniej bogatą rodzinę i mieszka w Busan.

-Nie obchodzi mnie to czy ma pieniądze czy ich nie ma-mruknąłem-Kocham Jimina, nie jego dlaczego nie możesz tego zrozumieć?

- A CZY TY ROZUMIESZ POJĘCIE MIŁOŚCI?! - podniósł na mnie głos. - Ja już nie wiem, czy ty sobie nie wmawiasz, że kochasz Jimin. Jak się okazało Sungwoona nie kochałeś. Co jak z Jiminem będzie to samo? Wiesz, że dziecko połączy was na zawsze?

-Tato, czyli twierdzisz że jestem puszczalski?-załamał mi się głos, podniosłem się z kanapy-No tak w sumie masz racje, po co mieć syna dziwkę, najlepiej zwyzywać jego chłopaka

- Dziecko, od małego ci wpajam, że nie wskakuje się do łóżka od razu. - westchnął - Powiedz mi, co cię pokusiło, żeby prosić Jimina o seks?

-Nie wiem tato-mruknąłem-Pójdę już do siebie-westchnąłem cicho-Dobranoc-i skierowałem się do swojego pokoju

Kiedy wszedłem do pomieszczenia usłyszałem dźwięk dzwonienia telefonu

Opadłem na łóżko i sięgnąłem po telefon-Halo?

- Cześć, synek. Jest już w domu tata? - usłyszałem głos taty Namjoona.

-Tak-mruknąłem-A co?

- Jest jakiś dziś zdenerwowany, ale co się dziwić. - westchnął. - Co robisz?

-Leże-przymknąłem oczy-A coś się stało?

- Nie, spokojnie. Wrócę to zrobię ci obiad, dobrze?

-Jimin zrobił mi obiad, więc nie jestem głodny

- A jak się czujesz? Jimin jeszcze jest u nas?

-Nie, pojechał do pracy i czuję się źle

- Jak to źle?! - zmartwił się. - Poczekaj, zwolnię się z pracy i pojedziemy do ginekologa.

-Nie trzeba i nie dlatego-westchnąłem-Pokłóciłem się z tatą

- Co? O co znów?

-O Jimina

- Tata nadal go nie trafi przez to jak przez niego się stoczyłeś...

-Wiem tato-mruknąłem-Ale musi się w końcu pogodzić z tym, że go kocham

- Rozumiem. - westchnął ponownie. - Tata nie powinien cię denerwować.

-A dalej to robi, kończę już bo idę spać

- Dobrze, ja wracam do pracy. Odpoczywaj. Dobranoc, synek

-Dobranoc tato-westchnąłem cicho i rozłączyłem się, odłożyłem telefon. Wtuliłem się w pościel i zasnąłem

***************************************************
Dodałabym wcześniej rozdział, ale bolał mnie brzuch
i nie byłam w stanie ;---; 

Jak się podoba rozdział?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro