Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26

Odbiłem kilkakrotnie piłkę od powierzchni boiska, zanim wycelowałem nią do kosza. A gdy bez problemu przeszła przez obręcz, odwróciłem się do Mike'a z uśmiechem, gdy wydał z siebie okrzyk radości.

- W porównaniu do ciebie jestem w to okropny - zaśmiał się, kładąc dłonie na brzuchu.

- Hej, za to ty dobrze grasz w nożną, a tego nie powiedziałbym o sobie!

- Żeby chociaż to wam wychodziło. - Słysząc znajomy mi głos, odwróciłem się niechętnie. Zobaczyłem sarkastycznie uśmiechającego się Ethana zmierzającego w naszym kierunku wraz ze swoimi znajomymi, co ani trochę mi się nie spodobało.

- Mike, przesłyszałem się chyba, mówiłeś coś? - zmrużyłem oczy, patrząc na swojego kolegę, a gdy wzruszył ramionami, odwróciłem się, by ponownie trafić piłką do kosza.

- Hej, to akurat ci wyszło! - Usłyszałem głos chłopaka, jakim był Dan. Nie miałem ochoty widzieć jego twarzy ani razu więcej, po tym jak wyrządził krzywdę moim przyjaciołom, ale robiąc momentami zamieszanie wraz z Ethanem na więziennej stołówce, niestety zwracał na siebie uwagę.

- Och, czego znowu chcecie? - spojrzałem na nich z pogardą i wtedy usłyszałem podśmiechiwanie całej reszty.

- Chcieliśmy pogadać jak kumpel z kumplem - uśmiechnął się Ethan, zbliżając się do mnie na tyle, żeby w końcu stanąć tuż przy mnie. Uniosłem brew widząc jego zakłamany wyraz twarzy, będąc ciekawy z jakiego powodu postanowił zniszczyć mój dzień swoją obecnością.

- Hm, czyżby?

- Chciałem zapytać jak tu ci się podoba. Całkiem przyjemne miejsce, prawda? - rozejrzał się dookoła - Śpisz za darmo, jesz za darmo, a na dodatek masz dostęp do siłowni... też za darmo!

- I rozumiem, że z tego powodu chcesz zostać tu dłużej, bo pieniędzy w swojej dłoni nie widziałeś od miesięcy, przez co nie stać cię na utrzymanie domu? - uniosłem brew i wtedy usłyszałem jak Mike śmieje się pod nosem. - Przestań chociaż raz zachowywać się jak idiota i powiedz wprost o co ci chodzi, Ethan. Wkurwiasz wszystkich tym dziecinnym zachowaniem i dobrze o tym wiesz.

- Kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą - spoważniał - Bo wychodzi na to, że te kilka lat w pierdlu to dla mnie za mało, bo ktoś postanowił na mnie donieść i przedłużyć mój wyrok o pierdolony rok - wycedził i wtedy uśmiech nagle rozprzestrzenił się na mojej twarzy, gdy tylko w głowie pojawił mi się obraz osoby, która mogła za tym stać.

Kocham cię, Lissa.

- Co jej nagadałeś, żeby się przyznała, hę? - zmrużył oczy zawistnie.

- Jej?

- Swojej dziwce na każde zawołanie, Horan.

- Och, siedzimy pod jednym dachem dobry miesiąc, a ty nadal niczego się nie nauczyłeś - poklepałem go po ramieniu, uśmiechając się sztucznie. - Radzę następnym razem pomyśleć - wycedziłem, pochylając się do jego ucha.

- Nie będzie następnego razu, Horan.

- Napadniesz na mnie ze swoimi kolegami przed celą i mnie zabijesz, za co dostaniesz dożywocie? - zaśmiałem się, odsuwając się od niego. - Pomacham ci jak będę opuszczać to miejsce - mrugnąłem, po czym odszedłem od niego wraz z Mikiem, by wrócić do gry w koszykówkę na świeżym, późnojesiennym powietrzu.

*dwa tygodnie wcześniej*

- I twierdzi pani, że to wszystko jest ze sobą powiązane? - zapytał przesłuchujący mnie policjant, uważnie przyglądający się mojej twarzy, zupełnie tak, jakby musiał mieć pewność, że go nie okłamuję. Splótł swoje dłonie i położył je na stoliku, przy którym siedzieliśmy, oczekując mojej dalszej wypowiedzi.

- Tak. Nie mam już żadnych dowodów na moim ciele, jakkolwiek to brzmi, ale zostało mi parę wiadomości na telefonie.

- Parę?

- Nie chciałam ich więcej widzieć i usuwałam je na bieżąco, dopóki sprawy się nie pogorszyły.

- Rozumiem - skinął głową. - I nikt wcześniej o tym nie wiedział? Nawet rodzice?

- Bałam się im o tym powiedzieć. Wiedzieli o tym tylko moi przyjaciele.

- Dobrze. A wracając do pana Nialla Jamesa Horana... - zamyślił się, przez chwilę opuszczając wzrok na swoje dłonie - Naprawdę pani sądzi, że wszystko co zrobił było w dobrych intencjach?

- Niall nie mógł znieść gróźb Ethana kierowanych w moją stronę oraz krzywd jakie wyrządzał mi i jego przyjaciołom.

- Ma pani na myśli sprawę sprzed miesiąca dotyczącą pana Stylesa?

- Tak, dokładnie - skinęłam głową, westchnąwszy głęboko. Rozmowa z policjantem w tak istotnym momencie była dla mnie stresująca, bo wiedziałam, że liczy się każde moje słowo bez wyjątku i jedna nieprzemyślana wypowiedź mogłaby zaszkodzić mi, Niallowi, oraz reszcie ekipy - Myślę, że to dobrze pokazuje jak bardzo Ethan miał nam za złe i chciał uprzykrzyć nam życie.

- I wszystko dlatego, że wypełniała go zazdrość dotycząca wszystkiego co związane z panem Horanem?

- Tak - skinęłam głową.

- Zobaczę co da się z tym zrobić. Na ten moment nie jestem w stanie powiedzieć czy pomoże to pani, lub panu Horanowi. Jednakże są to dość ważne zeznania. Tylko dlaczego pani zgłosiła to tak późno?

- Jak już mówiłam, bałam się. Ale gdy sprawy zaszły tak daleko, przełamałam się, by zrobić coś w tym kierunku.

- W porządku. To chyba tyle na dziś - powiedział, odsuwając się na małym krześle, aby wstać. - Dobrze, że pani przyszła.

Uśmiechnęłam się słabo, po czym pożegnałam się z mężczyzną, gdy tylko odprowadził mnie do wyjścia z pomieszczenia. Na korytarzu czekał na mnie chodzący w tę i tamtą Louis, który podszedł do mnie od razu, gdy tylko mnie zauważył.

- I jak? - zapytał cicho.

- Porozmawiajmy na dworze.

Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie chłopak poczęstował mnie papierosem, którego przyjęłam z wielką chęcią, a zapaliliśmy tuż po zejściu na parking, gdzie podeszliśmy do jego auta.

- Wydaje mi się, że poszło dobrze - powiedziałam w końcu - Nie masz pojęcia jak było mi trudno dobierać słowa tak, żeby nie pomyślał, że ja, ty i reszta też zajmujemy się nielegalnymi rzeczami. Wszyscy jesteśmy z tym ściśle powiązani i naprawdę jest się z czego cieszyć biorąc pod uwagę fakt, że tylko jeden z nas został za to złapany.

- Znając mnie, prawdopodobnie bym się wkopał - prychnął pod nosem. - Dobra robota.

- Więc czy Ethanowi mogą przedłużyć wyrok za to co mi robił?

- Nie wiem jakie dokładnie mieliście relacje, ale skoro to co się działo było na tyle poważne, że poszłaś zeznawać, to prawdopodobnie tak.

- A myślisz, że skróciłoby to pobyt Nialla w więzieniu? Któraś z opcji musi się zmienić, inaczej będę wściekła, bo wyszłoby na to, że moje zeznania były na nic.

- Coś na pewno zmienią - uśmiechnął się, gładząc moje ramię pokrzepiająco. - A teraz chodź, musimy jechać - skinął głową w kierunku swojego auta, rzucając peta pod nogi.

- Odwieziesz mnie do domu?

- Nie będę musiał tego robić - mrugnął, po czym otworzył drzwi do samochodu, żeby w nim się znaleźć, a ja tylko zmrużyłam oczy w ciekawości, zastanawiając się nad tym co miał na myśli.

Louis udowodnił mi, że jego umiejętności w prowadzeniu samochodu są wysokie na tyle, że aż się dziwiłam, że nie bierze udziału w wyścigach wraz z Niallem. Jednakże biorąc pod uwagę to jak sprawy się mają, było to tylko pozytywem.

Po pewnym czasie podjechaliśmy pod warsztat, zatrzymując się tuż przed wjazdem do hangaru. Bez słowa opuściliśmy auto i poszliśmy do Liama, Harry'ego, oraz co mnie zaskoczyło, Zayna. Cała trójka przywitała nas z uśmiechem, co odwzajemniliśmy.

- Stęskniłem się, Zee! - Widok Louisa przytulającego przyjaciela wywołał uśmiech na mojej twarzy, mimo że tak naprawdę nie widzieli się aż tak dawno. Mimo to rzeczywiście Zayn rzadko kiedy spotykał się z resztą znanych mi przyjaciół Nialla, a przynajmniej w mojej obecności.

- Więc dlaczego tu jesteśmy? - zapytałam Louisa, kiedy oderwał się od chłopaka.

- Ja ci pokażę - odezwał się Harry, unosząc jedną z kul w kierunku, w którym po chwili zaczął iść, więc ruszyłam za nim. - Słyszałem, że dziś zeznawałaś. Jak poszło? - zapytał, gdy oodaliliśmy się od reszty.

- Chyba dobrze - wzruszyłam ramionami - Taką mam nadzieję.

- Oby. Niall dostałby szału jakby się dowiedział, że ścigasz się bez niego - powiedział, na co zareagowałam zmarszczeniem czoła, gdyż nie do końca wiedziałam co miał na myśli. Lecz gdy po chwili stanęliśmy przed czystym, białym autem, wszystko zrozumiałam.

- O Boże, wy naprawdę go kupiliście! - otworzyłam szerzej oczy czując zaskoczenie, ale i radość, gdy zobaczyłam samochód o jaki prosiłam.

- Mówisz, masz - wzruszył ramionami, śmiejąc się pod nosem - Nie trzeba nas długo prosić o załatwienie czegokolwiek.

- Super! Ale... - przerwałam, przenosząc na niego wzrok - Co z pieniędzmi? Ile muszę wam oddać?

- Louis ci wszystko powie. W końcu to nie ja zajmuję się papierkami - uśmiechnął się - Całe szczęście.

- To są minusy nieposiadania konta w banku - stwierdziłam - Gdybym przelała wam pieniądze, byłoby o wiele szybciej i łatwiej.

- Naprawdę nie masz?

- Czy nie podejrzane by było jakbym wpłacała do banku tysiące dolarów, podczas gdy nigdzie legalnie nie pracuję?

- Dobrze myślisz - pokiwał palcem z uznaniem.

- Dlatego po powrocie do domu wezmę ile potrzeba i wam przywiozę.

- Nie musisz się śpieszyć. Nie ma takiej potrzeby.

- Przyjadę o dziewiętnastej. Wpadłam na pewien pomysł - mrugnęłam, po czym postanowiłam wrócić do reszty znajomych, słysząc rozbawione westchnięcie Stylesa.

_____________
Jak Wam się podoba teledysk do On The Loose? Sceny z autem przypomniały mi o Nonpareil i aż się rozpływałam z feelsów, tak. Hahah, cuda wianki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro