Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𓆱☽TWO☾𓆱


Październik rok 2014 Korea Południowa

Minął miesiąc od pogrzebu prababki i spotkania tego dziwnego mężczyzny. Do końca nie wiem jak mam go postrzegać. Z twarzy wyglądał jak chłopak w moim wieku, a ubrany był w ciuchy jakiegoś obcokrajowca po siedemdziesiątce. To tak jakby nigdy się nie starzał  lub starszy mężczyzna wylądował w ciele młodego chłopaka. Włosy miał również ułożone ni to nowocześnie czy staroświecko. Był tak blady jakby na coś chorował albo był wampirem. Nie, to niedorzeczne. One nie istnieją. Występują tylko w filmach czy książkach. Można też powiedzieć ,że niektórzy seryjni mordercy byli tak nazywani ze względu na swoje zbrodnie i fetysze. Przecież istnieją ludzie ,którzy miewają bielactwo czy po prostu jaśniejszy prototyp skóry. Uczyłem się o tym. Jak mogę brać pod uwagę coś tak absurdalnego jak istnienie wampirów. Może jeszcze jak zobaczę owłosionego typa na cmentarzu to stwierdzę ,że jest wilkołakiem ,bo zapuścił brodę. Idąc tym tokiem myślenia to nawet osoba ,która może mieć zdeformowane uszy już będzie elfem. W takim razie co z nocnymi łowcami czy magami? Wyglądają jak normalni ludzi. Chociaż nocni łowcy mają masę tatuaży. Teraz każdy człowiek ,który mnie minie i posiada masę tatuaży, nakleję mu łatkę nocnego łowcy? To przecież jest tak śmieszne. 

-Park?

Jednak magowie w ogóle nie różnią się od ludzi. Potrafią zrobić wszystko by się do nich przypodobać. Są najmniej wykrywali. Reszta jeszcze da się odkryć. Boże, czemu myślę o takich rzeczach, oni nie istnieją.

-Park Jimin!

Podniosłem gwałtownie głowę znad zeszytu. Mój wzrok skierował się na nauczyciela, miał zirytowany wyraz twarzy. Usłyszałem śmiech chłopaków za mną, a po chwili reszty klasy.  

-Tak?

-Mówiłem byś przeczytał fragment z Demiana, strona sto trzydziesta. 

Sięgałem w panice po książce ,która znajdowała się na rogu ławki. Otworzyłem na danej stronie, wstałem i zacząłem czytać. 

∗*∗٭∗*∗

-Jimin rozumiem, że jest ci dość ciężko od pogrzebu i ciężko ci się skupić. Jednak wiesz, czasami trzeba ruszyć na przód. Dla dobra siebie i bliskich. Domyślam się ,że byliście z prababką blisko. Sądzę ,że zrozumie to, że skupisz się bardziej na egzaminach końcowych. Dla niej i dla siebie. 

Potakiwałem tylko ze spuszczoną głową. Nawet raz uśmiechnąłem się do nauczyciela z literatury. Nie mam bladego pojęcia po co się tak produkuje. Nie znałem mojej prababki, ona nie znała mnie. Bardziej tym kim jestem teraz. Jej bliscy skądś mnie kojarzyli, ja ich w ogóle. Nie jest mi ciężko. Po prostu za dużo rzeczy mnie ciekawi. Nie chce być na tych egzaminach, nie chce uczestniczyć w głupich zajęciach z tańca. Najbardziej chcę dowiedzieć się kim był chłopak z cmentarza. To jest mój priorytet. Zawsze ignorowałem moją intuicję i przeczucia. Wtedy działy się dziwne rzeczy, złe rzeczy. Teraz tak nie będzie. Zaufam jej, mówi mi ,że on jest kimś ważnym, tym kto mnie zna. Może nawet wie o mnie więcej niż ja o sobie. Nie wiem, zdaje sobie sprawę jak absurdalnie brzmiałoby to gdybym komuś o tym opowiedział. Na szczęście nie muszę, bo nie mam nikogo oprócz siebie. Jestem tylko ja i moje myśli. I na tej podstawie mogę wszystko przetrawić. 

Wychodząc z sali, na schodach natknąłem się na znaną mi grupkę. Czekali na mnie. Kurwa.

-Park!-lider, Mingyu objął mnie ramieniem-Ile można na ciebie czekać. Lecimy na karaoke.

Jak zwykle nie zaprzeczyłem, poszedłem z nimi. Z resztą lepsze to niż być na tych nudnawych lekcjach z tańca. 

Uśmiechnąłem się w jego stronę i grupką poszliśmy do najbliższego monopolowego.

∗*∗٭∗*∗

Siedziałem w koncie obserwując resztę grupy. Przyjaciele Mingyu śpiewali na zmianę "New Face" od PSY. Nie, nie śpiewali, darli się jakby byli zarzynaną świnią. Może kiepskie porównanie ,ale nie przypomina mi to innego dźwięku. Po jakimś czasie wszedł i on. Rozbawiony od ucha do ucha, a za nim cztery dziewczyny. Miały inny kolor mundurów niż my.  Trójka z nich starała się usiąść jak najbliżej samego lidera, a czwarta dalej stała przy drzwiach. Nasze spojrzenia się spotkały, nie oderwała ode mnie wzroku. Byłem pierwszy. 

Odblokowałem telefon by zobaczyć ,która godzina. Po dwudziestej trzeciej. Przy okazji na wyświetlaczu dostrzegłem pięć nieodebranych połączeń od mamy i dwa esemesy.

"Znów nie byłeś na zajęciach. Jimin rozmawialiśmy już o tym". 

"Masz przyjść natychmiast do domu".

Zablokowałem telefon gdy poczułem ,że ktoś koło mnie usiadł. Była to dziewczyna, która stała przed chwilą koło drzwi. Jej brązowe włosy były upięte w kitkę. Miała też wplątane w nią wstążki. 

-Hej, jestem Hwang Yeji-oparła dłonie po obu stronach siedzenia. Obserwowałem ją, nic nie odpowiedziałem-A ty?

-Ah, Jimin. Park Jimin- uśmiechnąłem się z zakłopotania. Po co ona do mnie w ogóle zagaduje? Obok ma resztę chłopaków.

-Zawsze się zastanawiałam jak masz na imię. Nigdy nic nie mówisz, tylko siedzisz cicho i usługujesz Mingyu. Trochę to irytujące.

Oho, trafiła mi się laska ,którą denerwuję samą egzystencją. Chyba czas wracać do domu albo nie. Muszę po prostu stąd zniknąć.

-W jakim sensie?

-Dajesz się doić jak krowa tej bandzie. 

-A ty nie dajesz? Wnioskując po twoim wcześniejszym nastawieniu chyba nie chcesz tu być. 

-Dobry z ciebie obserwator. Nie mam gdzie pójść, a nie chce iść na zajęcia z wiolonczeli-wzięła łyka mojego picia- Sprite?

-Przynieśli to pije-wzruszyłem ramionami-Czyli nie przepadasz za wiolonczelą? 

-Powiedziałabym ,że bardziej za samymi zajęciami. Sam instrument nie jest zły.

-Ja w sumie urwałem się z tanecznych. 

-O proszę, tańczysz. Zaskoczyłeś mnie.

Nagle do koło mnie znalazł się sam Mingyu. 

-Park, co ty na to byśmy poszli na kluby?

Otworzyłem szeroko oczy. Kluby, kluby w Korei nie są nigdy dobrym pomysłem dla nieletnich. 

-Wybacz, ale odpadam.

-Oj przestań! Będzie dobrze, jedna z tamtych lasek powiedziała ,że wejdziemy "legalnie". Właścicielem jest jej brat. Nie raz już tam była-patrzył na mnie takim wzrokiem ,którego dość się bałem. Nie mogę iść na kluby. Chyba ,że...

-Pójdę pod warunkiem ,że skończysz mnie prosić o kupowanie tych zasranych fajek-przelotnie spojrzałem na  Yeji, uśmiechnęła się. 

-Ooo, stawiasz warunki. Nowy  Park Jimin ,to lubię,  niech ci będzie-przewrócił oczami z rozbawienia. 

∗*∗٭∗*∗

Siedziałem skulony przy ścianie. Opaska ,którą miałem na oczach była tak mocno zaciśnięta, że głowa zaczęła mnie boleć. Spróbowałem wstać, nic z tego. Wokół kostek miałem zawiązany sznur. Próbowałem wydać jakiś dźwięk, ale knebel ,który miałem w  buzi zagłuszał moje wołania. 

Co się stało? Przed chwilą wszyscy wchodziliśmy do klubu. Jedna z dziewczyn mówiła, że jest on umiejscowiony w piwnicy. Pamiętam tylko małe pomieszczenie, głos zatrzaskujących się drzwi, ciemność i krzyk Yeji oraz chłopaków. Później całkowicie mnie odcięło. 

Analizując daną sytuację po kilku minutach wiedziałem co się stało. Zostałem porwany. Sprzedadzą mnie na czarnym rynku albo zabiją i wyjmą narządy by później je sprzedawać. Boże, wiedziałem że wyjście do jakiś klubów będzie okropnym pomysłem. Za jaką cholerę się zgodziłem. Na co mi to było. Chyba ,ze to kolejny żart od strony chłopaków. 

Mama zapewne się o mnie martwi albo wciąż jest zła. Miałem w tym roku zdać maturę i pójść na dobre studia. Odkryć kim jest ten chłopak z pogrzebu. Wszystko na nic.

-Po ile poszedł tamten blondynek?

-Mówisz o Mingyu?

-Nie obchodzi mnie jak miał na imię. Za bardzo skakał. 

-Wylicytowałam go za 34 207 000won*. 

-Komu?

-Pchlarze go wzięli. 

-Tym razem naprawdę się postarałaś. Dawaj tego ostatniego. Mówiłaś ,że będzie najlepszy.

-Obserwowałam go trochę. Myślę ,że zimni będą nim bardzo zainteresowani.

-Skoro tak mówisz.

Ktoś mnie dotknął z obu stron,a następnie podniósł. Próbowałem się wyrwać. Szarpałem się z całych sił jednak to na nic. Wrzeszczałem tak głośno by ktokolwiek inny mnie usłyszał. Łzy już dawno zwilżyły opaskę na moich oczach. 

-Csii zaraz powitasz  nowy dom Parku Jiminie-ten głos. Znałem go. 

Opaska została zerwana z moich oczu. Jaskrawe światło drażniło na tyle, by moje oczy znów się samoistnie zamknęły. Otworzyłem je ponownie, widziałem przed sobą zamazaną sylwetkę. 

-Gdzie ja jestem?-obraz po kilku mrugnięciach mi się wyostrzył, zobaczyłem ,że siedzę w wysokiej klatce. A za nią stoi Yeji- Yeji? Nic ci się nie stało? Wypuść mnie, pomóż mi.

-Przykro mi Parku Jiminie- uśmiechnęła się, to nie był ten sam uśmiech co wcześniej- Trafiłeś na zły czas i porę . Chociaż kto wie co się stanie z tobą potem-wzruszyła ramionami i się zaśmiała.

-O-o czym ty mówisz?-głos mi się łamał. Co tu się właściwie dzieje. Dlaczego ona nie chce mi pomóc-Myślałem ,że jesteśmy do siebie w jakimś aspekcie podobni. 

-Nawet nie wiesz jak bardzo się różnimy słodziaku-poklepała mnie po policzku, po którym poleciała kolejna łza-Zostaniesz sprzedany dla nieśmiertelnych.

-Nieśmiertelnych? O czym ty mówisz.

-Nie wygłupiaj się. Nie jednego w życiu spotkałeś. Z resztą nie mamy czasu na pogaduszki. Jakieś ostatnie słowa jako żywa istota ludzka?

-Kim jesteś?

Dziewczyna przewróciła oczami i popchnęła klatkę, w której się znajdowałem.

-Magiem.

Usłyszałem wrzaski, światło reflektorów sprawiły ,że coraz mniej widziałem. Koło mnie na podeście stał mężczyzna w kapeluszu. A po lewej i prawej stronie jakieś dziwne istoty. Ich kolor skóry był niebieski, mieli spiczaste uszy. Stali jak ochroniarze, pilnowali bym nie uciekł. Pierwsza myśl jaka mi przyszłą ,że mogą być to ogry. Boże Jimin, ogry? Naprawdę? Przecież one nie istnieją. Poza tym są zielone ,a nie niebieskie. 

-Witamy ponownie drodzy goście!-skierowałem wzrok w stronę, w którą mężczyzna uniósł rękę. Byłem w teatrze. Przede mną rozciągała się sala pełna dziwnych stworzeń. Sparaliżowało mnie. Dostrzegłem dorosłego mężczyznę od góry do tułowia był jak człowiek jednak jego nogi były kopytami. Za nim stała kobieta, w połowie również była człowiekiem jednak od tułowia w dół ,była koniem? Po drugiej stronie siedzieli mali, brodaci starcy. Za nimi miejsce zajmowały ludzie o spiczastych uszach. Byli tacy piękni. Inni od reszty. Na balkonach dostrzegłem ludzi z masą tatuaży na ciele, a koło nich było umieszczone wielkie akwarium, w których znajdowały się, syreny?

Nie ja chyba śnie. Obudź się!

Zacząłem niekontrolowanie bić się po twarzy. Sala ucichła, by następnie wybuchnąć śmiechem. Rechotem. Wszystko co było opisywane w książkach, istniało. A ja miałem być licytowany dla ich korzyści.  Gdzie ja trafiłem.

-Widzicie państwo jaka piękna sztuka! Zapewni wam rozrywkę w ciągu kilku minut. Licytację zaczynamy od 100 000 000 won*!

-250 000 000*!

-Mamy i 250 000 000 od strony krasnoludów! Kto da więcej, po raz pierwszy.

-300 000 000*!

-Mamy i 300 000 000 od strony centaurów! A to ci nowość. Po raz pierwszy!

Im większe kwoty mówiono ,mój umysł podsuwał mi radosne chwile jakie miałem w życiu. Kiedy po raz pierwszy wsiadłem na rower. Mama po moim upadku ugotowała omlet z jajek. był taki pyszny. A teraz nigdy go nie zjem. 

Tak jak nigdy nie pójdę tańczyć. Mogłem iść na te zajęcia, mogłem jej posłuchać. Mogłem nie stracić życia.

Zaczęło mi dzwonić  w uszach od wrzasków. Przekrzykiwali się podając nowe liczby. Czułem się jak zwyczajne zwierzę. A nawet i gorzej. Patrzyłem przed siebie, z nosząc pisk. Nawet nie miałem siły już płakać czy planować ucieczkę. Poddałem się. Nie mam jak uciec, nie mam czym rozwalić klatki co dopiero węzłów. Nikt mnie tego nie uczył. Oczy zaczęły mnie pobolewać. Soczewki ,które miałem na oczach były na nich za długo. Uniosłem związane ręce. Delikatnie palcami ściągnąłem jedną z oka. Nie było to szybkie. Nawet to sprawiało mi trudność. Niestety tylko z tego jednego dało mi się ją wyciągnąć. Oko zaczęło mi łzawić, ale pobolewanie ustąpiło. Spojrzałem znów na balkony, mrugnąłem i wtedy go zobaczyłem. 

Mężczyznę z cmentarza.

-Bilion won*!-krzyknął pokazując tabliczkę z literami K i W.

Zapadła cisza, prowadzący stał nieruchomo, wpatrzony w tego chłopaka. Jego skóra nic się nie zmieniła od ostatniego naszego spotkania. Jedynie ubranie miał w innym kolorze. Czarne, tak jak jego włosy. A oczy, były krwiście czerwone. Wręcz wściekłe.

-Po raz pierwszy!

Nagle moje zrezygnowanie ustąpiło. Odnalazłem jedyny cel jaki chciałem osiągnąć do końca egzaminów. Może on jest kimś dobrym? Może znał moją prababkę? Pomoże mi się stąd wydostać. Tylko dlaczego jest wśród tych dziwnych istot. 

-Po raz drugi!

Cały czas się we mnie wpatrywał. Był sam na jednym z balkonów. Wszyscy zgromadzeni patrzyli na niego i szeptali do siebie nawzajem. Jest tu szefem? Nie. Dostrzegłem jak grupka umięśnionych i brodatych, ludzi patrzy na niego groźnie. Jednak on dalej nie spuszczał ze mnie wzroku. 

-Po raz trzeci...!

Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Nie mam bladego pojęcia co mnie skłoniło. Może to był jakiś odruch emocji ,których nie umiałem wcześniej okazać. 

Uśmiechnąłem się do niego, szeroko ,po ostatnim słowie prowadzącego licytacje. 

-Sprzedane dla wampirów z klanu Kim!

~~~

~Jak emocje, kochani? 

1*.34 207 000won -100505.32zł

2*.100 000 000won-293815.06zł

3*.250 000 000won-734537.65zł

4*.300 000 000won-881445.18zł

5*.1000000000000-2938150604.43zł

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro