Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Obudziwszy się, przewróciłam się na drugi bok i przetarłam oczy. Na moją twarz wtargnął lekki uśmiech, gdy zobaczyłam śpiącego Nialla, przytulającego skrawek białej pościeli. Jego blond włosy z ciemnymi odrostami opadały na jego czoło, co było całkiem urocze. Wyglądał niewinnie, nawet z bordowym śladem na swojej szyi, co było wynikiem wspólnych pocałunków na tarasie podczas zeszłej imprezy.

Chciałam się podnieść, by wstać i skorzystać z toalety, ale pomysł ten postanowiłam zrealizować później, bo ból głowy dał o sobie znać, przez co zdecydowałam się poleżeć chwilę dłużej, co w sumie i tak by mi nie pomogło.

Moje zmienianie pozycji obudziło Nialla, który jęknął, gdy tylko otworzył oczy. Spojrzał na mnie leniwie i uśmiechnął się lekko. Nie mogłam powstrzymać się przed przyjrzeniem się jego pięknym, niebieskim oczom.

- Dzień dobry - odezwał się. Jego głos był ochrypły i miał niski ton.

Odpowiedziałam na przywitanie.

- Jak się spało? - zapytał, poprawiając swoją pozycję.

- Dobrze. Obudziłam się tylko raz, kiedy akurat mamrotałeś coś pod nosem.

- Serio?

- Mhm. Miałeś koszmary?

Patrzył na mnie przez chwilę, zanim odpowiedział:

- Nie pamiętam.

- Och, no weź. Przecież możesz mi o tym powiedzieć.

- Na pewno?

Skinęłam zdecydowanie głową.

- Uhm, no dobra - westchnął wywracając oczami, a ja zamieniłam się w słuch. - To nie był koszmar, ale zdecydowanie nie było to... przyjemne. Śniło mi się, że na wczorajszą imprezę przyszedł Dan i jego cała grupa. Kurwa, jakie to było chore - zmarszczył czoło, wypowiadając ostatnie zdanie jakby do siebie.

- Coś się stało?

- Zaczęli się awanturować i gadać, że wszystkich zabiją. Uch, Lissa, nie mogę przestać o tym myśleć - westchnął głośno.

- O śnie?

- Nie w tym rzecz - pokręcił głową. Minęła chwila, zanim odezwał się ponownie:

- Wiesz, chyba powinienem mówić ci więcej o sobie - stwierdził, co mnie zaskoczyło, bo doskonale wiedziałam jak bardzo Niall nie lubił opowiadać o czymkolwiek, szczególnie o tym, co wiązało się z nim.

- Nie mów mu, ani nie bądź zły na niego, ale... - zaczęłam, chcąc mu o czymś powiedzieć.

- Na kogo? - gniewnie zmarszczył czoło.

- Harry ostrzegał mnie przez tym co teraz się dzieje i udzielił paru rad. Ale nie usłyszałam żadnego szczegółu, więc wiem tylko, że po prostu mamy problem. Całkiem duży problem.

Nastąpiła chwila ciszy.

- Znam się z Ethanem - powiedział nagle, przerywając spokój i wtedy spojrzałam na niego przerażona. W tym momencie przypomniałam sobie, że rzeczywiście rozmawiali przy mnie tak, jakby znali się nie od dziś, ale przez wszystkie emocje zbierające się we mnie tamtego dnia o tym zapomniałam.

- Co? Dlaczego to przede mną kryłeś? - spytałam zawiedziona. Patrzyłam prosto w jego oczy, jakbym miała w nich odnaleźć prawdę. On również robił to samo, przez co czułam, że był ze mną szczery, ale to w tym przypadku było niepokojące.

- Razem z Danem, Ethanem i innymi należałem do tej samej grupy - kontynuował i wtedy otworzyłam szerzej oczy, czując jak coś we mnie zamarło, wręcz pękło. Jakbym miała popłakać się przez zbierające się we mnie nagłe, negatywne emocje, bo niemożliwym mógł być fakt, że Niall znał się z moim chłopakiem i kimś, kto sprowadzał na nas niezłe kłopoty.

- Niall, o czym ty do cholery mówisz? - spytałam, lustrując jego twarz, jakbym miała znaleźć na niej ciekawiącą mnie odpowiedź.

Chłopak odetchnął i położył dłoń na moim policzku, by pogładzić go kciukiem. Ale to w niczym nie pomagało.

- Byliśmy zgranymi kumplami. To brzmi naprawdę nierealnie, ale tak było. Poznaliśmy się na wyścigach, trzymaliśmy się w grupie, braliśmy razem udziały w tym wszystkim. To było niewinne... dopóki Dana nie opanowała chora żądza. Zaczął robić wszystko, by stać się najlepszym na ulicach, nawet jeśli nie był wybitnym kierowcą - opowiadał, czego nie byłam w stanie skomentować. - Pamiętasz jak zdenerwowałem się w warsztacie, gdy wspomniałem o wypadku?

- Tak - odparłam prawie niedosłyszalnie.

- To było po tym, gdy postanowiłem zerwać z nimi wszelkie kontakty, bo zawody były i są dla mnie przyjemnością, a nie chorym wyścigiem szczurów, niosącym za sobą krew czy śmierć. Oni chcieli upozorować mój wypadek, którzy sami spowodowali, chcąc przy tym, abym zginął. I to tylko dlatego, że zgarniałem im pieniądze sprzed nosa. Pieprzone pieniądze. To już dawno odbiegło od dobrej zabawy i przerodziło się w coś tragicznego.

- Czy ty... Czy ty właśnie chcesz mi powiedzieć, że za groźbami jakie znalazłam mógł stać ktoś kto był mi tak bliski? - przełknęłam ślinę, czując jak moje gardło się zaciska. Nie odpowiedział, co wcale nie było pocieszające. - Ktoś, kto do niedawna szczerze mnie kochał, a teraz nienawidzi, czego nie rozumiałam i to sprawiało, że czułam się jak bezwartościowa... - przerwałam, po czym odwróciłam się do Nialla plecami, aby nie widział jak spod moich powiek zaczynają wydobywać się łzy, czego nie mogłam powstrzymać. - Nie ma mowy.

- Alissa, posłuchaj...

- Skąd mam mieć pewność, że ty też nie jesteś taki, że nie kłamiesz i nie przebywasz ze mną tylko dlatego, żeby mnie skrzywdzić... - powiedziałam ze smutkiem w głosie do siebie, ale dobrze wiedziałam, że to usłyszał - Dlatego nie chciałeś mi o niczym mówić, a szczególnie o sobie, trzymając mnie na dystans, mimo to później się do mnie zbliżając? Niall, do cholery, czy to co myślę to prawda? - zapytałam siadając, by tym razem na niego spojrzeć. Zaciskał zęby ze złości, oddychał szybciej, co wcale mi się nie spodobało - Odpowiedz mi.

- Chyba sama sobie na to odpowiedziałaś.

Że co?

- Jestem tu tylko dlatego, żeby się ciebie pozbyć - wymarotał - Jak myślisz?

Mój oddech znacznie przyśpieszył.

- Słucham?

- Naprawdę myślisz, że zrobiłbym coś takiego? - zapytał podnosząc się z łóżka, żeby wstać. Również się ruszyłam, chcąc zniknąć stąd jak najszybciej, bo rodzące się w mojej głowie pytania zaczynały mnie przerastać. - Czy ty słyszysz jak to brzmi?

- Niall, o co chodzi, ja... - złapałam się za głowę, mając dość tego wszystkiego. Natomiast gdy chłopak zaczął do mnie podchodzić, zaczęłam się odsuwać. Jednakże chwycił mnie i mocno do siebie przytulił.

- Nigdy bym tego nie zrobił - powiedział cicho, głaszcząc mnie po głowie. Zapłakałam i wtuliłam się w niego, bo na nic innego nie było mnie stać.

- Niall, ja przepraszam, ja myślałam, że...

- Nic się nie stało. Sam na twoim miejscu posądzałbym mnie o coś takiego, biorąc pod uwagę to jak zawsze się zachowywałem. Przykro mi, że musisz to znosić.

- Dziękuję.

- Za co?

- Za to, że w końcu się otworzyłeś i byłeś ze mną szczery, nawet jeśli powiedziałeś coś, co mnie tak bardzo, do cholery zabolało.

- Razem sobie poradzimy. Obiecuję.

- Na pewno?

Skinął głową, a ja przetarłam mokre policzki.

- To jest okropne, Niall. Niech Ethan lepiej się do mnie nie odzywa - powiedziałam, odsuwając się od chłopaka.

- Kiedy ostatnio to zrobił?

- Gdy spotkaliście się na parkingu. To był naprawdę ostatni raz i boję się, że coś za tym stoi i to nie koniec.

- Jeśli przyjedzie, napisze do ciebie czy cokolwiek, powiedz mi.

- I co z tym niby zrobisz?

Spojrzał na mnie. Wyraz jego twarzy zdradzał, że nad czymś myślał.

- Zastanowię się.

Miałam wrażenie, że zamierzał zrobić coś naprawdę głupiego i nieodpowiedzialnego, co mi się nie podobało. Dlatego chciałam po prostu o tym wszystkim zapomnieć, o ile byłoby to chociaż w najmniejszym stopniu możliwe.

Po doprowadzeniu się do ładu w łazience, zeszłam na parter. Tam zostałam powitana przez Shadę i dopiero później przez znajomych siedzących w salonie. Zobaczyłam tam moją przyjaciółkę, Nathaniela, Harry'ego, Liama, Louisa i chłopaka o śniadej cerze, którego widziałam pierwszy raz na oczy. Nawiązałam z nim kontakt wzrokowy, jednak nie trwał on długo, ponieważ podeszłam do wszystkich, by się przywitać:

- Hej, jak się czujecie?

Próbowałam brzmieć tak, jakbym przed chwilą nie usłyszała czegoś, co było kompletnie szalone. Nie wiem czy chciałabym wiedzieć o tym, co Niall mi powiedział, ale dzięki temu miałam teraz świadomość tego co tu się naprawdę dzieje.

- Jakoś żyję - odezwał się Harry, siedzący przy Jane, która wyglądała na zmęczoną, ale ten widok ani trochę mnie nie dziwił, ponieważ dobrze bawiła się tej nocy.

- Gdzie masz Nialla, mała?- zapytał Louis, obejmując ramieniem nieznajomego mi człowieka. - I och, poznaliście się już? - podniósł kąciki w górę, rzucając spojrzenie owemu chłopakowi.

- Nie mieliśmy okazji - uśmiechnęłam się lekko.

- Cóż, jestem Zayn, miło mi - odezwał się wstając, by podać mi rękę. Uznałam, że bym całkiem przystojny.

- Lissa - odparłam.

- Jestem. - Słysząc Nialla, odwróciłam się nie jako jedyna. Pierwszy raz zobaczyłam go w dresach, co mnie nieco zaskoczyło.

- A ty gdzie byłeś? - odezwał się jego brat.

- Zgaduję, że na piętrze - uniósł brew, na co Nate westchnął. - Zamówić coś do jedzenia? - zaproponował, wyciągając telefon z kieszeni szarych spodni.

- Myślałem, że zrobisz nam jajecznicę. - Louis wyszczerzył się.

- Jeszcze czego? - wymamrotał, prawdopodobnie wyszukując coś w komórce. - Więc jak?

Stwierdziliśmy, że złożymy się na wybrany rodzaj pizzy, co nie było złym pomysłem, bo zgłodnieliśmy. Do tego zegar pokazywał kilkanaście minut po godzinie dwunastej, więc rzeczywiście wypadało coś zjeść.

Patrzyłam na Nialla, który chodził po pokoju, rozmawiając z kimś z pizzerii, podczas gdy inni prowadzili konwersacje o wszystkim i o niczym. Chłopak zdecydowanie nie wyglądał na kogoś, kto miał dobry humor, co podzielałam, ale w tym wypadku byłam wdzięczna, że nikt o to nie pytał, choć i tak zapewne Horan zbyłby ciekawskich, tym bardziej, że chodziło o coś poważnego. Mimo wszystko miałam wrażenie, że gdy rozjaśnił mi sytuację, poczuł się nieco lepiej, a wyobrażam sobie jak to jest dusić w sobie takie informacje i przeżycia.

W pewnym momencie zrobił kilka kroków w stronę kuchni i skinął do mnie głową na znak, że mam pójść za nim. Zrobiłam to, bo nie miałam nic do stracenia. Gdy weszłam do pomieszczenia, zakończył rozmowę przez telefon, po czym schował go do kieszeni i oparł się o blat, westchnąwszy głęboko. Podeszłam do niego.

- Nie chciałem psuć tego dnia - odezwał się, spojrzawszy na mnie - A zaczął się dobrze. - Na jego twarz wtargnął lekki uśmiech, gdy chwycił mnie za dłoń i do siebie przyciągnął. Oparłam się dłońmi o jego tors, by utrzymać równowagę. Zaśmiał się cicho pod nosem, a ja spojrzałam na niego w górę, lecz mimo chwilowego rozchmurzenia, westchnął smutno. - To wszystko mogło wyglądać zupełnie inaczej.

- Mimo wszystko dobrze, że mi o tym powiedziałeś. Nawet najgorsza prawda jest czasem lepsza niż kłamstwo. Bo co by było, gdybym o tym nie wiedziała?

- Żyłabyś w zgubnej, niebezpiecznej niewiedzy.

Wtem usłyszałam za sobą chrząknięcie, na dźwięk którego odsunęłam się od Nialla, by się odwrócić. Zobaczyłam Louisa, który uśmiechał się do nas mając podniesioną brew i opierał się o framugę drzwi, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

- Tu was mam - odezwał się, po czym odepchnął się ramieniem, by stanąć prosto.

- Co chcesz? - zapytał Niall.

- Nie tak oschle, bracie - rzucił mu spojrzenie. - Nie myśl sobie, że nie wiem co tu się święci - uśmiechnął się zadziornie - Ale nie w tym rzecz.

- Więc?

- Wolałbym o tym porozmawiać na osobności.

- Cokolwiek to jest, możesz to powiedzieć przy Alissie - powiedział, co wprawiło mnie w lekkie zaskoczenie, ale zrobiło mi się miło, bo czy to oznacza, że rzeczywiście nie chce mieć przede mną tajemnic?

- Nialler. - Jednakże Louis był innego zdania, ale nie miałam ku temu nic przeciwko, bo zapewne mają dość wiele prywatnych spraw.

- Wrócę do salonu - odezwałam się, po czym wyszłam z pomieszczenia, czując na sobie spojrzenia dwójki przyjaciół. Dołączyłam do reszty znajomych i zaczęłam rozmawiać z nimi na trwający temat, przy okazji czekając na dostawę jedzenia, co mogłoby choć w najmniejszym stopniu polepszyć ten dzień.

Po wspólnym posiłku chłopcy zaczynali się zbierać. Również chciałam pojechać do domu, aby w zupełności doprowadzić się do ładu, ponieważ nie lubiłam czuć się "wczorajsza", dlatego zaczęłam szukać moich rzeczy.

- Widział ktoś mój telefon? - spytałam zakładając kosmyk włosów za ucho, podczas rozglądania się po salonie. Jane siedząca na kanapie, głaszcząc psa, pokręciła przecząco głową.

- Nie zostawiłaś go w pokoju Nialla? - zapytała - Tam chyba nie sprawdzałaś.

- Nie, nie brałam go tam.

Wtem przypomniałam sobie o kurtce, jaką powiesiłam na wieszaku tuż przy wejściu do domu, więc postanowiłam ją przeszukać. Lecz mina mi zdrzedła, gdy nie zobaczyłam tam swojej części ubioru, tylko inną, ale podobną do mojej.

- To jakiś żart - wynamrotałam do siebie.

- Coś mówiłaś? - zapytała Jane i wtedy się odwróciłam, by zobaczyć, że wstała i zaczęła do mnie podchodzić.

- Ktoś przez przypadek wziął moją kurtkę. A tam prawdopodobnie był mój telefon, papierosy, klucze... Och, cholera - wypuściłam z siebie oddech, kładąc dłonie na biodrach. Rozejrzałam się wzrokiem po raz kolejny, jakby to miało coś dać. - Niall?! - zawołałam go wiedząc, że właśnie siedział z Nathanielem na piętrze, bo ogarniali sprawy związane z wyjazdem tego drugiego.

- Tak? - Usłyszałam z góry, a po chwili zobaczyłam chłopaka schodzącego ze schodów - Coś się stało?

- Cóż, właściwie tak, bo ktoś zabrał moją kurtkę i przez to nie mam jak wrócić do domu, bo zostawiłam tam klucze. Wiesz może czyja jest ta kurtka? - Wskazałam na nią, a on podszedł bliżej, by zobaczyć ją dokładniej.

- Nie, nie wiem...

- Uch, serio?

Niall zajrzał do kieszeni wspomnianej części garderoby, by wyciągnąć z niej jakiś telefon, który niestety nie należał do mnie. Zmarszczył czoło obracając urządzenie w dłoni, jakby myślał do kogo należy. Ale gdy włączył  ekran, jego twarz nieco się rozjaśniła.

- Kaitlyn - wypowiedział imię jakiejś dziewczyny i wtedy pokazał nam telefon, na którym widniało zdjęcie dziewczyny z chłopakiem. - Zaraz zadzwonię do Davida.

- Całe szczęście - odetchnęłam.

- Możemy do nich podjechać, jeśli chesz - powiedział wyciągając swój telefon, by coś w nim wystukać, a następnie przyłożyć do ucha.

- Gdzie jedziecie? - Usłyszeliśmy głos Nathaniela, który po chwili do nas dołączył. Wtedy Niall zaczął przeprowadzać z kimś rozmowę.

- Do kumpla Nialla i jego dziewczyny, bo zaszła mała pomyłka - wyjaśniłam.

- Możemy jechać. Jedziecie z nami? - zapytał Niall, chowając telefon do kieszeni swoich dresów.

- Szybko poszła ta rozmowa - stwierdziła ze śmiechem Jane.

- Raczej chciałbym spakować się do końca, bo niedługo muszę wyjeżdżać - odpowiedział Nate - Musiałbym wrócić przed nocą, żeby odpocząć przed pracą.

Spojrzałam na przyjaciółkę pytającym wzrokiem.

- Mogę zostać z Nathanielem, żeby nie był sam - wzruszyła ramionami - Przecież i tak szybko wrócicie.

- W to nie wątpię - odpowiedział Niall z pewnym siebie uśmiechem. - Lissa, jedziemy?

Skinęłam głową, po czym ubrałam buty i wzięłam kurtkę Kaitlyn, by pójść z Niallem do garażu. Będąc ubrany w dresy, podczas gdy jego włosy mogłyby zostać określone nieładem, wyglądał dość zabawnie na tle czystych, luksusowych samochodów. Oczywiście zauważył moje spojrzenie i skomentował to uśmiechem, wywracając oczami.

Minęła minuta i już byliśmy w drodze, jadąc Maserati, a po większym odstępie czasu mogłam rozglądać się po nowych dla mnie osiedlach.

- Co będziesz robić jak wrócisz? - zapytał w pewnym momencie.

- Muszę pokazać się rodzicom, by wiedzieli, że żyję i jakoś się ogarnąć. Czy ty widzisz jak wyglądam? - pokazałam na siebie, śmiejąc się pod nosem.

- Lepiej spójrz na mnie. Jadę w pieprzonych dresach, wyglądając jakbym ledwo co obudził się po polskiej imprezie.

- Polskiej imprezie? - zapytałam, marszcząc czoło z rozbawienia.

- Puszczają na nich całkiem dziwną muzykę. Chętnie bym ci zaśpiewał, ale ich język jest tak dziwny, że równie dobrze mógłbym przełączyć radio na niedziałającą stację.

Zaśmiałam się.

- Skąd ty wiesz takie rzeczy?

- Kilku Polaków pracowało dla mnie i odwalali kawał dobrej roboty, ale nie do końca wiedziałem jakiej, bo tak mnie upijali.

- To jakiś żart?

- Otóż nie i to jest niepokojące.

Ucieszyłam się, gdy w końcu podjechaliśmy pod dom Kaitlyn i jej chłopaka. Tam powitałam się z miłą dziewczyną i wymieniłyśmy się kurtkami, za co kilka razy zostałam przeproszona. Zapytała się też, czy zostaniemy na chwilę, ale odmówiłam powiedziawszy jej, że oboje jesteśmy zmęczeni, co w pełni zrozumiała.

Wróciłam do auta, gdzie Niall stukał palcami o kierownicę, słuchając dobrego rocka.

- Już? - zapytał.

- Tak. Wracajmy lepiej do Nate'a i Jane. Co jak co, ale oni dwoje to chyba złe połączenie - zaśmiałam się.

- Nie zdziwię się, jeśli spakował ją do walizki.

Spojrzałam na Nialla, po którym nie spodziewałam się jakiegokolwiek żartu.

- Co?

- Nic. Chyba nadal jestem pijany.

- I mówisz mi to jadąc samochodem?

- Żartowałem, kochanie.

Kochanie.

Finalnie przyjechaliśmy na miejsce, skąd mogłam zabrać przyjaciółkę. Jednakże zanim weszłam do domu, Niall mnie zatrzymał.

- Tak? - spytałam.

- Dziś jesteś zmęczona, więc nie chciałbym męczyć cię dalej, ale...

- Hm?

- Wyszłabyś ze mną w tym tygodniu na miasto? Wieczorem - uśmiechnął się lekko - Później dam ci spokój, musisz nadrobić to co przegapiłaś w szkole.

- Och, interesuje cię to? - podniosłam brew zaciekawiona.

- Cóż, w końcu przeze mnie opuszczasz zajęcia - wzruszył niewinnie ramionami.

- Nic nie szkodzi, wszystko pod kontrolą - zaśmiałam się pod nosem - I tak, wyjdę, Niall.

Uśmiechnął się szczerze.

Zawołałam przyjaciółkę, każąc jej sprawdzić, czy zabrała wszystko co należało do niej, bo nie chciałabym mieć kolejnej przygody z zaginionymi rzeczami. A zanim wyszłyśmy, Nate podszedł do nas.

- Miło było was poznać - odezwał się życzliwie - Mam nadzieję, że zobaczymy się niedługo - mrugnął do nas, co wywołało uśmiech na naszych twarzach.

- Ciebie też, Nate - odparłam i wtedy zbliżył się do mnie, kiedy Niall żegnał się z Jane.

- Pilnuj mojego brata - powiedział na tyle cicho, żeby nikt inny go nie usłyszał - To wredny człowiek, ale dobry, kiedy potrzeba.

- Nie przypominam sobie, by był dla mnie wredny.

- Nic, tylko się cieszyć, mała - mrugnął porozumiewawczo i wtedy zrobiło mi się cieplej na sercu.

Pożegnałyśmy się z braćmi i w końcu mogłyśmy znaleźć się w moim samochodzie, by wrócić do domu. To był całkiem udany, choć momentami pełen niepokoju dzień, ale to czego podczas niego się dowiedziałam, widocznie musiało kiedyś nastąpić.

- W końcu ukochane łóżko - odezwała się rozanielonym głosem przyjaciółka, zanim wyszła z mojego auta. Pożegnałyśmy się mówiąc, że zobaczymy się jutro, po czym zawróciłam samochód i zaczęłam jechać w kierunku swojego domu, gdzie również miałam ochotę legnąć na łóżko w pokoju, gdzie mogłabym w końcu odpocząć. Natomiast moja droga powrotna przebiegała przyjemnie, do czasu, gdy podczas jazdy odczytałam pewną wiadomość.

Ethan: Mam nadzieję, że dobrze bawiłaś się u Horana, kochanie ;)

I w tym momencie wstrzymałam oddech, czując, że mam okropne i poważne kłopoty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro