Rozdział 12
- Naprawdę nie mogłam się na niego napatrzeć. - Zaśmiałam się nie przestawając podrzucać poduszką, gdy leżałam wraz z Jane na łóżku w moim pokoju, słuchając jak opowiada mi o pewnym chłopaku, którego zauważyła podczas wczorajszych zakupów w galerii handlowej.
- Prawdopodobieństwo, że zobaczysz go ponownie, jest bardzo małe - powiedziałam, a ona pochwyciła moją poduszkę zanim ja to zrobiłam i uderzyła mnie nią w twarz. - Hej! Jestem realistką.
Zachichotała pod nosem.
- W sumie masz rację. Pomarzyć zawsze można.
- Jeszcze się okaże, że chodzi do naszej szkoły, a ty nigdy go nie zauważyłaś - powiedziałam przewracając się na brzuch, aby na nią spojrzeć.
- Niestety nie ma tak dobrze - westchnęła. - A jak u twoich chłopaków?
- Moich co? - zmarszczyłam czoło. - Och - odetchnęłam, dopowiadając szybko. - Od piątku nie miałam kontaktu z Niallem.
- Naprawdę? - Ożywiła się nieco. Przewróciła się na bok i oparła głowę na ramieniu, by na mnie spojrzeć. - Jest środa, minął prawie tydzień. Nie zastanawiasz się co u niego? - zdziwiła się.
- Myślę o nim czasami - przyznałam - Szczególnie wtedy, gdy wieczorami ląduję w ramionach Ethana, który i tak dość szybko się zmywa i jedzie cholera wie gdzie - odetchnęłam, po czym ponownie położyłam się na plecach i spojrzałam w sufit, splatając dłonie na brzuchu.
- Wolałabyś być wtedy przy Horanie, racja?
- Ja... - odetchnęłam. - Czegoś ci nie powiedziałam.
Jane usiadła, gdy ułyszała moje słowa i spojrzała na mnie w dół, mając niezrozumienie wymalowane na twarzy, czemu wcale się nie dziwiłam.
- Czego? - zapytała niepewnie.
- Kiedy nie było Ethana, widywałam się z Niallem naprawdę często. Dużo czasu spędzałam u niego, co było można się domyślić - zaczęłam.
- Tak, ale co z związku z tym?
- Nie mam pojęcia co jest pomiędzy nami, ale tak wyszło, że kilka razy nasze rozmowy kończyły się na całowaniu - powiedziałam i wtedy Jane otworzyła szerzej oczy, którymi zamrugała kilkakrotnie.
- Że co?
- Chyba nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
- Skoro tak... to dlaczego z nim nie rozmawiasz?
- Bo gdyby Ethan się o tym dowiedział, zabiłby mnie, a później Nialla. Nie wiem dlaczego aż tak go nienawidzi, skoro rzekomo się nie znają, ale...
- A co jeśli tak? Nie wiesz o Horanie za dużo.
- A czy chociażby o Ethanie wiem wystarczająco?- odezwałam się i wtedy dziewczyna spojrzała na mnie zdezorientowana. - No właśnie. I w tym jest problem.
~
Tego samego dnia, po wyjeździe Jane, myśli powędrowały do mojego auta, grzecznie stojącego w garażu. Doszłam do wniosku, że przydałoby się wymienić mu kilka części i poprawić co nieco, bo sprzęt wystawiany na tak intensywną pracę potrafił zużywać się naprawdę szybko, a nie chciałabym, żeby coś poszło nie tak w najmniej oczekiwanym momencie. Postanowiłam więc, że pojadę nim do Harry'ego, aby zajął się tym w wolnym czasie, na co zapewne by się zgodził. Co prawda, nie miałam do niego kontaktu, ale łudziłam się, że zastanę go w warsztacie o godzinie siedemnastej, więc czym prędzej wsiadłam do samochodu i popędziłam na odpowiednie miejsce, całą drogę zastanawiając się, czy jestem obserwowana, a jeśli tak, to przez kogo.
Pod dojechaniu pod hangar wysiadłam z pojazdu. Wejście do budynku było otwarte, więc skorzystałam z okazji i przeszłam przez nie, by zacząć rozglądać się za chociażby jedną żywą duszą.
- Jest tu kto? - odezwałam się głośniej, co rozniosło się po pomieszczeniu.
- Alissa? - Usłyszałam głos Liama, który przyszedł do mnie po chwili, nieco zdziwiony. - Co ty tu robisz?
- Chciałam zapytać się, czy przejrzycie moje auto i wymienicie co potrzeba. Nie miałam do was innego kontaktu, więc...
- Jestem pewny, że gdzieś byś go znalazła - uśmiechnął się. - Ale tak, jasne, zajmę sie tym razem Harrym.
- Dzięki - również podniosłam kąciki ust w górę. - A tak właściwie, gdzie on jest?
- Załatwia coś z Niallem na mieście - odpowiedział. - Niezbyt jest w humorze.
- Harry?
- Niall. Ale nie wiem dlaczego - wzruszył ramionami. - Przyjadą niedługo, na pewno ucieszą się, że tu jesteś - uśmiechnął się. - Posiedzisz ze mną przy jednym aucie? Chciałbym wykorzystać czas w pracy jak najlepiej.
- Jasne - przytaknęłam, po czym udałam się za chłopakiem w stronę danego samochodu, by usiąść na jednym z kartonów znajdujących się przy nim, kiedy Liam wrócił do robienia czegoś pod maską pojazdu.
Czas na wspólnych rozmowach mijał nam szybko i przyjemnie. Co prawda, nie gadaliśmy o niczym konkretnym, ale Liam był bardzo miłym gościem.
W pewnym momencie zaczął opowiadać o swoich planach na wakacje, co i tak było dość dużym odbieganiem od teraźniejszości, ale skończył to tak szybko jak usłyszeliśmy czyjeś kroki. Podniosłam wzrok znad opuszczanej maski samochodu, który trafił prosto na twarz Harry'ego, będącego zdziwionym moją obecnością.
- Och, cześć Lissa - odezwał się z uśmiechem, na co odpowiedziałam. - Coś mnie ominęło?
- Mamy do przejrzenia jej auto, ale zajmiemy się tym jutro - odezwał się Liam. - Może być? - zapytał spoglądając na mnie.
- Nigdzie mi się nie śpieszy, więc jasne - skinęłam z głową.
- Z kim gadacie? - Usłyszałam po chwili głos Nialla, co wywołało u mnie małe zdenerwowanie prawdopodobnie wynikające z tego, że nie widziałam go od pewnego czasu i nie miałam pojęcia jak by na mnie zareagował. A zauważył mnie tuż po chwili, gdy stanął przy Harrym.
Patrzyłam na blondyna oczekując jakiegokolwiek ruchu z jego strony, ale nic takiego nie nastąpiło, co trochę mnie zawiodło. Odwrócił wzrok i spojrzał na Liama.
- Wszystko załatwione - odezwał się do niego. - Louis już wie.
- Świetnie. Mam nadzieję, że to tyle na dziś i mogę pojechać do domu, co? - uśmiechnął się pod nosem, kładąc dłonie na biodrach. - Nie powiem, zmachałem się.
- Dokończ to co ci zostało, wtedy cię puszczę - odpowiedział Niall, uśmiechając się słabo - Bo chyba ktoś ci przeszkodził - dopowiedział, przenosząc wzrok na mnie.
- Nic z tych rzeczy, Horan. - Liam machnął ręką.
- Dobra, leć, zrobię to za ciebie - odezwał się Harry, uśmiechając się życzliwie. - Swoją drogą, ostatnio mamy dużo do roboty. Jesteśmy ostatnimi mechanikami w tym mieście, czy coś? - zaśmiał się, po czym Liam zaczął mu opowiadać co i jak dotychczas wykonał, czemu się nie przysłuchiwałam. Patrzyłam na swoje buty, dopóki ktoś po chwili nie stanął przede mną. Podniosłam głowę, by zobaczyć twarz Nialla, nie wyrażającą żadnych emocji.
- Co? - odezwałam się.
- Myślałem, że o nas zapomniałaś.
- To ty przed chwilą wyglądałes tak, jakbyś mnie nie znał.
- Hm, porozmawiajmy na zewnątrz.
- Jeśli chcesz - westchnęłam cicho, następnie wychodząc z chłopakiem na świeże powietrze, gdzie zapaliliśmy papierosa, którym mnie poczęstował. Kilka minut staliśmy w ciszy, zanim się odezwał, tym samym przerywając niezręczne napięcie:
- Louis o ciebie pytał.
- Louis? - spytałam nieco zdziwiona, bo nie spodziewałam się, że usłyszę coś takiego.
- Mhm - wydał z siebie dźwięk, wypuściwszy dym papierosowy spomiędzy warg. - Zastanawiał się dlaczego nie było cię u nas tak długo.
- Wiesz jaki był powód.
- Liczyłem na to, że jednak do nas przyjedziesz.
- Dlaczego?
- Lubię wiedzieć, że jesteś we właściwym miejscu - odpowiedział, co wywołało lekki uśmiech na mojej twarzy, ale mimo wszystko chciałam to ukryć. - Poza tym, ostatnio trochę się działo, więc czasami zastanawiałem się co u ciebie. Wydarzyło się coś o czym powinienem wiedzieć? - zapytał lekko unosząc brew, lecz patrząc pod nogi, ponieważ przyduszał spalonego papierosa. Nie minęła chwila, a uczyniłam to samo. Po tym skierował wzrok prosto na moją twarz, przyglądając się jej z uwagą, czekając tym samym na odpowiedź.
- Nauka, rodzinne wypady na zakupy i wieczorne spotkania z Ethanem nie należały do ciekawych rzeczy - odparłam westchnąwszy, natomiast Niall podniósł brwi, gdy na jego twarz wtargnął lekki, lecz zadziorny uśmieszek.
- Dobrze wiesz, że gdybyś wstawiła tam moje imię, powiedziałabyś, że ten dzień należał do udanych.
- Skąd taka pewność? - uniosłam brew, uśmiechając się.
- Chodź, przejedziemy się - zaczął ignorując moje pytanie. - Czym wracałabyś do domu, gdybym to nie ja cię podwiózł? - posłał mi sprawdzające spojrzenie.
- Zgaduję, że i tak pojawiłbyś się magicznym sposobem i robił za taksówkę, lub zrobiłby to jeden z twoich serdecznych kolegów.
- Och, proszę cię. Byleby nie oni.
- Dlaczego?
- Zabraliby mi frajdę z wożenia Alissy Richardson - przewrócił teatralnie oczami, na co się zaśmiałam. Nie zwlekaliśmy i zajęliśmy miejsca w Mustangu, by z dość nieprzepisową prędkością dotrzeć do domu Horana. A gdy ledwo co przekroczyłam próg, przechodzący do salonu i trzymający paczkę chipsów Louis, spojrzał na mnie zaskoczony oraz zdziwiony jednocześnie.
- Hej, piękna, zdążyłem się stęsknić - odezwał się z uśmiechem.
- Cześć, Louis. Też o was myślałam.
- Dobrze, że Niallerowi udało się ciebie zgarnąć. Trochę nudno było tu bez ciebie.
- Nie przesadzaj, Tommo - odezwał się Niall - Miałeś zajęcie.
- Owszem, ale to inna sprawa - odparł, po czym skierował się na swoją kanapę, której chyba nie odpuszcza na krok, bo dość głęboko zapuścił w niej korzenie.
- Louis, czy ty kiedykolwiek wychodzisz z salonu? - zapytałam, gdy podeszłam do niego wraz z Niallem. Szatyn spojrzał na mnie leniwie.
- Po co, skoro telewizor mam tak blisko kuchni?
Zaśmiałam się pod nosem.
- No tak, o co ja pytam... - westchnęłam rozbawiona, a chłopak wrócił do oglądania jakiegoś programu.
- Tomlinson, świetnie gościsz znajomych - odezwał się z ironią Horan. - Masz to we krwi.
Lecz zanim jakkolwiek się odezwał, usłyszałam coś, co mnie nieco zdezorientowało. Zmarszczyłam czoło i odwróciłam głowę w kierunku wejścia do kuchni, gdyż stamtąd dochodził ciekawiący mnie dźwięk.
- Co to było? - odezwałam się.
- Co masz na myśli? - zapytał Louis, rzucając mi spojrzenie.
- Och. - Niall zaśmiał się pod nosem. - Shada! - podniósł ton głosu.
- Shada? - powtórzyłam niepewnie, a gdy usłyszałam dźwięk pazurów uderzanych o kafelki, otworzyłam szerzej oczy, ponieważ po chwili zobaczyłam małego owczarka niemieckiego z oklapniętym uszkiem, który wybiegł z kuchni, by do nas podbiec. Widząc go miałam ochotę wydać z siebie okrzyk radości, ale to szczeniak jako pierwszy dał o sobie znać, szczekając kilkakrotnie. - Jeju, macie go ze schroniska?
Owczarek powąchał mnie niepewnie, ale jego pewność siebie wzrosła, gdy Niall ukucnął, aby go pogłaskać.
- Louis oszalał ze szczęścia, gdy go tam zobaczył - powiedział blondyn.
- Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia - odezwał się właściciel, zeskakując z kanapy, by dostać się do swojego zwierzaka. Nie mogłam wyjść z zaskoczenia, bo nie pomyślałabym, że Louis naprawdę przygarnie pieska, o czym co prawda mówił. Ale jestem pewna, że zaopiekuje się nim nadzwyczaj dobrze. - Cudowna dziewczynka - powiedział ze szczerym uśmiechem na twarzy, gdy zaczął ją głaskać po brzuchu. Widok ten zdecydowanie mnie rozklejał. - Miałem z nią iść na spacer, gdy tylko się obudzi, ale skoro jest tu Lissa, mogę dać wam Shadę pod opiekę.
- Czy ty uważasz, że nie umiem zająć się psem? - Horan wstał i zmarszczył czoło, patrząc na przyjaciela.
- Myślę, że Lissa jest bardziej godna zaufania - odparł, na co Niall odetchnął głęboko, a ja zaśmiałam się, bo blondyn wyglądał na zirytowanego.
- Chętnie z nią pójdę - powiedziałam zadowolona, gdy Shada dała mi się pogłaskać i nie wyglądała na taką, żeby mi nie ufała.
I w taki sposób, gdy tylko pies dostał smycz, udałam się z nim oraz Niallem na spacer, z czego najmniej cieszył się ten ostatni.
- Co jest? - zapytałam, gdy wyszliśmy na osiedle, kierując się tam, gdzie chodnik z wielkich płych kamiennych nas poniesie.
- Nic - odparł chowając dłonie do jeansowych spodni i w tym czasie Shada przyśpieszyła, gdyż wyczuła coś dla niej interesującego.
- Niall, nie jestem ślepa. Możesz mi powiedzieć. I tak właściwie, możesz mi mówić cokolwiek, bądź tego świadomy.
- Nie przyzwyczaiłaś się do tego, że nie za wiele o sobie mówię?
- Nadal to jest zastanawiające - westchnęłam. - Ale czy jest ku temu jakiś powód?
Przygryzł wargę, opuszczając wzrok prosto na idącego przed nami zwierzaka, który swoją drogą zwolnił swoje tempo, więc mogliśmy iść spokojnie.
- Hm. Może.
- Chciałabym mieć kiedyś okazję, by porozmawiać z tobą szczerze, na spokojnie, nie martwiąc się, że ktoś nas może podsłuchiwać. Na przykład tak jak teraz. Nie czujesz tego samego?
- Krycie w sobie emocji, chroni przed ludźmi, którzy tylko czekają na twoją najmniejszą pomyłkę, by wykorzystać ją przeciwko tobie.
Zmarszczyłam czoło, gdy usłyszałam jego poważny ton głosu i również spojrzałam pod nogi, czując się nieco niezręcznie.
- Dlatego tak się denerwujesz, gdy Louis mówi, że nie masz emocji i nic cię nie obchodzi?
- Obchodzi mnie zbyt wiele, Lissa. Więcej niż możesz sobie wyobrazić.
- Mogłabym zadać ci parę pytań? - zapytałam po chwili ciszy, jaka nastała, gdy skończył swoją wypowiedź.
- Nie wiem - odparł. - Ewentualnie kilka.
- A czy odpowiesz mi na nie i nieco to rozwiniesz?
- Zrobię ten wyjątek - odetchnął.
- Jak długo bierzesz udział w wyścigach? - zadałam pierwsze pytanie, na które miałam nadzieję, że mi odpowie, bo nie wymagało zbyt wielu szczegółów.
- Od trzech lat - odpowiedział i gdy miałam wrażenie, że na tym zakończył, kontynuował. - Też byłem tym buntowniczym osiemnastolatkiem, który chciał złamać parę zasad, mając z tego frajdę. Wcześniej i od kiedy pamiętam, siedziałem z ojcem w garażu i patrzyłem co robi, zastanawiając się jak to wszystko działa. - Na jego twarz wtargnął lekki uśmiech. - Zaczął uczyć mnie jeździć, gdy skończyłem piętnaście lat, a gdy stuknęła mi szesnastka, zdałem prawo jazdy za pierwszym podejściem. Tylko nikt jeszcze nie przypuszczał, że jeden z braci Horan to wykorzysta i będzie z tego żył - zaśmiał się pod nosem.
- Masz brata? - spytałam nieco zaskoczona.
- Tak. Bliźniaka - odpowiedział i wtedy spojrzałam na niego tak, jakbym usłyszała coś niemożliwego. Spojrzał na mnie i zaśmiał się, widząc moje zdziwienie, jakiego nie dało się opisać. - No co?
- Naprawdę masz brata bliźniaka? Nie żartujesz sobie?
- Mogę zadzwonić do Nathaniela i porozmawiasz z nim sobie, jeśli nie wierzysz.
- Ściemniasz.
- Jedyne co się ściemnia to niebo nad nami, co oznacza, że robi się późno, a pytań do zadania masz coraz mniej.
- Dobrze - odpowiedziałam zamrugawszy, chcąc oddalić od siebie myśli dotyczące tego, że gdzieś po świecie chodzi kopia Nialla Horana, o ile nie jest to jakimś żartem. - W jaki sposób się o mnie dowiedziałeś, skoro od tak pojawiłeś się na naszych wyścigach?
Niall zamyślił się i przystanął, gdy doszliśmy do przejścia przez jezdnię. Korzystając z okazji, rozejrzeliśmy się i przeszliśmy na drugą stronę ulicy razem z Shadą, by podążyć dalej.
- Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, że nie odpowiedziałbym ci na to, gdybym nie musiał. Ale mała umowa to nadal umowa.
- Tak, zdaję - westchnęłam. - Więc jak?
- Obserwowałem cię. Jakkolwiek to brzmi.
- Dość... niepokojąco? - przyznałam. - Kontynuuj.
- Wróciłem na wyścigi w Los Angeles i zacząłem od wtapiania się w tłum, by sprawdzić z kim mam do czynienia.
- Też tak robiłam na początku. Lepiej nie ryzykować. No ale co dalej?
- Szukałem ludzi do pracy. Uznałem, że przydadzą mi się tacy, którzy wiedzą co robią i nie spękają przed powierzonym im zadaniem. I zobaczyłem ciebie. Ludzie wariują na twój widok - uśmiechnął się do mnie zadziornie, podnosząc brew, co skomentowałam uśmiechem, choć nie do końca wiedziałam co tak naprawdę mógł mieć przez to na myśli.
- Raz ktoś się ze mną założył, że gdy ze mną wygra, będę z nim chodzić.
- I co?
- Jak myślisz? Wygrałam - odpowiedziałam, na co zaśmiał się pod nosem.
- I to w tobie lubię. Wiesz co chcesz w takich sprawach. Dlatego cię sprawdziłem, wysyłając cię do Harry'ego po części. Cóż, spisałaś się.
- Nie zrobiłeś tego mówiąc, że za to będziesz mnie chronił?
- To inna sprawa. Ale wszystko idzie w dobrym kierunku.
- Niedługo wszystko będzie w porządku?
- Tak długo jak żyję. To ci mogę obiecać - powiedział, co wywołało lekki, lecz szczery uśmiech na mojej twarzy. - Masz jeszcze jakieś dwa ostatnie pytania?
- Właściwie, to mam.
- Słucham.
- Czy jesteś szczęśliwy? - zapytałam i wtedy powoli przystanął, co zrobiłam ja oraz nasz mały towarzysz, który nie wnosił sprzeciwu. Spojrzałam na twarz Nialla, która wyrażała zastanowienie.
- Zawsze? Niekoniecznie - odparł.
- A teraz? - zapytałam, a na jego twarz po chwili wtargnął lekki uśmiech.
- Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie.
- Dlaczego?
Niall przybliżył się do mnie na tyle, by dotknąć mojego policzka i pocałować mnie w usta, czym z przyjemnością się odwzajemniłam, ale nie trwało to długo, gdyż odsunął się i znowu zaczął iść przed siebie.
- Mam uznać to za tak?
W ramach odpowiedzi uśmiechnął się ponownie, lecz nie odezwał się ani razu podczas drogi powrotnej do jego domu.
A więc tak, panie Horan.
~
Po przybyciu do domu, Shada pobiegła do Louisa i położyła się obok niego na kanapie, co zdecydowanie było uroczym widokiem. Natomiast ja wraz z Niallem udałam się do kuchni, gdzie sięgnął po szklanki do jednej z szafek.
- Chcesz coś do picia? - zapytał.
- Nie, dzięki - odpowiedziałam i wtedy odłożył jedno naczynie na swoje miejsce. - Tak właściwie, chciałabym już wrócić do domu.
- Tak szybko? - zapytał marszcząc czoło, po czym zabrał się do nalewania sobie napoju, który znalazł w lodówce.
- Dochodzi dwudziesta - powiedziałam zerkając na zegar wiszący nad wejściem do pomieszczenia. - A nie mogę już sobie pozwalać na długie pobyty poza domem, sam wiesz - przyznałam niechętnie.
- Wynająłbym ci jeden z pokoi - zażartował, choć nieco powagi było można wyczuć w jego słowach. - Jasne, zaraz cię odwiozę. - Dopił swój sok, po czym pożegnaliśmy się z Louisem i poszliśmy do Forda, by nim dojechać do mojego domu.
- Lubię miasto nocą - stwierdziłam patrząc przez okno samochodu na ciemniejące niebo, przerzucając zaś wzrok na chodniki, wzdłuż których stały wysokie latarnie.
- Zachody słońca są równie świetne. Ale noc to jednak noc, nic tego nie pobije - powiedział, będąc skupiony na drodze, a po chwili skręciliśmy w jedną z ulic, by zbliżyć się do mojego osiedla. - Niestety szybko mija, zupełnie jak droga powrotna do domu - westchnął. - Odstawić cię tam skąd jakiś czas temu cię zabierałem?
- Byłoby najbezpieczniej.
- Wkurwia mnie to, że tak podporządkowujesz się swojemu chłopakowi - powiedział marszcząc czoło, nieco gwałtowniej wjeżdżając w kolejny zakręt. - Jakby miał tam stać i na ciebie czekać.
- Ostatnio często przychodzi do mnie wieczorami, mówiłam już o tym. A nie chciałabym robić żadnemu z nas problemów, dlatego.
- Jak długo jeszcze to wszystko potrwa? - zapytał i wtedy ślizgiem zatrzymał się przy chodniku, gdzie powinnam wyjść.
- Co dokładnie masz na myśli?
- Doskonale wiesz co mam, Lissa.
- Daj mi kilka dni.
- Kilka dni? - zapytał i wtedy spojrzał na mnie pytająco, będąc nadal nieco rozdrażniony. - Lissa?
- Co? - odezwałam się, chwytając za klamkę od drzwi, by zaraz opuścić samochód.
- Czy ty go kochasz?
Patrzyłam na jego twarz tak, jakbym miała znaleźć na niej odpowiedź, jakiej nikomu nie umiałam udzielić, gdy do gry wkraczało owe pytanie.
- Jedyne co robię, to się go boję. A boję się wypowiedzieć mu słowa, za które mogę dostać w taki sposób, żebym wyrzuciła to sobie z głowy. I to dosłownie. Więc myślisz, że to dla mnie takie łatwe? Stanąć przed nim, powiedzieć mu, że to nic z tego i że z nami koniec? - powiedziałam i z każdym moim słowem Niall wydawał się być coraz bardziej rozzłoszczony i jednocześnie przybity.
- Nie zasługujesz na takiego frajera i dobrze o tym wiesz - wycedził.
- Nikt nie zasługuje na tak złe traktowanie, Niall - podsumowałam, po czym opuściłam auto i udałam się w stronę domu, czując jak łzy zaczynają mi się zbierać do oczu. A gdy jedna z nich znalazła się na moim policzku, w szybkim tempie pojawiły się kolejne, tworząc strumienie pełne bólu i rozpaczy nad tym jak moje życie zmieniło się w ostatnim czasie i to zdecydowanie na gorsze.
- Alissa, zaczekaj. - Usłyszałam za sobą głos Nialla i wtedy przyśpieszyłam kroku, nie chcąc widzieć ani go, ani kogokolwiek innego tego dnia.
Ale po chwili zostałam zatrzymana i poczułam jak oplatają mnie silne ramiona, co sprawiło, że pojawiło się we mnie uczucie, jakiego nie doświadczyłam od naprawdę dłuższego czasu.
Oddychając coraz szybciej, tym samym czując jak przybywa łez na mojej skórze, objęłam plecy Nialla i wtuliłam się w niego jakbym naprawdę tego potrzebowała. I rzeczywiście tak było, ponieważ poczułam, że komuś na mnie zależy i że nie jestem sama.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro