Rozdział 13
Mimo że w objęciach blondyna czułam się dobrze, odsunęłam się od niego po chwili, ponieważ nie chciałam ukazywać przed nim tak negatywnych uczuć. Zrobiłam krok w tył, opuszczając głowę, aby nie widział mojej zapłakanej twarzy ani chwili dłużej.
- Wszystko w porządku? - zapytał niepewnie, zbliżając się do mnie nieznacznie.
- Tak. Już dobrze - odparłam skinąwszy głową, próbując wyrównać swój oddech, po czym otarłam łzy z policzków. - Muszę już iść, do zobaczenia.
- Lissa - wypowiedział moje imię i wtedy uniosłam wzrok, by spojrzeć na niego przez moment. Jego twarz wyrażała przejęcie. - Śmiało możesz mi o wszystkim powiedzieć.
- Masz ważniejsze sprawy na głowie, Niall.
- To, że bywam zajęty, nie oznacza, że nie nie mam czasu dla znajomych.
Spojrzałam na niego ponownie, tym razem na dłużej. Patrzył prosto w moje oczy, oczekując jakiejkolwiek reakcji z mojej strony.
- Nie dziś - odpowiedziałam cicho, po chwili ciszy - Może następnym razem.
- Zapisz sobie mój numer - powiedział nagle - Będziesz mogła decydować o tym kiedy chcesz ze mną porozmawiać i dzięki temu nie odezwę się w nieodpowiednim momencie. No wiesz, na przykład wtedy, kiedy ten frajer będzie przy tobie - dopowiedział nieco oschle.
- Musisz naprawdę go nie lubić - odetchnęłam smutno, mimo że słowa Nialla wcale mnie nie zaskoczyły.
- A mam powody, by to robić? - zapytał podnosząc brew, lecz nie odpowiedziałam - No właśnie.
Niall po chwili podyktował numer swojego telefonu, dzięki czemu ponownie mogłam go zapisać w moich kontaktach mając nadzieję, że Ethanowi nie przyjdzie do głowy sprawdzać moich wiadomości czy cokolwiek innego, gdybym przez przypadek zostawiła odblokowany telefon na widoku.
- Pójdę już - odezwałam się. - Odezwę się jutro - wymusiłam lekki uśmiech.
- Zapamiętam - skinął głową, po czym się pożegnaliśmy. Kiedy on zaczął wracać do samochodu, ja starałam się przemknąć do swojego pokoju niezauważona, co mi się udało.
~
- Jonatan! - krzyknęłam do przyjaciela rozbawiona, gdy ten zaczął biegać z piłką do koszykówki po całym boisku, podczas jednej z dłuższych przerw, w trakcie których czasami wychodzimy na świeże powietrze, tak jak w tym przypadku - Przestań uciekać, tylko podaj tę piłkę!
- Zaraz go złapię - odezwała się Jane, czekająca na odpowiedni moment, by tylko rzucić się na przyjaciela. Dołączyłam do niej po chwili, a gdy odebrałyśmy piłkę, dziewczyna wydała z siebie odgłos zwycięstwa. - I to ja nie dam rady? - uśmiechnęła się pewna siebie, rzucając trzymany przedmiot pod nogę, by nią go przytrzymać. Nie minęła chwila, a do naszych uszu dobiegł dźwięk dzwonka zwiastujący kolejną godzinę lekcyjną.
- Za długo nie nacieszyłaś się tą wygraną - mrugnął Jonatan, na co Jane przewróciła oczami rozbawiona, a ja zaśmiałam się pod nosem. - No, czas na matematykę, prawda, dziewczyny?
- Nawet mi o tym nie mów - odetchnęłam, a on nie powstrzymał się od zażartowania z tego wiedząc, że nie lubię tego przedmiotu.
Znudzona rozwiązując zadania w zeszycie, które zadał nam nauczyciel, w pewnym momencie spojrzałam na telefon, leżący obok piórnika. Sprawdziłam na nim godzinę i westchnęłam widząc, że minęło ledwo dwadzieścia minut lekcji. Niechętnie wróciłam do ćwiczeń, lecz po niespełna pięciu minutach znów zajrzałam do komórki, tym razem decydując się na wysłanie wiadomości do Nialla.
Ja: Zobaczymy się po szkole?
Zdążyłam natrudzić się przy robieniu kilku następnych zadań, zanim dostałam odpowiedź.
Niall: Przyjechać po Ciebie tam gdzie ostatnio?
Ja: Byłoby super. Za godzinę przy supermarkecie?
Niall: Nie ma problemu ;)
Z uśmiechem odłożyłam telefon, po chwili słysząc jak Jane mamrocze pod nosem, że nie rozumie nic z tego co dzisiaj przerabiamy. I jak sądzę, nie tylko ona.
~
Rozglądając się przed przejściem dla pieszych, wyrzuciłam peta pod nogi, a gdy upewniłam się, że żaden pojazd nie nadciąga, przeszłam na drugą stronę ulicy, by pójść na parking supermarketu, gdzie miałam spotkać się z Niallem. Niestety na pierwszy rzut oka nie zauważyłam samochodu, w którym mógł siedzieć blondyn. Myśląc, że może być w drodze, chciałam zaoszczędzić na czasie i postanowiłam wejść do sklepu, aby zakupić parę rzeczy. Lecz zanim to zrobiłam, usłyszałam znajomy mi głos:
- Lissa!
Odwróciłam się zaskoczona, by zobaczyć kiwającego mi chłopaka, o którym przed chwilą myślałam. Rzeczywiście musiałam go nie zauważyć.
Ubrany w skórzaną kurtkę zaczął zmierzać w moim kierunku. Uśmiechnęłam się i również chciałam się ruszyć, by do niego podejść, ale poczułam dłoń na moim ramieniu, co mnie nieco przestraszyło.
- Hej, skarbie, co ty tu robisz?
Słysząc głos Ethana, zamarłam.
Na twarzy Nialla pojawiło się zdezorientowanie, ale widziałam je tylko przez chwilę, ponieważ odwróciłam się, aby spojrzeć na swojego chłopaka.
- Cześć, Ethan - przywitałam się - Skończyłam lekcje i chciałam wpaść po papierosy.
- Tak się składa, że chciałem po ciebie przyjechać, więc cieszę się, że tu przyszłaś, bo kolejki były cholernie długie, a do tego jakaś babcia nie mogła znaleźć drobnych, będąc przy kasie - przewrócił oczami. - Pojedziemy do mnie? - uśmiechnął się chytrze.
- Ja... - Przerwałam, gdyż do głowy nie przyszedł mi żaden sposób na wyjście z tej sytuacji.
- Ty co? - podniósł brew. - Swoją drogą, Jane nie przyszła z tobą? - zapytał, po czym spojrzał za mnie, jakby chciał się upewnić, że rzeczywiście jej tu nie ma i wtedy uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Co jest? - udałam zdziwioną i również się odwróciłam. Zobaczyłam Nialla zmierzającego do swojego auta i miałam wrażenie, że to co złe właśnie się zaczęło, ponieważ za bardzo był na widoku i Ethan mógł go zauważyć.
- A ten frajer co tu robi? - odezwał się Ethan, mówiąc przez zęby i wtedy poczułam pewnego rodzaju lęk.
- Kto?
- Horan. Rozmawiałaś z nim? - zapytał i wtedy spojrzałam na niego z lekkim przerażeniem w oczach, czego w tym momencie nie potrafiłam ukryć.
- Nie. Nie widziałam go - zaprzeczyłam kręcąc głową - Dlaczego pytasz?
- Kłamiesz - wycedził patrząc w moje oczy.
- Nie rozmawiałam z nim, do cholery. Dlaczego miałabym?
- Bo chyba wygląda na to, że właśnie się mijaliście - uśmiechnął się sztucznie. - Widzę kiedy kłamiesz, Lissa. O czym rozmawialiście?
- Nie kłamię! Po prostu to ty jesteś za bardzo podejrzliwy i...
- I co? Krzykniesz teraz przy wszystkich, że znowu się mnie boisz?
Niall w tym momencie się odwrócił, przez co spojrzenia obojga się potkały. Ethan zacisnął zęby, przez co zarys jego szczęki uwydatnił się i wtedy po prostu wiedziałam, że nie wyniknie z tego nic dobrego.
- Po raz ostatni zapytam się, czy ze sobą rozmawialiście - powiedział twardo. Lecz gdy mu nie odpowiedziałam, szarpnął mnie za nadgarstek i pociągnął w kierunku Nialla, którego twarz wyraziła niezadowolenie.
*Niall's pov*
- Ethan, przysięgam, że nie, co ci odbiło? Puść mnie! - Usłyszałem głos Lissy, próbującej wyrwać się z jego uścisku, lecz pociągnął ją za sobą gwałtownie, nie zwracając uwagi na to, w jak niewygodnej pozycji znalazła się jej ręka.
Mimo że w środku gotowałem się ze złości, próbowałem zachować zimną krew, gdy do mnie podeszli.
- Czego chcesz? - odezwałem się oschle.
- Mam małe pytanie, Horan.
- Tak, będę na jutrzejszych, sobotnich wyścigach i znowu chętnie cię pokonam. Coś jeszcze?
- Jaki zabawny - zaśmiał się fałszywie i wtedy ją puścił. Od razu spojrzała na swoją zaczerwienioną rekę, za którą się złapała, widocznie odczuwając ból. Patrzyłem na to czując złość, ale szybko podniosłem wzrok na szatyna, gdy odezwał się ponownie - Po jaką cholerę się na nią patrzysz?
- Co ci zrobiła, że ciągnąłeś ją w taki sposób? - zapytałem i nawet głupi by zauważył, że to mnie wyprowadziło z równowagi.
- Ty mi to powiedz, Horan. Coś mi tu nie gra i to od kiedy wróciłem do Stanów.
- To wyjaśnia, dlaczego w mieście była taka przyjemna atmosfera.
- Och, jeszcze coś?
- Przeproś ją.
- Słucham? - zamrugał i wtedy podniosłem brwi, jakbym się przesłyszał.
- Masz pierdolone dwadzieścia jeden lat i nie wiesz, że tak nie traktuje się swojej dziewczyny?
- Jeszcze słowo i...
- Prawda boli, co?
- Słuchaj, Horan, jaki jest twój pieprzony problem?
- To ty do mnie podszedłeś i zacząłeś na nią krzyczeć, więc zapytałbym o to ciebie - zmrużyłem oczy. - Zostaw ją w spokoju i jedź do domu.
- I ja mam uwierzyć w to, że się nie znacie? - prychnął.
- Nie muszę z kimś się znać, by darzyć go szacunkiem. Coś jeszcze?
- Może i dobrze, że od nas odszedłeś - stwierdził mając na myśli to, że między innymi to z nim kiedyś się zadawałem. Natomiast gdy Lissa to usłyszała, spojrzała na niego, a następnie na mnie zszokowana i wcale temu się nie dziwiłem, ponieważ kryłem przed nią prawdę dotyczącą naszej znajomości. - Rozwaliłbym ci łeb prędzej czy później.
Zaśmiałem się pod nosem kpiąco.
- Doczekam się tego biorąc pod uwagę, że nigdy nie dotrzymujesz obietnic?
- Do zobaczenia. - Ethan uśmiechnął się. - A z tobą jeszcze porozmawiam - zwrócił się do Alissy i wtedy zagotowało się we mnie na samą myśl co mógłby jej zrobić, gdy tylko znaleźliby się w domu.
- Nigdzie z tobą nie jadę - odezwała się, co zaskoczyło nie tylko mnie.
- Czy ja się przesłyszałem? - Spojrzał na nią w taki sposób, że na jej twarzy pojawiło się przerażenie, ale nie odpuszczała.
- Jadę z Niallem - odpowiedziała nagle oraz twardo i wtedy poczułem uderzające we mnie ciepło.
Po jaką cholerę to powiedziałaś?
- Z Niallem? - Ethan spojrzał na mnie zaskoczony i zaśmiał się głośno, po czym zaklaskał teatralnie - A więc to tak się nie znacie? - Wypowiadając dwa ostatnie słowa, zrobił palcami cudzysłów w powietrzu. - Świetnie, Lissa. To tak wyglądają twoje kłamstwa? - odwrócił się, aby na nią spojrzeć.
- A jak wyglądają twoje, Ethan? - odezwałem się. - Opowiedz jej o tym czym tak naprawdę się zajmujesz.
Spojrzał na mnie ponownie.
- Jesteście siebie warci.
- To ty nie jesteś jej wart.
Uśmiechnął się fałszywie.
- Do zobaczenia, gołąbki - powiedział, po czym odszedł od nas, by udać się do swojego auta i odjechać z piskiem opon. A gdy zniknął z naszych oczu, spojrzałem na oniemiałą Alissę.
- Dlaczego to zrobiłaś, do cholery? - odezwałem się nazbyt surowo.
- J-ja... - zająkała się, nie mogąc się odezwać.
- Kurwa, Lissa.
- Nie spanikowałbyś na moim miejscu wiedząc, że gdybyś z nim pojechał, najprawdopodobniej by cię uderzył? Myślisz, że to takie łatwe?
- Nie chciałbym, by w ogóle cię dotykał, ale od teraz... Wiesz jakie teraz mamy problemy?
- Mamy? - powtórzyła niepewnie.
- Mamy, ponieważ siedzimy w tym razem i nie dopuszczę do tego, byś została z tym sama.
I w tym momencie mnie przytuliła, zaczynając płakać kolejny raz w moich ramionach.
~
Całą drogę do mojego domu przebyła w ciszy. Nie chciałem się odzywać, by nie pogarszać sytuacji, ani też nie wiedziałem co mógłbym powiedzieć, aby ją polepszyć. Rozdzierające uczucie.
Gdy otworzyłem przed Alissą drzwi do domu, przekroczyła próg, lecz wpatrzona w ekran telefonu.
- Co robisz? - zapytałem wchodząc za nią, następnie zamykając za nami drzwi.
- Mama zapytała się kiedy wracam. Muszę jej napisać, że pojechałam na miasto.
- Rozumiem - powiedziałem. Ściągnęliśmy buty i wtedy wpadłem na pomysł, by skombinować coś do jedzenia i sprawić, by ten dzień zakończył się dobrze.
*Lissa's pov*
Leżałam na sofie w salonie wraz z Shadą przy boku, myśląc o tym co dziś się wydarzyło.
Gorsze byłoby powiedzenie Ethanowi, że to co jest pomiędzy nami nie ma świetlanej przyszłości, co mogłoby wywołać u niego niekontrolowany gniew szczególnie wtedy, gdy dowiedziałby się, że byłabym później z Niallem, czy to, że od teraz z góry może podejrzewać coś względem mnie i Nialla, co o dziwo nie aż tak nim wstrząsnęło?
Każda opcja jest zła biorąc pod uwagę, że moja i Ethana relacja jest okropna i rodzi nieznane. Kto wie, może być tak, że tak naprawdę tym się nie przejął, nienawidząc mnie od jakiegoś czasu, dzięki czemu od teraz będzie miał spokój, ale co jeśli nie w tym rzecz i szykuje coś strasznego? Poza tym, dlaczego nie wiedziałam, że Niall oraz Ethan mieli jednak ze sobą coś wspólnego?
W mojej głowie zrodziło się pełno nowych myśli dotyczących obecnej sytuacji, co zaczęło mnie męczyć. A jedyne co byłam w stanie teraz robić, to leżeć, głaskać pieska oraz czekać na obiad przygotowany przez Nialla, zupełnie tak jakby nic się nie stało.
Lecz tak naprawdę wydarzyło się za wiele.
Po kilkunastu minutach, podczas których myśli rozdzierały moją głowę, Niall przyszedł do salonu trzymając dwa talerze pełne dobrze pachnącego jedzenia. Uniosłam lekko głowę, po czym wstałam, gdy Shada również się podniósł, tym samym wszystko mi zasłaniając.
Na talerzu zobaczyłam pysznie wyglądający makaron, mimo że nie zawierał zbyt wielu dodatków.
- Smacznego - odezwał się Niall, biorąc do rąk sztućce, gdy usiadł na fotelu. W tym momencie owczarek zeskoczył z kanapy i usiadł przy chłopaku - Dobrze będzie jak coś zjesz.
- Przyda się. Dziękuję - odpowiedziałam uśmiechając się słabo, po czym przystąpiliśmy do spożywania posiłku.
- Nie wiedziałem, że ten dzień tak się potoczy - przerwał długotrwałą ciszę, prawie kończąc obiad - Gdybym to wiedział, nie pojawiłbym się tam.
- To nie twoja wina, Niall. To ja chciałam, abyś po mnie przyjechał.
- Kilka minut czy sekund może diametralnie zmienić nasze życie. Gdybym nie wysiadł z auta, nie doszłoby do spotkania z Ethanem.
- Co się stało, to się nie odstanie. Pozostaje nam tylko myśleć o tym "co by było gdyby".
- Wszystko jest wynikiem losu i to on ustala przebieg naszej nędznej egzystencji.
Spojrzałam na niego pytająco, lecz on nie odrywał wzroku od talerza.
- Coś w tym jest - odparłam krótko, po chwili ciszy.
- Pewnego dnia doszedłem do tego wniosku i nie wygląda to obiecująco.
- Tak myślisz?
- Tak, ale widzę w tym jeden plus.
- Jaki?
- Nawet najokrutniejszy los może zesłać nam osoby czy momenty, dzięki którym choć przez chwilę poczujemy się szczęśliwi. A warto doceniać każdą dobrą chwilę, zanim będzie za późno.
Zgodziłam się z jego zdaniem, uważając je za godne zapamiętania.
- Z jednej strony trudno mi znaleźć coś pozytywnego w tym co dziś się wydarzyło.
- To była rada na przyszłość, Lissa. Zobaczymy jak to wszystko się potoczy.
- Chciałabym, żeby to nie miało nieprzyjemnych konsekwencji.
- Nic nie jest pewne, ale zawsze pozostaje nam nadzieja.
~
Zostałam u Nialla do wieczora. Nie miałam chęci na cokolwiek, gdyż humor zdecydowanie mi nie dopisywał, ale nie miałam nic przeciwko leżeniu pod kocem i popijaniu herbaty słuchając brzmień zespołu The Neighbourhood, co Niall umożliwił mi poprzez włączenie swojego laptopa. Kiedy on opuszczał pokój, by załatwiać sprawy z Louisem, który wrócił z warsztatu, nie narzekałam, bo pozostał mi owczarek, który towarzyszył mi mimo tego, że blondynowi niezbyt podobała się wizja psa w jego pokoju.
Horan westchnął, gdy zobaczył Shadę leżącą na łóżku tuż przy mnie, ale na jego twarz wtargnął lekki uśmiech, gdy zobaczył, że czuję się z tym dobrze.
- Shada, idź do Louisa - odezwał się chłopak tak, jakby pupil miał go zrozumieć, ale nic z tego, co trochę mnie rozśmieszyło. - Hej, mała, spacer!
Zaśmiałam się, po pies podniósł się, gdy tylko usłyszał ostatnie słowo. A gdy do jego uszu dotarł głos Louisa, wybiegł z pokoju niczym błyskawica.
- Jak urośnie, zajmie mi połowę łóżka - stwierdził, śmiejąc się pod nosem, po czym westchnął. - Jak się czujesz? - zapytał siadając na łóżku, tuż przy mnie. - Przepraszam, że co chwilę wychodziłem, ale musieliśmy coś załatwić.
- Bywało gorzej - odpowiedziałam. - To był bardzo dziwny dzień.
- Damy radę - uśmiechnął się szczerze. - Co powiesz na film?
- W sumie to dobry pomysł - stwierdziłam i wtedy dobrał się do laptopa, by wyszukać ciekawiący nas film, po czym dołączył do mnie, a ja wiedząc, że mnie nie odrzuci, położyłam głowę na jego ramieniu i w taki sposób spędziliśmy resztę wieczoru, dodając do niego mały promyk radości.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro