Rozdział 26
Odbiłem kilkakrotnie piłkę od powierzchni boiska, zanim wycelowałem nią do kosza. A gdy bez problemu przeszła przez obręcz, odwróciłem się do Mike'a z uśmiechem, gdy wydał z siebie okrzyk radości.
- W porównaniu do ciebie jestem w to okropny - zaśmiał się, kładąc dłonie na brzuchu.
- Hej, za to ty dobrze grasz w nożną, a tego nie powiedziałbym o sobie!
- Żeby chociaż to wam wychodziło. - Słysząc znajomy mi głos, odwróciłem się niechętnie. Zobaczyłem sarkastycznie uśmiechającego się Ethana zmierzającego w naszym kierunku wraz ze swoimi znajomymi, co ani trochę mi się nie spodobało.
- Mike, przesłyszałem się chyba, mówiłeś coś? - zmrużyłem oczy, patrząc na swojego kolegę, a gdy wzruszył ramionami, odwróciłem się, by ponownie trafić piłką do kosza.
- Hej, to akurat ci wyszło! - Usłyszałem głos chłopaka, jakim był Dan. Nie miałem ochoty widzieć jego twarzy ani razu więcej, po tym jak wyrządził krzywdę moim przyjaciołom, ale robiąc momentami zamieszanie wraz z Ethanem na więziennej stołówce, niestety zwracał na siebie uwagę.
- Och, czego znowu chcecie? - spojrzałem na nich z pogardą i wtedy usłyszałem podśmiechiwanie całej reszty.
- Chcieliśmy pogadać jak kumpel z kumplem - uśmiechnął się Ethan, zbliżając się do mnie na tyle, żeby w końcu stanąć tuż przy mnie. Uniosłem brew widząc jego zakłamany wyraz twarzy, będąc ciekawy z jakiego powodu postanowił zniszczyć mój dzień swoją obecnością.
- Hm, czyżby?
- Chciałem zapytać jak tu ci się podoba. Całkiem przyjemne miejsce, prawda? - rozejrzał się dookoła - Śpisz za darmo, jesz za darmo, a na dodatek masz dostęp do siłowni... też za darmo!
- I rozumiem, że z tego powodu chcesz zostać tu dłużej, bo pieniędzy w swojej dłoni nie widziałeś od miesięcy, przez co nie stać cię na utrzymanie domu? - uniosłem brew i wtedy usłyszałem jak Mike śmieje się pod nosem. - Przestań chociaż raz zachowywać się jak idiota i powiedz wprost o co ci chodzi, Ethan. Wkurwiasz wszystkich tym dziecinnym zachowaniem i dobrze o tym wiesz.
- Kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą - spoważniał - Bo wychodzi na to, że te kilka lat w pierdlu to dla mnie za mało, bo ktoś postanowił na mnie donieść i przedłużyć mój wyrok o pierdolony rok - wycedził i wtedy uśmiech nagle rozprzestrzenił się na mojej twarzy, gdy tylko w głowie pojawił mi się obraz osoby, która mogła za tym stać.
Kocham cię, Lissa.
- Co jej nagadałeś, żeby się przyznała, hę? - zmrużył oczy zawistnie.
- Jej?
- Swojej dziwce na każde zawołanie, Horan.
- Och, siedzimy pod jednym dachem dobry miesiąc, a ty nadal niczego się nie nauczyłeś - poklepałem go po ramieniu, uśmiechając się sztucznie. - Radzę następnym razem pomyśleć - wycedziłem, pochylając się do jego ucha.
- Nie będzie następnego razu, Horan.
- Napadniesz na mnie ze swoimi kolegami przed celą i mnie zabijesz, za co dostaniesz dożywocie? - zaśmiałem się, odsuwając się od niego. - Pomacham ci jak będę opuszczać to miejsce - mrugnąłem, po czym odszedłem od niego wraz z Mikiem, by wrócić do gry w koszykówkę na świeżym, późnojesiennym powietrzu.
*dwa tygodnie wcześniej*
- I twierdzi pani, że to wszystko jest ze sobą powiązane? - zapytał przesłuchujący mnie policjant, uważnie przyglądający się mojej twarzy, zupełnie tak, jakby musiał mieć pewność, że go nie okłamuję. Splótł swoje dłonie i położył je na stoliku, przy którym siedzieliśmy, oczekując mojej dalszej wypowiedzi.
- Tak. Nie mam już żadnych dowodów na moim ciele, jakkolwiek to brzmi, ale zostało mi parę wiadomości na telefonie.
- Parę?
- Nie chciałam ich więcej widzieć i usuwałam je na bieżąco, dopóki sprawy się nie pogorszyły.
- Rozumiem - skinął głową. - I nikt wcześniej o tym nie wiedział? Nawet rodzice?
- Bałam się im o tym powiedzieć. Wiedzieli o tym tylko moi przyjaciele.
- Dobrze. A wracając do pana Nialla Jamesa Horana... - zamyślił się, przez chwilę opuszczając wzrok na swoje dłonie - Naprawdę pani sądzi, że wszystko co zrobił było w dobrych intencjach?
- Niall nie mógł znieść gróźb Ethana kierowanych w moją stronę oraz krzywd jakie wyrządzał mi i jego przyjaciołom.
- Ma pani na myśli sprawę sprzed miesiąca dotyczącą pana Stylesa?
- Tak, dokładnie - skinęłam głową, westchnąwszy głęboko. Rozmowa z policjantem w tak istotnym momencie była dla mnie stresująca, bo wiedziałam, że liczy się każde moje słowo bez wyjątku i jedna nieprzemyślana wypowiedź mogłaby zaszkodzić mi, Niallowi, oraz reszcie ekipy - Myślę, że to dobrze pokazuje jak bardzo Ethan miał nam za złe i chciał uprzykrzyć nam życie.
- I wszystko dlatego, że wypełniała go zazdrość dotycząca wszystkiego co związane z panem Horanem?
- Tak - skinęłam głową.
- Zobaczę co da się z tym zrobić. Na ten moment nie jestem w stanie powiedzieć czy pomoże to pani, lub panu Horanowi. Jednakże są to dość ważne zeznania. Tylko dlaczego pani zgłosiła to tak późno?
- Jak już mówiłam, bałam się. Ale gdy sprawy zaszły tak daleko, przełamałam się, by zrobić coś w tym kierunku.
- W porządku. To chyba tyle na dziś - powiedział, odsuwając się na małym krześle, aby wstać. - Dobrze, że pani przyszła.
Uśmiechnęłam się słabo, po czym pożegnałam się z mężczyzną, gdy tylko odprowadził mnie do wyjścia z pomieszczenia. Na korytarzu czekał na mnie chodzący w tę i tamtą Louis, który podszedł do mnie od razu, gdy tylko mnie zauważył.
- I jak? - zapytał cicho.
- Porozmawiajmy na dworze.
Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie chłopak poczęstował mnie papierosem, którego przyjęłam z wielką chęcią, a zapaliliśmy tuż po zejściu na parking, gdzie podeszliśmy do jego auta.
- Wydaje mi się, że poszło dobrze - powiedziałam w końcu - Nie masz pojęcia jak było mi trudno dobierać słowa tak, żeby nie pomyślał, że ja, ty i reszta też zajmujemy się nielegalnymi rzeczami. Wszyscy jesteśmy z tym ściśle powiązani i naprawdę jest się z czego cieszyć biorąc pod uwagę fakt, że tylko jeden z nas został za to złapany.
- Znając mnie, prawdopodobnie bym się wkopał - prychnął pod nosem. - Dobra robota.
- Więc czy Ethanowi mogą przedłużyć wyrok za to co mi robił?
- Nie wiem jakie dokładnie mieliście relacje, ale skoro to co się działo było na tyle poważne, że poszłaś zeznawać, to prawdopodobnie tak.
- A myślisz, że skróciłoby to pobyt Nialla w więzieniu? Któraś z opcji musi się zmienić, inaczej będę wściekła, bo wyszłoby na to, że moje zeznania były na nic.
- Coś na pewno zmienią - uśmiechnął się, gładząc moje ramię pokrzepiająco. - A teraz chodź, musimy jechać - skinął głową w kierunku swojego auta, rzucając peta pod nogi.
- Odwieziesz mnie do domu?
- Nie będę musiał tego robić - mrugnął, po czym otworzył drzwi do samochodu, żeby w nim się znaleźć, a ja tylko zmrużyłam oczy w ciekawości, zastanawiając się nad tym co miał na myśli.
Louis udowodnił mi, że jego umiejętności w prowadzeniu samochodu są wysokie na tyle, że aż się dziwiłam, że nie bierze udziału w wyścigach wraz z Niallem. Jednakże biorąc pod uwagę to jak sprawy się mają, było to tylko pozytywem.
Po pewnym czasie podjechaliśmy pod warsztat, zatrzymując się tuż przed wjazdem do hangaru. Bez słowa opuściliśmy auto i poszliśmy do Liama, Harry'ego, oraz co mnie zaskoczyło, Zayna. Cała trójka przywitała nas z uśmiechem, co odwzajemniliśmy.
- Stęskniłem się, Zee! - Widok Louisa przytulającego przyjaciela wywołał uśmiech na mojej twarzy, mimo że tak naprawdę nie widzieli się aż tak dawno. Mimo to rzeczywiście Zayn rzadko kiedy spotykał się z resztą znanych mi przyjaciół Nialla, a przynajmniej w mojej obecności.
- Więc dlaczego tu jesteśmy? - zapytałam Louisa, kiedy oderwał się od chłopaka.
- Ja ci pokażę - odezwał się Harry, unosząc jedną z kul w kierunku, w którym po chwili zaczął iść, więc ruszyłam za nim. - Słyszałem, że dziś zeznawałaś. Jak poszło? - zapytał, gdy oodaliliśmy się od reszty.
- Chyba dobrze - wzruszyłam ramionami - Taką mam nadzieję.
- Oby. Niall dostałby szału jakby się dowiedział, że ścigasz się bez niego - powiedział, na co zareagowałam zmarszczeniem czoła, gdyż nie do końca wiedziałam co miał na myśli. Lecz gdy po chwili stanęliśmy przed czystym, białym autem, wszystko zrozumiałam.
- O Boże, wy naprawdę go kupiliście! - otworzyłam szerzej oczy czując zaskoczenie, ale i radość, gdy zobaczyłam samochód o jaki prosiłam.
- Mówisz, masz - wzruszył ramionami, śmiejąc się pod nosem - Nie trzeba nas długo prosić o załatwienie czegokolwiek.
- Super! Ale... - przerwałam, przenosząc na niego wzrok - Co z pieniędzmi? Ile muszę wam oddać?
- Louis ci wszystko powie. W końcu to nie ja zajmuję się papierkami - uśmiechnął się - Całe szczęście.
- To są minusy nieposiadania konta w banku - stwierdziłam - Gdybym przelała wam pieniądze, byłoby o wiele szybciej i łatwiej.
- Naprawdę nie masz?
- Czy nie podejrzane by było jakbym wpłacała do banku tysiące dolarów, podczas gdy nigdzie legalnie nie pracuję?
- Dobrze myślisz - pokiwał palcem z uznaniem.
- Dlatego po powrocie do domu wezmę ile potrzeba i wam przywiozę.
- Nie musisz się śpieszyć. Nie ma takiej potrzeby.
- Przyjadę o dziewiętnastej. Wpadłam na pewien pomysł - mrugnęłam, po czym postanowiłam wrócić do reszty znajomych, słysząc rozbawione westchnięcie Stylesa.
_____________
Jak Wam się podoba teledysk do On The Loose? Sceny z autem przypomniały mi o Nonpareil i aż się rozpływałam z feelsów, tak. Hahah, cuda wianki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro