Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 37

- Co dziś macie do roboty?

Na mój głos odwrócili się wszyscy znajdujący się w warsztacie. Nie ukrywam, byli zdziwieni moją obecnością.

- Niall? - jako pierwszy odezwał się Liam. - Jest jakaś ósma rano, może dziewiąta. Od kiedy ruszasz się z domu tak wcześnie?

- Przyda nam się ktoś do pomocy - wtrącił Harry, wymachując kluczem. - Przecznicę dalej była stłuczka i trafiło do nas kilka aut.

- Ludzie śpieszą się z rana do pracy i później tak jest - wymamrotałem, po czym podszedłem do Stylesa, by sprawdzić co robi. A mimo dziwnych spojrzeń kierowanych w moją stronę postanowiłem mu pomóc i zająć się podobnymi sprawami przez resztę dnia.

~

*Alissa's pov*

Leżałam na plecach i za wszelką cenę próbowałam zasnąć. Ta noc nie należała do najlepszych i to głównie dlatego, że po mojej głowie chodziły niezbyt przyjemne myśli. Wracałam wspomnieniami do złych chwil, które przeżyłam i smuciłam się przez fakt, że większość z nich była związana z Niallem. Chciałabym, żeby to co złe się skończyło i to od miesięcy, ale wcale się na to nie zapowiada. Ale chyba już nic gorszego się nie wydarzy.

Otworzyłam oczy i odwróciłam głowę, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Po chwili powitała mnie moja pielęgniarka.

- Piękny dziś dzień, prawda? - odezwała się radośnie.

- Uhm, nie wiem, może.

Nie mogli mi przydzielić bardziej irytującej laski?

- Mam pani wyniki - powiedziała, zaglądając do trzymanych kartek. W końcu jakieś konkrety.

- I jak?

- Może i trochę za wysokie ciśnienie, ale wszystko jest w porządku.

Wysokie ciśnienie? Ciekawe dlaczego, och.

- To chyba dobrze, prawda?

- Oczywiście!

Skoro wyciągnęliście tą pieprzoną kulę z mojej nogi, to dajcie mi spokój i odeślijcie mnie do domu, proszę.

- Chciałabym także pogratulować.

Zmarszczyłam brwi.

Wytrzymałości z tobą?

- Proszę się rozchmurzyć. Jest pani w ciąży!

Czekaj, co.

Uśmiechnęła się szeroko oczekując mojej reakcji i wtedy wbiłam w nią wzrok tak, jakbym właśnie straciła sens życia.

- Słucham? - zamrugałam, śmiejąc się ironicznie pod nosem.

- Nie rozumiem tylko dlaczego pani nam nie mówiła o żadnych objawach, to jest bardzo istotne.

- Ale ja... Przecież ja nie jestem w ciąży!

- Wyniki nie kłamią.

Pierdol się.

- Oj, nie raz skłamały. Nic mi nie jest, nie mam żadnych objawów i za kilka dni stąd wychodzę.

- Proszę się uspokoić. Wiem, że na początku potrafi być ciężko, ale...

- Niestety nie rozumie pani sytuacji w jakiej się znajduję, więc ani trochę nie jest to dobra informacja. Jestem pewna, że to jakaś pomyłka.

- Nie miewa pani wahania nastrojów?

- Nie. To znaczy... Ugh? Ostatnio ciągle jestem nerwowa, bo mój chłopak wyprawia takie rzeczy, że inaczej nie da się na to reagować, więc jest to uzasadnione.

- A co z apetytem? Kiedy pani powinna mieć kolejną miesiączkę?

Zmarszczyłam czoło.

Zgubiłam rachubę leżąc tu trzeci, czy nawet piąty dzień, a ty mi się pytasz o takie rzeczy?

- Nie wiem - odpowiedziałam. - I przepraszam, ale potrzebuję teraz odpocząć - powiedziałam twardo i na szczęście uszanowała moją decyzję. Po chwili w końcu zostałam sama. Ale... czy na pewno sama?

*Niall's pov*

- Do jutra - odezwałem się głośno, wychodząc z warsztatu.

- Coś ty taki spokojny? - zapytał Liam, ale zostawiłem go bez odpowiedzi i tylko mu pomachałem.

Wsiadłem do auta i ruszyłem w stronę szpitala, gdzie znajdowała się Lissa. Postanowiłem odwiedzić ją ponownie, bo wczoraj nie chciała zamienić ze mną ani słowa i trochę mnie to martwiło. Miałem tylko nadzieję, że zły humor jej przeszedł i w końcu uda nam się spokojnie poroznawiać.

Odszukałem jej salę i wszedłem do niej, gdy oznajmiłem przybycie pukaniem. I wtedy usłyszałem coś, czego się nie spodziewałem. Jej szloch.

- Lissa? - odezwałem się, cicho zamykając drzwi.

- Idź stąd, do cholery - powiedziała przez łzy, których wprawdzie nie widziałem, bo była odwrócona do mnie tyłem.

- Hej, skarbie - próbowałem ją zagadać. Usiadłem obok jej łóżka i miałem nadzieję, że zaraz na mnie spojrzy.

- Teraz ty się mnie nie słuchasz! Ba, nigdy mnie nie słuchałeś!

- Lissa, porozmawiajmy na spokojnie, bo tak do niczego nie dojdziemy. Co się stało?

- Nie chcę nikogo widzieć, a tym bardziej ciebie, nie rozumiesz? - Płacząc mówiła niewyraźnie. Wtedy odetchnąłem i okrążyłem łóżko, by ukucnąć przed dziewczyną. Na szczęście się nie odwróciła.

- Z tego co słyszałem, jest dobrze i tego się trzymajmy - powiedziałem wyciagając rękę, by otrzeć łzy z jej twarzy, ale ją odepchnęła.

- Zostaw mnie już teraz, będziesz miał problem z głowy. Albo dwa - prychnęła, śmiejąc się sztucznie.

- Co ty wygadujesz? Czemu miałbym cię zostawić?

- Bo jestem chodzącym problemem.

Odetchnąłem głęboko.

- Nie mam pojęcia dlaczego płaczesz, ale gadasz takie głupoty, że coś musiało się stać. I chciałbym wiedzieć co takiego.

- Och, stało się - mówiła pretensjonalnie. - I nie, nie chcesz.

- Lissa.

- Zostaw mnie w spokoju, proszę.

Bolał mnie widok płaczącej dziewczyny, ale naprawdę chciałem wiedzieć dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej. Wstałem i z powrotem usiadłem na krześle, nie wypowiadając ani słowa. Postanowiłem, że jak zachowam ciszę, to w końcu emocje Alissy opadną i dowiem się o co chodzi.

- Niall - odezwała się cicho, po około kwadransie. Ucieszyłem się, bo mój plan się powiódł.

- Tak?

- Będziemy mieli dziecko - wyszeptała i wtedy pożałowałem, że tutaj przyszedłem.

*Lissa's pov*

Serce biło mi jak szalone, gdy oczekiwałam jakiejkolwiek odpowiedzi ze strony Nialla. Ale nie usłyszałam ani słowa.

- Nic nie powiesz? - zapytałam.

- A co chciałabyś usłyszeć?

- To, co teraz chodzi ci po głowie.

Znów nastała cisza i to sprawiło, że w moich oczach pojawiły się kolejne łzy.

- Nie chcesz być ojcem, prawda?

- Nie umiem prowadzić normalnego życia, a mam wychowywać dziecko?

Wtedy odwróciłam się całym ciałem, by na niego spojrzeć.

- Słucham?

- Słyszałaś, Lissa. To nie dla mnie.

I w tym momencie poczułam jak moje serce łamie się na pół. Zawiodła mnie osoba, która od miesięcy wydawała mi się być najbliższa. Ale widocznie się myliłam i moje najgorsze obawy się ziściły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro