Rozdział 19
Siedziałam w szkolnej ławce i rysowałam po ostatniej stronie zeszytu, niecierpliwie czekając na wyniki sprawdzianu z matematyki. Dziś był piątek, więc chciałam mieć wszystko z głowy, żeby weekend zacząć jak najbardziej przyjemnie.
W końcu podeszła do mnie koleżanka z klasy, która rozdawała ocenione prace. Odebrałam od niej kartkę, ale widząc niezadowalającą mnie czerwoną literę, zmarszczyłam czoło.
- Co dostałaś? - zapytała mnie Jane, pochylając się nad moim sprawdzianem, by do niego zajrzeć. - Och.
- Myślałam, że uda mi się zaliczyć, ale nie wyszło - westchnęłam, wzruszając ramionami.
- Mam wrażenie, że ja... - przerwała, gdy otrzymała swoją pracę. - O Boże, jak to się stało? Lissa, zdałam!
Zaśmiałam się, widząc jej entuzjazm.
- Chociaż ktoś.
- Och, poprawisz to, a nawet jeśli nie, reszta twoich ocen z matmy nie jest taka zła. Ciesz się, że nie są takie jak moje.
- Okej, coś w tym jest - powiedziałam kryjąc uśmiech, a ona rzuciła mi zabójcze spojrzenie, lecz nie było takie na poważnie.
Po lekcji odłożyłyśmy wszystkie rzeczy do szafek, oprócz telefonu i postanowiłyśmy znaleźć Jonatana, by zagrać z nim w koszykówkę na szkolnym boisku. Napisałam do niego wiadomość z informacją, na którą odpowiedział dość szybko, pisząc, że jest w drodze na miejsce.
- Przed końcem przerwy chciałabym jeszcze zapalić - stwierdziła Jane, gdy wchodziłyśmy na odpowiedni obiekt. Zauważyłam tam kiwającego do nas Jonatana, trzymającego piłkę w drugiej ręce.
- Dobry pomysł - skinęłam głową i wtedy zorientowałam się, że przyjaciel wykonał rzut w naszym kierunku. Przyjąwszy go bez problemu, podbiegłam do kosza i po zrobieniu dwutaktu pomyślnie wycelowałam w obręcz.
- Hej, całkiem dobrze! - krzyknął do mnie i potruchtał w naszą stronę - Lepiej niż ostatnio - mrugnął, po czym odebrał piłkę i odbiegł ode mnie, gdy rzuciłam mu spojrzenie.
- Ostatni raz się nie liczy. Wygłupiałyśmy się! - oznajmiła Jane.
- Jasne, jasne, dziewczyny - zaśmiał się. - Gramy?
- Gramy - powiedziałam bardziej do siebie, po czym zaczęliśmy zabawę.
Biegaliśmy po boisku dobre dziesięć minut, do czasu, kiedy Jane poprosiła o przerwę, by pójść na papierosa, o czym wcześniej wspominała.
- Jon, chcemy zapalić, idziesz z nami? - krzyknęła do niego, a on pokiwał głową.
- Okej, ale złapcie! - krzyknął i rzucił w naszym kierunku piłkę po raz ostatni. Chciałam ją przyjąć, ale zanim to zrobiłam, ktoś niespodziewanie mnie wyprzedził, by po chwili zrobić idealny wsad do kosza.
- Co do cholery? - spytała Jane, otwierając usta oniemiała, co zrobiłam i ja.
- Brakowało mi tego. - Niall wyszczerzył się dumnie, po czym zakręcił złapaną piłkę na palcu, a podchodząc do nas, odbił ją o ziemię, by chwycić ją obiema rękoma.
- Co się właśnie stało i co ty tu robisz? - zapytałam zaskoczona - Pisałeś, że po mnie przyjedziesz, czy coś takiego?
- Nie, po prostu się nudziłem. A fakt, że was tu zauważyłem, musiałem wykorzystać.
- Hej, Horan, to było niezłe - odezwał się Jonatan, gdy do nas podszedł. Przywitali się uściskiem dłoni, do czego posunął się mój przyjaciel.
- Dzięki. Kiedyś grałem w szkolnej drużynie i to dość na poważnie.
- Serio? Nie widziałem cię w tej szkole, ani na żadnym zdjęciu w gablotach.
- Nie jestem stąd - powiedział i wtedy Jane odchrząknęła, przez co wszyscy zwrócili na nią uwagę.
- Ile mam jeszcze czekać? Chodźcie.
- Gdzie idziecie? - zapytał Niall.
- Na fajkę. Chodź z nami - powiedziałam i bez żadnego protestu zapaliliśmy na trybunach boiska, za co dostalibyśmy niezłe upomnienie, gdyby zauważył to jeden z nauczycieli.
Patrzyłam jak Niall powoli wypuszcza dym spomiędzy ust, podczas gdy moi przyjaciele siedzący rząd wyżej prowadzili rozmowę. Następnie oblizał wargi i patrząc na papierosa strzepał jego spaloną część, po czym podniósł wzrok na mnie i uśmiechnął się zadziornie, gdy zobaczył, że mu się przyglądam. Potem ponowił czynność, po której odezwał się do mnie:
- Byłem u Harry'ego i później wpadłem tu po drodze. Oczywiście z zamiarem porwania ciebie - uśmiechnął się.
- Gdzie tym razem chcesz mnie zabrać?
- Cóż, w tym tygodniu miałem zabrać cię wieczorem na miasto, ale pomyślałem, że przeniesiemy to na następny tydzień. Dziś chciałem zapytać, czy zastanawiałaś się nad tym, o czym rozmawialiśmy w środę.
- Masz na myśli sprawę z Riverside?
Skinął głową i wtedy usłyszeliśmy dźwięk dzwonka, co oznaczało, że powinniśmy wrócić na lekcje.
- Jane, urwę się ze szkoły - odezwałam się do niej, a ona rzuciła nam spojrzenie, po czym uśmiechnęła się znacząco.
- Okej, kochasie. Tylko nie rozrabiajcie.
- Ta, okej - westchnęłam, na co zaśmiała się pod nosem i wstała razem z Jonatanem. Pożegnaliśmy się z nimi, by po chwili zostać sami, nadal paląc, co prawda kończące się już papierosy.
- Kochasie? - zacytował Niall, marszcząc czoło - Wie o nas?
- O nas? - zapytałam zaintrygowana, a on wzruszył ramionami i zaciągnął się fajką po raz ostatni, by po chwili rzucić ją pod nogi i zdeptać. - Co masz na myśli? - Również pozbyłam się papierosa.
- Nic - pokręcił głową i wstał, na co patrzyłam z uśmiechem na ustach. Jego kąciki również powędrowały w górę, ale starał się ukryć ten fakt, odwracając głowę w bok. - Jedziemy?
- Tak, kochasiu - droczyłam się, a on spojrzał na mnie tak, jakby chciał pokazać, że jest tym oburzony, ale zdradziła go odmienna ekspresja.
Och, Niall.
- Okej, to jest żałosne, możesz przestać.
- To dlaczego się uśmiechasz? - podniosłam brew, a on przewrócił oczami i przeskoczył przez krzesełka, by znaleźć się niżej i w końcu zejść na boisko - Hej, odpowiedz mi! - Dołączyłam do niego, ale oczywiście mnie zignorował. - Niall.
- Co?
- Zadałam pytanie.
- I co w związku z tym?
- To, że pytania zadaje się po to, by usłyszeć na nie odpowiedź - odparłam i zaczęliśmy iść w kierunku, jak mniemam, parkingu.
- Co nie znaczy, że muszę to robić.
- Okej, Horan - zaakcentowałam jego nazwisko.
- Żaden Horan. Mówiłem coś o tym.
- Co nie znaczy, że muszę się do tego stosować - odparłam w tym stylu co on przed chwilą, przez co rzucił mi spojrzenie.
- Okej, czego chcesz? - westchnął.
- Chciałabym wiedzieć co o mnie myślisz - odważyłam się i wtedy zwolnił, by po kilku krokach się zatrzymać. Spojrzał na mnie dziwnie.
- Co myślę?
Skinęłam głową, będąc nieco zestresowana przed jego odpowiedzią, o ile chciałby jakąkolwiek udzielić.
- Mówiłem już, że cię lubię.
- Hm, cóż, ja ciebie też i jak sądzę, to dlatego z tobą rozmawiam - westchnęłam.
- Zadowolona? - spytał, a ja przytaknęłam ruchem głowy, mimo że byłam nieco rozczarowana, bo w głębi oczekiwałam trochę innej odpowiedzi - W takim razie idźmy dalej.
- Ta, okej - wzruszyłam ramionami i wtedy chwycił mnie za nadgarstek, by ruszyć mnie z miejsca, co zrobiłam niechętnie. Lecz gdy opuścił dłoń, by po chwili spleść ją z moją, przez moje ciało przeszło przyjemne ciepło, a w brzuchu pojawiły się motyle. Uśmiechnęłam się patrząc w dół, by zobaczyć, że rzeczywiście szłam z Niallem za rękę, co wydawało się być nierealne, ale było jak najbardziej prawdziwe.
O mój Boże.
Patrzyłam pod nogi nie kryjąc uśmiechu, aż doszliśmy do czarnego Chevroleta. Wtedy nasze dłonie się rozłączyły, dzięki czemu mogliśmy zająć miejsca w samochodzie. Niall włączył rockową muzykę, a ja wyjrzałam przez okno jakby nigdy nic, choć w środku rozpierała mnie radość.
- Więc co z Riverside? Myślałaś o tym? - zapytał odpalając auto, by ruszyć z miejsca. Zamyśliłam się.
- Niezbyt. Sprawa z wydaniem tylu pieniędzy mnie nie urzeka.
- Mogę się wszystkim zająć. Nawet pomyślałem nad autem dla ciebie.
- Jakim?
- Mitsubishi.
- Niby jakie? Lancer Evo? - zgadywałam, a on skinął głową, na co zareagowałam zmarszczeniem czoła - Żartujesz sobie?
- Liam i Harry mogą go sprowadzić. Ty przyjedziesz do mnie Silvią, a Evo będzie już u mnie czekało. Zrobimy zamianę.
- Chyba już nie kupiłeś tego auta, co?
- Nie - zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Tak czy siak, z tego wynika, że wyłożysz za mnie tyle pieniedzy, kiedy moje auto nie będzie jeszcze sprzedane.
- To była tylko sugestia, choć jest to do zrobienia. Ale oficjalna decyzja należy do ciebie, bo to ty będziesz jeździć tym autem, nie ja.
- Chyba naprawdę chcesz, bym nie przestawała się ścigać - westchnęłam, ponownie patrząc przez okno. - Nie jeździłam jakiś miesiąc, ale mimo to za tym nie tęsknię. Jakbym przyzwyczaiła się do nowej rzeczywistości.
- Serio?
- Cóż, niby tak, ale gdy nie brałam udziału w wyścigach przed wylotem Ethana, a później zrobiłam to podczas jego nieobecności, czułam się z tym świetnie...
- Czy to nie pokazuje, że jednak za tym tęsknisz?
Spojrzałam na Nialla, który był skupiony na drodze. Patrzyłam na niego przez chwilę, zanim westchnęłam i odpowiedziałam:
- Może masz rację. Ale dlaczego ci na tym zależy?
- Czy ja wiem, czuję się jak dzieciak, który jest podekscytowany przed zakupem nowej zabawki - powiedział, co mnie nieco rozbawiło.
Nagle w aucie rozbrzmiał dźwięk jego telefonu, więc szybko wyciągnął go z kieszeni, by odebrać połączenie. Natomiast ja napisałam do Jane z prośbą, aby zabrała z szafki moje dokumenty, gdyż mogą mi się przydać.
Jane: Szykujesz jakąś imprezę i chcesz zakupić co nieco, czy wracasz do ścigania? 🤔
Ja: Cóż, tego jeszcze nie wiem. A lepiej mieć je w gotowości
Jane: Wow, okej
Jane: Przywieźć je po szkole?
Ja: Na razie nie wiem kiedy wrócę do domu, więc dam znać później
Jane: Och, rozumiem... Bawcie się dobrze, cokolwiek będziecie robić 😌
Ja: Jane... 🙃
Jane: 😘
Westchnęłam chowając telefon do kieszeni i czekałam aż Niall skończy rozmowę, co nastąpiło po kilku minutach. Wydawało mi się, że mówił o czymś co było związane z warsztatem, ale nie uznałam tego za coś istotnego, więc w to nie wnikałam.
Pojechaliśmy do sklepu, gdzie Niall pokierował się na dział z alkoholem. Patrzyłam jak kładzie kilka butelek wina i jedną whiskey do koszyka bez zastanowienia, jakby wiedział po co dokładnie tu przyszedł.
- Hej, ile tego? - zdziwiłam się.
- Uhm, to tak przy okazji. Przyda się na luźne wieczory. Poza tym, mamy weekend.
- Och, no tak. Pogawędki przy winie razem z Louisem - zaśmiałam się cicho pod nosem, natomiast on tego nie skomentował. Co więcej, wyglądał na zamyślonego i nieco przygnębionego. - Chyba nie masz problemu z alkoholem, co? - zapytałam pół żartem, pół serio i wtedy spojrzał na mnie dziwnie.
- Nie. Znam umiar.
Podniosłam brew, mając wrażenie, że kłamie, a gdy to zauważył, przewrócił oczami.
- Okej, zdarza mi się przedobrzyć.
- Wiem, widziałam kilka razy - odetchnęłam i wyciągnęłam jedną butelkę z koszyka, by odłożyć ją na miejsce, czemu Niall się przyglądał, ale nic na to nie powiedział.
Udaliśmy się do kasy, gdzie jeszcze poprosił o papierosy, po czym zapłacił za wszystko i mogliśmy wrócić do samochodu.
- Tak więc, co będziemy robić? - zapytałam, zanim weszliśmy do auta.
- Możesz przyjechać do mnie na noc, jeśli chcesz - wzruszył ramionami.
- Hm, to jakiś plan. Ale wolałabym zabrać z domu parę rzeczy, żeby jakoś normalnie wyglądać następnego dnia - zaśmiałam się pod nosem, a on uśmiechnął się.
- Nie ma problemu, możemy do ciebie podjechać.
Niall zawiózł mnie pod dom, gdzie zastanawiał się, czy poczekać na mnie w samochodzie, czy pójść ze mną, co mogłoby wzbudzić zainteresowanie moich rodziców. Stwierdziliśmy razem, że załatwię wszystko sama, mówiąc, że jadę na noc do Jane. Gdybym powiedziała, że chcę nocować u przyjaciela, nie wymawiając imienia Jonatana, mama zaczęłaby patrzeć na mnie podejrzliwie, szczególnie dlatego, że wie, iż jestem z Ethanem. Cóż, oficjalnie nie zerwaliśmy, co nie jest w porządku, ale sprawy potoczyły się jasno.
Do plecaka, który często towarzyszył mi na wyścigach, spakowałam coś do przebrania oraz parę kosmetyków, jakie mogłyby okazać się potrzebne. Skorzystałam z toalety, skąd wzięłam jeszcze szczotkę i szczoteczkę do zębów, po czym zeszłam na parter, by poinformować rodziców o moim wyjeździe.
Pochwyciłam bluzę z wieszaka, ubrałam ją i wróciłam do czekającego na mnie Nialla, słuchającego muzyki.
- Gotowa? - zapytał.
- Tak myślę - wzruszyłam ramionami, kładąc plecak pod nogi, a on ruszył z miejsca, by po krótkiej wizycie na stacji paliw zabrać nas do jego domu. Dojechaliśmy na miejsce po około dwudziestu minutach, gdzie zauważyłam samochód Louisa, więc chłopak ten musiał być w domu. Zdziwiło to Nialla.
- Nie sądziłem, że przyjedzie tak szybko - stwierdził, gdy opuszczaliśmy auto, pozostawione pod garażem.
- A gdzie był? - spytałam, zarzucając plecak na ramię. Zamknęłam drzwi i obeszłam maskę, by podejść do chłopaka trzymającego zakupy i skierować się z nim do domu.
- Z Liamem w warsztacie, bo ktoś musiał zastąpić Harry'ego. Pomińmy fakt, że Louis woli odwalać papierkową robotę.
- To z nim dziś rozmawiałeś?
- Z Zaynem, ale to nie jest istotne.
Cóż, tak jak myślałam.
Przy drzwiach przywitała nas Shada, przynosząc nam czerwoną piłkę pod nogi. Ukucnęłam, by pogłaskać psa, po czym rzuciłam mu zabawkę, za którą pobiegł jak szalony.
- Tommo, miałeś zajmować się swoim psem, czyż nie? - odezwał się Niall, idąc w stronę barku, by odstawić tam nabyty alkohol. Za to Louis leniwie podniósł się z kanapy, by spojrzeć na przyjaciela.
- Och, biegałem z nią całą godzinę po dworze i należy mi się odpoczynek. To nie moja wina, że się nie męczy!
- Też byś się nie męczył, gdybyś nie leżał całymi dniami przed telewizorem. - Niall podniósł brew, na co Louis obrzucił go zabójczym spojrzeniem i położył się ponownie, żeby wrócić do oglądania jakiegoś programu.
- Prawdziwy couch potato - zaśmiałam się i dopiero wtedy Louis zdał sobie sprawę z mojej obecności. Uniósł się ponownie, by pomachać mi z uśmiechem, lecz widząc, że Niall do niego podchodzi, aby zająć miejsce tuż przy nim, niezadowolenie ponownie pojawiło się na jego twarzy.
- Nie ośmieszaj mnie przy Alissie - wymamrotał, co mnie rozśmieszyło. Zajęłam miejsce na jednym z foteli, widząc jak Niall wyłącza telewizor, aby zająć się muzyką z wieży. Po chwili rockowe brzmienia wypełniły pomieszczenie.
- Louis, przecież wszyscy doskonale wiemy, że stąd się nie ruszasz.
- Oj, cichutko, to bardzo mały szczegół - stwierdził, na co Niall westchnął głośno kręcąc głową oraz wymamrotał coś pod nosem, czego nie usłyszałam. - Nialler, co dziś kupiłeś?
- Wino i whiskey. A co?
- Tylko pytam. - Podniósł się, aby poprawnie usiąść. - Lissa, napijesz się z nami? - zwrócił się do mnie.
- Tak właściwie, zostaję tu na noc, więc czemu nie? - wzruszyłam ramionami i wtedy spojrzał na Nialla z nadzieją w oczach.
- O Boże, czy to oznacza, że rano zrobisz jajecznicę ze szczypiorkiem?
Zaśmiałam się, bo grymas wtargnął na twarz Nialla.
- Czy ty umiesz zrobić chociażby zupkę z paczki, Louis?
- Nie moja wina, że dobrze gotujesz.
- Bo gdybym ja tego nie robił, jadłbyś codziennie jakieś śmieciowe jedzenie. No popatrz, chyba się o ciebie martwię - zamrugał, uśmiechając się sztucznie.
- Czyli, że jednak mogę liczyć na jajecznicę?
- Louis! - Niall krzyknął z irytacją w głosie, na co Tomlinson wybuchnął śmiechem. Myśląc o tym w jaki sposób ze sobą rozmawiają, aż żałowałam, że nie mogłam spędzać z nimi dwudziestu czterech godzin na dobę, bo w dwójkę potrafią zapewnić dużą dawkę śmiechu. - A właśnie, Lissa, jesteś może głodna? - zapytał o wiele spokojniej.
- Nie jestem, ale bym coś zjadła - przyznałam. Wtedy Niall zarządził pójście do kuchni, gdzie przygotował dla nas makaron z sosem, co jak najbardziej mi się spodobało, bo nawet samo patrzenie jak gotuje było dla mnie przyjemnością. Zadowolony Louis zabrał swój talerz do salonu, a my postanowiliśmy zjeść obiad w kuchni, gdzie mogliśmy pobyć sami.
- Jak ci się żyje z Louisem? - odezwałam się w pewnym momencie, próbując ukryć uśmiech, na co Niall rzucił mi spojrzenie typu "och, poważnie?".
- Cóż, jest bardzo... wesoło. Co widać i słychać - wymamrotał, bawiąc się widelcem na talerzu - Mimo, że wyprowadza mnie z równowagi jak nikt inny, no oprócz kilku paru osób, to przyzwyczaiłem się do jego stylu bycia i przynajmniej mam jakieś towarzystwo. No, o ile nie jest w pracy, w czym jest dobry, co jest zaskakujące, bo do obowiązków domowych się nie przykłada.
- Cóż, ja jedyne co robię w domu to sprzątam, więc to też nie za wiele.
- Tobie chętnie mógłbym gotować - stwierdził patrząc na talerz, gdzie nabił makaron na widelec, by go zjeść. A widząc jego mały, lecz uroczy uśmiech, również się rozpromieniłam.
- Zapamiętam - skinęłam głową, a on spojrzał na mnie na chwilę, z tą samą ekspresją.
Pod wieczór, kiedy w salonie przeprowadzaliśmy rozmowy na tematy związane z autami, Niall nalał nam czystej whiskey do odpowiednich szklanek. A przez to, że piliśmy właśnie ten alkohol i siedzieliśmy w zgranej grupie, czułam się tak, jakbyśmy byli na ważnym spotkaniu i omawiali istotne sprawy, które co jak co, ale właśnie takie były.
- To jest do zrobienia - odezwał się Louis, kończąc jedną z rozmów. - A co z Ethanem?
- Cóż - zaczął Niall, odkładając szklankę na stolik, by wygodnie opaść o kanapę, na której siedział wraz ze mną - Mam co do niego pewne plany, ale komuś one się nie podobają. - Spojrzał na mnie ukradkiem, a następnie na zaciekawionego Louisa, popijającego trunek z naczynia.
- Jakie plany? - zapytałam.
- Dobrze wiesz, że najchętniej bym go odstrzelił - powiedział jakby nigdy nic, co sprawiło, że przełknęłam ślinę. Napiłam się whiskey i również odłożyłam szklankę, westchnąwszy głośno. - Ale przeszkadza mi fakt, że jest twoim chłopakiem. Chyba, że już go nie kochasz.
Gdybym go kochała, nie byłoby mnie przy tobie.
- To coś zmienia?
- Tak, bo wtedy nie miałbym żadnych wyrzutów sumienia.
- Niall...
- Ja bym go posłał w jakiś mur, lub inny samochód - odezwał się Louis - Myślę, że odszukanie odpowiedniego auta po lakierze jest trudniejsze, niż sprawcy po użytym naboju.
- Wiem o tym - skinął głową Niall - Ale tylko wtedy miałbym pewność, że nie żyje.
- O mój Boże, możecie przestać? - spytałam, czując silny niepokój - W tym momencie zachowujesz się jak Ethan.
Niall prychnął pod nosem i pochwycił swoją szklankę, by dopić pozostały w niej alkohol i na nowo ją napełnić.
- W odróżnieniu od niego, wiem jak traktować kobiety - powiedział i tu musiałam przyznać mu rację, ale to pokazywało, jak bardzo był o niego zazdrosny, a przynajmniej miałam takie wrażenie. A w dodatku ich nienawiść względem siebie stawała się coraz bardziej niebiezpieczna.
Dopijając swój trunek, byłam w szoku, że z tematu pozbycia się Ethana, przeszli na rozmowę o niewinnej koszykówce. Miałam wrażenie, że jakąś rolę odgrywała w tym ilość spożytego przez nich alkoholu, mimo że wypili tylko o jedną szklankę więcej ode mnie. Postanowiłam już więcej nie pić i widocznie Niall wpadł na ten sam pomysł, co mnie ucieszyło. Teraz po prostu będąc lekko rozluźniony rozmawiał z Louisem, obejmując mnie ramieniem, dzięki czemu mogłam wygodnie oprzeć się o jego tors.
Po pewnym czasie zaczęłam odczuwać zmęczenie, co udzielało się także Louisowi, więc w końcu postanowiliśmy zebrać się do spania. Jako pierwszy zasnął Tomlinson, gdy tylko po wyprowadzeniu psa położył się w salonie, włączywszy w telewizji jakiś serial.
- Wezmę prysznic - oznajmiłam, gdy wraz z Niallem weszłam do jego pokoju. Tam chłopak zapalił nocną lampkę i usiadł na łóżku, by sprawdzić coś w telefonie - Niedługo będę - powiedziałam, gdy wzięłam kosmetyczkę, żeby pójść z nią do łazienki.
- Ręczniki znajdziesz w szafce obok drzwi - poinformował.
- Dobrze - skinęłam głową, po czym poszłam do wspomnianego pomieszczenia. Skorzystałam z toalety, zmyłam makijaż oraz umyłam zęby, by w końcu stanąć pod rozluźniającym strumieniem ciepłej wody.
Gdy wyszłam spod prysznica i owinęłam się w ręcznik, którym wcześniej się wytarłam, zdałam sobie sprawę, że do łazienki nie zabrałam nic na przebranie. Westchnęłam i podeszłam do drzwi, by nieco je uchylić, aby się odezwać.
- Niall! - zawołałam go, lecz mi nie odpowiedział - Niall, przyniósłbyś moje rzeczy?
Odetchnęłam wiedząc, że mnie nie słyszy, więc wyszłam z łazienki i poszłam do pokoju chłopaka, gdzie zostawiłam plecak. Tam prawie wpadłam na blondyna, gdy miał zamiar wyjść z prawie całkowitych ciemności, trzymając moje rzeczy. Jedynie lampka stojąca na szafce nocnej dawała nikłe, ciepłe światło.
- Och, myślałam, że mnie nie słyszałeś.
- Słyszałem, ale nie chciałem krzyczeć, bo Louis śpi - podniósł brew i wtedy sobie przypomniałam, że rzeczywiście tak było.
- No tak, przepraszam - westchnęłam mając nadzieję, że go nie obudziłam. - I cóż, dzięki - powiedziałam chcąc odebrać od niego moje rzeczy, ale gdy zlustrował mnie z uśmiechem, cofnęłam dłonie.
- Co? - zapytałam podnosząc brew oraz kąciki ust w górę, a on zrobił to samo, kręcąc głową.
- Nic. Po prostu coś mi się przypomniało.
- Co takiego?
- Och, naprawdę chcesz wiedzieć? - spytał sugestywnym tonem i odwrócił się na chwilę, by odłożyć moje rzeczy na łóżko. Skinęłam głową, a on pochylił się nade mną, kładąc dłonie na mojej talii. - Środa, skarbie.
- Śro-och - również przypomniałam sobie o tym, co robiliśmy tego dnia, a wywołało to we mnie pewne uczucia - I co w związku z tym?
- Tak właściwie, to nic takiego - odpowiedział, choć nadal trzymał dłonie na moim ciele, uśmiechając się lekko.
Czując narastające napięcie, przerwałam je, przyciągając chłopaka do siebie, by złączyć nasze usta. Niall automatycznie uśmiechnął się przez czuły pocałunek i po chwili go pogłębił, przesuwając dłonie z mojej talii na pośladki. Następnie postąpił ze mną kilka kroków w stronę drzwi, a gdy usłyszałam, że zamyka je na klucz, moje serce zabiło mocniej.
- Teraz nikt nam nie przeszkodzi - wyszeptał przy mojej szyi, zanim zaczął ją powoli całować. Odetchnęłam odchylając głowę pod wpływem przyjemności i wtedy jego jedna dłoń powędrowała do rogu mojego ręcznika, by po upewnieniu się, że nie mam ku temu nic przeciwko, zupełnie odsłonić moje ciało. Gdy materiał opadł na podłogę, Niall zlustrował mnie z uśmiechem na twarzy.
- Mówiłem już, że jesteś piękna, prawda? - wyszeptał.
- Tak - odpowiedziałam równie cicho, sięgając dłońmi do paska od jego spodni, by odpiąć go powolnie. Niall w tym czasie pozbył się swojej koszulki, a później ściągnął swoje spodnie, co mu umożliwiłam, gdy rozsunęłam ich zamek. Chłopak wrócił do całowania moich ust, a po chwili przeniósł się ze mną na łóżko, gdzie opadłam na nie plecami, dzięki czemu moja głowa zetknęła się z miękkimi poduszkami. Niall ściągnął swoje bokserki, a mój oddech przyśpieszył, gdy zbliżył się do mnie na tyle, by zawisnąć nade mną, uśmiechając się przy tym znacząco.
- Powinienem założyć prezerwatywę? - zapytał, na co pokręciłam głową.
- Nie musisz. Biorę tabletki.
- Dobrze, skarbie - odparł, po czym ucałował mnie w usta, a gdy przeniósł pocałunki w dół mojej szczęki, jęknęłam, gdyż ustawił się nade mną odpowiednio, by po chwili się we mnie znaleźć. Zaczął wykonywać powolne ruchy biodrami, całując mnie po szyi, co sprawiało, że czułam się dobrze, a zdradzałam to cichymi jękami i westchnięciami. Niall po pewnym czasie przemieścił usta na moje obojczyki i przyśpieszył swoje ruchy, a gdy usłyszałam jego ciężki oddech, uśmiechnęłam się i wplotłam dłonie w jego włosy. Pociągnęłam za nie, gdy wykonał parę gwałtowniejszych pchnięć, przyprawiając mnie o głośny jęk, co wywołało uśmiech na jego twarzy.
- Och, Niall - odetchnęłam w pewnym momencie, gdy czułam, że zbliżam się do orgazmu, do czego doprowadził kilka chwil później, gdy ponownie przyśpieszył swoje tempo, oddychając głośno tuż przy moim uchu. Skończył we mnie niedługo później i wtedy stwierdziłam, że jego jęk należał do najgorętszych jakie słyszałam.
Niall położył się przy mnie i pocałował mnie w usta, gdy wyrównywaliśmy swoje oddechy. Oparł głowę o dłoń i spojrzał na mnie z uśmiechem, co mi się udzieliło.
- Mam nadzieję, że nie było najgorzej - powiedział żartobliwie.
- Było wspaniale - odpowiedziałam uśmiechając się, na co pocałował mnie w usta.
- Teraz pozwól, że ja wezmę prysznic - powiedział - Chyba, że chcesz dołączyć do mnie - podniósł brew, a ja pacnęłam go w ramię rozbawiona - Okej, w takim razie zaraz wrócę. Tylko mi nie uciekaj - mrugnął, po czym wstał, by wziąć z szafy bokserki i wyjść z pokoju, aby pójść do łazienki. Ja w tym czasie się przebrałam i weszłam pod kołdrę, czekając tam na Nialla. Wrócił po około kwadransie, gdy przysypiałam. - Już jestem - odezwał się, po czym dołączył do mnie pod przykryciem, obejmując mnie w talii od tyłu. Odetchnęłam głębiej, gdy poczułam przyjemny zapach użytego przez niego żelu pod prysznic.
- W końcu, prawie zasnęłam - zaśmiałam się cicho pod nosem.
- Tak beze mnie?
Przewróciłam się na bok, by spojrzeć na jego twarz. Widniał na niej delikatny, lecz szczery uśmiech.
- Lissa?
- Hm?
Nastała chwila ciszy, podczas której jakby o czymś myślał.
- Tak, Niall?
- Lubię cię - przyznał, patrząc prosto w moje oczy. Zamrugałam zdezorientowana. - Bardzo.
- Bardzo?
- Od kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy, zaintrygowałaś mnie. I tak... bardzo. A wszystko się rozwinęło od kiedy zaczęliśmy spędzać ze sobą prawie każdą wolną chwilę.
- Co masz na myśli?
- Cóż, ja... - przerwał, jakby musiał zebrać swoje myśli. Wyglądał na zestresowanego.
- Tak?
Odetchnął głęboko.
- Kocham cię, Lissa.
Wstrzymałam chwilowo oddech, czując jak moje serce momentalnie zaczęło bić znacznie szybciej. A gdy zdałam sobie sprawę, że Niall był śmiertelnie poważny, wiedziałam, że wypowiedziane przez niego słowa były najszczerszymi jakie kiedykolwiek do mnie skierował...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro