Rozdział 18
- Jak to Harry miał wypadek? Skąd o tym wiesz? - spytałam, zakrywając usta dłonią. Kiedy ja byłam zszokowana i oniemiała, Niall chodził w kółko i wychodził z siebie. - Stało się coś poważnego?
- Jest w szpitalu z Liamem. Payne zobaczył co się stało i na szczęście pomógł Harry'emu zanim przyjechały służby. A był tam tylko dlatego, że gdy skończyli pracę, wyjechał kilka minut za nim.
- No ale czy jego stan jest stabilny, cokolwiek? - dopytywałam ciekawa, czując napływającą troskę. A skoro tak bardzo przejmowałam się Harrym, którego widziałam zaledwie kilka razy, to wolałabym sobie nie wyobrażać co by było gdyby Niall znalazł się na jego miejscu. A co prawda, taka sytuacja już się wydarzyła i tylko mogłam mieć nadzieję, że się nie powtórzy.
- Będzie żyć - odpowiedział i wtedy do naszych uszu dobiegł dźwięk dzwonka.
- Tomlinson, weź pieniądze i pójdź po te pierdolone sushi - odezwał się zdenerwowany Niall, podając przyjacielowi swój portfel. Louis wyglądał na zdezorientowanego i wcale mnie to nie dziwiło - No, dalej!
Szatyn opuścił dom i wtedy blondyn westchnął rozdrażniony. Gdy widziałam go zdenerwowanego, nie czułam się przy nim bezpiecznie, bo stawał się agresywny, a doświadczyłam tego kolejny raz.
- Zabiję ich wszystkich, zanim zrobią coś nam - powiedział twardo i wtedy spojrzałam na niego przerażona, choć miałam nadzieję, że nie mówił poważnie - Zasługują na strzał w łeb i nic poza tym. Nadal nie zmieniłem zdania.
- Nie mów takich rzeczy, Niall - upomniałam go.
- A bo co?
- Naprawdę zabiłbyś człowieka? - zapytałam patrząc w jego oczy, które zmrużył po chwili - Zastanów się.
- W ostatnim czasie chcieli zabić mnie, teraz Harry'ego, a go cholera wie po co, planowali ciebie i jakiegoś chłopaka, którego mimo że nie znam, postanowiłem uratować. Kto wie ilu jeszcze jest na liście? A to nie tak, że wszyscy cali wychodzą z wypadku. Nie raz widziałem, że na wyścigi nie przyjeżdżały grupy kierowców i to tylko dlatego, że ich kumple ginęli przez tamtych frajerów. Chcą wykończyć tych najlepszych, by zająć ich miejsce. A inni nie odpuszczą. Wszystkim zależy na pieniądzach.
Patrzyłam na Nialla, czując jak mój oddech przyśpieszył, co prawdopodobnie wynikało ze wzrastającego zestresowania sytuacją i zdenerwowania. Nawet nie wiedziałam jak mogłabym to skomentować, bo to było po prostu okropne.
- Mam dość, Niall - odezwałam się, a on posłał mi pytające spojrzenie - Mam dość tego co się dzieje. Sprzedam auto i rzucę to wszystko w cholerę. Tak będzie najlepiej.
- Są tego wszystkiego dwie strony. Gdy odpuścimy, mogą poczuć się wygrani, albo przegrani, zdając sobie sprawę, że to co zrobili było totalnym idiotyzmem.
- Powiedz mi jedną rzecz.
- Jaką?
- Nie ścigam się od tygodni. Czy nie o to im chodziło? Dzięki temu zniknęła ich konkurencja, więc teoretycznie powinnam być bezpieczna.
- Bo tak było. Ale teraz chodzi o coś poważniejszego.
- O co niby?
- Ethan nienawidzi mnie z jakiegoś powodu oraz nie może pogodzić się z faktem, że ja i ty mamy coś wspólnego, co wszystko pogorszyło. Dlatego do dziś jestem zły o to, że na parkingu powiedziałaś mu, że jedziesz ze mną.
- Słucham? - zamrugałam z niedowierzania - Jesteś świadomy, że... Och, zdajesz sobie sprawę, że gdybym pojechała z nim, mogłabym znowu oberwać? I w sumie nie mam na to większego wytłumaczenia, bo ja chroniłam siebie, ale i ty też chciałeś uciec od problemów, udając, że mnie nie znasz. Mam rację?
Do domu wszedł Louis, trzymając w dłoni papierową torbę z jedzeniem. Spojrzeliśmy na niego w taki sposób, co nieco go niezapokoiło.
- Stało się coś, o czym powinienem wiedzieć? - zapytał, po czym podszedł do stołu w salonie, by tam odstawić trzymane zamówienie.
- Nie - odpowiedział twardo Niall, lecz użył o wiele spokojniejszego tonu niż przed chwilą, podczas rozmowy ze mną - Pojedźmy do Harry'ego i dowiedzmy się jak to wszystko wyglądało.
- Dobry pomysł - odpowiedział, na co też się zgodziłam, mimo że nie chciałam rozmawiać z Niallem, który podniósł mi ciśnienie, gdyż próbował mi uświadomić, że to co teraz dzieje się pomiędzy jego byłymi znajomymi a nami, było tylko moją winą. A przynajmniej tak to brzmiało.
Louis chciał zająć miejsce w Mustangu Nialla, ale ten oddalił od niego ten pomysł.
- Ja nim jadę - powiedział blondyn - Razem z Alissą.
- Myślałem, że pojedziemy jednym autem, stary.
- Lepiej sprawiać wrażenie, że jest nas więcej. A przynajmniej po tym, co dziś się wydarzyło.
- Jak chcesz. W takim razie daj mi kluczyki do Camaro.
Niall przekazał klucze przyjacielowi, gdy ja niechętnie usiadłam na miejscu pasażera w Mustangu. Czekałam tam na Horana, który nie odezwał się do mnie ani słowem.
Wyjechaliśmy na ulicę i trzymając się blisko prowadzącego Tomlinsona, skierowaliśmy się w stronę szpitala, w którym znajdowała się reszta jego przyjaciół.
- Nienawidzę tego dnia - odezwałam się w pewnym momencie, patrząc na widoki rozciągające się za boczną szybą.
- Dlaczego? - zapytał i wtedy miałam ochotę rzucić mu spojrzenie typu "och, serio?", ale powstrzymałam się przed tym.
- Po pierwsze, czuję się źle z tym co miało miejsce zanim Louis przyszedł. Po drugie, Harry leży w szpitalu, a po trzecie, ta bezsensowna kłótnia, która niczego już nie zmieni.
- Żałujesz tego, do czego pomiędzy nami doszło? - skupił się na pierwszej części mojej wypowiedzi.
- Nie o to chodzi. Po prostu... To mógł być dobry wieczór. Wiesz o tym.
- I jesteś rozczarowana - bardziej stwierdził, niż zapytał.
- A ty? - spojrzałam na niego. Wydawało się, że o czymś myślał.
- Tak, to mogło wyglądać zupełnie inaczej.
Westchnęłam i znowu wyjrzałam za okno, nie chcąc widzieć jego twarzy. Za to on, chwilę później, położył dłoń na moim kolanie, na co spojrzałam zdziwiona.
- Przepraszam - odezwał się.
- Za co?
- Za to, co powiedziałem, kiedy Louis wyszedł. Byłem wściekły.
- Cóż, może rzeczywiście to wszystko to moja wina - uśmiechnęłam się sztucznie i wtedy potarł moje udo.
- Prawda jest taka, że wina leży po obydwu stronach. Nie tylko po jednej.
- Zapomnijmy już o tym - wymamrotałam i westchnęłam głęboko, patrząc przed siebie. Miałam wrażenie, że dojeżdżaliśmy na miejsce i do czasu, zanim zjawiliśmy się na szpitalnym parkingu, Niall nie odezwał się do mnie ani razu. Do głowy mi przyszło, żeby tę ciszę przerwać informacją dotyczącą wiadomości od Ethana, ale nie chciałabym zobaczyć zdenerwowanego Nialla ponownie. Złość kojarzyła mi się z przemocą i chciałam o tym przez najbliższy czas zapomnieć, choć mogło to być niemożliwe.
Weszliśmy do szpitala, by tam odszukać punkt informacji, gdzie moglibyśmy zapytać o salę, w której leżał Harry. A zajął się tym Niall.
- Przepraszam, gdzie znajdę pacjenta Harry'ego Stylesa? - zapytał łagodnie, zwracając się do kobiety stojącej za ladą. Oderwała wzrok od ekranu komputera, w którym coś wyszukiwała i spojrzała na nas.
- Dobrze myślę, że to ten, którego niedawno przywieźli z wypadku? - podniosła brew, a Niall pokiwał głową w odpowiedzi. - Jesteście rodziną?
- Cóż, tak właściwie...
Zlustrowała Nialla z pogardą, po czym westchnęła, przewracając oczami.
- Sala pięćdziesiąt siedem. Tylko nie hałasujcie.
- Dziękuję - odparł i rozejrzał się, by odnaleźć na ściennych tabliczkach liczby, dzięki którym wiedzielibyśmy dokąd się udać.
- Korytarzem prosto, a później w lewo. - Kobieta odezwała się ponownie i wtedy odeszliśmy od niej bez słowa.
- Dlatego nie lubię szpitali - wymamrotał Louis, przewracając oczami. - Jeśli praca ci nie odpowiada i przez to masz zamiar być dupkiem w stosunku do innych, zmień ją i nie uprzykrzaj życia innym.
- Powiedz to jej - prychnął Horan, patrząc na każde mijane przez nas drzwi, by odszukać na nich ciekawiący nas numer.
- Hej, to Liam. - Zauważyłam chłopaka zajmującego jedno z krzesełek, ustawionych w rzędzie wzdłuż ściany. Siedział z opuszczoną głową, opierając łokcie o kolana.
Podeszliśmy do niego, a na nasz widok rozpromienił się nieco, mimo że smutek nadal dominował na jego twarzy. Wstał i podał nam rękę na przywitanie.
- Co z nim? - zapytał Niall, kładąc dłonie na biodrach.
- Louis miał ci przekazać.
- Zrobiłem to. - Tomlinson skinął głową.
- Mimo to mam kolejne wieści. - Liam wypuścił z siebie powietrze.
- Opowiedz mi wszystko ze szczegółami - powiedział Niall - Muszę wiedzieć wszystko, by mieć o co ich później oskarżać.
- Dojechałem na miejsce wypadku po fakcie, racja, ale jak już mówiłem, udzieliłem Harry'emu pierwszej pomocy. Na początku się przestraszyłem, bo stracił przytomność, ale może właśnie dzięki temu nie zrobił sobie większej krzywdy. Po przyjeździe do szpitala miał jakieś badania, założyli gips na jego nogę, ale... nie o tym chciałem powiedzieć.
- Tak więc o czym? - dociekał blondyn. Louis wyglądał na równie zaciekawionego.
- Przez bok auta Harry'ego przebiega podłużny ślad. Ktoś musiał go zepchnąć i to dość porządnie, skoro stracił panowanie nad autem i zderzył się z innym, jadącym znad przeciwka.
Skrzywiłam twarz wyobrażając sobie jak zaszły incydent musiał wyglądać. Fakt, że Harry wyszedł z tego żywy, wyglądał na cud. Szczęście w nieszczęściu.
- Ale mam pytanie - dopowiedział.
- Jakie? - Niall zmarszczył czoło.
- Czy ktoś na wyścigach jeździ niebieskim samochodem? Lakier był dobrze widoczny na aucie Stylesa.
Otworzyłam szerzej oczy i wstrzymałam oddech, ale wypuściłam go, gdy Niall od razu skierował wzrok na mnie. Jestem pewna, że pomyśleliśmy o tym samym, a to oznaczało tylko jedno.
- Ethan - wycedził - Jeździ niebieskim, rzucającym się z daleka Nissanem. To musiał być on, nie widzę innej opcji.
- Ale dlaczego Harry? - zapytał Louis, po raz drugi tego dnia. To rzeczywiście było zastanawiające.
- Ethan i Dan chcieli nas przestraszyć - stwierdził Niall - Były wcześniej tego jakieś oznaki, o których mi nie mówiliście? A macie to robić, bo to może okazać się bardzo istotne.
- Tak właściwie, ja coś mam - odezwałam się i wtedy wszystkie pary oczu skierowały się na mnie.
- Słucham? - zamrugał Niall, widocznie nie będąc zadowolony.
- Ethan pisał do mnie przez ostatnie dni - przyznałam i w tym momencie Horan odetchnął głęboko, przez moment zaciskając palce na grzbiecie nosa. Czekał na dalsze wyjaśnienia. - On wiedział, że u ciebie byłam, Niall - powiedziałam, a on spojrzał na mnie tak, jakbym powiedziała coś niemożliwego - Albo po prostu sprawdzał moją reakcję, nie wiem. Nie przyznałam się mu do tego. Ale zdecydowanie ma za złe, że ze sobą rozmawiamy i raz napisał, iż ma nadzieję, że jego twarz będzie przed moją do końca życia.
- Okej, to brzmi jak groźba - stwierdził zaniepokojony Louis, na co Liam niepewnie pokiwał głową.
- Groźba? - prychnął Niall. - Dlaczego, do cholery, o tym mi nie powiedziałaś?
- Nie wiem, Niall. To znaczy, chciałam, ale bałam się tego.
- Bałaś się czego? Ethana, czy powiedzieć o tym mi, na co znalazłbym jakieś rozwiązanie?
- Och, rozwiązanie? Biorąc pod uwagę, co czasem wygadujesz, nie chciałabym, byś zrobił coś, czego mógłbyś srogo pożałować.
Niall otworzył usta, ale się nie odezwał, gdyż z sali Harry'ego wyszedł lekarz. Wszyscy spojrzeli w jego kierunku.
- Co z Harrym? - zapytał Liam.
- Jego stan jest stabilny, ale potrzebuje dużo odpoczynku. Będzie musiał leżeć przez najbliższy czas w domu, ale minie kilka dni zanim go wypuścimy. Prosiłbym dziś do niego nie wchodzić.
- Jeśli to konieczne... - Liam westchnął smutno.
- Wszystko dla jego zdrowia. - Mężczyzna uśmiechnął się lekko, wkładając dłonie do kieszeni białego fartucha i odszedł od nas, co poprzedzało krótką ciszę pomiędzy nami.
- Chociaż tyle - odezwał się Niall. - A z tobą, Lissa, będę musiał sobie porozmawiać.
- Nie brzmi to zbyt przyjemnie - stwierdziłam.
- Ale jest konieczne.
Po wyjściu ze szpitala i pożegnaniu się z Louisem oraz Liamem, Niall zatrzymał mnie przy swoim samochodzie. Oparłam się o drzwi od strony pasażera, krzyżując ramiona na piersi, a on stanął tuż przede mną. Westchnęłam, niechętnie czekając na to co ma mi do powiedzenia.
- Lissa, dlaczego? - zapytał. Ton jego głosu był zadziwiająco łagodny.
- Dlaczego co?
- Dlaczego nie powiedziałaś mi o czymś tak ważnym, wiedząc w jakiej jesteśmy sytuacji?
- Nie wiem czy już ci to mówiłam, ale przeraża mnie wizja rozzłoszczonego ciebie. Poza tym, nie chciałabym, byś krzywdził kogokolwiek, niezależnie od tego co zrobił.
- Oko za oko, ząb za ząb, Lissa.
- I do czego to niby prowadzi?
- Martwię się nie bez powodu. O ciebie. Nie chciałbym mieć świadomości, że każde twoje wyjście z domu może być tym ostatnim. Nie wiem czy rzeczywiście nie widać po mnie jakichkolwiek emocji jak to inni mówią, ale je mam. Doskonale wiem, że potrafię być wybuchowy, czego u siebie nienawidzę, ale tak działa na mnie stres. A żyję w nim od dłuższego czasu, nie mogąc się od niego uwolnić. Jedynie, kiedy czuję się dobrze, to wtedy, gdy możemy być razem. Zapominam wtedy o czymkolwiek co złe, a przynajmniej się staram. To mi pomaga - powiedział, co mnie w pewnym stopniu zamurowało - Nie miejmy przed sobą tajemnic. Było ich wystarczająco, a właściwie aż za wiele. Dobrze?
Odetchnęłam, przez chwilę przykładając dłoń do czoła, jakby to miało mi pomóc w uspokojeniu się.
- Tak, Niall. A przynajmniej nie powinniśmy kłamać, co jeszcze niedawno zdarzało mi się tak często.
- Z jednej strony jest to dla mnie zrozumiałe, bo dzięki temu chroniłaś siebie i bliskich, ale czasami warto być szczerym, by nie zamęczać myślami chociażby siebie samego.
Odetchnęłam i odepchnęłam się od auta, by tym samym zbliżyć się do chłopaka, którego postanowiłam otoczyć ramionami. Wtuliłam się w jego tors, czując bicie jego serca, co mnie nieco odprężyło. Natomiast Niall objął moją talię jednym ramieniem, a wolną dłonią pogładził moje włosy.
- Wrócimy do domu, odpoczniemy i coś zjemy. Co ty na to?
- Sushi, które tak wyzwałeś?
Niall zaśmiał się cicho pod nosem.
- Tak. Louis schował je do lodówki zanim wyszliśmy.
Odsunęłam się od chłopaka, aby na niego spojrzeć. Widząc, że uśmiechnęłam się delikatnie, zrobił to samo, ale z pytającym wzrokiem.
- No co?
- Jedźmy już - powiedziałam, podchodząc do samochodu, żeby chwycić za klamkę. Niall wyciągnął kluczyki z kieszeni i otworzył auto, pozwalając mi na wejście do środka. Usiadłam wygodnie na skórzanym fotelu i czekałam aż blondyn zajmie miejsce za kierownicą. A gdy to zrobił, pochylił się nieco i pocałował mnie krótko, zanim włożył kluczyki w stacyjkę i je przekręcił, dzięki czemu po chwili usłyszałam piękny dźwięk pracy silnika.
- Naprawdę rzucę to wszystko - powiedziałam myśląc o wyścigach, gdy wyjechaliśmy na ulicę. Niall wtedy przyśpieszył, by wyprzedzić kilka aut, jadących z przepisową prędkością, czemu towarzyszył warkot maszyny. - Zrobiłeś to specjalnie - stwierdziłam.
- Przyznaj, że to jest piękne.
- Cóż, jest, ale w tym momencie mi nie pomagasz.
- Mam pewien pomysł - powiedział nagle.
- Jaki?
- Nikt nie powiedział, że musimy ścigać się w tej samej części Los Angeles.
Spojrzałam na Nialla zaciekawiona, zastanawiając się co przyszło mu do głowy.
- Co masz na myśli?
- Zanim przyjechałem tu za chłopakami, jeździliśmy gdzieś indziej.
- Cóż, to logiczne, skoro poznałam cię nie tak dawno. Ale do czego zmierzasz?
- Znam ludzi jeżdżących w Riverside, dla zwykłej przyjemności i nie tylko. I pomyślałem, że...
- Że jeżdżąc tam nie musiałabym rezygnować z wyścigów i mogłabym w dalszym ciągu na tym zarabiać?
Skinął głową, a ja przygryzłam wargę, zaczynając analizować jego słowa i rozpatrując wszelkie za i przeciw tego pomysłu.
- Żeby tam się dostać, traciłabym godzinę na dojazd - stwierdziłam.
- Ale nikt nie mówiłby ci co masz robić i mogłabyś dalej się realizować.
- Sprowadzasz mnie na złą drogę, Niall - powiedziałam żartobliwie.
- Ja po prostu wiem, że to część twojego życia i niekoniecznie chciałabyś o tym zapomnieć.
- Jestem pewna, że właśnie taki mały Niall w formie diabełka siedzi na moim ramieniu - powiedziałam, na co się zaśmiał.
- Coś w tym jest. I jeżeli rzeczywiście chciałabyś jeździć w Riverside, musiałabyś zmienić samochód.
- Dlaczego?
- Tam nie ma driftu, tylko jest drag. Poza tym, zwiększyłabyś swoją anonimowość, bo nikt nie spodziewałby się ciebie w nowym aucie. Czyż nie?
To co Niall mówił miało sens. Jednakże nie byłam pewna, czy rzeczywiście chciałabym wprowadzić ten plan w życie.
- Nie sądzę, że mam na to wystarczająco pieniędzy - stwierdziłam.
- Liam sprzeda twoje auto odpowiednim ludziom, lub chociażby jego części. Poza tym nie sądzę, że wszystkie wygrane pieniądze przeznaczyłaś na ubrania - podniósł brew i za to miałam ochotę pacnąć go w ramię.
- Och, doprawdy?
- Zastanów się, Lissa. To może być całkiem nowy, lepszy początek.
Początek, który mógłby okazać się kluczem do nowego rozdziału w moim życiu...
____________
Gdybym łączyła rozdziały, miałyby po 5/6k słów, wow. Wolicie czytać takie długie, czy te z 2/3k są odpowiednie?
Miłego dnia xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro