Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𓆱☽ONE☾𓆱


Wrzesień rok 2014 Korea Południowa

Obudziłem się tylko dzięki budzikowi. Uniosłem rękę nad głową i z całej siły walnąłem go w przycisk by się uciszył. Za każdym razem mnie irytował. Jeżeli miałbym kiedyś podać najbardziej znienawidzoną rzeczy na świecie, to w szczególności byłby to on.

Jak zwykle wstałem ledwo kontaktując i udałem się do łazienki. W drodze do niej chyba kogoś minąłem. Jednak słowa w ogóle do mnie nie docierały. Dopiero w trakcie nakładania kremów  zacząłem kontaktować. Założyłem jeszcze soczewki by obraz mi się wyostrzył. 

Gdy wróciłem  do pokoju, ubrałem na siebie granatowy mundurek z logiem szkoły. Ułożyłem jeszcze czarne kosmyki do tyłu. Niestety nic to nie dało. Wchodząc do kuchni, znalazły się na mojej twarzy. Nie mam na to chęci ani cierpliwości. 

Usiadłem do stołu, a przede mną znalazło się śniadanie. Miska ryżu wraz z przeróżnymi dodatkami w osobnych miseczkach. 

-Myślałam ,że nigdy nie wstaniesz. Miałam już iść do ciebie by wyrzucić ten budzik. 

-Mówiłem ci żebyś go nie kupowała. Nie dość ,że mnie irytuje to i ciebie.

-Nie miałam zamiaru ciągle cię budzić byś wstał do szkoły. Jesteś przed maturą. Naucz się chodzić spać wcześniej to nie będzie ci tak trudno wstawać.

-Przecież chodzę spać o normlanych porach. Jedyne co robię do późna to się uczę. Chyba musze jakoś konkretnie napisać te egzaminy.

-Wiem, tego ci nie zabraniam. Jednak Jimin znajdź czas na systematyczność snu. Masz  w końcu po lekcjach inne dodatkowe zajęcia. A w szczególności te taneczne. 

-Nie chce na nie chodzić.

-Rozmawialiśmy już o tym.

Odłożyłem pałeczki na bok. Nie zjadłem wszystkiego. Wstałem by ubrać buty. Nie mam najmniejszej ochoty znów z nią na ten temat dyskutować.

-Nie dokończyłeś!

-Taniec zabiera mi tylko czas na naukę matematyki, która mi nie idzie. Kiedy w  końcu to zrozumiesz, że już nie czerpie z tego przyjemności?

-Musisz mieć coś na papierach jak będziesz dawał je do uczelni.

Przewróciłem oczami chcąc już wyjść. Jednak matka pociągnęła mnie za plecak do tyłu.

-Masz na drugie śniadanie-podała mi dwupiętrową śniadaniówkę-Ucz się pilnie i idź na te zajęcia z tańca. Nie płacę za nie byś się z nich urywał. 

Wiedziała. Cholera.

Kiwnąłem tylko głową, w tym momencie z pokoju wyszedł ojciec, głośno ziewając. Pożegnałem się z obojgiem i pobiegłem w stronę autobusu. 

∗*∗٭∗*∗

-Ej Park!-podniosłem głowę znad książki-Idziesz dzisiaj z nami?

-Gdzie?

Zapytałem jakbym nie wiedział gdzie zwykle się wybierają. Chłopaki z mojej klasy to głównie zabawiacze. Chodzą nielegalnie do klubów bądź zrywają się dodatkowych zajęć na karaoke. Zawsze to ja jestem zmuszany kupować im paczki fajek. Sprzedawca sam dobrze wiedział do czego są zdolni i bez najmniejszego problemu sprzedaje mi papierosy. Gdyby rodzice się o tym dowiedzieli nie dość ,że miałbym przechlapane to jeszcze problem z chłopakami by się zaostrzył. Nigdy nie lubiłem bójek, zawsze ulegałem oprawcom. Dobrze wiedziałem, że źle robię. Jednak istniał pewien manewr. Nie mogli mi nic zrobić. A na pewno nie na twarzy. Nauczyciele od razu daliby im zawieszenie. To dlatego ,że mam jedną z wyższych średni w całej szkole. A ten przywilej daje więcej do przetrwania  w niej, niż każdemu się wydaje.

-Najpierw do sklepu a później tam gdzie zawsze-uśmiechnął się szeroko. Nawet nie pamiętałem jak ma na imię. Jedynie nazwisko pozwalało mi go zapamiętać. 

Miałem  już odpowiedzieć gdy do sali weszła dziewczyna. Była z klasy obok, spojrzała to na chłopaków, to na mnie.

-Park Jimin?-kiwnąłem głową  z lekkim zdziwieniem. Chłopaki zaczęli wydawać dźwięki aprobaty. Dziewczyna jednak szybko ich uciszyła swoim piorunującym wzrokiem- Wychowawca prosi cię byś do niego podszedł, jest w pokoju nauczycielskim.

Wstałem od razu z miejsca zbierając swoje rzeczy. Wizyta u wychowawcy zawsze kończyła się dniem wolnym od zajęć. Przeważnie wtedy matka dzwoniła by mnie zwolnić z powodu nakładu zajęć dodatkowych, które przygotowywały mnie do matury. A lekcje ,które miałem mieć w tym czasie w szkole były zbędne. Przeważnie to w nich byłem o wiele bardziej do przodu z materiałem.

-Może kiedy indziej chłopaki.

Podziękowałem dziewczynie, za wiadomość i ruszyłem do pokoju nauczycielskiego. 

∗*∗٭∗*∗

W drodze do domu wiele rozmyślałem. Po pierwsze miałem prababcie? Po drugie dlaczego wychowawca Lee był tak tym przejęty? Kazał mi się od razu udać do domu. Matka dzwoniła do niego i była w dość roztrzęsionym stanie. Tak mówił. 

Później wszystko działo się szybko. Gdy dotarłem do domu widok załamanych rodziców dodał oliwy do ognia. Próbowałem się rozpłakać jak oni, niestety. Nie znałem jej, matka mi nigdy o niej nie mówiła. Więc dlaczego teraz tak cierpi? Kazała mi iść do pokoju i odmówić modlitwę za prababkę. Zrobiłem jak mówiła. Nie wiem dlaczego, po prostu odczuwałem taką powinność. Nie dla prababki, a względem mamy. 

Tydzień później przygotowywaliśmy się do pogrzebu. Głównie to rodzice go zasponsorowali. W końcu babcia i dziadek dawno nie żyli. Matka miała tylko mnie i ojca. Żadnych innych krewnych. No i jeszcze prababcie. Chociaż teraz ma tylko naszą dwójkę. Jednakże na pogrzeb zostały zaproszone dalekie krewne prababki jak i osoby ,którym pomogła. Nie znałem tych ludzi. Mimo ,że mówili w moją stronę ,że wyrosłem na przystojnego mężczyznę. Widzieli mnie wcześniej?  Czemu nic nie pamiętam? A rodzice ani słowem o nich nie wspomnieli.

Ksiądz zaczął odmawiać jakaś modlitwę, a ja spoglądałem przed siebie. Momentalnie całą uwagę skierowałem na mężczyznę siedzącego na jednym z grobów. Był z kilkanaście metrów ode mnie. To co przykuło moją uwagę to jego postawa do nagrobków i sam wygląd. Jego skóra była jaskrawo blada. Wręcz jakby był na coś chory, odznaczała się od czarnych jak smoła włosów. Na sobie miał białą w stylu wiktoriańskim  koszule ,do tego czerwone spodnie jak i marynarkę. Był strasznie niecodziennie ubrany. I jego zachowanie? Opierał się o jeden nagrobek.

Nagle nasze spojrzenia się skrzyżowały. Nie odrywałem od niego wzroku, on również. Po chwili uśmiechnął się szeroko i poszedł w stronę wyjścia. Jego rysy twarzy, wzrok jak i uśmiech. Coś mi przypominały. Jednak nigdy go nie widziałem . Dlaczego podświadomie sądzę ,że skądś go znam? Muszę go zapytać, czy kiedykolwiek się spotkaliśmy. Za bardzo mnie to dręczy.

Ksiądz dawno skończył swoje kazanie, a ja bez uprzedzenia rodziny poszedłem w stronę wyjścia z cmentarza. Od odejścia tego mężczyzny minęły bodajże z trzy minuty. Na pewno go znajdę, nie ma opcji by mógł tak szybko odejść.  

Nawet biegłem po jakimś czasie do końca drogi. Nawet dotarłem na parking. Nigdzie go nie było, jakby ulotnił się w powietrzu. Jakim cudem ten mężczyzna tak szybko zniknął? I dlaczego zachowywał się tak niecodziennie. Do tego jego cera i ten dziwne ciuchy...

Nie Jimin, przesadzasz. To może być po prostu jakiś odrębny człowiek, który akurat się pojawił w nieodpowiedniej porze. Za dużo sobie wyobrażasz. 

Tylko dlaczego wydaje się jednocześnie tak znajomy i obcy? Kim on jest?

Poczułem krople deszczu na twarzy.

Muszę się tego dowiedzieć. W końcu coś się w moim życiu wydarzyło. Nie podejdę do egzaminów do póki go nie odnajdę. Może i brzmi to szalenie, ale teraz tego chce. Moja intuicja mówi mi ,że będzie to dla mnie coś istotnego.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro