Rozdział 35
Patrzyłam na zapisane imię mojego byłego chłopaka czując ogromny niepokój. Przez ten szok jaki mnie ogarnął zakryłam dłonią usta, a po chwili odłożyłam kartkę na stół, chcąc żeby to było tylko snem. Ale niestety naprawdę dostałam życzenia od Ethana, czego ani trochę się nie spodziewałam.
Napiłam się wody, a zapełniwszy szklankę po raz drugi i wziąwszy złożoną kartkę wraz z kopertą, udałam się do swojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi.
Czy Ethan chce mieć pewność, że o nim nie zapomnę? Czy planuje coś względem mnie i reszty moich znajomych?
Jeśli by tak było, mogłabym zacząć myśleć jak uniknąć wszelkich, nadciągających problemów.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać, czy poinformować o zaistniałej sytuacji Nialla albo inną zaufana osobę, ponieważ za żadne skarby nie chciałabym, aby ponownie zostały na nas zesłane kłopoty. Do dziś myślałam, że wszystko będzie już w porządku, ale mój promyk nadziei w ciągu kilku ostatnich minut zgasł.
Oby nie na zawsze.
Mimo wszystko postanowiłam, że o tej sytuacji poinformuję mojego obecnego chłopaka dopiero podczas następnego spotkania, by oszczędzić mu nerwów, a teraz sama zaryzykuję nieprzespanie nocy.
~
- Dziś pouczę się na biologię, a jutro postaram się ogarnąć matmę - odezwałam się w pewnym momencie do Jane, rzuciwszy do niej piłkę do koszykówki.
- Ja zostawię to na ostatnią chwilę, ostatnio nie mam do tego głowy - powiedziała biegnąc za piłką, gdyż nie udało jej się odebrać mojego podania. - A co z angielskim?
- Angielskim? - Zmarszczyłam czoło, a dziewczyna przytaknęła i wykonała dwutakt, by zdobyć punkt.
- Jest test w poniedziałek i to duży. Spałaś jak o tym mówili? - Spojrzała na mnie prześmiewczo.
Jeśli Niall rzeczywiście chce poświęcić mi ten tydzień, to chyba nieco go rozczaruję.
- No nic, dam radę, jak zawsze - wzruszyłam ramionami, po czym postanowiłam podbiec pod trybuny, by wziąć kilka łyków napoju z butelki. Odkręcając ją usłyszałam głośny dźwięk silnika, który ucichł tak szybko jak się pojawił i wtedy spojrzałam na przyjaciółkę, która również ulokowała wzrok na mnie.
- Jest jakiś zlot motocyklistów czy coś? To już trzeci w przeciągu kilkunastu minut - odezwała się.
- Nie mam zielonego pojęcia - odparłam chowając butelkę i wtedy w mojej torbie rozległ się znany mi dźwięk przychodzącego powiadomienia. - Oho.
- Co?
Odblokowałam ekran, by zobaczyć krótką wiadomość.
Niall: ;)
- Chyba mamy gościa - odezwałam się głośniej, by na pewno przyjaciółka mnie usłyszała.
- Niall przyjeżdża? - Rzuciła piłką do kosza ponownie.
- Już to zrobiłem. - Usłyszawszy niższy ton głosu przekręciłam głowę, ponieważ jak się okazało, należał właśnie do Nialla, ubranego w czarną skórę. - Co słychać? - Na jego twarzy rozległ się szeroki uśmiech.
- Zabierasz mnie gdzieś? - zapytałam, gdy podeszłam do dwójki bliskich mi osób.
- Może.
- Teraz gramy, przykro mi. - Jane teatralnie wzruszyła ramionami.
- Jest sprawa - powiedział do mnie prawie bezgłośnie.
- I nie może to poczekać?
Blondyn spojrzał na mnie w taki sposób, że wiedziałam, iż powinnam już z nim pójść. Mimo to przedłużyłam czas do opuszczenia boiska i pograłam jeszcze trochę z przyjaciółką, by tak nagle jej nie zostawić. Dopiero wtedy się pożegnałyśmy i następnie wzięłam ze sobą wszystkie rzeczy, aby wraz z Niallem udać się do jego samochodu.
- Chciałabym wziąć prysznic - odezwałam się, zamykając drzwi od Forda.
- Zależy mi na czasie. Ale jeśli chcesz, to możemy do ciebie podjechać.
- Powiesz mi o co chodzi?
Niall włączył silnik i upewniwszy się, że nikogo nie ma na pasie, wyjechał na ulicę i zaczął jechać wzdłuż niej.
- Jakkolwiek to zabrzmi, wykorzystam cię trochę.
- Co masz na myśli? - zapytałam marszcząc czoło i spoglądając na niego.
- Harry został sam i potrzebuje małej pomocy.
- W warsztacie? - zdziwiłam się - A co z Louisem?
- Jest z psem u weterynarza.
- Czekaj, co? - zamrugałam kilkakrotnie. - Coś mnie ominęło?
- Lissa, później ci wszystko wyjaśnię.
- Okej, bo ja też muszę ci o czymś powiedzieć.
- O czym?
Nie odpowiedziałam i wtedy Niall prawdopodobnie zrozumiał, że postanowiłam oszczędzić sobie głosu tak jak i on.
Rzeczywiście podjechaliśmy pod mój dom, a Niall informując, że poczeka na mnie w samochodzie, dał mi dość mało czasu na przebranie się i wzięcie prysznica. Dziwiło mnie to, że aż tak mu się śpieszyło, oraz nie sądzę, że Harry miałby problem z zostaniem samemu w warsztacie, ponieważ robił to nie raz. Coś mu tu nie pasowało i miałam ochotę sprawdzić co takiego.
Po uszykowaniu się zbiegłam ze schodów, by wsiąść do czekającego na mnie auta. Usiadłam obok chłopaka patrzącego gdzieś w bok, ale szybko zmienił pozycję, by zająć się prowadzeniem pojazdu.
- Powiesz mi o co tak naprawdę chodzi?
- Co? - Widocznie przerwałam bitwę jego myśli w głowie, gdyż potrząsnął głową i przechylił ją delikatnie w moją stronę.
- Po co dokładnie jedziemy?
- Zapnij pasy - powiedział, tym samym decydując, że nie odezwie się do mnie ani słowem do czasu, gdy dojedziemy do wspomnianego warsztatu.
Niall po opuszczeniu auta nie czekał na mnie i tak po prostu wszedł do hangaru. Odetchnęłam rozdrażniona i postanowiłam go dogonić, co udało mi się zanim zdążył odezwać się do Harry'ego chodzącego pomiędzy autami, pijącego gorący napój z kubka.
- Cześć, Harry, w czym mam ci pomóc? - odezwałam się pierwsza, co nie spodobało się Niallowi.
- Lissa! - Ucieszył się na mój widok i od razu skierował się w moją stronę. - Pomóc? - Na jego twarzy pojawił się znak zapytania. Wtedy uniosłam brew i spojrzałam wymownie na Nialla, który wywrócił oczami.
- Po prostu tu zostań i czymś się zajmij - powiedział do mnie blondyn, po czym poszedł do miejsca wyglądającego na małe biuro. Harry ze zdziwienia aż opuścił kubek, mimo że przed chwilą chciał wziąć z niego łyk i spojrzał na mnie pytająco.
- O co chodzi? - zapytał.
- Myślałam, że ty mi powiesz.
- Nawet nie wiedziałem, że przyjedziecie.
Prychnęłam pod nosem.
- W takim razie muszę sobie porozmawiać z Horanem, bo ledwo wróciliśmy do Los Angeles, a mu coś znów nie pasuje - uśmiechnęłam się sztucznie. Natomiast Harry zanim mi odpowiedzieć ulokował wzrok za mną, przez co i ja spojrzałam w tym samym kierunku.
- Dzień dobry, chciałbym umówić się na przegląd. - Uśmiechem powitał nas jakiś miło wyglądający mężczyzna, który widocznie był klientem. Harry przeprosił mnie i podszedł do niego, a ja w tym czasie wypuściłam z siebie oddech i zaczęłam się przechadzać pomiędzy pojazdami, czekając aż ktokolwiek poświęci mi trochę czasu i wyjaśni co tak właściwie tutaj robię.
Zainteresowało mnie nagle biuro, gdzie Niall zniknął i to właśnie tam postanowiłam podejść. Przez małe okienko, prawie całkowicie zasłonięte przez białe rolety, zobaczyłam chodzącego w kółko chłopaka, który trzymał przy uchu telefon i dość nerwowo rozmawiał. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że prowadził konwersację z Louisem i wtedy pojawiło się u mnie poczucie, że wcale nie jest z Shadą u weterynarza, a Niall po prostu coś kombinuje. Postanowiłam stamtąd odejść zanim mógłby mnie zobaczyć i wróciłam do Harry'ego, który właśnie kończył rozmowę z klientem. Pożegnali się po chwili i znów szatyn poświęcił mi uwagę.
- Mam dosyć Nialla - odezwałam się, a on spojrzał na mnie tak, jakby nie spodziewał się takiej wypowiedzi z mojej strony.
- Dlaczego?
- Ciągle coś ukrywa i myśli, że jak mi nic na ten temat nie powie, to będzie dobrze.
- A jest coś co mógłby teraz ukrywać?
- Siema, co słychać? - Na głos nowo przybyłej osoby odwróciliśmy się i uśmiechnęliśmy się automatycznie.
- Hej, Zayn - pokiwał do niego Harry. - Co to za nagły zlot?
- A przyjechał ktoś oprócz mnie i tej panny? - skinął do mnie głową i puścił oczko.
- Szefuncio - odpowiedział. - I znów ma humorki.
- A czy kiedykolwiek ich nie miał? - Zayn przewrócił oczami i akurat wtedy usłyszałam, jak drzwi od biura otwierają się. Nie zwlekając podeszłam do nich, by zagadać Nialla, który widocznie nie miał ochoty mnie słuchać.
- O co ci znowu chodzi? - odezwałam się pretensjonalnie, lecz na tyle cicho, aby reszta nie zwracała na nas większej uwagi. - Zachowujesz się okropnie, a myślałam, że już będzie w porządku!
- To koniec, Lissa.
Zamrugałam marszcząc czoło.
- Co?
- Nie myśl sobie, że tylko ty masz dosyć tego wszystkiego - powiedział twardo i wtedy przełknęłam ślinę.
- Ale...
Niall westchnął spoglądając na moment w bok i znów ulokował wzrok na mnie.
- Dziś wspomniałaś, że chcesz mi o czymś powiedzieć... więc o czym?
- Słucham? Znowu zmieniasz temat?
- Tak, bo może to jest istotne?
Westchnęłam rozdrażniona, ale po chwili uśmiechnęłam się sztucznie, kładąc dłonie na biodrach.
- Napisał do mnie mój chłopak. - Specjalnie nie użyłam czasu przeszłego odnośnie relacji z osobą, którą miałam na myśli, by sprawdzić jego reakcję w całej tej chorej sytuacji. Ale Niall spojrzał na mnie pytająco.
- Masz na myśli dzisiejszego sms-a, którego wysłałem zanim po ciebie przyszedłem?
- Mam na myśli życzenia świąteczne napisane własnoręcznie przez twojego najlepszego kumpla, Ethana.
- Och. A więc to tak. - Wypuścił krótko powietrze nosem i wyminął mnie, by skierować się do wyjścia z hangaru, na co szybko zareagowałam.
- A ty gdzie, Horan?!
Dwójka rozmawiających przyjaciół spojrzała na idącego blondyna, a gdy zbliżył się do nich wystarczająco, Zayn chwycił go za ramię i próbował zatrzymać.
- Hej, kolego, o co chodzi?
- Nie powinno cię to interesować - odparł sucho i odepchnął go, by iść dalej. Pobiegłam za nim zdenerwowana i na szczęście zdążyłam go złapać za rękę, zanim wszedł do samochodu.
- Lissa, ostrzegam - wycedził przez zęby.
- Przed czym? Coś mi zrobisz?
- Zrobię, ale twojemu chłopakowi, skarbie, jeśli zaraz stąd nie wyjadę! - podniósł na mnie głos i to ostatni raz, bo wyrwał się pośpiesznie z mojego uścisku i odjechał w mgnieniu oka. Przeklęłam pod nosem i wbiegłam z powrotem do hangaru, by krzyknąć do Harry'ego:
- Daj mi kluczyki do najszybszego sprawnego auta.
- Co? Przecież one nie należą do...
- Harry, do cholery!
Chłopak nagle gdzieś pobiegł, kiedy Zayn rozejrzał się zdezorientowany i aż nie wiedział w jakim kierunku powinien patrzeć. Jednakże na moje szczęście Styles wrócił szybko, by wręczyć mi kluczyki i to do swojego auta, czego już nie komentowałam, tylko pobiegłam do wskazanego przez niego pojazdu. Nie oszczędziłam opon i wyjechałam na prostą, którą podążył Niall i pozostało mi tylko mieć nadzieję, że znajdę go dość szybko.
Nienawidziłam tego człowieka tak samo jak go kochałam i prawdopodobnie to drugie sprawiało, że nie odpuszczałam po tym wszystkim co razem przeszliśmy.
Pędziłam przez miasto Toyotą, denerwując się przez fakt, że nigdzie nie było oznak życia Nialla. Lecz po kilku chwilach usłyszałam znany mi dźwięk silnika, który wskazał mi drogę.
Po kilku minutach pełnych stresu zauważyłam pojazd należący do Horana. Dogonienie go wydawało się być cudem, ale korek przed skrzyżowaniem zdecydowanie pomógł mi w pościgu.
Chłopakowi w końcu udało się skręcić w jedną z ulic i zaparkować przy niezbyt ładnie wyglądającym budynku. Wyszedł z auta i poszedł w stronę owego skupiska mieszkań, a ja w tym czasie również postanowiłam się zatrzymać i to w najbliżej dostępnym mi miejscu. Byłam ciekawa gdzie i po co Niall szedł, ale postanowiłam to sprawdzić, idąc za nim. Lecz gdy zatrzymał się przy pewnych drzwiach, zwolniłam nieco, choć i tak miałam w planach go zatrzymać, zanim zniknąłby we wnętrzu budynku. Wyciągnął z kieszeni telefon, po czym rozejrzał się tak, jakby upewniał się, że dobrze trafił. Wtedy postanowiłam do niego podbiec, ale zanim to zrobiłam, zdążył otworzyć drzwi i wejść do środka.
- Niall! - krzyknęłam za nim, chwilę przed tym zanim go zauważyłam. Spojrzał na mnie przestraszony, ale wściekły jednocześnie i w tym momencie sama poczułam to pierwsze, gdyż zauważyłam stojącego za nim nieznajomego mi chłopaka.
- Och, takie sprawy załatwiasz będąc pod opieką swojej dziewczyny? - zaśmiał się prześmiewczo. - Słodko.
- Alissa, wyjdź stąd, do cholery - wycedził do mnie Niall i w tym momencie zrobiłam krok do tyłu, choć nie wiedziałam co się dzieje.
- Ethan nie chciałby tego widzieć. Oj, ani trochę - uśmiechnął się szatyn, po czym mrugnął do mnie. - Dostałaś list, kochanie?
Niall zacisnął szczękę, by następnie twardo się odezwać:
- Nie po to tu jesteśmy.
- Owszem, plany się zmieniły... od kiedy jest z nami ta panienka.
Postąpiłam kolejny krok do tyłu, choć i tak nie uratowało mnie to przed tym, co wydarzyło się sekundę później. Nie spodziewałam się, że będę krzyczeć z rozdzierającego mnie bólu, widząc jak czerwona plama pojawia się na materiale moich ubrań, a nieznajoma mi osoba wybiegnie na ulicę, zostawiając mnie samą z Niallem, którego ogarnęła wściekłość jak i bezradność.
I to wszystko przeze mnie.
_________________
Powoli będę zbliżać się do końca tej pracy, bo co za dużo to niezdrowo, prawda? Poniekąd statystyki też mnie w tym utwierdzają.
Fabuła ogarnięta, więc czas ją zrealizować.
Miłego dnia x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro