Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Wyszedłem z pokoju trzymając zapaloną fajkę w ustach i o mało co mi z nich nie wypadła, gdyż Shada przebiegła przez korytarz jak błyskawica, czego się nie spodziewałem.

Skąd w tych małych stworzeniach tyle energii?

Naprawdę dziwi mnie to, że w tym domu jeszcze nic nie ucierpiało z jego powodu.

Wyciągnąłem papierosa spomiędzy ust zaraz po tym jak nim się zaciągnąłem, po czym zszedłem po schodach prosto do salonu, gdzie znajdował się mój brat. Siedział on na kanapie i jadł płatki śniadaniowe, co robiłem i ja, lecz kilkanaście minut temu.

Odłożył szklaną miskę na stolik do kawy, gdy mnie zauważył. Podszedłem do niego i zająłem miejsce na fotelu, by po chwili strzepać spaloną część papierosa prosto do popielniczki.

- Musiałbym dziś wyjechać, chyba że magicznym sposobem wziąłbym wolne od pracy - odezwał się - Te dwa dni to zdecydowanie za mało. Chciałbym posiedzieć z tobą i twoimi znajomymi.

- Louis powinien zjawić się po południu. Będziemy mieli dość... głośne towarzystwo - przyznałem, śmiejąc się pod nosem.

- Znalazłyby się dziś jakieś imprezy? - zapytał nagle i wtedy spojrzałem na niego nieco zdziwiony. - No co? To Los Angeles, muszą jakieś być. Dawno się nie bawiłem, szczególnie z tobą.

- Nie chodzę do klubów, więc nie mam pojęcia - zacząłem, a Nate otworzył usta zszokowany - Choć czasem robimy je tutaj.

- Jak to ty nie... Niall, co z tobą? Zmieniłeś się.

Włożyłem papierosa do ust i zaciągnąłem się dymem, gdy opadłem na oparcie mebla. Wypuściłem tytoniową chmurę dość wolno, by się odprężyć, choć Nate zadał pytanie, które niezbyt mi to umożliwiało.

Nie lubiłem odpowiadać na pytania, które dotyczą tego jaki teraz jestem. Mimo że czasem chciałbym wyrzucić z siebie pewne myśli, nie mogłem. Coś mi na to nie pozwalało. Jakbym próbował sprawić, aby nikt do mnie się nie przywiązywał i tym samym zapomniał o mnie. Bym nie zniszczył komukolwiek życia. Jednakże druga część mnie chciała poznać kogoś, kto nie bałby się ze mną przebywać i miał cierpliwość względem mojego zachowania. To było dość skomplikowane.

Co jest ze mną nie tak?

Cóż, chyba tylko ja tak naprawdę znałem odpowiedź na to pytanie.

- Niall - powtórzył Nate, wyrywając mnie z przemyśleń. Spojrzałem na niego leniwie - Odpowiesz mi?

- Ludzie zmieniają się z biegiem czasu. Dostrzegają nowe priotytety w życiu, nabierają doświadczenia, przebudowaniu podlega ich mentalność. Dorastamy. Nawet jeśli nie jesteśmy tego świadomi.

Nate uniósł brwi w zadumie wymieszanej z zaskoczeniem.

- Nie ukrywam, coś w tym jest - przyznał. - Ale powiedz mi, wydarzyło się coś... o czym powinienem wiedzieć?

- Nie - skłamałem. - Wszystko jest w porządku.

- Chodzi o twoją dziewczynę? - zapytał i wtedy powstrzymałem się od głębokiego westchnięcia, aby nie dać rozpoznać po sobie żadnej myśli, żadnego uczucia.

Zdusiłem papierosa w popielniczce.

- Nie mam dziewczyny, Nate.

- Nie? - zamrugał ze zdziwienia - A co z Alissą?

- Co masz na myśli?

- Powiesz mi, że to co widziałem na własne oczy nic nie oznacza?

- Zależy o czym mówisz.

- Niall, do cholery. Kit, że traktujesz ją jak każdą inną dziewczynę, czy że nie wiesz o co mi chodzi możesz wciskać komu tylko chcesz, ale nie mi.

- Po cholerę zacząłeś ten temat?

- Żeby dowiedzieć się co dzieje się z moim bratem, od kiedy wyjechał z domu.

Zacisnąłem zęby, nadal patrząc na jego twarz.

- Nie chciałbyś być mną i więcej nie odezwę się na ten temat.

- Jedyne co chcę to mojego brata, takiego jak za dawnych, dobrych lat.

Westchnąłem.

- Zadzwonię do Louisa i zorganizujemy tę imprezę. Zadzwoń do szefa i powiedz mu, że miałeś pilny wyjazd.

Otworzył oczy z niedowierzania.

- Radzę ci to zrobić zanim się odmyślę, Nate - dopowiedziałem, a on uśmiechnął się chytrze, zaśmiawszy się pod nosem.

- Z wielką przyjemnością.

~

*Lissa's pov*

- Wolę tego aktora w innej roli, ale tu też jest całkiem niezły - powiedziałam do Jane, leżąc z nią przed moim laptopem, na którym oglądałyśmy film.

- Czy ja wiem - wzruszyła ramionami, sięgając po kawałek pizzy z otwartego kartonika - Chyba wolę tego drugiego. O, tego! - wskazała na chłopaka, który pojawił się na ekranie. Zaśmiałam się pod nosem i wróciłam do pochłaniania mojego kawałka pizzy. Miałyśmy dobry, babski wieczór.

Po niespełna pięciu minutach usłyszałam wibracje telefonu. Zaczęłam szukać go dłonią, nie odrywając ekranu laptopa, dopóki pod palcami nie wyczułam pożądanego przedmiotu. Dopiero wtedy na niego spojrzałam.

- Och, Niall dzwoni - powiedziałam nieco zdziwiona, choć wcale nie powinnam taka być, bo wieczorne rozmowy z owym chłopakiem nie należały do rzadkości. - Tak? - odezwałam się do telefonu, gdy tylko odebrałam połączenie.

- Mam dla ciebie małe plany na ten wieczór - powiedział. W tle usłyszałam głos Louisa oraz Nathaniela.

- Jaki? Jestem właśnie z Jane.

- Może i lepiej. Jesteś zainteresowana?

Spojrzałam na przyjaciółkę, podsłuchującą naszą rozmowę. Wzruszyła ramionami, ale po wyrazie jej twarzy wiedziałam, że słowa blondyna ją zaciekawiły.

- Mów o co chodzi.

- Robię z chłopakami imprezę w naszym domu. Fajnie by było, jakbyś przyszła.

- Imprezę w niedzielę? Poza tym, czy Nate czasami nie wyjeżdża?

- Wszystko jest załatwione. Nie daj się prosić, trzeba się rozerwać i zapomnieć o tym i o tamtym. Racja?

- Okej, o której mamy przyjechać?

- O dziewiątej. Czekam, Lissa.

- Do zobaczenia.

Rozłączyłam się i ponownie spojrzałam na Jane.

- Jestem za - stwierdziła, wzruszywszy ramionami - A ty?

- Trochę mnie to zdziwiło, nie powiem, że nie, ale jedźmy tam. Co nam szkodzi?

- Możliwość niezaliczenia testu z matmy - rzuciła mi prześmiewcze spojrzenie.

- Pieprzyć to. O jeden raz nie chodzi.

- Albo o dwa, jeśli jesteś mną - roześmiała się, co zrobiłam i ja. Nikt nie był gorszy z tego przedmiotu od Jane, zdecydowanie.

Mając jeszcze trochę czasu, dokończyłyśmy film. Później zaczęłyśmy zastanawiać się nad tym co mogłabym ubrać, zanim pojechałybyśmy do domu Jane, by znalazła ciuchy dla siebie.

- Co Niall lubi? - zapytała się, szperając w mojej szafie, na co jej pozwoliłam, bo chciała dobrać dla mnie strój.

- Słucham?

- Pytam o to co Niall lubi. Musisz mu się spodobać, ale sama wiesz... tak bardziej.

Zaśmiałam się kręcąc głową.

- Odłóżmy na bok naszą dziwną relację i po prostu skupmy się na zabawie.

- Nie chcesz żeby pochłaniał cię wzrokiem?

- Jane, proszę cię.

- Lubisz go.

Zmrużyłam oczy i wtedy na jej twarz wtargnął pełen satysfakcji i wygranej uśmieszek. Westchnęłam głośno, po czym dołączyłam do przeszukiwania mojej szafy.

Finalnie założyłam na siebie czarny top na naramkach oraz jasne jeansy przetarte na kolanach. Wzięłam także czarną skórzaną kurtkę na wypadek, gdy byłoby mi za zimno. Po tym wszystkim skorzystałam z łazienki i wyszłam z niej, kiedy na mojej głowie pojawił się kucyk. Zabrałam wszystko co byłoby mi potrzebne i wyjechałam z domu wraz z przyjaciółką, aby teraz ona przebrała się odpowiednio na zbliżającą się domówkę.

*Niall's pov*

Przełączałem albumy w samochodzie, którym jechałem do sklepu po więcej alkoholu, gdy wraz z Nathanielem i Louisem stwierdziliśmy, że mieliśmy go za mało.

Nie wierzyłem w to, że aż tak zaangażowałem się w urządzenie imprezy. To sprawiło, że przez chwilę poczułem się jak ten zbuntowany osiemnastolatek, którym kiedyś byłem.

Przełączyłem Fall Out Boy na Green Day, a gdy do moich uszu trafiła jedna z moich ulubionych piosenek, nie mogłem powstrzymać się od śpiewu i uderzania palcami w kierownicę, czując idealny, rozpierający mnie rytm. Muzyka tego gatunku sprawiała, że wracały do mnie wszystkie siły, nawet jeśli zostały odebrane mi w brutalny sposób, czego życie mi nie oszczędzało. Jednakże poczułem dziwny smutek i nostalgię, gdy włączył się kawałek Boulevard of Broken Dreams. Mimo to zacząłem go śpiewać.

Read between the lines
What's fucked up and everything's alright
Check my vital signs to know I'm still alive
And I walk alone/Czytaj między wierszami
O tym, co jest spieprzone i wszystko jest w porządku
Sprawdź moje oznaki życia, żeby wiedzieć, że wciąż żyję
I idę sam.

Westchnąłem zaciskając dłonie na kierownicy, by oddalić od siebie rozkojarzenie i skupić się na drodze.

My shadow's the only one that walks beside me
My shallow heart's the only thing that's beating
Sometimes I wish someone out there will find me
Till then I walk alone/Mój cień jest jedynym idącym obok mnie
Moje płytkie serce jest jedyną rzeczą, która bije
Czasem chciałbym, żeby ktoś mnie tu znalazł
Aż do tego czasu idę sam.

Odetchnąłem głęboko i przełączyłem utwór na następny, gdyż poczułem się źle, bo uświadomiłem sobie wtedy w jak dużym stopniu moje życie jest popieprzone i jak z dnia na dzień coraz bardziej zamykam się za licznymi bramami, odsuwając się od bliskich.

Jednakże ktoś odnalazł odpowiedni klucz. To sprawiało, że czułem nutę ekscytacji wymieszanej z przerażeniem.

Bo bałem się, że panujące nade mną sprzeczne, ciągle zamieniające się miejscami uczucia zniszczą relacje z osobą, która rzeczywiście stała się dla mnie ważna.

*Lissa's pov*

Skręciłam autem w prawo, by wjechać na ulicę, gdzie znajdował się dom Nialla. W tym czasie Jane rozglądała się po okolicy, a gdy zaczynałam wjeżdżać na posesję, otworzyła szerzej oczy.

- Wow, on naprawdę tu mieszka? I do cholery, ile tu samochodów.

Zaparkowałam auto tam, gdzie mogłam sobie na to pozwolić. Szeroki podjazd był wręcz wypełniony sportowymi samochodami, więc pewne było to, że na dzisiejszej imprezie będą ludzie biorący udział w wyścigach w najbliższej okolicy.

Gdy wysiadłyśmy z pojazdu, usłyszałam muzykę przebijającą się przez mury budynku. Miałam wrażenie, że stał za tym Louis, który zapewne nie pozwoliłby na słaby dobór klubowych utworów.

- Jestem ciekawa kto tam będzie - powiedziała Jane, gdy zbliżałyśmy się do drzwi.

- Uważaj na Nathaniela.

- Kto to jest?

- Bliźniak Nialla. - Zaśmiałam się pod nosem, gdy wybałuszyła oczy ze zdziwienia. - Nie pomyl ich przez przypadek.

- Postaram się - uśmiechnęła się. Po tym weszłyśmy do środka i jak mam być szczera, zdziwiła mnie liczba gości. Było tu naprawdę sporo ludzi, bawiących się już przy głośnej muzyce, czy rozmawiających przy alkoholu.

Odwiesiłam kurtkę na wolnym miejscu na wieszaku, po czym wraz z przyjaciółką zaczęłam przeciskać się przez tłum, by dostać się do napojów znajdujących się na dużym stole w salonie.

- Drinka? - zapytała z uśmiechem, podnosząc butelkę alkoholu.

- Jasne - skinęłam głową, a Jane zajęła się przygotowaniem napoju. Pomyślałam wtedy, że dobrze by było odnaleźć Nialla, żeby potwierdzić przybycie, ale zanim się odwróciłam, poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Podskoczyłam nie spodziewając się czegoś takiego, prawie wylewając trzymany przeze mnie alkohol. Odwróciłam się, słysząc znajomy śmiech.

- Hej, mała. Co słychać?

Uśmiechnęłam się, widząc rozweselonego Louisa.

- Tak się składa, że chciałam znaleźć jednego z was i powiedzieć wam, że już jesteśmy.

- Jesteśmy? - powtórzył nieco zdziwiony i wtedy puścił moje biodra.

- Przyjechałam tu z przyjaciółką - skinęłam głową w kierunku dziewczyny, która z uśmiechem wyszła na przeciw Louisowi, aby podać mu rękę.

- Jane - przedstawiła się.

- Louis. Możesz mówić mi Tommo - uniósł kąciki ust w górę. - Dobrze się bawicie?

- Dopiero tu przyjechałyśmy - odpowiedziałam - Ale zapowiada się całkiem nieźle.

- Też tak sądzę. Niall wręcz palił się do pracy podczas przygotowań - zaśmiał się, po czym chciał odejść, więc dotknęłam jego ramienia, aby go zatrzymać. - Tak, skarbie?

- Wiesz może on teraz jest?

- Nie mam pojęcia. Mogę go poszukać, jeśli chcesz.

- Nie, dzięki. Poradzę sobie.

- A, i jeszcze jedno - uniosł palec w górę.

- Co?

- Dobrze dziś wyglądasz - mrugnął do mnie, po czym rzeczywiście poszedł.

- To ten o którym mówiłaś, że prędzej podobasz się jemu niż Niallowi? - zapytała Jane, następnie biorąc łyk napoju ze swojego plastikowego kubka.

- Tak, ale to co robi jest w pełni przyjacielskie, jak sądzę.

- Całkiem uroczy koleś.

- W to nie wątpię - odpowiedziałam z uśmiechem i na tym zakończyłyśmy temat Louisa, bo postanowiłyśmy dopić nasze drinki, aby zacząć się bawić.

Po około piętnastu minutach zabawy, ktoś mnie zaczepił, dotykając mojego ramienia. Odwróciłam się, by zobaczyć całkiem przystojnego szatyna, o brązowych oczach.

- Nie sądziłem, że będę miał okazję zabawić się z Richardson i to u Horana - odezwał się, uśmiechając się chytrze. - Więc jak, można prosić? - zapytał podając mi dłoń, żeby po chwili wciagnąć mnie do zabawy.

- Zgaduję, że znasz mnie z wyścigów - powiedziałam, posyłając mu badawcze spojrzenie - I nie tylko ty - stwierdziłam, gdy zauważyłam, że kilka osób zwróciło na mnie uwagę.

- Nawet raz mnie pokonałaś. Ale wcale nie byłem o to zły.

- Hm, to chyba dobrze?

Zaśmiał się pod nosem.

- To był zaszczyt.

Kiedy po kilku minutach zabawy postanowiłam wrócić do przyjaciółki, dostrzegłam w tłumie blondyna ubranego w czarną koszulę w kratę, który wyglądał mi na Nialla. Upewniłam się, że to był on, gdy do niego podeszłam.

- Fajnie, że jesteś - powiedział z uśmiechem, gdy mnie zauważył. - Gdzie Jane?

- Chciałam ją właśnie znaleźć, gdy wyrwałam się od jakiegoś dziwnego kolesia.

- Ktoś cię zaczepiał?

- To znaczy, nie robił czegoś dziwnego, ale niezbyt lubię, gdy ktoś traktuje mnie inaczej tylko dlatego, że się ścigam. Nie podobał mi się ton jego głosu.

- Myślę, że stojąc ze mną wzbudzasz jeszcze większe zainteresowanie - powiedział patrząc nade mną, zapewne lustrując otaczających nas ludzi.

- Jakoś to przeżyję - westchnęłam wzruszając ramionami - Ale mam nadzieję, że nie ma tu kogoś, kto mógłby nam zaszkodzić.

- Mówisz tak, jakby nasza znajomość była zakazana - powiedział, szybko zobaczywszy jak dziś wyglądam.

- Trochę taka jest. Nie uważasz? - Sięgnęłam do górnych guzików jego koszuli, by odpiąć ten najwyższy. - Tak lepiej.

- Chyba się zgodzę - odpowiedział mi z chytrym uśmiechem. - Napijesz się czegoś?

- Chętnie - odparłam i poszłam za chłopakiem, by wspólnie napić się drinka, mojego drugiego w tym dniu. - Jak ci wszyscy ludzie pomieszczą się tu po imprezie? - zapytałam upijając napój, patrząc na wstawione już osoby.

- Nie wszyscy kierowcy piją. Poza tym, znajdzie się miejsce tu i tam.

- Mogę liczyć na ten pokój, który dostałam ostatnio?

- O ile nie będzie zajęty, jasne.

- Hej, nie chcę skończyć na podłodze - szturchnęłam go w ramię, a on zaśmiał się głośno.

- Na pewno na niej nie skończysz, nie pozwolę na to - mrugnął, po czym wyzerował swój kubek.

- Dużo dziś wypiłeś? - zapytałam podnosząc brew, gdy zobaczyłam błogi uśmiech na jego twarzy.

- Zbyt dużo jak na godzinę imprezy, moja droga - odpowiedział, odkładając kubek na stole. - Chodź - chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą, by zacząć ze mną tańczyć. Nie do końca wierzyłam w to co się działo, bo nie sądziłam, że kiedyś zobaczę bawiącego się Nialla, mimo że takie imprezy prawdopodobnie kiedyś należały do jego codzienności.

W trakcie naszej zabawy odszukałam w tłumie Jane, ale gdy zobaczyłam ją w towarzystwie Louisa i Liama, nie musiałam martwić się o to, że coś może jej się stać. Do tego bawiła się dobrze, a to było najważniejsze.

- Niall? - odezwałam się do chłopaka, ale gdy mnie nie usłyszał, dotknęłam jego ramienia. Spojrzał na mnie od razu.

- Tak?

- Pójdziesz ze mną zapalić? Tylko muszę dostać się do mojej kurtki.

- Mam fajki przy sobie. Nie ma problemu - skinął głową, po czym doprowadził mnie do wyjścia na ogród. Tam usiedliśmy na tarasie, zajmując dwa drewniane leżaki.

Włożyłam podarowanego mi papierosa do ust i nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, gdy Niall nieudolnie próbował wycelować w niego zapalniczką, aby pomóc mi go podpalić. Na całe szczęście w końcu się udało.

- Hej, gdzie jest Shada? - zapytałam w pewnym momencie z ciekawości.

- W pokoju Louisa. Spokojnie, jestem pewny, że wyszedł z nią na spacer w trakcie tej imprezy - wyprzedził moje myśli.

- To dobrze. Bardzo ją lubię, wiesz?

- Wiem o tym. Widzę jak się cieszysz, gdy do ciebie przychodzi.

- Serio?

Skinął głową, strzepując papierosa nad drewnianą podłogą. Patrzyłam jak jego resztki rozdmuchuje przyjemny wiatr.

- Widzę dużo rzeczy - stwierdził - Czasem po prostu się przyglądam, nic nie mówiąc.

- Czyżby?

- Louis wcale nie kłamał, że dobrze dziś wyglądasz - powiedział z uśmiechem, a mi zrobiło się miło, bo to oznacza, że Niall musiał mi się wcześniej przyglądać. - Skąd ten pomysł na kucyka? Uświadomił mnie jak bardzo twoje włosy są długie.

- Pomyślałam, że będzie to wygodne. I tak, są. Lubię to.

- Ja też - przyznał, biorąc do ust papierosa. Przyglądałam się temu widokowi, dopóki Niall nie uśmiechnął się pod nosem.

- O czym myślisz? - zapytałam, a on dał mi do zrozumienia, że mam usiąść obok niego. Zastanawiając się o co mu chodzi, zrobiłam to, zajmując wolne miejsce przy jego biodrach. Podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na mnie.

- Ostatnio zawaliłem kilka nocy - przyznał, rzucając niedopałek na trawę, zupełnie o niego się nie martwiąc.

- Dlaczego?

- Dużo myślałem. O wszystkim. O nas.

Słysząc, że mówił o sobie i o mnie, poczułam motyle w brzuchu i nic nie mogłam na to poradzić.

- Co dokładnie?

- Nie mam sił, by na to odpowiadać.

Mogłam się tego spodziewać.

- Ale doszedłem do wniosku, iż dobrze, że tu jesteś.

- Moje życie bardziej popieprzone już być nie może - zaczęłam - Więc cieszę się, że mogę uciekać od rzeczywistości razem z tobą.

- Ze mną? O czym mówisz, kochanie?

- Właśnie o tym - odparłam cicho, pochylając się, żeby go pocałować, gdy poczułam przyjemne ciepło rozchodzące się po moim ciele, kiedy zwrócił się do mnie w owy sposób.

Niall z chęcią brnął w pocałunek, smakujący jak alkohol i papierosy. Gdy jego jedna dłoń spoczęła na dole moich pleców, zasmakowałam papierosa po raz ostatni i również pozbyłam się go niedbale. Blondyn przyglądał mi się z uśmiechem, gdy wypuszczałam dym tytoniowy z ust. Następnie ponownie wrócił do całowania moich warg, przenosząc mnie na jego biodra, zupełnie tak jak podczas naszego pierwszego pocałunku, wynikającego z zazdrości dotyczącej Ethana. Niall sprawił, że górowałam nad nim, gdy opadł powoli na oparcie leżaka, nadal trzymając dłonie na moich plecach. A gdy przysunęłam się do jego twarzy wystarczająco blisko, pocałunki z niej zaczął kierować na moją szyję. Przygryzłam wargę, gdy zaczął ssać moją skórę, co zdecydowanie uwielbiałam.

- Uwielbiam, gdy przy mnie jesteś - powiedział między pocałunkami, które to ja po chwili zaczęłam składać na jego szyi - Przysięgam - odetchnął, odchylając głowę, by dać mi lepszy dostęp do jego skóry.

- Nie mówisz tak tylko dlatego, że jesteś pijany?

- Mówię tak, bo jest to szczera prawda, Lissa.

~

Po kilku godzinach impreza dobiegała końca, zostawiając za sobą niezły bałagam w salonie czy kuchni. Część uczestników pojechała już do domu, a ich reszta pozasypiała na kanapach czy fotelach, lub gdziekolwiek indziej. Jedynym tego pozytywem było to, że moja głowa, obolała od alkoholu i muzyki, mogła w końcu zaznać spokoju. Pomogłam Louisowi ogarnąć kilka rzeczy wraz z Jane, zanim wyszedł z psem na krótki spacer, podczas którego zastanawiałam się, czy będąc pijanym nigdzie się nie przewróci i czy bezpiecznie wróci do domu. Na szczęście tak było.

Skorzystałam z toalety i odświeżyłam się nieco, zanim udałam się w poszukiwania za miejscem do spania. Jane bez problemu odnalazła "mój" pokój gościnny, gdzie ułożyła się obok jakiejś, śpiącej już dziewczyny. Widząc to, postanowiłam odnaleźć Nialla, aby zapytać się go, gdzie mogłabym odpocząć. Nie miałabym tego problemu na głowie, gdybym wraz z Louisem nie ogarniała pewnych rzeczy, ale z jednej strony tego nie żałowałam.

Znalazłam Nialla wchodzącego do swojego pokoju. Zdążyłam do niego podejść, zanim mógł zamknąć za sobą drzwi.

- Myślałem, że już śpisz - powiedział zdziwiony.

- Tak się składa, że nie mam gdzie i chciałam zapytać się, czy...

- Mogę dać ci swoje łóżko, jeśli chcesz.

- Co? - zmarszczyłam czoło - Nie, Niall.

- Mam być szczery?

Skinęłam głową.

- Nie widziałem nigdzie wolnego miejsca, gdzie mogłabyś położyć się na czymś, co nie jest podłogą, oprócz mojego łóżka. Więc? - podniósł brew, lecz gdy nie odpowiedziałam, otworzył drzwi szerzej i gestem zaprosił mnie do pokoju. - Z tego co wiem, nie zajmuję całego łóżka jak Shada, więc nie powinno być problemu.

- Coś w tym jest - zaśmiałam się pod nosem.

Niall zamknął za nami drzwi i zapalił światło.

- Chciałabyś coś na przebranie? - zapytał.

- Nie, dzięki - odparłam z lekkim uśmiechem - I tak, znając życie, będę spać jak kamień, więc nie robi mi to różnicy.

- Tak tylko pytam - wzruszył ramionami - Ja bym tak nie mógł.

- To znaczy?

- Spanie w jeansach mi się nie uśmiecha. To jest w cholerę niewygodne - skrzywił się, co mnie rozśmieszyło - Ba, ja nawet na ogół nie zakładam piżamy, czy coś takiego, ale... co ja właściwie mówię? - zmarszczył czoło, zaciskając palce na grzbiecie nosa. Zaśmiałam się, bo Niall pod wpływem alkoholu mówił zdecydowanie o zbyt wielu szczegółach, o czym przekonałam się już wcześniej - Także jeśli pozwolisz, no wiesz...

- Jasne - wzruszyłam ramionami i przeszłam się na bok łóżka, by zająć jego jedną połowę, podczas gdy Niall zaczął ściągać swoje spodnie. Chcąc czy nie, podpatrzyłam jak zmienia swoją koszulkę stojąc w samych bokserkach i skłamałabym mówiąc, że nie ma ładnego ciała. Tak właściwie, podobało mi się.

O Boże, Lissa, idź już spać.

Odwróciłam się od chłopaka plecami, próbując zasnąć, ale po chwili usłyszałam jak gasi światło i poczułam jak materac ugina się pode mną, co oznaczało, że Niall położył się obok mnie. Moje serce zabiło mocniej, gdy poczułam jego oddech na moim karku.

- To był bardzo dziwny dzień, ale nie mógłbym spędzić go lepiej - odezwał się.

- Tak myślisz?

- Poczułem się tak jak kilka lat temu. To wystarczający powód do radości.

- Więc czy nie warto do tego wrócić? Nie mówię tu o wszystkim, bo tak po prostu się nie da, ale...

- Mimo wszystko wydaje mi się, że tak jest dobrze. Gdybym w kółko robił to samo, znudziłoby mi się.

- Coś w tym jest...

- Dobranoc, Lissa - powiedział po chwili ciszy.

- Dobranoc, Niall.

Zamknęłam oczy odetchnąwszy głęboko, po czym próbowałam zasnąć. Jednakże przeszkodziło mi w tym ramię Nialla, które oplotło moją talię, na co tak naprawdę nie mogłam narzekać. Zdecydowanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro