Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Musisz Żyć

Ivan: ( ten leżący to musi być Kazuma...muszę...do niego podejść...)

Ivan chwiejnym krokiem z ogromnym trudem przemieścił się pod drzewo, gdzie leżał ten Kazme...Kazuma?

Uklęknął koło niego. Obraz zaczął mu się rozmazywać, musiał się śpieszyć.
Ivan nie do końca pamiętał kto przed nim leży, wiedział tylko, że ta osoba jest dla niego ważna..i musi żyć.

Ivan wyciągnął dwa palce z zamiarem zmierzenia pulsu nieboszczyka. Starał się, ale nie był w stanie wcelować w szyję. Spróbował jeszcze raz. Wbił palce w policzek Kazumy. Był...zimny.

Ivan padł zaraz obok swojego towarzysza.

Ivan: ( muszę...wstać...Kazuma...)

Nagle Ivan już nie widział ani nie słyszał. Stracił przytomność. Ostatnie co zapamiętał to szkarłatną ciecz.

                         ~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Shinobou usiadła koło Giyuu z szyderczym uśmiechem.

Giyuu: co?

Shinobou: Słyszałeś, że Muzan znalazł sobie nową szóstkę (Kibutsujego)

Giyuu: nie, skąd o tym wiesz?

Shinobou zignorowała pytanie Giyuu.

Shinobou: Podobno nie jest najlepszy. Z tego co słyszałam zabija jelenie.

Giyuu: Dziwak.

Shinobou: Jak ty.

Giyuu: Co?

Shinobou uśmiechneła się jeszcze szerzej.
Giyuu westchnął.

Shinobou: Trzeba będzie go zaaabić~
Zgadnij kto tego dokona?

Giyuu: Ty?

Shinobou: My. My Giyuu.

                           ~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ivan poczuł, że dotyka czegoś zimnego i...mokrego. Otworzył oczy.
Koło niego leżał Kazuma. Ivan trzymał mu rękę na policzku, który był we krwi.

Ivan: Kazuma...

Było ciemno.

Ivan: ( To chyba początek nocy....leżeliśmy tak cały dzień? Ale to nie ważne...Kazuma.)

Ivan podniósł się i spojrzał na Kazumę.
On...














Oddychał.

Ivan: Dzięki Bogu.

Ivan złapał Kazume i wziął go na ręcę jednocześnie podnosząc się. Uginały się pod nim nogi, ale nie mógł się przewrócić. Nie mógł na to pozwolić.

Ivan zaczął kierować się w stronę domu. Zaczął ciężko dyszeć. Wszedł do domu i położył Kazumę na kanapie.

Ivan zaczął opatrywać Kazumę. Szybko do niego doszło, że krew na policzku Kazumy należy do niego, do Ivana.

Kazuma nie miał większych obrażeń. Ivan obrócił go plecami do góry. Tam było więcej krwi. Kazuma miał wbity gałąź pod lewą łopatką. Na szczęście nie był wbity głęboko. Ivan wyjął go, zdezynfekował i nakleił gazę.

Teraz pora, żeby sam siebie opatrzył. Poszedł do łazienki. Popatrzył na siebie w lustro. Miał rogi. Jego oczy były całe czarne, tylko na lewym oku miał wyryty biały znak 6 Kibutsujego. Był cały we krwi. Oczywiście jego krwi. Pochylił się, żeby wziąć bandaż z ziemi, ale kiedy się podniósł z powrotem do lustra jego rany były zagojone.

Ivan: Ale...jak?

Okazało się, że wszystkie rany mu się zagoiły oprócz tej na prawej dłoni. Zabandażował ją i poszedł do Kazumy.

Kazuma nadal spał. Ivan usiadł na rogu kanapy.

Ivan: ( ...Z taką łatwością zabiłem demona...istote...żywą. A co gdyby on zabił Kazume? Został bym sam...zupełnie sam...n-nie chcę zostać sam...)

Do drzwi ktoś zapukał i wszedł mężczyzna. Ivan stanął na nogi zasłaniając swoim ciałem Kazume.



















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro