Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

Wieczorem zeszłam na parter, gdzie mogłam znaleźć rodziców siedzących w salonie, śledzących poczynania uczestników reality show w telewizji. A z pokoju wyszłam dlatego, bo przede mną stało zadanie rozpoczęcia tematu dotyczącego wylotu do San Francisco, co zdecydowanie nie było codziennym problemem. Bałam się, że rodzice nie wyrażą na to zgody, ale uznałam, że warto było spróbować.

- Cześć, co u was? - odezwałam się, wskakując na wolną kanapę.

- Praca i jeszcze raz praca - westchnął wzruszając ramionami tata, nie odrywając wzroku od ekranu telewizora.

- Mogę powiedzieć to samo - stwierdziła mama. - Jak tam w szkole?

- Mam do napisania dwa sprawdziany przed przerwą świąteczną. Ale to żaden problem.

- To świetnie. Będziesz miała więcej czasu, by pomóc nam w zakupach i świątecznych przygotowaniach.

Odetchnęłam, bo rozpoczęłyśmy temat, który w tym momencie stał się bardzo istotny.

- Właśnie, mamo, tato. Chciałam o coś... zapytać?

- O co? - zaciekawiła się mama i wtedy spojrzeli na mnie oboje.

- Wiem, że święta zawsze spędzaliśmy razem. I bardzo to lubiłam.

- Ale? - Tata zmarszczył czoło i wtedy odetchnęłam.

- Mama widziała, że z kimś się spotykam - zaczęłam - I nawet z nią o tym rozmawiałam.

- I teraz chcesz powiedzieć, że na poważnie jesteście razem? - zapytała, a tata nie mógł zdecydować na kogo teraz patrzeć, bo ani trochę nie był wprowadzony w ten temat.

- Tak - skinęłam głową. - Tak, jesteśmy.

- I co to ma do świąt? - zapytał, po czym pokiwał głową. - Och, już rozumiem.

- To bardzo nietypowe, ale nie widział się z rodziną przez kilka lat i teraz chce ją odwiedzić. Razem ze mną. A wiem jak bardzo tego potrzebuje.

- A gdzie mieszkają? - zapytała mama. - Będziesz mogła przyjechać do nas na drugą połowę dnia, prawda?

- Niestety nie, mamo. Mieszkają w San Francisco - przyznałam i wtedy poczułam się z tym naprawdę dziwnie. Jakbym miała wyrzuty sumienia, a tak naprawdę niczego nie zrobiłam.

- Poczekaj, Alissa - odezwał się tata. - Dobrze rozumiem? Masz nowego chłopaka i tak nagle chcesz z nim polecieć na drugi koniec Kalifornii? - powiedział niezbyt entuzjastycznie.

- Uhm, tak, tato. I chciałam z wami o tym porozmawiać, żebyście o wszystkim wiedzieli.

- Chciałabym porozmawiać z Niallem - powiedziała nagle mama, co dało mi światełko nadziei.

- Z Niallem? - Tata uniósł brwi. - Co to za imię, skąd jest?

- Z Irlandii, ale to jest teraz najmniej ważne.

- Porozmawiaj z mamą - pokręcił głową niezadowolony i wrócił do oglądania programu telewizyjnego.

- Zaprosisz Nialla na jutrzejszy obiad? - zapytała łagodnie - Myślę, że powinniśmy go poznać.

- Zdaję sobie z tego sprawę. Wasze ostatnie spotkanie było naprawdę dziwne.

- Ale wtedy był tylko kolegą, prawda? Nie chciałam zaczynać rozmów, które wywołałyby zakłopotanie.

- Tak, ale od jakiegoś czasu jesteśmy razem i powinniście go poznać, mimo że nie trwa to długo.

- Jutro wszystko się okaże - uśmiechnęła się, ale ja już czułam, że do kolejnego dnia będę chodzić cała zestresowana.

~

Niallowi bardziej niż mi nie podobała się wizja rozmowy z moimi rodzicami, bo uważał to za coś wielkiego, zupełnie tak jakby nasz związek był na tyle poważny, że tego wymagał. Ani trochę nie dziwiło mnie jego stwierdzenie, bo nie jesteśmy ze sobą na tyle długo, by być pewnym czegokolwiek. Lecz patrząc na to co i jak przeżyliśmy, mając się przy tym dobrze, chciałabym abyśmy byli ze sobą jak najdłużej. To nie był czas na rozmyślanie o naszej przyszłości, bo zdecydowanie powinniśmy żyć tym co jest teraz, ale sytuacja jaka nas czeka często potrafi utworzyć w głowie nieprzyjemne myśli.

Niall dał mi znać kiedy przyjedzie. Wiedziałam, że nie tryskał entuzjazmem i tylko miałam nadzieję, że nie odbije się to na całym spotkaniu. To by wszystko zniszczyło - nie tylko wylot do jego rodzinnego miasta, ale straciłby w oczach moich rodziców.

- Alissa! - usłyszałam głos mojej mamy dobiegający z parteru, co mogło oznaczać, że Niall już podjechał pod dom. Zeszłam szybko po schodach i poszłam otworzyć drzwi, by zobaczyć chłopaka ze świeżo zafarbowanymi na blond włosami, co zakryło długie, ciemne już odrosty, ubranego w kurtkę oraz niebieską koszulę. Uśmiechnął się na mój widok i pocałował krótko na przywitanie, po czym wszedł do środka, gdy zaprosiłam go ruchem dłoni.

- Będzie dobrze - powiedziałam na tyle cicho, by tylko on to usłyszał. W tym czasie ściagnął kurtkę i powiesił ją na wieszaku.

- Po tym wszystkim co się działo, w końcu coś musi być dobrze - stwierdził i wtedy chwyciłam go za rękę, by pójść z nim do salonu, gdzie czekali na niego moi rodzice. Przywitali się z nim ciepło, choć od taty nadal biło trochę niepewności, lecz Niall chyba tego nie zauważył. Po krótkiej rozmowie dotyczącej tego jak kto się miewa, zaczęliśmy jeść obiad i to było naprawdę niezręczne.

- Gdzie się uczysz, Niall? - zapytał w pewnym momencie tata i wtedy chłopak przełknął jedzenie, zanim się odezwał:

- Skończyłem naukę kilka lat temu i teraz pracuję.

- Och - uniósł brwi pozytywnie zaskoczony - Można wiedzieć gdzie?

- Mam własny warsztat samochodowy kilka dzielnic stąd - odpowiedział i wtedy mina mojego taty mówiła sama za siebie.

- Byłem kiedyś w warsztacie, gdzie pracowali ludzie mniej więcej w twoim wieku. Mimo że byłem naprawdę z nich zadowolony, rzeczywiście był daleko, więc poszukałem bliższego rozwiązania.

- Ma pan na myśli wielki hangar?

- Tak, właśnie to miałem na myśli. Jest twój?

Niall skinął głową, na co mój tata wpadł w zachwyt, a ja nie wierzyłam w to, że świat jest tak mały i że istniało prawdopodobieństwo, że kiedyś się widzieli.

Tata szybko nawiązał z Niallem dobry kontakt i miałam wrażenie że to głównie dzięki temu, że zdążył się ustawić w tak młodym wieku i wiedział co chce robić w przyszłości, nawet jeśli aż tak nie odbiegało to od tego co właśnie ma miejsce. Mimo to naprawdę się z tego cieszyłam, bo to mogło oznaczać, że dostanę pozwolenie na wylot, co mogłoby być świetnym i niepowtarzalnym doświadczeniem.

I też tak było. Gdy rozmowa przeniosła się na temat San Francisco, rodzice zgodzili się na podróż mówiąc, że powinnam być bezpieczna przy boku tak zaradnego chłopaka. Liczne komplementy usatysfakcjonowały Nialla, natomiast ja cieszyłam się, że wszystko się powiodło i poszło w dobrym kierunku.

~~~

Po podróży zajmującej prawie dwie godziny, wylądowaliśmy na lotnisku. Lecz dopiero gdy opuściłam samolot, dotarło do mnie to gdzie jestem. A byłam w San Francisco, czyli mieście zamieszkiwanym przez rodzinę Nialla. Rodzinę, której nie widział od miesięcy.

Stresowałam się, gdy stanęłam przed budynkiem lotniska wraz z bagażami, czekając z chłopakiem na jego brata, który miał nas zawieźć do domu. A to równało się z poznaniem jego rodziców, co byłoby bardziej stresujące niż spotkanie Nialla z moją rodziną.

Niall wyciągnął telefon z kieszeni kurtki, aby zatelefonować do Nathaniela, lecz ten jakby na zawołanie przejechał przed naszymi twarzami, by po chwili się cofnąć, gdy stwierdził, że to właśnie my staliśmy w tym, a nie innym miejscu. Blondyn opuścił auto i zaczął podchodzić do nas z otwartymi ramionami, by po chwili z uśmiechem na ustach przywitać swojego brata, a następnie mnie.

- Witamy w San Francisco! - odezwał się radośnie. - Naprawdę dziwnie jest tu cię widzieć, Niall - powiedział patrząc na brata.

- Nawet nie wiesz jak obco się tu czuję - stwierdził, smutno kręcąc głową - Nie było mnie tu tyle czasu i myślałem, że już tu się nie pojawię.

- Więc dlaczego tak nagle postanowiłeś do nas przyjechać? - uniósł brew i wtedy Niall westchnął ciężko.

- Opowiem ci w drodze do domu. Ale za nic nie mów o tym rodzicom.

- Okej, niech będzie - odpowiedział nieco zdziwiony, a następnie ponaglił nas do wejścia do samochodu, gdy tylko schowaliśmy walizki do bagażnika. - Więc o co chodzi? - zapytał siedzącego obok niego brata, gdy wyruszyliśmy w miasto. Ja w tym czasie rozglądałam się na boki, by podziwiać nowe miejsca, a były ku temu powody. San Francisco było pełne wzgórz, dzięki czemu ulice momentami wyglądały jak skocznie, czy też drogi donikąd, gdy ginęły w panującej tu mgle. Natomiast pastelowe, urocze domki były ciasno poustawiane wzdłuż ulic, co nadawało charakter temu miejscu. Miałam wrażenie, że każdy kierowca w tym mieście musiał mieć w małym palcu obsługiwanie hamulca ręcznego, gdyż jazda bez niego po spadzistych ulicach byłaby wręcz niemożliwa.

- Mam wrażenie, że uznasz mnie za idiotę, gdy o tym ci opowiem - westchnął głęboko Niall, patrząc przez boczną szybę - To nie jest normalne.

- Chyba nic mnie nie zaskoczy - stwierdził rozbawiony Nate.

- Nawet to, że byłem w więzieniu? - odezwał się lokując wzrok na bracie, który wyglądał na co najmniej oniemiałego.

- Że co? - zaśmiał się pod nosem - A tak na serio?

- Dwa miesiące siedziałem za kratami, bo ścigałem kogoś, kto między innymi bawił się w dowodzenie nad zorganizowaną grupą, która chciała mnie zabić - powiedział poważnie i wtedy Nate rzeczywiście spojrzał na niego jak na idiotę. Następnie zerknął na mnie w lusterku, a gdy zobaczył, że potwierdzająco kiwam głową, znów wbił wzrok w Nialla.

- Więc wyszedłeś z pudła jakoś w tym miesiącu i tak po prostu postanowiłeś odwiedzić rodzinę?

- Na to wygląda.

- To popieprzone, Niall.

- Ale prawdziwe. Dlatego nie masz mówić o tym rodzicom, bo już nigdy nie będą chcieli ze mną rozmawiać.

- Obiecuję, że nie powiem.

- I oby tak było.

Po około pół godzinie podjechaliśmy pod wysoki, pastelowo zielony domek z białymi, drewnianymi oknami, które zostały ozdobione złotymi ornamentami. Dzielnica ta była jednym wielkim pokazem architektury wiktoriańskiej i zupełnie różniła się od tej, jaką widziałam na co dzień w Los Angeles, a tym bardziej na osiedlu zamieszkiwanym przez Nialla.

- Ale tu ładnie - powiedziałam rozglądając się i ciesząc zastanym widokiem.

- Nic ciekawego - Nate wzruszył ramionami. - Tu wszystko wygląda tak samo. U was jest sto razy lepiej.

- Wydaje mi się, czy rozmawialiśmy o tym kiedy do nas przyjechałeś? - wymamrotał Niall, patrząc na dom z nietypowym dla niego wyrazem twarzy. Jakby był przygaszony, zmartwiony i pełen poczucia winy jednocześnie. - Rodzice są w domu?

- Jeszcze nie. I nadal nie wiedzą, że tu jesteś.

- Nie wiedzą? - zapytałam zdziwiona, a Nathaniel pokręcił głową, by mówić dalej:

- Stwierdziliśmy, że tak będzie najlepiej. Niall im zrobi niespodziankę. A wiedząc, że za nim tęsknią, jestem pewny, że to ich ucieszy.

- Mam nadzieję, że mnie też miło przyjmą - westchnęłam i wtedy potarł moje ramię pokrzepiająco.

- Na pewno! Uwielbiają gości, a nie miewają ich za często.

- Nie stójmy tak, tylko wejdźmy - ponaglił nas Niall, ruszając się z miejsca. Jako pierwszy wszedł po jasnych schodach i stanął pod drzwiami, które otworzył, gdy Nate przekazał mu klucze. A wraz z wejściem do środka zamrugał i wypuścił z siebie oddech, jakby zabolał go zastany widok, a gdy rozejrzał się wystarczająco, spojrzał na Nathaniela.

- Zmieniło się tu - stwierdził.

- Rok temu mieliśmy remont. Załatwiłem rodzicom trochę nowych mebli.

- A co z moim pokojem?

- Nikt nic w nim nie ruszał. Tak właściwie, tylko ja tam wchodzę, by czasem odkurzyć, bo mama nie jest w stanie. Chyba właśnie ją najbardziej boli to, że wyjechałeś tak nagle i na dodatek nie odzywałeś się przez lata.

Niall przez chwilę patrzył na brata w ciszy, po czym odwrócił się i udał w kierunku schodów prowadzących na górę, aby wejść na parter. Podążyliśmy za nim, ale nie czekał na nas, tylko od razu wszedł do swojego pokoju. Zobaczyliśmy go stojącego na środku pomieszczenia o zielonych ścianach, które zostały oblepione plakatami zespołów oraz kilkoma z motywami motoryzacyjnymi. Rozejrzał się ze smutkiem w oczach, po czym usiadł na drewnianym łóżku pozbawionym pościeli i zakrył twarz dłońmi, lecz na moment, gdyż przetarł ją nimi i spojrzał w naszą stronę.

- Wy naprawdę nic nie ruszyliście - powiedział cicho i znów oderwał od nas wzrok, by ponownie się rozejrzeć - Tu naprawdę jest tak samo i... - przerwał, ulokowawszy spojrzenie na przedmiocie stojącym pod oknem. - Moja gitara - wymamrotał do siebie, po czym wstał z łóżka i podszedł do instrumentu, by go podnieść. Próbował coś na nim zagrać, co mu nie wychodziło, lecz dopiero po kilku próbach wydobył z niego czyste dźwięki. Byłam zdumiona faktem, że Niall umiał grać na gitarze, a to mogło oznaczać, że nie wiedziałam o nim jeszcze wielu rzeczy.

- Słyszałem jak grałeś tę piosenkę, gdy przechodziłem obok twojego pokoju. To było krótko przed tym jak wyjechałeś - powiedział ze słabym uśmiechem Nate, po czym zbliżył się do swojego brata. Niall wtedy zagrał utwór ponownie, tym razem dłużej i lepiej, choć nadal momentami mylił struny. Bardzo dobrze znałam graną przez niego piosenkę. Zaśpiewał tylko trzy wersy, za to pięknie, lecz jego głos wydawał się łamać.

And you look for place to hide?
Did someone break your heart inside?
You're in ruins/I szukasz dla siebie miejsca, by się ukryć?
Czy ktoś złamał Ci serce?
Jesteś w rozsypce.

Chwilę później odłożył instrument na miejsce i przetarł powieki, pod którymi widocznie zaczęły zbierać się łzy. Nate widząc to, przytulił go, natomiast ja nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Niall wróciwszy do miejsca, do którego był niegdyś przywiązany, po prostu zaczął cicho płakać, o co nigdy bym go nie posądziła. Emocje z pewnością nad nim zapanowały co sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać, czy robił to samo w swoim pokoju, gdy tylko nie było mnie w pobliżu. Obraz ten na tyle mi łamał serce, że również postanowiłam objąć go ramionami, aby poczuł, że nie jest sam.

- Przepraszam, kurwa, to do mnie niepodobne - powiedział odsuwając się od nas, by przetrzeć twarz - Poniosło mnie.

- Każdemu się zdarza, Niall - Nate poklepał go po plecach. - Poza tym to zrozumiałe i nikt cię za to źle nie oceni.

- To było głupie.

- Prawdopodobnie większość ludzi zareagowałaby w taki sposób na tak nagłe spotkanie ze wspomnieniami - powiedziałam.

- Alissa ma rację - stwierdził Nate - Nie ma czym się przejmować - uśmiechnął się lekko, ale jakbyśmy nagle o tym wszystkim zapomnieli, gdyż do naszych uszu dotarł dźwięk dzwonka.

- Rodzice - Niall wyszeptał jakby do siebie, ponownie przecierając twarz.

- Nate, kochanie! - Z parteru dobiegł głos kobiety, która musiała być mamą Nialla. Słysząc ją odwrócił się w kierunku drzwi i spojrzał na nie przestraszony.

- Zaraz przyjdę! - Nathaniel odkrzyknął i wtedy Niall spojrzał na niego tak, jakby potrzebował natychmiastowej pomocy. - Pójdź do nich, proszę - zwrócił się do brata.

- Alissa, zejdź ze mną - powiedział do mnie, na co się zgodziłam, bo widocznie czułby się przy mnie pewniej.

Niall wyszedł powoli ze swojego pokoju i odetchnął zanim zaczął schodzić po schodach. Ruszyłam tuż za nim, a Nate również postanowił do nas dołączyć.

- Nate, byłeś u fryzjera? - zapytała kobieta, gdy Niall pojawił się na parterze. Po chwili stanęłam tuż przy nim, by zobaczyć, że jego mama za bardzo przejęła się zakupami, by zauważyć z kim naprawdę ma do czynienia - I w końcu ściągnąłeś te kolczyki z twarzy!

- Mamo, to ja - westchnął, a słysząc jego głos zatrzymała się nagle i upuściła siatki zszokowana - Niall.

- C-co? - wydukała przenosząc na niego wzrok, a gdy zobaczyła jego twarz, zakryła dłonią usta.

- Cześć, mamo - powiedział cicho, po czym zaczął do niej podchodzić, rozkładając powoli ramiona, by po chwili ją przytulić, na co zareagowała najszczerszym, po brzegi wypełnionym radością płaczem jakiego kiedykolwiek widziałam.

- Niall, dziecko drogie! - wykrzyknęła zaciskając dłonie na jego plecach. - Co ty tu robisz?!

Spojrzałam na Nathaniela, który w tym momencie był chyba tak samo szczęśliwy jak ja. Niall w tym miesiącu pozytywnie zaskoczył swoją obecnością kilka osób i to było niesamowite, bo pokazywało jak bardzo jest dla innych ważny.

Po chwili do domu wszedł tata bliźniaków, trzymając pozostałe zakupy. Zdziwił się na widok syna przytulającego jego żonę, lecz to było niczym w porównaniu do tego jak zareagował, gdy zauważył mnie i stojącego obok mnie Nathaniela.

- O mój Boże, Niall? - odezwał się i wtedy mama puściła syna, by ten podszedł do swojego taty.

- Cześć, tato - przywitał się wyciągając ku niemu dłoń, lecz również został przytulony. To naprawdę radowało moje serce.

- Co tu się dzieje? - odezwała się kobieta i wtedy spojrzała na mnie - Dzień dobry, skarbie, kim jesteś?

- Dzień dobry - odezwałam się życzliwie, robiąc krok na przód.

- To jest Alissa - powiedział Niall, patrząc na mnie uśmiechnięty. - Moja dziewczyna.

Rodzice byli zaskoczeni tym faktem, lecz zadowoleni. Przywitali się ze mną ciepło, dzięki czemu mogłam odetchnąć z ulgą, bo poniekąd bałam się ich reakcji na związek mój i Nialla. Na całe szczęście odebrali to bardzo dobrze.

- A więc jednak - odezwał się w pewnym momencie Nate - Wiedziałem, że jesteście razem.

- To było skomplikowane - powiedział Niall, z czym musiałam się zgodzić, bo rzeczywiście nasza relacja była nietypowa, a szczególnie na początku.

Niall po krótkiej rozmowie z rodzicami pomógł im z zakupami, co zrobił z wielką przyjemnością. Co więcej, stał się nagle innym człowiekiem - otwartym, życzliwym i radosnym. Jakby w końcu, bez żadnych obaw, mógł pokazać prawdziwe "ja". Z całej piątki byłam zaskoczona tym najbardziej, ale z drugiej strony nie powinno mnie to dziwić. Niall po długim czasie wrócił do domu pełnego troski, wsparcia i opieki, będącego daleko od jego problemów, dzięki czemu w końcu mógł poczuć się bezpiecznie.

__________
Lubię ten rozdział. Mam nadzieję, ze Wam też się spodobał! :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro