Rozdział 27
Czułam się co najmniej dziwnie, pakując pliki banknotów do plecaka, chcąc zawieźć je Harry'emu, by zapłacić za auto, jakim przyjechałam do domu, co chwilę wymijając się z Louisem na ruchliwej drodze. A fakt, że właśnie stał za mną i to w moim pokoju, był jeszcze dziwniejszy.
- Zupełnie jakbym oglądał scenę z napadu na bank - zaśmiał się, czekając aż skończę.
- Pomógłbyś mi, Louis, a nie stoisz i patrzysz!
- Nie musiałaś cytować Nialla, skarbie.
Spojrzałam na niego marszcząc czoło, co rozbawiło go jeszcze bardziej.
- Okej, mniejsza o to, gotowe - powiedziałam po chwili, odsuwając się od szafy, trzymając czarny plecak. - Nie pamiętam kiedy ostatnio wydałam tak dużo pieniędzy.
- Zgaduję, że na swoje poprzednie auto - wzruszył ramionami. - Choć i tak Niall dorzucił trochę od siebie.
Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Jak to?
- Powiedział mi, że jak coś wybierzesz, to ma na to pójść trochę jego pieniędzy.
- Co? Ale...
- Ciesz się z darmowego ulepszenia i nie marudź - poklepał mnie po ramieniu.
- To nie jest mała kwota, Louis.
- A może lepiej będzie jak opowiesz mi o swoim planie na ten dzień, co? - zapytał z uśmiechem, unosząc jedną brew, natomiast ja odetchnęłam głęboko.
- Jesteś z nim powiązany - powiedziałam i wtedy posłał mi zaciekawione spojrzenie.
- W takim razie czekam na jego realizację.
~
Trzymałam stopę na pedale gazu tak długo, aż nie przekroczyłam ustalonej linii mety, co sprawiło, że poczułam satysfakcję z wygranej, gdyż Louis został w tyle. Zatrzymałam samochód na poboczu, po czym z niego wyszłam, by porozmawiać z chłopakiem, który po chwili zaparkował tuż za mną.
- Widziałeś? - odezwałam się. - Tak to się robi!
- Nie zapominajmy, że pierwszy wyścig to ja wygrałem!
- Musiałam wyczuć auto - powiedziałam, a on uniósł dłoń, by przybić ze mną piątkę.
- Mam nadzieję, że jakieś babcie mieszkające na tym osiedlu nie mają nam za złe - zaśmiał się pod nosem - Robisz niezły hałas - wskazał na moje auto. - Poza tym, to w sumie niezła zabawa, ale nie chciałbym nią ryzykować pobytu w kiciu.
- Nie musisz mi o tym przypominać - westchnęłam sięgając do kieszeni mojej kurtki, by wyciągnąć z niej paczkę papierosów. - Chcesz? - zapytałam, wyciągając ją w kierunku chłopaka, z czego skorzystał.
- Czas do jego wyjścia zleci szybko - powiedział, zapalając fajkę. Jednakże niezbyt mnie to pocieszyło. - Zamierzasz wziąć udział w sobotnim wyścigu? - zapytał, tym samym zmieniając temat, za co poniekąd byłam mu wdzięczna.
- Tak. Ale poćwiczę jeszcze trochę, by nie rozbić się na najbliższym zakręcie - zaśmiałam się pod nosem. - Chciałabym trochę zarobić, żeby wyrównać wszystkie straty.
- Wzbudzisz sensację jak wrócisz na drogę.
- Szczególnie, gdy zrobię to bez towarzystwa znanego wszystkim Horana - odetchnęłam głęboko, opierając się o tył mojego samochodu.
I rzeczywiście tak było. Kilka nocnych wypadów na obrzeża miasta równały się z licznymi spojrzeniami kierowanymi w moją stronę. Ludzie zastanawiali się gdzie byłam oraz dlaczego nie widzieli Nialla tak długo, co było dla nich dziwne, gdyż rywalizował z innymi prawie co tydzień. Zauważyli również spokój, co było wynikiem pobytu Ethana i reszty w więzieniu. To znacznie zmieniło atmosferę każdego spotkania, ale jedno było pewne - w końcu cała zabawa mogła odbywać się w bezpiecznej atmosferze i bez poczucia strachu wraz z następnym podejmowanym wyścigiem.
~~~
Zeskoczyłam z krzesła, chcąc zobaczyć efekt mojej pracy, jaką było rozwieszenie lampek choinkowych nad moim oknem, aby choć trochę przystroić pokój na nadchodzące święta Bożego Narodzenia. Niekoniecznie lubiłam je obchodzić, ale od kiedy pamiętam kochałam wszelkie ozdoby, czy potrawy z nimi związane. Miało to swój wyjątkowy klimat, wprowadzający mnie w dobry nastrój.
Wyłączyłam światło, by upewnić się, że wszystkie, świecące w ciepłym kolorze lampki działały i ucieszyłam się, gdy rzeczywiście tak było. Jednakże po chwili ogarnął mnie pewnego stopnia smutek, ponieważ w mojej głowie pojawiła się męcząca mnie od pewnego czasu myśl.
Myśl, że nadchodzących świąt nie spędzę z osobą jaką bym chciała.
Mam nadzieję, że czasami o mnie myślisz, Niall.
W świetle choinkowych lampek postanowiłam obejrzeć jeden z ostatnio wyszukanych przeze mnie filmów. Oglądało się go przyjemnie, lecz czynność tą przerwał mi dźwięk wiadomości. Westchnęłam myśląc, że może Louis chciał ze mną o czymś porozmawiać, ale tym razem stała za tym Jane.
Jane: Otwórz mi drzwi!
Zmarszczyłam czoło, dziwiąc się na przeczytane słowa.
Ja: Że co?
Jane: Przywiozłam pizzę i jeśli zaraz mi nie otworzysz, zamarznę, a ona razem ze mną!
Podniosłam się z łóżka i zeszłam na parter, śmiejąc się pod nosem. Całe szczęście, że nikogo nie było w domu, bo zdziwiłoby ich moje zachowanie, a na dodatek znając Jane, podzieliłaby się pizzą z moimi rodzicami, przez co miałybyśmy jej mniej dla siebie.
- Jane, nie miałaś co robić? - zaśmiałam się, otwierając drzwi, by zobaczyć przyjaciółkę.
Ale zamiast niej stał uśmiechnięty Niall, przez co myślałam, że oszaleję z radości.
- O mój Boże! - wykrzyknęłam rzucając się w objęcia chłopaka, który przytulił mnie tak mocno, jakbyśmy nie widzieli siebie wieki, a dwa miesiące bez niego naprawdę wydawały się trwać tak długo. - Niall, co ty tu robisz?! - prawie pisnęłam, czując jak łzy szczęścia napływają mi do oczu.
- Tęskniłem - odezwał się, gładząc dłonią moje włosy i wtedy zapłakałam, bo cudownym uczuciem było usłyszeć jego głos po tak długim czasie.
- Ja też, Niall! Ja też - powiedziałam odsuwając się od niego, by przetrzeć dłońmi oczy, a zaśmiałam się przez łzy, widząc jego szczery uśmiech. - Boże, co ja robię, wejdź do środka - ponagliłam go ruchem dłoni i po chwili mogłam zamknąć za nami drzwi. - Powiedz mi... jak?
- Słyszałem, że jakaś pani Alissa Richardson zeznawała przeciwko pewnej osobie, tym samym skracając mój wyrok - uśmiechnął się podchodząc do mnie, aby objąć mnie w talii.
- Nienawidzę cię za to, że zostawiłeś mnie samą i to bez pożegnania, wiesz o tym? - powiedziałam patrząc w jego oczy i wtedy otarł moje policzki.
- Pożegnałem się - odpowiedział ciszej, lustrując moją twarz.
- W każdym razie, zrobiłeś to bez wyjaśnień, przez co byłam na ciebie wściekła, a Louis momentami musiał wysłuchiwać mojego narzekania.
- Żyje jeszcze? - zażartował i wtedy dźgnęłam go w żebro.
- Jeśli nie wyjaśnisz dlaczego nie powiedziałeś mi o pozwie wprost, poważnie porozmawiamy, a miła nie będę.
- Do kiedy mam czas? - zapytał nieco ciszej, przyglądając się mojej twarzy.
- Tak właściwie, to radzę ci załatwić to jak najszybciej, bo... - Niall przerwał moją wypowiedź czułym pocałunkiem, w którego włączyłam się od razu, czując przyjemne motyle w brzuchu. Nie mogłam na to narzekać, bo zdecydowanie za tym tęskniłam. Dzięki temu momentalnie się uspokoiłam ciesząc się, że w końcu byliśmy razem, a tak bardzo brakowało mi jego towarzystwa.
- Gdyby nie ty, siedziałbym tam kolejny miesiąc - wyszeptał w moje usta pomiędzy pocałunkami, cofając się wraz ze mną, aż wydałam jęk, gdy moje plecy spotkały się z najbliższą ścianą. Wtedy przesunął dłonie w dół mojej talii i oderwał się ode mnie na chwilę, by spojrzeć w moje oczy, a następnie przenieść wzrok na usta. - Nie mogłem przestać o tobie myśleć. Szczególnie, gdy dowiedziałem się, że dzięki tobie przedłużyli jego wyrok.
Gdy skończył mówić, dotknęłam dłońmi jego twarzy, by przesunąć kciukiem po jego dolnej wardze, którą zwilżył językiem chwilę później.
- Nie chcę o nim rozmawiać ani razu więcej, Niall. Jedyne imię jakie chcę słyszeć, to twoje - powiedziałam przenosząc dłonie na jego ramiona, aby zsunąć z nich rozpiętą już kurtkę, co wywołało lekki, lecz zadziorny uśmiech na jego twarzy. Nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego odłożył wspomnianą część garderoby na stojącą obok nas komodę, po czym nagle mnie podniósł, zaciskając dłonie na moich pośladkach, przez co pisnęłam rozbawiona i oplotłam nogami jego biodra oraz objęłam jego szyję, uśmiechając się do niego, co odwzajemnił.
- Ja wolałbym słyszeć dziś swoje imię.
- Czyżby? - zapytałam i wtedy podniósł brew znacząco, zaczynając iść ze mną w kierunku schodów, by podążyć prosto pod mój pokój.
- Tak przy okazji - zażartował wchodząc ze mną do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. A po chwili posadził mnie na brzegu łóżka, by uklęknąć przede mną i odpiąć moje spodnie, które pozwoliłam z siebie ściągnąć. Dotknął zimnymi dłońmi moich kolan i przesunął nimi w górę ud, wywołując u mnie przyjemne dreszcze, a gdy odchyliłam się, by oprzeć się na łokciach, zahaczył palcami o moją bieliznę, by również jej mnie pozbawić. Niall spojrzał prosto w moje oczy, gdy zobaczył, że obserwuję jego poczynania, lecz odchyliłam głowę zamykając oczy, gdy jego język znalazł się na mojej kobiecości, by zacząć nim poruszać tak, bym wydała z siebie jęk dzięki odczuwanej przyjemności. Mimo wszystko nie trwało to za długo, gdyż wspiął się na łóżko, by zawisnąć nade mną, ściągając z siebie koszulkę, dzięki czemu poprzez słabe światło lampek mogłam zobaczyć zarys jego mięśni na brzuchu oraz klatce piersiowej. Pozbycie się reszty ubrań i przeniesienie się w górę łóżka nie zajęło nam dużo czasu, z czego się cieszyłam, bo Niall szeptał do mojego ucha rzeczy, które sprawiały, że jak najszybciej chciałam mieć go jak najbliżej siebie. A gdy w końcu tego się doczekałam, postanowił rozegrać to agresywniej niż za pierwszym razem, dzięki czemu rzeczywiście z moich ust kilkakrotnie wypłynęło jego imię, przed czym nie mogłam się powstrzymać.
Pocałował mnie czule, zanim położył się obok mnie, wyrównując swój oddech, przy czym uśmiechał się szczerze jak i ja. Uwielbiałam widzieć go w dobrym humorze, a szczególnie gdy wynikało to ze wspólnie przeżytych momentów.
- Mam rozumieć, że zostaniesz u mnie na noc? - powiedziałam kładąc dłoń na jego twarzy, by po chwili krótko go pocałować, co odwzajemnił, przenosząc jedną dłoń na mój pośladek.
- Jeśli tylko tego chcesz - odpowiedział, patrząc prosto w moje oczy.
- Chcę. Nie mogę cię tak łatwo wypuścić, po tych dwóch, dłużących się miesiącach. Tęskniłam za tobą.
- Ja za tobą też, kochanie. Tak jak mówiłem.
- Tylko proszę, mów mi od teraz o wszystkim, bez wyjątku. Nie chciałabym, byś znów zniknął na tyle dni i zostawił mnie samą.
- To się nie wydarzy. Obiecuję - powiedział kładąc dłoń na sercu.
- Ostatnio też obiecywałeś.
- Ale wtedy nie byłem przestraszony tak bardzo jak w dniu, w którym się dowiedziałem, że oficjalnie mam problemy.
- Zapomnijmy już o tym - stwierdziłam. - Tak będzie najlepiej. Tylko wisisz mi spotkania za całe dwa miesiące - zażartowałam.
- Wynagrodzę ci to - odpowiedział, po czym przeniósł się i zawisnął nade mną, aby obdarować mnie licznymi pocałunkami, zanim wzięliśmy wspólną kąpiel i szczęśliwi zasnęliśmy w swoich objęciach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro