Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

dzień zero

– To jest okropne – jęknęła przerażona dziewczyna, wtulając się w ramię starszego o dwa lata bruneta.

– Kochanie, nie jest tak źle – mruknął przyciągając ją mocniej do siebie.

– Musisz je przyciąć – stwierdziła, zaczesując do tyłu włosy Harry'ego.

– Przyznaj, że są seksowne.

– Nie.

– Ivy no – jęknął. Dziewczyna jednak nie dawała się złamać i pokręciła przecząco głową. – Uparta jesteś.

– Ale za to mnie kochasz – ułożyła usta w podstępnym uśmiechu.

– Za to cię kocham – uśmiechnął się i pocałował brunetkę w głowę. – To może włączymy komedię? – spytał widząc jak Ivy męczy się w czasie horroru.

– Tak, tak – odezwała się uradowana i wstała, aby zmienić płytę w odtwarzaczu. – Mamy jeszcze popcorn? – spytała. Harry wziął w dłonie miskę i przechylił ją lekko w prawo i lewo.

– Coś jest – odłożył naczynie i rozsiadł się wygodnie na kanapie. Brunetka zmieniła płytę w odtwarzaczu i wstała. Lecz uśmiech na jej twarzy został zastąpiony grymasem. – Coś się stało? – jej zmiana mimiki nie umknęła brunetowi.

– Nie. Wszystko jest dobrze – powiedziała wymuszając się na uśmiech. 

Czuła jak jej nogi robią się miękkie, a przed oczami pojawiły się drobne, świecące kuleczki. Jej cudowne, zielone oczy zaszły delikatną mgłą, a z twarzy nagle odpłynęły kolory. Jej ciało opadło na ziemię nim zdążyła cokolwiek powiedzieć.

*****

– Jak się czujesz? – usłyszała uchylając powoli powieki. Uderzyła w nią smuga ostrego światła, więc ponownie zamknęła oczy. – Ach, światło – znowu ten głos. Ktoś wstał i oddalił się od niej, co można było wywnioskować po włóczeniu nogami po ziemi. Dodatkowo wstając krzesło wydało z siebie przeraźliwe skrzypnięcia. – Spróbuj teraz – usłyszała. Poszła więc za radą magicznego głosu i uchyliła powieki. Tym razem nie zakończyło się to fiaskiem i dziewczyna ujrzała dobrze jej znaną szpitalną salę. Skanowała uważnie pomieszczenie wzrokiem, aż natrafiła na bruneta z burzą loków.

– Harry...  – wyszeptała wyciągając w jego stronę dłoń. Wenflon. Brunet szybko ujął jej drobną dłoń i zamknął w swoich większych.

– Jestem tutaj – ucałował delikatną skórę rąk i przyłożył do czoła. – Jak się czujesz? – spojrzał na nią.

– Źle – odparła szczerze przymykając oczy. – Co się stało? Dlaczego tu jestem?

– Zemdlałaś i nagle straciłaś oddech. Przyjechała po ciebie karetka. Zrobili ci jakieś badania i dali kroplówkę. Bałem się o ciebie – powiedział wpatrzony w nią. Była jego oczkiem w głowie, jego słoneczkiem, aniołkiem, kochaniem. Poświęciłby dla niej wszystko. Nawet własne życie. Byle by zobaczyć uśmiech na jej ustach.

– Znowu sobie tutaj trochę poleżę – Ivy westchnęła z małym uśmiechem.

– Nie mów tak nawet – brunet pogładził kciukiem jej drobną dłoń i zamknął oczy. Nie chciał przeżywać jeszcze raz tego samego.

– Nie uciekniemy przed tym Harry. Ani ty, ani ja. Wszystkich to czeka. Naprawdę – tłumaczyła powoli i uważnie. Chciała by Harry wreszcie zaakceptował i pogodził się z tą informacją.

– Wiem Ivy, wiem. I dlatego to wszystko jest takie trudne – jęknął płaczliwie i ucałował jej dłoń. A po jego policzkach spłynęło kilka pojedynczych łez.

**********************

Hej!

Witam w pierwszym rozdziale :D

Ważna uwaga!

Zwracajcie uwagę na teksty np. z piosenek, gdyby pojawiły się w tekście. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro