Rozdział 33
*Louis' pov*
Odetchnąłem zanim wziąłem łyk gorącej herbaty z dużego kubka należącego do mojej mamy, po czym odłożyłem go na stolik nocny, aby wrócić do pracy. Odpoczywałem na łóżku w rodzinnym domu wraz z owczarkiem, przeglądając interesujące mnie papiery, dopóki nie stwierdził, że moje kolana spełnią rolę świetnego posłania.
- Shada, przeszkadzasz mi - powiedziałem głaszcząc ją po głowie i jakoś próbując ją ze mnie ściągnąć. - Słuchaj, piękna, później pójdziemy na spacer, co ty na to?
Ciemne oczyska od razu spojrzały w moje, a puszysty ogon wyraził zainteresowanie.
- Wiedziałem jak zwrócić twoją uwagę - zaśmiałem się pod nosem i pogłaskałem pupila po głowie. Wtem usłyszałem dzwonek telefonu i poniekąd przez to mój uśmiech zniknął. Odebrałem połączenie nie patrząc z kim mam do czynienia i czekałem aż ktoś się odezwie, gdy dałem znać, że zamieniam się w słuch.
- Cześć, Louis. - Usłyszałem głos przyjaciela.
- Cześć, Harry. Co jest?
- Rozmawiałeś dziś z Niallem?
- Tak, jakieś pół godziny temu. A co?
- Chciałem sprawdzić, czy powiedziałeś mu o wszystkim.
- Hm - zamyśliłem się - W skrócie.
- Nie spodobają mu się tak częste patrole - powiedział i wtedy się zaśmiałem, do końca nie wiedząc dlaczego.
- Okej, o tym mu nie wspomniałem - przyznałem.
- Mogliby sobie odpuścić od kiedy nie ma Dana, Ethana i reszty, bo będzie powtórka z rozrywki.
- Niall nie da się złapać. Sądzę nawet, że będzie miał z pościgów radochę.
- Nie powiesz mu o nich? - zapytał nieco zdziwiony.
- Do wyścigów długa droga, chyba że będzie chciał jeździć w dwóch miejscach.
- Jak chcesz, żeby później nie było. A dobrze wiesz, że mogą mieć go na oku.
- Jak on sobie nie poradzi, to nie zrobi tego nikt inny, Harry. Jeszcze o nim wszyscy usłyszą.
~
*Niall's pov*
Podniosłem się cicho z łóżka, aby pójść do mojego brata. Lecz zanim wyszedłem z pokoju, obrzuciłem spojrzeniem śpiącą dziewczynę ubraną w czarną bieliznę, do połowy okrytą kołdrą. Uśmiechnąłem się automatycznie, po czym zamknąłem za sobą drzwi, by jej nie obudzić.
Nacisnąłem klamkę od drzwi Nathaniela, by ujrzeć go siedzącego przy biurku z laptopem. Natomiast on wyczuwszy moją obecność, podniósł na mnie wzrok.
- Myślałem, że nie przyjdziesz - powiedział z uśmiechem, okręcając się na krześle biurowym, aby być skierowany przodem do mnie.
- A miałem inne wyjście? Dobrze wiesz, że nie chcę, żebyś miał problemy.
- To ostatni raz, przysięgam.
- Ciekawe co by było, gdyby mama zobaczyła, że zbiłeś jej wazę, a ona wcale nie była pusta, Nate.
- Gdzieś indziej by zajrzała przy sprzątaniu, mój drogi.
- I tak jesteś niepoważny - odparłem i przeszedłem się po pokoju, aby usiąść na łóżku. - Gówno mnie obchodzi ile na tym zarabiasz, ale za to ty nie masz nigdy z tego korzystać.
- A co jeśli już to zrobiłem? - uniósł prześmiewczo brew i wtedy odetchnąłem. - Żartuję. Nie tknę tego.
- Myślałem, że Taylora w to nie wciągniesz.
- Taka prawda, że to on wciągnął mnie. A przynajmniej przez niego siedzę w tym dłużej.
- I niby skąd to macie?
- Ważne jest tylko to, że ma kto od nas to kupować. A wszystko zniknie już w sylwestra - mrugnął i odwrócił się do mnie plecami, by kontynuować swoje poczynania na laptopie. - To jak, zawieziesz mnie?
- Co?
- Zawieziesz mnie na domówkę? Potem auto jest twoje. A potrzebuję sprawnego kierowcy.
- Mam spędzić nowy rok bez chociażby kropli szampana? - uniosłem brew, a on wtedy się roześmiał.
- Odwdzięczę się.
Patrzyłem na niego w ciszy i pokręciłem głową.
- I weź uwierz, że Lissa nadal sądzi, iż jesteś na swój sposób grzeczny, Nate... - powiedziałem po chwili.
- Cóż, jej i tobie bym nie zaszkodził.
- O tyle dobrze, że umiesz się ukrywać.
- Ale nie tak bardzo jak ty. Nawet przede mną miałeś tajemnice, braciszku.
I akurat tego nie da się już cofnąć...
Porozmawiałem z bratem jeszcze przez chwilę, po czym zdecydowałem się na powrót do swojego pokoju. Próbowałem zachować ciszę zamykając drzwi, lecz tym razem mi się nie udało, przez co śpiąca dziewczyna poruszyła się na łóżku. Dołączyłem do niej nie przejmując się brakiem kołdry, gdyż była nią opatulona, lecz wtedy się obudziła.
- Niall? - odezwała się zaspana, otwierając oczy - Co robisz?
- Nic, kochanie. Śpij.
- Byłeś gdzieś?
- Rozmawiałem z Nathanielem o tym i o tamtym - odparłem zakładając kosmyk jej włosów za ucho, mając nadzieję, że nie zada pytań odnośnie tego co powiedziałem. - Dobranoc - dodałem ciszej, po czym pocałowałem ją w czoło. Na moje szczęście dziewczyna wyraziła zadowolenie i odwróciła się bez słowa, a ja z tego skorzystałem i objąłem ją w talii. W taki sposób w przeciągu kilku minut zasnęliśmy i trwaliśmy tak do rana, które okazało się być dość ciekawe...
~
*Alissa's pov*
- Nate! - Usłyszawszy wołanie pani Horan, obudziłam się zdezorientowana. Niall za to w dalszym ciągu spał, więc na pewno nie wiedział o co chodziło.
- O cholera, już lecę! - odkrzyknął i właśnie wtedy obudził się chłopak leżący przy mnie. Uniósł się lekko i zamrugał kilkakrotnie.
- Co jest? - zmarczył czoło, patrząc na mnie niezadowolony.
- Kurwa, jeszcze klucze! - Usłyszałam biegającego bliźniaka, a po chwili jego mamę:
- Nathaniel, język!
- Sorki, mamo! Kocham, pa!
I rozległo się trzaśnięcie drzwiami, po którym Niall odetchnął głęboko i znowu padł na łóżko.
- Daję pięć dolarów, że zapomniał o pracy - wymamrotał patrząc w sufit.
- Wczoraj były święta, nic dziwnego - wzruszyłam ramionami, patrząc na twarz chłopaka. A chwilę później, nie zaprzestając czynności, na mojej rozprzestrzenił się uśmiech, co oczywiście zostało zauważone.
- Hm? - wydał z siebie dźwięk, wkładając rękę pod głowę. Może nie zrobił tego celowo, ale dzięki temu dostrzegłam jego rozbudowane ramiona, a takim widokiem pogardzić nie mogłam.
- Mamy dzień wolny - zauważyłam.
- I co w związku z tym? - uniósł delikatnie jedną brew, po czym wygramolił się spod kołdry i wstał na równe nogi, co mnie nieco rozczarowało.
- Gdzie idziesz?
- Do łazienki. Zaraz wrócę.
Skinęłam głową, a gdy rzeczywiście wrócił, sama udałam się w tamto miejsce, by z niego skorzystać. W drodze powrotnej moje myśli na chwilę odtworzyły tajemniczą sytuację związaną z Nathanielem, ale szybko zniknęły, gdy po wejściu do pokoju i zamknięciu za sobą drzwi Niall do mnie podbiegł i wziął mnie na ręce.
- Niall! - pisnęłam rozbawiona, szybko oplatając jego szyję, aby nie spaść. Za to on z uśmiechem skradł mi całusa i po chwili usiadł na łóżku sadzając mnie na swoich kolanach tak, aby moje znajdowały się po obu stronach jego ud.
- Jakieś plany na dziś? - zapytał patrząc na moje usta.
- To się okaże - odpowiedziałam, a on bez słowa opuścił głowę, by jego wargi zetknęły się z moją szyją. Oddałam się wtedy małej przyjemności, za którą zdążyłam się stęsknić, gdy nagle Niall postanowił ją urozmaicić. Prześledził delikatnie palcami moje plecy wywołując dreszcze, aż trafił na zapięcie od biustonosza, z którym sprawnie sobie poradził.
- I co teraz zamierzasz zrobić? - zapytałam z nieco zadziornym uśmiechem, co podzielił. - Przypominam, że rodzice z rana wędrują po piętrach, a drzwi nie są zamknięte na klucz.
- Można to załatwić w każdej chwili - mrugnął i zaczął zsuwać ze mnie ramiączka, kontynuując pocałunki na szyi. Po chwili pozwolił spaść bieliźnie na podłogę i chciał zająć się moim dekoltem, gdy nagle rozśmieszyło nas wołanie jego mamy.
- Niall, dziecko drogie, pójdziesz teraz z Alissą na zakupy?
Chłopak ściągnął mnie ze swoich nóg i posadził obok, by podejść do drzwi i się przez nie wychylić, aby krzyknąć:
- Nie teraz, jestem zajęty!
- A co niby takiego ciekawego robisz? - krzyknęła z parteru.
- Zadowalam moją dziewczynę - odpowiedział pod nosem i zamknął drzwi kluczem, co mnie nieco rozśmieszyło, po czym wrócił na łóżko i kontynuował to co przed chwilą zaczął.
~
Kilka dni później całą trójką staliśmy przed domem i paliliśmy papierosy, rozmawiając o aktualnym dniu, jakim był Sylwester. Nate opowiadał pokrótce gdzie i z kim będzie dziś się trzymał, a Niall, mimo że nie wydawał się być tym zainteresowany, słuchał go mimo wszystko.
- Okej, ale twoje auto serio jest dziś moje, do samego rana - zaznaczył, machając dłonią, w jakiej trzymał papierosa.
- Tak jak mówiłem. - Wytatuowany bliźniak skinął głową. - Pamiętaj o czym rozmawialiśmy - mrugnął do niego porozumiewawczo, ale nawet nie próbowałam tego skomentować, by dowiedzieć się o co chodzi.
Wpakowaliśmy się do auta i rozmawiając o wszystkim i o niczym zawieźliśmy Nathaniela pod dom, gdzie miał uczestniczyć w sylwestrowej domówce. Co prawda, Taylor również nas na nią zapraszał, ale Niall wolał pojechać ze mną na miasto, by o północy zobaczyć fajerwerki w miejscu, które zdążyliśmy już odwiedzić. Pomysł oczywiście mi się podobał, bo mogliśmy pobyć sami, a z tym że mieliśmy do dyspozycji auto Nathaniela, nie musieliśmy czuć się ograniczeni.
- Tylko nie rozrabiaj - zażartował Niall, gdy jego brat opuszczał samochód. Mimo to wiedziałam, że chciał, aby rzeczywiście zapamiętał jego słowa.
- Co może się stać w domu przyjaciela? - uniósł brew, po czym się roześmiał. - Będziemy w kontakcie - mrugnął bardziej do mnie niż do Nialla, a następnie zamknął za sobą drzwi i udał się w kierunku odpowiedniego budynku.
- Mimo że go kocham, ponowne przebywanie z nim na co dzień by mnie wykończyło - stwierdził wrzucając pierwszy bieg, by odjechać i obrać odpowiednią trasę.
- Takie bywa życie z rodzeństwem - westchnęłam, mimo że sama nie wiedziałam jak to jest mieć siostrę czy brata, a w takich rozmowach mogłam bazować tylko na opowiadaniach moich znajomych.
Podjechaliśmy pod jedną z restauracji i postanowiliśmy w niej coś zjeść oraz wypić, zanim byśmy poszli nad Golden Gate Bridge, gdzie o północy miałby miejsce spektakularny pokaz fajerwerków. Poniekąd w ten sposób chcieliśmy wykorzystać trochę czasu, bo Nathaniela zawoziliśmy na imprezę trzy godziny przed zmianą daty, a przez ten czas nie chcielibyśmy stać bezczynnie w miejscu.
- Dobrze, że cały czas jesteśmy w Kalifornii, bo chciałabym złożyć życzenia rodzicom, Jane i Jonatanowi, a inaczej kompletnie bym się pogubiła - powiedziałam kończąc posiłek.
- Masz rację, strefy czasowe są czasami do bani. Wyobraź sobie żyć z rodziną na krańcu Kalifornii, a druga jej część jest niedaleko, ale już w Arizonie. Godzina różnicy - wzruszył ramionami, po czym upił łyk wody ze szklanki.
- To co dopiero mieć rodzinę w Europie...
- Cóż, kwestia przyzwyczajenia, panno z Los Angeles - powiedział specjalnie inaczej, robiąc nacisk na swój rodzimy akcent, co mnie rozbawiło.
- No tak, czasem zapominam, że nie jestes stąd.
- A mimo to jak się dogadujemy - mrugnął, uśmiechając się szarmancko.
Po pewnym czasie zapłaciliśmy za zamówienie i wyszliśmy na zewnątrz, by powolnym krokiem, tym razem wśród tworzącego się tłumu, podążyć pod czerwony most.
Niebo przybrało już ciemną barwę, szczycąc się gwiazdami i tylko czekałam, aż to wszystko się rozświetli dzięki przeróżnym kolorom wystrzelonym w powietrze. Jednakże moje podekscytowanie na zbliżającą się północ było niczym w porównaniu do tego co odczuwały dzieci biegające przed nami, co nie podobało się Niallowi, a to było jeszcze śmieszniejsze.
- Pogubią te dzieciaki i już nie będzie tak wesoło - wymamrotał pod nosem, wzrokiem szukając ich rodziców.
- Och, jakiś ty opiekuńczy - zażartowałam mając wrażenie, że bardziej go irytuje hałas robiony przez owe dzieci, aniżeli fakt, że biegają bez opieki.
- Mój syn nie będzie tak robił - powiedział twardo.
- Twój syn? - uniosłam jedną z brwi. - Chcesz mieć syna?
- A komu bym przekazał umiejętność tak dobrego zachowania się za kółkiem? Taki talent nie może się zmarnować - stwierdził poważnie, choć po chwili sam się roześmiał. - Marzenia.
Spojrzałam na niego pytająco, ale w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami, więc postanowiłam o tym zapomnieć.
Stanęliśmy w pobliżu Golden Gate Bridge tak, abyśmy mieli dobry widok na wszystko, co mogłoby pojawić się na niebie w przeciągu paru minut. Czekaliśmy na to cierpliwie, a przynajmniej tak sądziłam, bo w porównaniu do nas, niektórzy będąc pod wpływem alkoholu nie przejmowali się opinią innych ludzi i bawili się na całego. W końcu jednak zaczęło się wielkie odliczanie, w co zaangażowali się prawdopodobnie wszyscy, co budowało większe emocje. Finalnie rozległy się odgłosy petard, a na niebie pojawiły się przeróżne kombinacje kolorystyczne, co podziwiałam z wielką przyjemnością. Choć większą radość sprawiał mi widok szczerze uśmiechniętego Nialla, który jak w obrazek patrzył się na to co rozciągało się nad naszymi głowami.
- Wszystkiego dobrego w nowym roku, kochanie. - Usłyszałam w pewnym momencie i wtedy nasze usta złączyły się w czułym pocałunku.
- Wzajemnie, Niall. Oby było tylko lepiej - powiedziałam, gdy odsunął się ode mnie.
- Będzie - odpowiedział z nutką nadziei w głosie, ponownie unosząc wzrok na wystrzeliwane fajerwerki. - Mam taką nadzieję.
Po około pół godzinie zdecydowaliśmy się na powrót do domu. Niall upewniał się czy nie mam ochoty na jakikolwiek trunek, mimo że upewniałam go, że mi na tym nie zależy, choć doceniałam jego zainteresowanie, bo nie chciał, żebym na czymkolwiek traciła, przez to że jest kierowcą i sam pić nie może.
- Widziałam najpiękniejszy pokaz fajerwerków w życiu i to z tobą, a to mi w zupełności wystarczy - zapewniałam, patrząc jak prowadzi samochód.
- Cieszę się, że się podobał. Ale co teraz będziemy robić?
- Oglądanie filmów w zupełności mi wystarczy. Naprawdę.
- Na pewno? Nie chciałabym słyszeć, że przez Nathaniela nie mogłaś się wybawić.
- Daj spokój, Niall. Jest świetnie!
Wtem po wnętrzu samochodu rozległ się dzwonek telefonu chłopaka.
- Trzymam za słowo - odpowiedział szukając dłonią komórki, a gdy w końcu ją znalazł, odetchnął zanim odebrał połączenie. - Co jest?
Niall bez ważnych telefonów to jak Sylwester bez szampana, przysięgam.
Wyjrzałam zmęczona przez okno i podziwiałam opustoszałe ulice, czekając aż chłopak skończy rozmowę. Zastanawiałam się w międzyczasie co moglibyśmy obejrzeć po powrocie do domu i nie tylko, lecz gdy Niall wykrzyknął i to nagle, spojrzałam na niego przestraszona.
- Ja pierdolę, Nate, mówiłem ci o czymś ostatnio, kurwa!
Chłopak szybko włączył tryb głośnomówiący i niedbale podał mi telefon, co mnie niezmiernie zdziwiło, ale gdy skręcił gwałtownie w inną ulicę niż powinien, wiedziałam, że coś jest nie tak.
- Ja stąd po prostu zwieję i odbierzesz mnie z innego miejsca - odezwał się Nate i wtedy pytająco spojrzałam na Nialla, choć wiedziałam, że wolał skupić się na jezdni, niż teraz na mnie patrzeć. - O cholera.
- Co?
- Już za późno.
- Żartujesz sobie?! Uwierz mi, że jeśli robisz sobie ze mnie jaja, swoich już nigdy nie zobaczysz.
W tym momencie Nate się rozłączył, co zdenerwowało Nialla.
- Lissa, zadzwoń do niego - powiedział pośpiesznie, po czym sprawdził stan drogi za jak i przed nami i zdecydował się na wzięcie ostrego zakrętu, by szybko przemknąć przez kolejną przecznicę.
- Do cholery, o co chodzi?
- Nie teraz - powiedział cicho, lecz twardo. A zanim zdołałam dodzwonić się do Nathaniela, zauważyłam go idącego w naszym kierunku i kiwającego z chodnika, przez co Niall nie zastanawiając się długo, zatrzymał się tuż przy nim z piskiem opon i nawet nie dał mu dużo czasu, by wszedł do środka. Na naszej drodze rozbiegali się ludzie, przez co Niall przeklął pod nosem kilkakrotnie, ale w końcu udało mu się przejechać i uciec z najbliższej okolicy.
- Stary, to nie miało tak wyglądać, ja... - zaczął Nate, ale Niall mu przerwał, zaczynając na niego krzyczeć.
- Ile razy mam mówić, że gówno mnie obchodzi co powiesz w tym temacie? Wiesz z czym to się wiąże! Poza tym, mówiłem ci, że - przerwał gdy do naszych uszu dotarły dźwięki syren policyjnych, a gdy sama zobaczyłam czerwoną i niebieską poświatę, obejrzałam się za siebie przestraszona.
- Czy ktoś mi może powiedzieć o co chodzi?! - odezwałam się w końcu. Spojrzałam na Nathaniela, wiedząc że musi być w to wszystko zamieszany, ale widząc jak chowa twarz w dłonie i wzdycha głęboko, odpuściłam sobie, mimo że byłam zdenerwowana.
Niall próbował zgubić policję, za co trzymałam kciuki, bo to było stresujące. Ale zapewne to go wypełniały największe emocje, gdyż w takiej akcji uczestniczył nie raz, a niedawno skończyło się to bardzo nieprzyjemnie.
Przemierzał ulice, aż wyjechał na nieznane mi dzielnice. W przeciwieństwie do mnie musiał znać je jak własną kieszeń, bo dokładnie wiedział gdzie skręcać, a w tej sytuacji było to niezmiernie przydatne. W końcu zatrzymał się na parkingu należącego do jakiegoś nocnego klubu i wyszedł z auta, trzaskając za sobą drzwiami. Spojrzałam na siedzącego za mną Nate'a ponownie, ale widocznie nie chciał ze mną rozmawiać, bo pokręcił głową.
- Nie wiem o co poszło, ale Niall za szybko ci nie wybaczy. Podobną sytuację przeżywał przed więzieniem, tylko że na szczęście tym razem nie chcieli go zabić - uśmiechnęłam się sztucznie, na co Nate westchnął ciężko i po chwili postanowił opuścić pojazd. Spojrzałam przez okno, by zobaczyć co robią. Niall palił papierosa i chodził nerwowy, a ponadto wydawało mi się, że powstrzymywał się przed użyciem siły przeciwko swojemu bratu.
Otworzyłam drzwi, by do nich dołączyć, choć postanowiłam trzymać się po drugiej stronie auta. Bałam się, że zacznie się awantura, a to ostatnia rzecz jaką chciałabym dziś zobaczyć.
- Zawiodłem się - powiedział Niall, dość cicho.
- Nic nie zrobiłem, przysięgam! Dlaczego nie chcesz mnie wysłuchać?
- Nie wierzę ci. Nie po tym co planowałeś.
- Nie ja za tym stałem. Nie dzisiaj!
- To dlaczego goniła nas policja?!
- Bo ta ucieczka wyglądała podejrzanie, nie uważasz? Gdybyś nie jechał tak szybko...
- Tak szybko? Och, tak? - prychnął Niall. - Ostatni raz ratowałem ci dupę - wycedził, dotykając palcem mostek brata.
- Dosyć - odezwałam się głośno i wtedy oczy Nathaniela skierowały się na mnie. Natomiast Niall nadal nie spuszczał wzroku z brata. - O co chodzi, Nate?
- O nic.
Niall roześmiał się sztucznie.
- No powiedz jej, dalej. Wytłumacz dlaczego zepsułeś nam... jej wieczór.
Nate posłał mu surowe spojrzenie, a Niall zaśmiał się kpiąco pod nosem i zapalił kolejną fajkę.
- Handluję narkotykami. - Nate powiedział po chwili ciszy, co mnie zamurowało i przez moment myślałam, że się przesłyszałam, dopóki tego nie powtórzył.
- Co? - zapytałam niepewnie, czując jak ogarnia mnie szok.
- Zwykła praca nie dałaby mi tego co mam teraz. Widziałaś moje auto? - wskazał na nie - Nowy salon? Mój pokój? Niall sam by nie jeździł tym co mu się podoba i nie mieszkałby z kumplem w tak wielkim domu, gdyby nie robił czegoś na boku i to nielegalnie.
- Nie tłumacz się mówiąc o mnie. - Niall zwrócił mu uwagę, opierając się o bok samochodu. Wydawało mi się, że nieco się uspokoił.
- Zmierzam do tego, że żeby mieć w życiu dobrze, trzeba zaryzykować. Albo mieć szczęście. Nie ma nic pomiędzy.
- Ale... dlaczego w taki sposób? - zapytałam, patrząc na niego z niezrozumieniem wypisanym na twarzy.
- Głupota i tyle - przyznał, wzruszając ramionami. - Niektóre rzeczy, choć z początku wydają się być niewinne, mogą okazać się gwoździem do trumny. Dlatego już na samym początku należy wziąć wszystko pod uwagę.
- Ale dziś za tym nie stałeś, tak?
- Mówiłem Niallowi, że to będzie ostatni raz. Ale go nie było. Pozbyłem się wszystkiego jeszcze przed imprezą, bo coś we mnie trafiło i pomyślałem, że to poszło za daleko.
- A co jeśli kogoś złapali, o cokolwiek poszło, i ktoś cię wkopie?
- Nic na mnie nie mają.
- Jedyny pozytyw - przyznał Niall.
Westchnęłam ciężko i również oparłam się o auto. Chciałam sobie wszystko w spokoju poukładać. Choć czy w ogóle się dało?
- Wasze auta to też całkiem duże ryzyko - zaczął Nate - Oczywiście, nie tak duże jak to wiążące się z tym co ja robię... robiłem, ale też powinniście uważać.
- Wszystko było dobrze. Do pewnego momentu - stwierdził Niall.
- Do tego, gdy się pojawiłam i ściągnęłam na wszystkich problemy z podwojoną siłą? - Spojrzałam na chłopaka i wtedy zdezorientowanie przebiegło przez jego twarz.
- Nie o to mi chodziło, Lissa.
- Cokolwiek, zrozumiałam. To co robimy nie należy do rozsądnych rzeczy, ale pasja wiąże się z konsekwencjami.
- O swoich zajęciach możecie tak mówić. Ale nie o moich - powiedział Nate - To już nierozsądna ostateczność.
- I mam wierzyć, że już nigdy nie weźmiesz się za sprzedawanie towaru? - zapytał Niall, unosząc brew nieco za kpiąco.
- Myśl co chcesz. Ale decyzję już podjąłem.
- Okej, wszyscy - westchnęłam. - Pojedźmy do domu i odpocznijmy. Skończmy dobrze tą noc.
- Przepraszam, Niall - odezwał się Nate, zanim wsiedliśmy do auta. - Mimo wszystko wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć.
- Kosztem tylu nerwów? - odparł, a widząc że Nate chciał powiedzieć coś zawiedziony, przerwał mu, sam kontynuując. - Tylko żeby był to ostatni raz.
- Obiecuję.
- Będę wpadał wcześniej i cię sprawdzał.
- Za to ty ogranicz jeżdżenie w nieodpowiednim towarzystwie.
Oboje spojrzeli na siebie nieco rozbawieni.
- Umowa stoi - odpowiedzieli w tym samym czasie podając sobie ręce i wtedy miałam wrażenie, że wraz z nowym rokiem zacznie się odmienny okres w naszym życiu.
_____________
Upewnijcie się proszę, że przeczytaliście poprzedni rozdział :)
Miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro