Rozdział 8
- Nawet nie chcę o tym słyszeć - udałam zrozpaczoną, uwieszając się na ramieniu Jonatana, który zaczął śmiać się pod nosem. Właśnie wraz z Jane znajdowaliśmy się na szkolnym korytarzu obok naszych szafek, czekając na kolejną lekcję, a tym samym na sprawdzian z biologii, na co uczyłam się w piątek oraz powtarzałam wiadomości po powrocie od Nialla.
- Co ty robiłaś w nocy, kobieto? - zapytał i wtedy puściłam go, prostując się niechętnie, a byłam wykończona. Patrzył na mnie rozbawiony. - Choć jestem pewny, że poradzisz sobie na biologii, przecież nad tym siedziałaś.
- To niczego nie oznacza - odezwała się Jane. - Czasem olewając naukę dostaję taką samą ocenę, gdy poświęcam na nią czas. Wniosek?
- Oceny nie odzwierciedlają prawdziwej wiedzy - podsumowałam niechętnie, bo było to momentami naprawdę niesprawiedliwe. Niektórzy siedzą nad książkami godzinami i dostają z danego sprawdzianu dobrą ocenę, gdy ktoś inny w tym samym czasie ściąga i końcowy wynik okazuje się być podobny, a nawet lepszy. Różnica pomiędzy tym jest taka, że nie obie strony utrwalą sobie owe wiadomości, lecz prawdopodobnie tylko jedna, ale niestety to cyfra w dzienniku będzie istotna w końcowym ich zestawieniu, co może decydować o naszej przyszłości. Mało tego, od kiedy pamiętam, zbyt wiele rzeczy denerwowało mnie w systemie szkolnictwa, mimo iż uważam, że sama nauka jest istotna, gdyż pozwala nam na poznanie otaczającego nas świata, czy nawet pomaga w odkryciu pasji.
- O, dzwonek na lekcje - zauważył Jonatan i wtedy też zwróciłam na to uwagę, kończąc swoje rozmyślania.
- Alissa, tylko nam nie zaśnij w trakcie pisania. - Jane zaśmiała się, szturchając mnie ramieniem.
Niestety rozpisując się na sprawdzianie, moje oczy zamykały się samowolnie, czego naprawdę nie lubiłam. Mimo wszystko przetrwałam tą trudną lekcję, ale czułam jak z minuty na minutę coraz bardziej chce mi się spać, czego nie ukrywałam, marudząc pod nosem przyjaciołom.
Po powrocie do domu zjadłam w swoim pokoju połowę obiadu przyszykowanego przez mamę, nie mogąc wcisnąć w siebie ani grama więcej. Ległam na łóżko chwilę po tym, zasypiając naprawdę szybko, a tego było mi potrzeba.
~
O mało co i zeszłabym na zawał, gdy ze snu wybudził mnie donośny odgłos przychodzącego połączenia. Wydałam z siebie dźwięk oburzenia i na ślepo odszukałam dłonią telefon leżący na szafce nocnej, by odebrać.
- Nie mam czasu, Ethan, zadzwonię do ciebie jutro - powiedziałam do słuchawki zgadując z kim mam do czynienia, mając zamiar po chwili się rozłączyć.
- Nie wiem czy mam się czuć urażony, czy nie.
Słysząc głos Nialla, otworzyłam oczy i spojrzałam na telefon, bo nie spodziewałabym się, że zadzwoni do mnie w najbliższym czasie lub nawet kiedykolwiek.
- Przepraszam - powiedziałam. - Spałam, a właściwie padłam, bo jestem wykończona.
- Dlaczego?
- Wróciłam od ciebie o północy, później powtórzyłam sobie wiadomości na sprawdzian i mało tego, prawie na nim zasnęłam.
- Czasami zapominam, że jestem od ciebie starszy i mam to już za sobą - zaśmiał się pod nosem, co wcale mnie nie rozbawiło, bo poniedziałkowe sprawdziany i to z samego rana nie były moją ulubioną rzeczą.
- Tak właściwie to ile masz lat? - zapytałam.
- A na ile wyglądam?
- Nie powiem, że osiemnaście, ale nie też, że trzydzieści, bo się obrazisz.
- Auć, właśnie to zrobiłem.
Zaśmiałam się.
- Zaskocz mnie.
- Trzy lata różnicy, zgaduję - odpowiedział.
- Nie tak źle.
- Na to wychodzi, skoro twój chłopak jest w moim wieku.
Zmarszczyłam czoło.
- Skąd to wiesz?
- Chciałem zapytać, czy masz czas i przyjedziesz do nas, ale nie puszczę cię nigdzie w takim stanie - zignorował moje pytanie, czego nie drążyłam, bo byłoby to bezcelowe.
- Dlaczego miałabym to zrobić?
- Skoro zaczęliśmy ze sobą współpracować...
- To dobrze byłoby się poznać? - dokończyłam za niego.
- Powiedzmy - odpowiedział. - Mogę po ciebie przyjechać, jeśli chcesz.
- Będę gotowa za piętnaście minut - powiedziałam żartując, bo moje wyjście z łóżka w tym momencie graniczyłoby z cudem.
- Przyjadę jeśli podasz mi adres.
- Hej, żartowałam.
- A ja nie.
- Mam wierzyć w to, że nie wiesz gdzie mieszkam, panie wszystkowiedzący? - podniosłam brew.
- Wiem o innych to co każdy z jego otoczenia wiedzieć powinien. Nie szukam wszystkiego nie wiadomo gdzie, Lissa.
- Niech ci będzie - westchnęłam. - Naprawdę chcesz po mnie przyjechać?
- Zaryzykuję zostawiając Louisa samego w domu - powiedział takim tonem, iż wiedziałam, że się uśmiechnął.
- Okej, ale napiszesz mi zwolnienie z jutrzejszych lekcji i nie odpowiadam za to, że mogę zasnąć w trakcie jazdy.
- Jadąc ze mną nawet nie mrugniesz.
- Zobaczymy. - Ziewnęłam, a on tym się zaraził, co mnie rozśmieszyło. - Napiszę adres w wiadomości.
- Przyjadę czym sobie zażyczysz.
- Dlaczego jesteś taki miły?
- Co wybierasz?
Odetchnęłam.
- Przyjedź Maserati.
- Daj mi piętnaście minut, moja droga. - To były ostatnie wypowiedziane przez niego słowa, które przy okazji wywołały uśmiech na mojej twarzy.
~
Podniosłam kąciki ust w górę, gdy podjechał pode mnie świeżo umyty, połyskujący samochód. Wsiadłam do niego zajmując miejsce pasażera, gdzie zapięłam pasy.
- Naprawdę mieszkasz tutaj? - zapytał Niall, ruszając z miejsca, dzięki czemu usłyszałam piękny odgłos silnika.
- Cudowny dźwięk - uśmiechnęłam się, rozpływając się pod jego wpływem.
- Lissa.
- Nie odpowiem ci. Wiedz jakie to wkurzające, gdy ty tego nie robisz.
- Nie robię tego, bo tak mi się podoba.
- To niby dlaczego?
- Niektórych rzeczy nie powinnaś wiedzieć. Przynajmniej na ten moment.
- Doprawdy? - podniosłam brew, spoglądając na niego. Był skupiony na drodze przed nami.
- Tak - skinął głową.
- Niech ci będzie. W takim razie powiem, że to nie był mój adres. Po prostu doszłam do tego miejsca, byś mnie z niego odebrał.
- Przezorny zawsze ubezpieczony - wzruszył ramionami.
- Nie do końca, bo wsiadłam do auta, którym to ty prowadzisz.
- Masz rację, to był błąd - powiedział, po czym znacznie przyśpieszył, widocznie się z tego ciesząc. Ja również to robiłam, bo chyba nie zdawał sobie sprawy jak działa na mnie dźwięk maszyny o tylu koniach mechanicznych.
Po przyjeździe Niall zaparkował auto w garażu i odezwał się do mnie, gdy go opuściliśmy.
- Ciekawi mnie jedna rzecz.
- Jaka? - zapytałam i wtedy chłopak gestem dłoni dał mi do zrozumienia, że mam pójść w stronę drzwi wejściowych domu.
- Myśląc, że dzwoni do ciebie Ethan, chciałaś się rozłączyć, a gdy okazało się, że to byłem ja, nie zrobiłaś tego. Dlaczego?
Spojrzałam na niego, by zobaczyć jak podnosi brew, uśmiechając się szelmowsko.
- Mam swoje powody - odpowiedziałam.
- Hm, wolisz mnie od niego? - zapytał jakby nigdy nic, otwierając drzwi, które przekroczyliśmy, by znaleźć się w domu.
- C-co? Nie. To znaczy... on jest moim chłopakiem, Niall.
- Więc dlaczego nie chciałaś z nim rozmawiać? - ciągnął irytujące mnie pytania dalej, widocznie sprawdzając moją reakcję.
- Nie sądzę, że powinno cię to interesować - powiedziałam nazbyt oschle, a on spojrzał prosto w moje oczy, przez co zacisnęłam zęby i przeniosłam wzrok w bok.
- Witajcie. - Zobaczyłam Louisa kiwającego nam z salonu, gdzie oglądał telewizję. Po przywitaniu się z nami, wrócił do tamtej czynności, będąc zainteresowany jakimś programem. Podeszłam do niego, nie wiedząc co mogłabym innego zrobić i położyłam dłonie na oparciu sofy, na której siedział.
- Co oglądasz? - zagadałam go.
- Dokument o broni używanej podczas drugiej wojny światowej - odpowiedział i szczerze mówiąc zdziwiłam się, bo Louis nie wyglądał na osobę interesującą się takimi rzeczami.
- To chyba jedyne wydarzenie historyczne, jakie jest dla mnie ciekawe - przyznałam. - Ewentualnie znajdzie się jeszcze kilka.
- Historia jest nudna, ale w tym masz rację.
- O czym rozmawiacie? - Usłyszałam Nialla, który po chwili do nas dołączył. Usiadł na sąsiednim fotelu i oparł podbródek o dłoń, spojrzawszy na telewizor.
- O historii - odpowiedział Louis. - Twoja działka, co?
Spojrzałam na Nialla, czekając na jego odpowiedź.
- Powiedzmy - odparł krótko.
- Lubi siedzieć w pokoju i czytać o czymkolwiek. - Louis powiedział ciszej, co przyprawiło Nialla o westchnięcie.
- Serio? - zapytałam przenosząc wzrok na blondyna.
- Lubię wiedzieć różne rzeczy - odpowiedział.
- Dało to się zauważyć - podniosłam brew, ale tego nie skomentował.
- Tommo, rozmawiałeś z Harrym? - zmienił temat.
- Tak, przyjedzie później - skinął głową i podniósł się, by podejść do wieży muzycznej i zacząć przeglądać płyty. W tym czasie Niall wyłączył dokument. - Zastanawiam się pomiędzy albumem Muse, a The Neighbourhood - powiedział odwracając się, by pokazać nam pudełka z płytami.
- Harry tu będzie? Ten mechanik? - zapytałam.
- Tak - odpowiedział Niall. - Weź tę drugą - skierował wypowiedź do Louisa, dzięki któremu po chwili do moich uszu dotarły znane mi brzmienia zespołu.
- Słuchacie dobrej muzyki - stwierdziłam.
- Nie znałem ich dopóki Harry nie sprezentował nam ich albumu, ale spodobali się - odparł Horan. - Na ogół słucham cięższych brzmień. Czasem klasycznych, gdy muszę się skupić.
- Ja lubię klubową, ale swoją drogą, Niall nie za często chce ze mną wychodzić na imprezy. Woli je robić tutaj.
- Czy przypadkiem nie robicie jakiejś w sobotę? - Rzuciłam Louisowi pytające spojrzenie, bo wydawało mi się, że o czymś takim wspominał.
- Tak, możesz przyjść, jeśli chcesz - uśmiechnął się i wtedy Niall posłał mu ostrzegawcze spojrzenie. Nie było one zwykłe, lecz nagłe, jakby za tym stało coś szczególnego.
- Nie wiem czy będę mogła - westchnęłam.
- Dlaczego?
Nie chciałam mu mówić, że najlepiej by było, jakbym po czwartku ograniczyła z nimi kontakt do minimum, a to tylko dlatego, że do Stanów wraca Ethan. Nie wyobrażam sobie jak bardzo by się zdenerwował, gdyby dowiedział się, z kim przebywałam na co dzień od czasu jego wyjazdu.
- Na ten dzień nie jestem w stanie na to odpowiedzieć.
- To nic - uśmiechnął się pokrzepiająco. - Poszalejesz z nami dzisiaj.
- Macie coś konkretnego na myśli?
- Chciałem posiedzieć i porozmawiać przy winie - odezwał się Niall. - To znaczy, nie tylko z Louisem, więc fajnie, że jesteś tu ty, a Harry zjawi się już niedługo.
- Brzmi jakbyście robili to dość często - zaśmiałam się pod nosem i wtedy obeszłam sofę, by usiąść na niej tuż obok Louisa.
- Słodkie, półwytrawne, czy wytrawne? - Niall uśmiechnął się do mnie, wstając z fotela.
- Nie ma możliwości, żebym odmówiła, racja? - podniosłam brew, a on skinął głową. - Słodkie. Najwyżej wrócę taksówką, czy coś takiego - wzruszyłam ramionami i wtedy odszedł od nas, by najwidoczniej pójść po alkohol.
- Nie wypłacisz się - odezwał się Louis. - Ja na twoim miejscu bym tutaj został - uśmiechnął się głupio, ale zaraz po tym się roześmiał. - Jak wolisz.
- Poradzę sobie. Choć i tak nie mam po co się śpieszyć, bo jest godzina... - przerwałam, by na chwilę wyciągnąć telefon i zobaczyć ciekawiące mnie liczby. - Dwudziesta druga - zmarszczyłam czoło. - Ten czas za szybko leci - stwierdziłam. - Wracając, mówiłam Niallowi, że i tak nie jestem w stanie pójść do szkoły.
- Dlaczego?
- Nie wiem czy widać, ale jestem zmęczona, więc tak właściwie nie wiem co tutaj robię. Ciężki dzień - odetchnęłam. - Jeśli zasnę, obudź mnie.
- Nic nie obiecuję - wzruszył ramionami, ponownie posyłając mi głupawy uśmieszek. Westchnęłam rozbawiona przewracając oczami i wtedy Niall wrócił do salonu z otwartą już butelką napoju oraz trzema kieliszkami. Wszystkie te rzeczy rozłożył przed nami na stoliku do kawy, po czym zajął się nalewaniem wina do specjalnych naczyń, a jedno z nich podał mi, wykrzywiając usta we flirciarskim uśmiechu. Widok ten łączący się z brzmieniem puszczanego albumu wywarł na mnie wrażenie jak i dziwne napięcie pomiędzy nami, lecz zniknęło to tak szybko jak po domu rozległ się dzwonek do drzwi, zwiastujący najprawdopodobniej przyjście Harry'ego.
- Pójdę otworzyć - zaoferował Niall, patrząc na mnie po raz ostatni. Obserwowałam jak od nas odchodził, odtwarzając w myślach to co przed chwilą się wydarzyło, ale jak najszybciej próbowałam wyrzucić to z mojej głowy.
- Och, hej. - Usłyszałam głos Harry'ego, gdy tylko do nas podszedł. Odwróciłam głowę i spojrzałam na niego w górę, by zobaczyć jego szczery uśmiech, jak i lekkie zdziwienie na twarzy. - Nie pomyślałbym, że kiedyś cię tu zobaczę.
- Nie znasz dnia, ani godziny - powiedziałam.
- Święta prawda - skinął głową, po czym skierował wzrok na stolik znajdujący się przed nim. - Hej, a gdzie kieliszek dla mnie? - szturchnął Nialla w żebro.
- Nie wiedziałem kiedy przyjdziesz, a nie wziąłbym tylu za pierwszym razem - stwierdził blondyn. - Mogę po niego skoczyć.
- Nie, dzięki, poradzę sobie - uśmiechnął się i udał się w obranym przez siebie kierunku, a gdy wrócił, nalał wino do kieliszka i nadal stojąc poprosił o zachowanie ciszy. - Mamy dla siebie niewiele czasu, nie to co kiedyś. Czasem mijają tygodnie, by doszło do naszego spotkania. Chciałbym, aby to się zmieniło i byśmy razem do tego dążyli - powiedział z uśmiechem. - Mam nadzieję, że ta panna będzie przy naszym boku również długo - rzucił mi spojrzenie, dzięki któremu kąciki moich ust powędrowały w górę, bo zrobiło mi się miło. Harry uniósł naczynie, więc widząc, że chce wznieść toast, wstaliśmy i to uczyniliśmy, następnie upijając łyk napoju.
Gdy wszyscy się rozsiedli, zasmakowałam wina ponownie. W gronie tym poczułam się nadzwyczajnie swobodnie, co było zadziwiające. Harry'ego widziałam drugi raz w swoim życiu, z Louisem też nie miałam za wiele do czynienia, a pomiędzy mną a Niallem zaistniała dziwna więź, o ile jakakolwiek była. Czułam się jakbym po kilku dniach znajomości i czasem dziwnych oraz niespodziewanych spotkaniach z blondynem była pewną częścią jego paczki. Jakbym rzeczywiście miała z nimi się zaprzyjaźnić, co trwałoby dłużej i byłoby poważniejsze niż pojedyncze posyłki na miasto, czy kilka godzin konkurowania ze sobą na drodze. Tak naprawdę na ten moment nie mogłam powiedzieć jak to wszystko się potoczy, ale na razie wyglądało obiecująco.
Kiedy chłopcy zaczynali opróżniać drugi kieliszek, ja nadal sączyłam pierwszy. Nie chciałabym, żeby alkohol zbyt szybko przejął nade mną jakąkolwiek kontrolę, a czułam, że nie mogłam sobie na to pozwolić. Jakbym mimo wszystko musiała mieć się na baczności.
- Niall zawsze robił dobre rzeczy na boisku i poza nim - odezwał się w pewnym momencie rozbawiony Louis, co przykuło moją szczególną uwagę. - I wiecie o czym mówię.
- Wygrał dla nas kilka meczy, pamiętam to - powiedział Harry. - Ale po nich...
- Panowie, odpuście sobie - westchnął zażenowany Niall, ściskając palcami grzbiet nosa. - Nie chcę do tego wracać.
- Nie pamiętasz tej cheerleaderki? - Louis zdziwił się teatralnie, prawie wylewając zawartość trzymanego przez siebie kieliszka.
- Którą masz na myśli? - Niall zmarszczył czoło.
- Jeszcze lepiej - zaśmiał się Harry. - Miał ich pod sobą tyle, że nie mógł ich spamiętać - zażartował i roześmiał się na dobre. Patrzyłam na to rozbawiona, bo przez to co mówili, zaczęli wyprowadzać Nialla z równowagi.
- Przesadzacie - wymamrotał Horan, po czym dopił swój trunek do końca.
- Niall to pies na baby. - Louis szturchnął mnie nagle i wtedy wszyscy zwrócili na mnie swoją uwagę. - Przystojniak z niego. Co o tym myślisz?
- Co ja myślę? - zamrugałam wskazując na siebie. Nie mogłam powstrzymać się przez okazaniem rozbawienia. Louis skinął głową, obejmując mnie przyjacielsko ramieniem. Wtedy odłożyłam kieliszek na stolik, by go przez przypadek nie wytrącić. - Nie wiem, dlaczego pytasz o coś takiego?
- Dziewczyna czuje się nieswojo, zostaw ją, Tommo - odezwał się poweselały Harry. - Lepiej usiądź ze mną, Lissa. Zmieścimy się. - Poklepał swój fotel.
- Nie jestem tego taki pewny. - Louis zmrużył oczy i wtedy uderzyłam się w czoło, nie wiedząc jak inaczej mogłabym to skomentować. Spojrzałam na Nialla i wtedy uśmiech na mojej twarzy nieco zgasł, ponieważ tylko on nie wyglądał na rozbawionego. Tak jakby coś go zmartwiło. Bezgłośnie zapytałam go czy wszystko jest w porządku, na co skinął głową, lecz nieszczerze. Pomyślałam, że lepiej jest nie zaczynać tego tematu na forum, bo mógłby posmutnieć jeszcze bardziej, więc postanowiłam zapytać go o to później mając nadzieję, że do tego czasu humor mu się poprawi.
Pijąc drugi kieliszek, sięgnęłam po telefon, gdyż chłopcy byli pochłonięci rozmową o piłce nożnej, o czym nie miałam zielonego pojęcia. Odblokowałam urządzenie i przeraziłam się, gdy zobaczyłam nieodebrane połączenie od Ethana.
- Mogę na chwilę wyjść? - zapytałam wstając, odkładając tym samym wino. - Muszę do kogoś zadzwonić.
- Nie możesz zrobić tego tutaj? - zapytał Niall tak, jakby chciał, żebym zrobiła to w tym miejscu.
- Nie, chyba nie.
- Okej, ale nie mów nikomu co robimy, tak jakby co.
- O to się nie martw.
Zabiliby mnie za to w tym przypadku.
Ubrałam buty i wyszłam przed dom, gdzie było dość zimno jak na godzinę pierwszą w nocy. Mimo późnej pory postanowiłam oddzwonić do Ethana wiedząc, że o takich godzinach nie śpi.
- Cześć, co słychać? - odezwałam się jako pierwsza. - Dzwoniłeś pół godziny temu, ale nie miałam wtedy telefonu przy sobie. - Zaczęłam chodzić w tę i z powrotem.
- Chciałem usłyszeć twój głos - odezwał się, co wywołało lekki uśmiech na mojej twarzy, choć nadal jego miłe zachowanie było zastanawiające. A może dzieląca nas odległość uświadomiła mu jak kiedyś było dobrze, gdy mieliśmy dużo czasu dla siebie? - Chciałbym, byś była teraz przy mnie.
- Coś się stało?
- Nie do końca - zaśmiał się pod nosem. - Stęskniłem się za tobą i kilkoma rzeczami. - Jego głos stał się głębszy i wtedy zrozumiałam o co mu chodziło.
- Rozumiem, że mam teraz coś na to poradzić?
- Nie narzekałbym, kochanie.
- Uch, nie mogę teraz - odetchnęłam. - Jest trochę za późno i jestem zmęczona. Sam wiesz jaki miałam dziś ciężki dzień.
- Więc dlaczego nie śpisz?
- Czasami tak po prostu się nie da.
- Postaraj się zasnąć, napiszę do ciebie rano. Dobrze?
- Tak, Ethan.
- Dobranoc, wyśpij się. Musisz być wypoczęta do szkoły.
- Tak, to prawda - przyznałam, po czym pożegnałam się z chłopakiem i schowałam telefon do kieszeni, odetchnąwszy głęboko. Odwróciłam się twarzą do domu, by do niego wrócić, bo nie chciałam, by chłopcy czekali na mnie zbyt długo. Ale nie robili tego tak jak myślałam. Jeden z nich stał przed drzwiami i patrzył prosto na mnie.
- Niall, czy ty mnie podsłuchiwałeś? - zapytałam zdenerwowana, podchodząc do niego. - To było niewłaściwe!
- Inaczej nie miałbym pewności o czym rozmawiasz.
- Myślisz, że rozpowiadałabym gdzie i z kim teraz jestem?
- Nie wiem, Alissa. Ale nie chciałbym tego.
- To powiem tyle, że bym tego nie zrobiła. Bo nie mogę i jak zgaduję, dobrze o tym wiesz - powiedziałam patrząc w górę, prosto w jego oczy. - Wiesz co?
- Tak?
- Z góry mówię, że cię lubię, ale mam nadzieję, że jesteś świadomy tego jak czasami potrafisz być naprawdę irytujący i to wszystko przez swoją podejrzliwość. Chciałabym was poznać i tak dalej, ale nie pozwalasz mi na to. Może nie chcesz, tego nie wiem. Ale jeśli nie, powiedz mi to. Wtedy się odsunę.
- Chcę - odparł krótko. - Naprawdę chcę. Tak, to wszystko jest popieprzone, ale proszę, zrozum, że robię wszystko, by nic się tobie nie stało.
- Do wyścigów zostało parę dni, do tego nie wiem czy wezmę w nich udział, a raczej na mieście nikt mnie nie zabije. Chyba, że ty sam. A co jeśli mam rację?
- To jest czysta głupota, Lissa.
- Dlaczego miałabym ci uwierzyć?
Niall zacisnął zęby i wzrokiem przebiegł po mojej twarzy. Jakby chciał mi coś powiedzieć, ale nie mógł.
- Więc? A czy chociażby mogłabym wiedzieć, dlaczego nie chcesz mówić o sobie?
Milczał dalej.
- Dzwonię po taksówkę - powiedziałam, wyciągając telefon z kieszeni, ale Niall mi go zabrał. - Teraz to się na serio doigrałeś - powiedziałam zdenerwowana i wtedy nagle pochylił się, przez co nasze twarze były naprawdę blisko, a to sprawiło, że moje serce samoistnie zabiło szybciej.
- Zaufaj mi - szepnął tuż przy moim uchu. - Wiem jakie to trudne, gdy nie mówię o sobie za wiele, gdy sprawdzam cię na prawie każdym kroku, ale nie robię tego bez powodu, co mówiłem już wcześniej. Sam nie chciałbym, by było to takie trudne, ale jest, bo chodzi o ciebie, o twoje bezpieczeństwo. Traktuj mnie jak kogoś, komu możesz mówić o wszystkim co niepokojące, a to w twoim przypadku byłoby wskazane. Wiem że chcesz, abym cokolwiek ci powiedział, ale daj mi ten pieprzony czas i zaufanie.
- Niall, do jasnej cholery, dlaczego?
- Bo martwię się o ciebie.
Wróciliśmy do środka z rozdzierającymi myślami. Kiedy ja zaczęłam układać sobie w głowie to co mi powiedział, on zaoferował się, że pożyczy mi swoją bluzę, gdyż stałam na zimnie zbyt długo. W tym celu miałam pójść z nim na piętro, do jego pokoju, który okazał się być ładnie urządzony, co mnie nie zdziwiło.
Potarłam ramiona, kiedy on szukał dla mnie wspomnianej części ubioru, by po chwili wręczyć mi czarną bluzę.
- Proszę, załóż ją - powiedział, gdy ją przyjęłam. Zrobiłam to co powiedział. - Przepraszam, Lissa. Naprawdę przepraszam.
- Za co?
- Za to jak wystawiam twoje nerwy na pokaz, chcąc dla ciebie dobrze, czego, co zrozumiałe, nie dostrzegasz.
- Nie chciałabym już o tym rozmawiać - przyznałam. - To za dużo jak na mnie.
- Wiem to.
- Dzięki za bluzę - zmieniłam temat. - Jest bardzo miękka.
- Moja ulubiona - uśmiechnął się słabo, po czym mnie wyminął. - Pójdziesz ze mną do reszty, czy chciałabyś odpocząć? Mam wolny pokój. Albo jeśli koniecznie chcesz pojechać do domu, to mogę zadzwonić po tą pieprzoną taksówkę, jeśli to cię zadowoli.
- Chyba zostanę u ciebie na noc, jeśli ta taksówka widocznie stanowi wielki problem.
- Chodź, oprowadzę cię - kiwnął głową w stronę wyjścia z pokoju. Czując szczerą dobroć z jego strony, udałam się za nim, by dowiedzieć się gdzie jest łazienka i wolny dla mnie pokój. - Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, zawołaj mnie.
- Chyba na razie skorzystam tylko z toalety. Przy tym nie potrzebuję pomocy.
- To dobrze - uśmiechnął się kręcąc głową. - Będę na dole.
Po wyjściu z łazienki, poszłam do przydzielonego mi pokoju. Tam położyłam się na łóżku, by chwilowo odpocząć.
Leżąc na boku, będąc skierowana twarzą do drzwi, zaczęłam rozmyślać.
Gdy opanowywało mnie zdenerwowanie, zły humor, czy coś co także było negatywne, Niall mnie od tego odciągał, a doświadczyłam tego drugi raz i to w przeciągu około doby. To mogło dowodzić na to, że rzeczywiście mną się przejmował. Biorąc to pod uwagę, nie chciałabym już robić mu problemów o to, że nie odpowiada mi na pytania, czy że czyni cokolwiek innego, co wcześniej mnie irytowało. Robiąc te rzeczy widocznie przed czymś mnie chroni, albo właściwie przed kimś, o czym wspominał mi już wcześniej. Wydaje mi się, że powinnam to na ten moment uszanować, nawet jeśli finalnie miałoby to okazać się fałszywe, czego bym nie chciała. Tak naprawdę nie powinno mnie już nic dziwić po tym jak przez Ethana mieliśmy problemy z paroma uczestnikami wyścigów, kiedy dostałam groźby, a Niall zjawił się jakby nigdy nic. Istniało prawdopodobieństwo, że sprawy te, według mnie na pierwszy rzut oka, były powiązane, czego na razie nie mogę rozgryźć i szczerze mówiąc nie do końca chciałabym. Jakby stojąca za tym prawda miała zmienić moje życie jeszcze bardziej.
I myśląc o tym wszystkim zasnęłam.
________________
Zapewne cieszycie się, że napisałam tak długi rozdział (co zajęło mi dzień), i ja mam nadzieję, że Was to nie zanudziło.
Jak spędziliście Wigilię? 🙈 Ta była moją najlepszą od kilku lat x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro