Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

AFI alternative ending

Z dedykacją dla zwyciężczyni konkursu   💕 Przy okazji i Wy skorzystacie z nagrody. Enjoy!


Zalałam torebkę mojej ulubionej herbaty wrzątkiem. Wzięłam parujący kubek i udałam się w stronę stolika kawowego i kanapy, po drodze zabierając małe ciastko z kawałkami czekolady. Odrobina słodyczy jeszcze nikogo nie zabiła, prawda?

Kątem oka zerknęłam na leżącą gazetę. Pewnie Izzy ją zostawił. Sprawdzał jakieś wydarzenia, zanim wyszedł do studia. Uśmiechnęłam się przekornie. Zabrałam dzisiejsza prasę i pobieżnie przeczytałam pierwszy artykuł. Dotyczył drobnych, lokalnych dilerów – na szczęście nie tych, z którymi mogłam mieć powiązania.

Westchnęłam, odłożywszy lekturę. Przypomniało mi się, że nadal nie wiedziałam, na czym stoję. Po jak cienkim lodzie stąpam. Zgodziłam się, żeby to Eddie wszystkim się zajął – jak na razie nie dostałam od niego żadnych informacji. Juana nie widziałam od ponad roku. Kiedy odmówiłam mu pomocy w rekonstruowaniu biznesu zmarłej przyjaciółki, zaprzestał kontaktować się ze mną. Jednak obiecał, że jeszcze się spotkamy. Każdego dnia bałam się, że ta chwila nadejdzie. Wiedziałam, że to mogłoby zwiastować tylko kłopoty.

Upiłam łyk herbaty i wróciłam do poprzedniej czynności. Od dwóch godzin próbowałam nauczyć się tekstu do nowej roli. Odkąd zaczęłam grać w tym serialu, niemalże całkowicie pochłonęło mnie aktorstwo. Dodatkowo kilka niewielkich ról w teatrze podbudowało we mnie pewność siebie. Praktycznie całkowicie pogrzebałam pomysł kształcenia się na Columbia University. Zamiast tego coraz śmielej marzyłam o dostaniu się do AADA* albo Tisch School of Arts. Teraz miałam także więcej czasu na ćwiczenie. Jack dostał dobrze zapowiadającą się ofertę na Broadwayu, z której skorzystał; ja miała mnóstwo swoich obowiązków i nie dałabym rady sama prowadzić biznesu, toteż zdecydowaliśmy się zamknąć Flamant.

Oderwałam się od pracy, usłyszawszy płacz dziecka. W drodze do małego pokoiku, zerknęłam na zegarek. Dobrze, że pospał chociaż pół godziny. Uśmiechnęłam się przyjaźnie, po czym wyjęłam małego Jessego z łóżeczka i mocno go przytuliłam. Był moim skarbem, do którego miałam ogromną słabość – pewnie jak każda matka do swojego dziecka. Przewinęłam go, nakarmiłam, po czym znowu mogliśmy spędzać czas na zabawie.

W ciąży postanowiłam nadrobić zaległości z Pełnej chaty*. Później zaczęłam oglądać ten serial na bieżąco, aż w końcu stałam się jego wielką fanką. To właśnie moja ulubiona postać zainspirowała mnie do nazwania synka Jesse. Oczywiście nie obyło się bez ciągłego myślenia o imieniu Adam. Jednak nie mogłam tego zrobić. Nie chodziło nawet, żeby się przemóc, pogrzebać przeszłość i zacząć na nowo. Już miałam jednego synka o imieniu Adam i nie zamierzałam o tym zapominać. Nikt nie mógł go zastąpić. Jesse był wyjątkowy na swój sposób i właśnie za to chciałam go kochać.

Dźwięk zamykanych drzwi wywołał uśmiech na mojej twarzy. Podałam małemu pluszaka i pogłaskałam go po głowie. Wstałam i podeszłam przywitać się z moim mężem. Mimo iż minęło prawie pół roku, to takie nazewnictwo nadal brzmiało abstrakcyjnie.

Pobraliśmy się z Izzym niedługo po narodzinach Jessego. Była to skromna uroczystość – w niczym nieprzypominająca ślubu Rosie i Duffa – na którą zaprosiliśmy tylko najbliższych przyjaciół. Przyjęcie urządziliśmy w naszym ogródku, nad czym najbardziej ubolewała Rosalie, która została moją świadkową. Na jej szczęście, po długich negocjacjach zgodziłam się na girlandy – świetlne i kwiatowe – oraz niewielką pomoc Alison w zorganizowaniu przyjęcia. Nie obyło się także bez wieczoru panieńskiego z rozmachem – zakrapianego szampanem, z mnóstwem bzdurnych prezentów. Pani McKagan nawet pożyczyła mi swoje kolczyki, które założyła na własny ślub.

Chłopcy z okazji wieczoru kawalerskiego wybrali się do Vegas. Na szczęście tym razem Axl nie wrócił z nową żoną.

Cmoknęłam Stradlina przelotnie w usta, po czym zaplotłam palce na jego karku. Ciepły uśmiech chłopaka nadal wywoływał u mnie poczucie spokoju. Cieszyłam się, że wreszcie mogłam zaznać poczucia stabilności.

– Co tam masz? – zapytałam z przekąsem, wyciągając mu z dłoni kolorowe czasopismo.

Zaśmiał się, po czym zostawił mnie samą z lekturą i poszedł się przywitać z naszym synkiem. Pokręciłam głową i zerknęłam na okładkę. Wybałuszyłam oczy z niedowierzaniem. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie przyjaciółki z liceum.

– To jest TA Carmen Jennings? – upewniłam się, mimo iż po tylu latach nie zmieniła się ani trochę.

Izzy ustawił wierzę z klocków, którą następnie Jesse ze śmiechem rozwalił. Przewróciłam oczami z rozbawieniem.

– Tak. – Próbował odbudować swoje dzieło. – Pomyślałem, że chętnie to zobaczysz. Kiedyś byłyście najlepszymi przyjaciółkami. Carmen stworzyła swoją markę ubrań w Paryżu.

Przez moment poczułam ukłucie zazdrości. Nie powinnam. Sama codziennie starałam się, żeby być coraz lepszą aktorką. Ponadto Carmen kiedyś była z Izzym. Bardzo się kochali... Nie, o to tym bardziej nie powinnam się martwić. W końcu to ja zostałam jego żoną.

– Fajnie – skwitowałam. Odłożyłam gazetę na stolik. Artykuł zamierzałam przeczytać dopiero wieczorem. Przy lampce wina.

Usiadłam na podłodze obok moich chłopaków i dołączyłam się do zabawy klockami – głównie wyjmowałam je Jessemu z buzi. Uwielbiałam tak spędzać czas. Nie liczyło się wtedy nic innego poza moją rodziną. Kolejne słowo, które brzmiało tak abstrakcyjnie, jednak kochałam tak nazywać nasz mały, zwariowany twór. Przez tyle lat na przemian wzbraniałam się i pragnęłam tego. Teraz, kiedy na własnej skórze mogłam doświadczyć, co to znaczy być matką i żoną, uśmiech niemalże nie schodził z mojej twarzy. W życiu nie byłam aż tak szczęśliwa.

AADA (American Academy of Dramatic Arts) - dwuletnia szkoła aktorska, mieszcząca się w Nowym Jorku (w budynku dawniej znanym jako Colony Club) oraz w Hollywood. Szkoła założona w 1884 roku była pierwszą amerykańską uczelnią przygotowującą do zawodu aktora.

Pełna chata (org. Full House) – amerykański telewizyjny serial komediowy (sitcom), realizowany w latach 1987-1995. W ciągu ośmiu lat powstały 192 odcinki. Serial przedstawia historię młodego wdowca, wychowującego trzy córki, który nie mogąc sobie ze wszystkim poradzić, prosi o pomoc szwagra oraz dawnego szkolnego przyjaciela.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro