Rozdział 10
Niall: Masz ochotę na ostatnią przejażdżkę przed powrotem twojego chłopaka?
Ja: Nie musisz pytać o to dwa razy, Horan
Niall: Będę czekał tam gdzie ostatnio, za pół godziny. Przyjedź swoim autem.
Ja: Chcesz się ścigać?
Niall: Do zobaczenia, Lissa.
Uśmiechnęłam się do telefonu, po czym odłożyłam go, by zacząć się szykować na spotkanie z Niallem, zapowiadające się dość ciekawie.
~
Siedziałam za kierownicą swojego auta stojącego przy umówionej ulicy i bacznie obserwowałam pobliski pas drogi, wyczekując samochodu, w którym mógł znajdować się Niall.
Widząc jak nadjeżdża, ruszyłam z miejsca i dołączyłam do niego, wyprzedzając kilka aut. Jechaliśmy na równi, gdyż droga ta była dwupasmowa, lecz po ocenie ruchu przed nami, wjechałam na jego pas, tuż przed nim. Widok wyprzedzającego mnie po chwili Chevroleta wcale mnie nie zdziwił.
Jechałam za nim przed najbliższe minuty, orientując się dokąd mnie prowadzi. Nie wiedziałam dlaczego obrał taki kierunek, ale nie przeszkadzało mi to.
Zatrzymaliśmy auta przy znanym mi hangarze, by do niego wejść. Jako pierwszy przywitał nas Harry, machając do nas z końca pomieszczenia ręką, w której trzymał pobrudzony materiał.
- Cześć, Horan, co tu cię sprowadza? - Słysząc nieznajomy głos, odwróciłam się. Zobaczyłam krótko przystrzyżonego chłopaka z miłym wyrazem twarzy, na której miał zarost. Podszedł do nas po chwili i widząc jego uniform mogłam dowiedzieć się, że miał na imię Liam, o ile znów ktoś nie zamienił im plakietek. - Kogo ze sobą zabrałeś? - spojrzał na mnie z uśmiechem, co odwzajemniłam.
- Hej, Payne. Przyjechaliśmy zobaczyć jak sobie radzicie. Co dziś robicie?
- Musimy przejrzeć jeszcze kilka aut i chyba zrobimy sobie wolne. Prawda, Harry? - podniósł ton głosu wypowiadając ostatnie zdanie, by tamten go usłyszał.
- Ale co? - odezwał się.
- Podejdźmy do niego. - Liam zaśmiał się pod nosem, więc to zrobiliśmy.
- Chętnie pójdę do domu wcześniej. Jestem trochę zmęczony - powiedział Harry, gdy Liam wyjaśnił mu swoje plany.
- Sprowadziliście części? - odezwał się nagle Niall, zwracając na siebie uwagę.
- Tak - odparł Harry. - Louis ma papiery.
- W końcu. Dasz radę wszystko załatwić do jutrzejszej nocy?
- Postaram się.
- No ja myślę.
- O co chodzi? - zapytałam z ciekawości.
- O piątkowe, a właściwie sobotnie wyścigi, chyba nic nowego. - Liam wzruszył ramionami.
- Och, no tak - westchnęłam.
- Tylko żeby nie rozniósł kogoś przez przypadek na ulicy. - Harry rzucił Niallowi spojrzenie, a ten podniósł brew, komentując to tylko w taki sposób. Zignorowałam to.
- Mieliście kiedyś wypadek podczas wyścigu? - zapytałam z ciekawości.
- Nie ścigam się, ale raz coś takiego widziałem - odezwał się Liam. - Całkiem okropne.
- Miałem pewien incydent po wyścigach, ale mało kto o tym wie - powiedział beznamiętnie Niall i wtedy spojrzałam na niego zszokowana.
- Serio? - Harry zmarszczył czoło w zdziwieniu.
- Był taki dzień, kiedy odpuściłem pewną rzecz i za to ktoś chciał mnie skasować. To było całkiem niedawno.
- Poczekaj, chodzi ci o Dana? - zapytał Harry i wtedy przestraszyłam się, gdyż pewien Dan i to przez Ethana robił nam obojgu problemy, o czym zapomniałam przez ostatnie dwa tygodnie.
- Ludzie tylko czekają na odpowiedni moment, żeby cię zniszczyć - wycedził.
- Stary, nie wiedziałem, że to zaszło tak daleko.
- To nic z porównaniu z tym co dzieje się teraz, o czym wiesz - powiedział zdenerwowany. - Kurwa, czasami mój pistolet aż sam się prosi o użycie - zaśmiał się sarkastycznie, co mnie przeraziło.
- N-niall, hej - odezwałam się, dotykając delikatnie jego ramienia, by objąć je powoli. - O co chodzi?
- O wiele rzeczy, Alissa - odpowiedział twardo. - O zbyt, do kurwy, wiele.
Nie widziałam go nigdy zdenerwowanego i jeśli mam być szczera, pod wpływem takich emocji był naprawdę straszny.
- Lissa, chodź na chwilę - odezwał się ciepło Harry, zbliżając się do mnie, by chwycić mnie za przedramię i za sobą pociągnąć.
- Nigdzie z tobą nie pójdzie - wymamrotał Niall.
- Zamknij się, Horan. Liam, uspokój go - powiedział i wtedy oddaliliśmy od nich na tyle, by nas nie słyszeli.
- Co się dzieje? - zapytałam przejęta, kątem oka widząc, jak Niall wychodzi z siebie, rozmawiając z przyjacielem.
- Nie powiem ci o co chodzi dokładnie, bo Niall mi zabronił, ale pod żadnym pozorem nie ruszaj się z domu w ten weekend. Żeby nawet nie przyszło to tobie do głowy.
- Boże, dlaczego?
- Bo to co ostatnio dzieje w tym całym naszym nielegalnym świecie, to nie żart. Za dużo tam nieodpowiednich ludzi. I czy ty miałaś do czynienia z Danem? Widziałem wyraz twojej twarzy, gdy o nim powiedziałem.
- Tak - odparłam i wtedy westchnął głęboko. - Co jest?
- Gdziekolwiek jedziesz, rób to autobusem, chyba że Niall będzie twoim kierowcą. Dobrze? - powiedział z troską w oczach, kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Jeżdżę nim ostatnio częściej niż zawsze, ale tak, dobrze - skinęłam kilkakrotnie głową.
- Byli znajomi Nialla nie lubią konkurencji - powiedział cicho i wydaje mi się, że to był główny sens tego wszystkiego co się dzieje, lecz nie znałam żadnego ze szczegółów, więc mogłam tylko snuć teorie na temat tego o co dokładnie chodziło.
Spojrzałam na niego pytająco, ale nie odezwałam się, gdyż podszedł do nas Niall.
- Alissa, jedziemy - powiedział. Nie chcąc mu się sprzeciwiać, pożegnałam się z resztą i poszłam za Niallem do naszych samochodów. - Teraz wierzysz w to, że to nie są żarty? - zapytał, gdy przymierzałam się do zajęcia miejsca za kierownicą swojego auta.
- Tak - skinęłam głową, wsiadając do środka, lecz zostawiając otwarte drzwi. - Niestety.
- Przepraszam za to jak to wszystko wygląda - westchnął, stając naprzeciwko mnie. - Nie chciałbym, żebyś bała się czegokolwiek, w tym mnie.
- To było nieco przerażające, fakt - przyznałam niechętnie. - Tylko nie rób innym tego, czego mógłbyś pożałować.
- Postaram się.
- Niall, proszę cię - odetchnęłam bezradnie. - Również nie chciałabym, by coś się tobie stało.
Po usłyszeniu moich słów, patrzył na mnie przez chwilę, jakby je analizował, a zanim ode mnie odszedł, uśmiechnął się słabo.
- Jedziemy - wymamrotał, po czym wsiadł w Mustanga i nakręcił nim, by móc stąd swobodnie wyjechać. Dołączyłam do niego po chwili.
~
Po raz kolejny miałam okazję zagościć w jego domu, co mi nie przeszkadzało, bo czułam się w nim swobodnie.
Louis krzyknął do nas na powitanie, siedząc w salonie i oglądając telewizję, czyli nic nowego w jego przypadku.
- Trochę długo wam to zajęło - powiedział, gdy usiedliśmy po jego prawej stronie. Spojrzałam na ekran telewizora i zaśmiałam się pod nosem widząc jak ogląda pieski na Animal Planet, bo po ostatnim razie spodziewałam się innej tematyki programu.
- Słodko - powiedziałam.
- Nie wiem co robię ze swoim życiem - westchnął kręcąc głową i osunął się na kanapie. - Niall?
- Co? - zapytał pochylając się, żeby spojrzeć na niego, bo w tym mu przeszkadzałam.
- Kupisz mi psa?
Blondyn odetchnął pod nosem, na co ja zachichotałam.
- Wydaje mi się, że masz swoje pieniądze, Tomlinson.
- Weź jakiegoś ze schroniska - odezwałam się, a Louis spojrzał na mnie w górę. - Na pewno się ucieszy, a może nawet uratujesz jakiemuś życie - uśmiechnęłam się.
- Mam nadzieję, że mają owczarka niemieckiego. - Zamyślił się. - To jest dobry pomysł.
- Przepraszam, ale ja nie sprzątałbym po nim sierści, którą zapewne zostawiałby gdzie popadnie - powiedział Niall.
- Och, zamknij się - powiedział Louis, poprawiając się na kanapie. - Nie masz uczuć, więc się nie odzywaj.
- Masz rację, nie mam. Nie umiem troszczyć się o cokolwiek - odpowiedział z ironią i wtedy na niego spojrzałam. Westchnął i skinął głową na znak, że chciałby pójść ze mną górę, po czym wstał.
- Hej, to nie było na poważnie. - Louis uniósł ramiona, a Niall wyciągnął do niego środkowy palec. - No weź, Nialler.
- Idziemy na górę. Później wrócimy - powiedział i wtedy wstałam, by pójść za nim.
- Niech ci będzie. - Usłyszeliśmy Louisa za nami.
Po wejściu do pokoju Nialla, usiadłam na białej pościeli pokrywającej jego łóżko i zaczęłam się rozglądać, by zobaczyć przestrzeń Nialla, bo gdy byłam tu ostatnio, nawet o tym nie pomyślałam.
- Wiesz, pies jest fajnym pomysłem - odezwałam się po tym jak legł na łóżko.
- Lubię je, ale ostatnio nie mam do niczego głowy - odpowiedział przecierając twarz dłońmi. - Nie chciałbym w najbliższym czasie niepotrzebnie się denerwować widząc, że na podłogę spadają wazony czy cokolwiek innego.
- W najbliższym czasie... - powtórzyłam i przeniosłam się w górę łóżka, by usiąść bliżej niego. - Czyli, że jest szansa na to, że się zastanowisz?
- Zależy ci na tym?
- Chętnie bym go odwiedzała - uśmiechnęłam się i wtedy zrobił to samo.
- Okej, zapamiętam.
- Ja niestety nie mam żadnego zwierzaka - westchnęłam kładąc się na brzuchu, zaczynając samowolnie machać nogami, gdy oparłam się na ramionach. - Ethan miał słodkiego kundelka, ale niestety był stary i sam wiesz... - odetchnęłam smutno.
- Jak długo się znacie? - zapytał odwracając się na bok, twarzą do mnie, również opierając się na ramieniu.
- Kilka lat. A co?
- Tak tylko pytam - wzruszył wolnym ramieniem. - Dziś wraca?
- Tak, ale w nocy, więc teoretycznie jutro. Chyba będę musiała znaleźć dla niego wolny czas, o ile będzie tego chciał.
- A nie chciałby?
- Nie wiem. Ostatnio jest bardzo dziwny i zastanawiam się dlaczego.
Westchnął głęboko i po chwili zaczął bawić się końcówką kosmyka moich włosów, co zauważyłam i skomentowałam uśmiechem.
- W takim razie chyba zostało nam kilka godzin spotykania się - powiedział i wtedy przeniósł swój wzrok ze swoich palców na moją twarz.
- Nie myśl sobie, że od tak przestanę się do ciebie odzywać - podniosłam brew uśmiechając się, a on zrobił to samo.
- Mogę udawać, że się nie znamy, jeśli chcesz.
- Daj spokój, Niall.
- Wiesz, że żartuję. Pieprzyć go.
- Ethana?
- Mhm - wydał z siebie dźwięk, po czym pochylił się, by pocałować mnie w usta. Z uśmiechem na twarzy przybliżyłam się do niego, by odwzajemnić się tym samym, prawie na nim leżąc. - Tracisz na niego nerwy i do tego czas - powiedział kładąc dłoń na tyle mojej głowy, wplątując ją we włosy. Wtedy zawisłam nad nim i patrzyłam w jego niebieskie oczy będące skierowane prosto na moje. - Nie widzisz tego?
- Odejście od niego nie byłoby takie łatwe jak mogłoby się wydawać - powiedziałam, a on posłał mi spojrzenie żądne rozwinięcia wypowiedzi. - Czasami naprawdę się go boję - przyznałam niechętnie. - Ethan to zły facet.
- Zacznijmy od tego, że porządny facet nie skrzywdziłby swojej kobiety - powiedział. - Tylko chciałby dla niej jak najlepiej - dodał ciszej i wtedy podniósł się nieco, by pod wpływem ciężaru przerzucić mnie pod siebie. Nie minęła chwila, a on zaczął składać pocałunki na moich ustach, które z chwilą zaczynały być coraz czulsze. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie ile razy nasze rozmowy skończą się w taki sposób, ale na ten moment chciałabym, by trwało to jak najdłużej, bo wtedy zapominałam o wszelkich zmartwieniach, a bliskość z troskliwym Niallem zaczęła należeć do moich ulubionych rzeczy.
________________
A jednak udało mi się napisać kolejny rozdział w tym roku, moje tempo pisania jest wręcz zadziwiające.
Mam nadzieję, że wszystko u Was w porządku i dobrze spędzacie dzień ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro