Rozdział 34
Nadszedł dzień naszego wylotu z San Francisco. Rozpoczął się styczeń i musiałam wracać do szkoły, oraz niestety nie mogłam sobie pozwolić na tak długi pobyt poza rodzinnym miastem. Z jednej strony tak daleka podróż była ciekawym doświadczeniem, ale jednak w Los Angeles czułam się najlepiej. Dlatego też aż tak nie bolało mnie pakowanie wszystkich rzeczy do walizek.
Niall zniósł nasze bagaże na piętro, gdzie czekali na nas jego rodzice oraz brat. Widziałam smutek w oczach starszej dwójki, który był zupełnie zrozumiały, ale nasz wyjazd w końcu musiał nastąpić.
- Odezwij się niedługo - odezwała się pani Horan, zanim przytuliła mojego chłopaka. A po chwili pożegnała się również ze mną.
- Dobrze - odpowiedział krótko. - Teraz czeka mnie powrót do pracy i załatwianie innych obowiązków, ale się postaram.
- Trzymam za słowo - powiedział jego ojciec.
Nate po upłynięciu kilku minut odwiózł nas na lotnisko. W trakcie drogi przeprowadził jeszcze parę rozmów z Niallem, za to ja przygotowałam się na lot mentalnie i utworzyłam playlistę, jaką mogłabym puścić w samolocie i najlepiej przy niej zasnąć. To sprawiłoby, że uniknęłabym nudy i szybciej dostałabym się do domu.
I na szczęście tak było. Niall mnie szturchnął, tym samym mnie budząc i wtedy się zorientowałam, że wylądowaliśmy. Wyjrzałam przez małe okienko po raz ostatni, a później dążyłam tylko do odebrania bagaży.
- Kto nas odbierze? - zapytałam blondyna, ściągając odpowiednią walizkę z taśmociągu.
- Louis. Powinien już tu być - odpowiedział wyciągając telefon z kieszeni, w którym zdążył już wyłączyć tryb samolotowy.
Niall zaczął rozmowę telefoniczną prawdopodobnie ze wspomnianym chłopakiem, a ja w tym czasie poinformowałam mamę, że dolecieliśmy na miejsce i spotkamy się już niedługo.
- Idziemy. - Niall wskazał dany kierunek, w jakim następnie się udaliśmy. A dotarliśmy do kiwającego nam Louisa, którego uśmiech było można dostrzec z daleka.
- Stęskniłem się - powiedział i mnie przytulił, a po chwili podał rękę Niallowi. - Jak minęła podróż?
- Lissa spała, a ja w tym czasie zastanawiałem się, czy ugotowałeś dla mnie obiad.
Louis wybuchnął śmiechem.
- Jeszcze czego!
- Jestem głodny i jeśli nie zjem czegoś w najbliższym czasie, będę niemiły.
- Straszne. - Louis wyciągnął przed siebie ręcę udając przez moment potwora i to były ostatnie słowa jakie wypowiedział przed wejściem do swojego auta, do którego i my wsiedliśmy tuż po spakowaniu bagaży.
Tomlinson w pierwszej kolejności odwiózł do domu mnie. Cieszyło mnie to, bo mogłam wziąć odświeżający prysznic i legnąć na łóżko, nie przejmując się kompletnie niczym.
Niall pomógł mi zanieść walizki do mojego pokoju, tym samym udowadniając moim rodzicom, że wróciliśmy oboje. Oczywiście zasypali nas lawiną pytań typu jak się bawiliśmy podczas naszej nieobecności, na co pokrótce odpowiedzieliśmy, ale dałam im do zrozumienia, że porozmawiamy o tym później, bo teraz chciałabym odprowadzić swojego chłopaka.
- Powrót do szarej rzeczywistości, co? - odezwał się do mnie, stanąwszy pod drzwiami.
- Obyś i tu był tak radosny jak tam, Niall - powiedziałam, na co westchnął ciężko.
- Do zobaczenia. - Cmoknął mnie w usta i otworzył drzwi, by po chwili za nimi zniknąć i wsiąść do auta Tomlinsona.
~
Jane i Jonatan oszaleli z radości, gdy zobaczyli mnie w szkole po tak długiej nieobecności. Cieszyli się na samą myśl, że w końcu będą mogli gdzieś ze mną wyskoczyć, co podzielałam, bo również się za nimi stęskniłam.
- Są ogromne przeceny w centrach handlowych po tych świętach, słowo daję! - opowiadała Jane, gdy przechodziłyśmy po korytarzu, aby dostać się do sali, gdzie odbywałaby się nasza pierwsza lekcja tego dnia.
- Obiecuję, że z tobą pójdę i kupimy coś świetnego.
- A kiedy wpadniesz do mnie na mały meczyk na konsoli? - zapytał Jonatan.
- Spokojnie - zaśmiałam się - Na wszystko znajdziemy czas.
- Wiesz jak to z tobą ostatnio jest, ciągle latasz gdzieś z Niallem i jego kumplami. - Dziewczyna westchnęła smutno i wtedy rzuciłam jej spojrzenie, uśmiechając się pokrzepiająco.
- To nie znaczy, że o was zapomnę czy coś w tym stylu! Poza tym, szkoła wróciła i znów będziemy widzieć się codziennie.
- Tylko nie waż mi się nie przychodzić na lekcje. - Jonatan pokiwał palcem, sobie ze mnie żartując.
- Oto się nie martw. Chciałabym zakończyć to półrocze z najlepszymi ocenami.
A będzie to możliwe tylko wtedy, gdy nie będę przerywać wieczornej nauki na rzecz wyścigów i spotkań z Niallem.
~
Zerwałam się z łóżka, gdy usłyszałam wibracje telefonu tuż nad swoją głową. Zamrugałam zdezorientowana i spojrzałam na ekran urządzenia, gdzie widniało imię Nialla. Odebrałam połączenie i od razu przypomniało mi się, że właśnie dziś miałam po raz pierwszy zawitać w Riverside, więc zapewne dlatego zadzwonił do mnie owy chłopak.
- Gdzie jesteś? - Usłyszałam po drugiej stronie.
- W domu. A dokładniej w łóżku. Już wstaję, przysięgam.
- Lissa, mamy być tam za pół godziny, a ty nawet do mnie nie przyjechałaś.
Spojrzałam na godzinę wyświetlaną na ekranie i automatycznie złapałam się za głowę.
- Zaraz będę - powiedziałam, pośpiesznie schodząc z łóżka, by następnie wziąć plecak z zapakowanymi wcześniej potrzebnymi rzeczami i podążyć do łazienki, aby z niej skorzystać przed wyjazdem.
- Tam jedzie się godzinę - przypomniał niezbyt entuzjastycznie.
- Nadrobimy prędkością. - Zakończyłam rozmowę, by nie tracić cennego czasu.
Podbiegłam do garażu i jak najsprawniej mogłam wpakowałam się do nowego Mitsubishi, którym po chwili szybko wyjechałam na główną ulicę. Zdecydowałam się na szybką jazdę, więc starałam się mieć oczy dookoła głowy, bo spotkanie z policją i to w południe mogłoby stać się rzeczywistością. Na całe szczęście dotarłam pod dom Nialla bez żadnego problemu, choć mógłby jakiś zaistnieć, gdyż stojąc obok swojego Chevroleta Camaro nie wyglądał na zadowolonego.
Wysiadłam z samochodu i pośpiesznie podeszłam do czekającego na mnie chłopaka, którego ramiona zostały skrzyżowane na piersi.
- Mówiłem ci, żebyś nie kładła się spać.
- Przepraszam, ale byłam tak zmęczona i...
- Nie było trzeba siedzieć w warsztacie tak długo - kontynuował, w międzyczasie wskazując na swoje auto, co oznaczało, że jedziemy razem.
- Nie jadę swoim? - zapytałam nieco zdziwiona.
- Jeszcze nie dziś - odpowiedział i to były ostatnie słowa jakie usłyszałam od niego do czasu, gdy opuściliśmy teren posiadłości.
Niall nie był dziś w sosie i nie miałam do tego żadnych wątpliwości. Ponadto miał zły humor przez ostatni tydzień i nie mogłam się dowiedzieć dlaczego, co mnie zastanawiało i martwiło. Obserwowałam jego poczynania i widząc jego kamienny wyraz twarzy oraz sprawną zmianę biegów stwierdziłam, że zachowam ciszę przez najbliższy czas. Może i trochę go zawiodłam moim spóźnieniem, ale nie wydaje mi się, że ktoś będzie miał nam za to za złe.
W pewnym momencie stanęliśmy w korku i to na zielonym świetle. Niall po około dwóch minutach wychylił się, aby sprawdzić stan drogi, ale nie widząc poprawy zaczął uderzać palcami o kierownicę.
- Zawsze coś się wydarzy w tym głupim mieście - wymamrotał pod nosem.
- Siła wyższa.
Spojrzał na mnie na moment, ale po chwili wrócił wzrokiem na jezdnię. I wtedy zmienił bieg, co mnie zdziwiło, ale to było niczym w porównaniu do tego co zrobił następnie.
- Co ty robisz? - zapytałam widząc jak próbuje wjechać na inny pas, tym samym zmuszając ludzi do ustąpienia mu miejsca.
- Radzę sobie z korkami - odpowiedział i o dziwo po chwili udało mu się go opuścić. - Widzisz? - uśmiechnął się, a ja za to westchnęłam głośno, bo według mnie było to zbyteczne. Co więcej, Niall nie pożałował gazu, dzięki czemu wyszedł ze skrzyżowania dość efektownie.
- Gdzie twoja klasa, Horan? - zapytałam spoglądając w tylne lusterko i właśnie wtedy otworzyłam szerzej oczy, bo zwykłe, podążające za nami czarne auto włączyło sygnały dźwiękowe oraz świetlne.
Nie ma mowy.
Niall szybko ocenił sytuację, po czym zaśmiał się pod nosem i przyśpieszył, przez co zmarszczyłam czoło i spojrzałam na niego wymownie.
- Z czego się śmiejesz? To jest policja i to drugi raz w przeciągu miesiąca!
- Zabawa się rozkręca - uśmiechnął się chytrze i ponownie zwiększył prędkość, co widocznie zdenerwowało funkcjonariuszy.
Blondyn zaczął wymijać pojazdy jadące na naszym pasie, a to spotkało się z oburzeniem kierowców, którzy zwracali nam uwagę używając klaksonów. Jednakże Niall tym się nie przejmował i kontynuował ucieczkę przed służbami tak, jakby było to jego codziennością.
- Oni nas złapią, do cholery - powiedziałam zestresowana i wtedy chłopak skorzystał z okazji i z piskiem opon skręcił w prawo na najbliższą ulicę.
- Nie, dopóki nie wezwą wsparcia.
Spojrzałam na niego zestresowana.
- Słucham?!
- Kochanie, poznaliśmy się podczas ucieczki przed policją i nikt nie powiedział, że będzie to ostatni raz - powiedział z uśmiechem, po czym gwałtownie skręcił w kolejną uliczkę i zaparkował pomiędzy samochodami prostopadle tyłem.
- Dlaczego się zatrzymałeś? Oni nas znajdą, Niall.
- Cichutko. - Przyłożył palec do ust. - Zapewniam, że nie.
Patrzyłam na chłopaka, nie mając na niego słów. Wiedziałam, że teraz za nic nie ruszy się z miejsca i tylko musiałam mieć nadzieję, że policja nie wjedzie na tą ulicę, albo nie rozpozna naszego auta po masce.
W pewnym momencie usłyszałam zbliżające się odgłosy syren, przez co serce prawie podskoczyło mi do gardła, ale gdy auto policyjne wręcz przeleciało obok naszego, ucieszyłam się niezmiernie.
- To serio zadziałało!
- Mówiłem - mrugnął, po czym odczekał chwilę zanim z powrotem wjechał na jezdnię, aby kontynuować podróż. - Tylko teraz trzymaj kciuki, by rzeczywiście nikogo nie wezwali.
- A co jeśli to zrobią?
- Cóż, pobiję rekord czasowy w dotarciu do Riverside.
Resztę drogi przebyliśmy w ciszy, pomijając głośną pracę silnika. W końcu jednak podjechaliśmy na czyjś podjazd, gdzie stał biały Nissan GT-R R35, co zadziałało na szybszą pracę mojego serca, gdyż auto z tym oznaczeniem posiadał mój były chłopak, Ethan.
Obyś wiecznie gnił w pierdlu, frajerze.
Wysiedliśmy z auta i podeszliśmy do drzwi od domu, które otworzyły się zanim zapukaliśmy. Przed nami pojawił się uśmiechnięty chłopak, który widocznie bardzo dobrze znał się z Niallem, bo przywitali się braterskim uściskiem.
- Zapraszam pana... i ładną panią - powiedział uśmiechnąwszy się do mnie, co odwzajemniłam, po czym weszliśmy do środka. Na samym wejściu moja głowa odwróciła się w stronę bodajże salonu, skąd nagle dobiegły głośne okrzyki co najmniej kilku facetów. Spojrzałam na Nialla zdezorientowana, a on skomentował to tylko uśmiechem, po czym nas ominął i przywitał się ze swoimi znajomymi.
Wyjrzałam zza filaru, by ujrzeć kilka osób w wieku Nialla, które zaczęły się z nim witać poprzez uściski i podanie rąk. Poczułam się wtedy trochę nieswojo, bo nie spodziewałam się czegoś takiego.
- A gdzie Ryan? - zapytał jeden z nich i w tym momencie chłopak, który otworzył nam drzwi, wyszedł przede mnie. - Hej, kto tam jeszcze jest? - wskazał w moją stronę. Odetchnęłam i również się pokazałam, i wtedy prawie się zaśmiałam, bo dwie osoby otworzyły usta szeroko ze zdziwienia.
- Niall, skąd wziąłeś Richardson? - zapytał chłopak siedzący obok niego i wtedy wypuściłam z siebie oddech, bo miałam wrażenie, że to będzie długi wieczór...
~
- Słyszałem o tym i cieszę się, że go zamknęli - odezwał się w pewnym momencie Ryan, gdy odłożył szklankę z napojem, z której przed chwilą pił.
- Nie rozumiem jak Alissa mogła z nim trzymać - powiedział jego kumpel, mówiąc oczywiście o Ethanie.
- Dajcie już spokój - wtrącił się Niall. - Było minęło, nie wracajmy do tego.
- Dużo się pozmieniało od kiedy z nami nie jeździłeś.
- Taka kolej rzeczy. Życie jest pełne niespodzianek.
- Okej, przejdźmy do konkretów. - Ryan pomachał rękoma, by zwrócić na siebie uwagę, co podziałało. - Alissa będzie jeździć z nami wraz z Niallem i zrobimy wszystko, by pomiędzy nami a Los Angeles były same dobre stosunki i wszystko wróciło do normy. Niech to ma ręce i nogi.
- Utarłbym nosa poniektórym w dragu - odezwał się jakiś chłopak, uśmiechając się chytrze. Chwilę po tym przedłużył temat z innymi i w międzyczasie pochyliłam się do siedzącego obok mnie Nialla, by szepnąć mu do ucha:
- Mam nadzieję, że będą dla mnie wyrozumiali.
Chłopak z uśmiechem założył kosmyk moich włosów za ucho.
- Oczywiście, że będą. Wiedzą jak sytuacja wygląda i włożą dużo wysiłku w to, aby nauczyć cię tego i owego.
- Ale mimo to nadal moim autem będą zajmować się chłopcy z twojego warsztatu, co?
- Tak. Akurat to się nie zmieni.
- W takim razie mogę wejść w to wszystko - stwierdziłam i za to dostałam buziaka w głowę.
Po kilku godzinach rozmów pełnych żartów wymieszanych z powagą, wróciłam z Niallem do Los Angeles. W drodze do jego domu, gdzie przesiadłabym się w swoje auto, zahaczyliśmy o McDonald's, gdzie zamówiliśmy szybką kolację dla nas oraz dla Louisa, który złożył przez sms pokaźnej wielkości zamówienie, wylegując się przed telewizorem.
- A w weekend pojedziemy na sushi - odezwał się Niall, przejeżdzając przez bramę, by zatrzymać się przed garażem.
- Jestem za - skinęłam i wtedy wyłączył silnik. - W końcu możemy wyjechać na miasto, nie bojąc się, że ktoś nas razem zauważy.
- Zakazana miłość - zażartował, a chwilę później wziął moją dłoń i uniósł, aby ją ucałować. Uśmiechnęłam się onieśmielona, co go nieco rozśmieszyło. - Powinienem być taki częściej?
- Nie pogardziłabym - przyznałam.
- Tak, wiem, byłem lepszym kochankiem niż jestem chłopakiem.
- Słucham? - spojrzałam na niego krzywo, nie spodziewając się takiej wypowiedzi z jego strony.
- Mało we mnie czułości w romantycznym wydaniu - wzruszył ramionami, odwracając ode mnie wzrok.
- Nie przesadzaj, Niall. Fakt, wolisz czasem zachować dystans, ale nie myśl, że to jest jakieś złe.
- Ten tydzień zarezerwuję sobie tylko dla ciebie - powiedział nagle. - Dobrze?
- Jeśli chcesz...
- Jeśli ty chcesz - poprawił mnie, po czym się nachylił, aby mnie krótko pocałować. - Nie będę cię już zatrzymywał, jutro masz szkołę. Wracaj bezpiecznie i daj znać jak przyjedziesz do domu.
- Nie ma problemu - uśmiechnęłam się lekko. Patrzyliśmy na siebie jeszcze przez moment, ale zakończyłam go wysiadając z samochodu.
- Masz jutro jakieś sprawdziany? - zadał dość nietypowe pytanie.
- Nie. Dopiero pod koniec tygodnia. A co? - Uniosłam brew, a on niewinnie wzruszył ramionami.
- Tylko pytam, kochanie.
Westchnęłam rozbawiona i podeszłam do chłopaka jeszcze na moment, by się z nim pożegnać, zanim wsiadłabym do swojego auta i pojechałabym do domu, co finalnie nie trwało aż tak długo. Ulice były całkiem przejezdne i nie widziałam żadnych służb, które mogłyby opóźnić godzinę mojego powrotu.
Zaparkowałam w końcu w moim garażu i upewniłam się dwa razy, czy wszystko zostało zamknięte. Spojrzałam jeszcze w górę, by zobaczyć duży, okrągły księżyc, po czym weszłam do domu, gdzie mogłabym odpocząć po godzinach spędzonym poza miastem.
Zamknęłam drzwi na klucz, ściągnęłam buty i przeszłam do kuchni, by napić się czegoś przed snem. Ale zanim wyciągnęłam czystą szklankę z szafki, dostrzegłam kopertę leżącą na stole. Zainteresowana ją podniosłam, a gdy zobaczyłam na niej moje dane, uniosłam brwi zdziwiona. Czyżby spóźnione życzenia świąteczne od kogoś z rodziny?
Otworzyłam kopertę i wyciągnęłam kartkę, aby przeczytać co zostało na niej zapisane. Uśmiechnęłam się widząc pierwsze zdanie, ale gdy przeszłam wzrokiem na drugie, wyraz mojej twarzy drastycznie się zmienił.
Wesołych świąt.
Do zobaczenia, Twój Ethan.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro