Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

dzień drugi


Mimo wielkich starań Harry'ego, szczęk otwieranych drzwi był na tyle głośny, że zakończył słodki sen Ivy. Dziewczyna przetarła oczy i podniosła się nieznacznie.

– Głośniej się nie dało? – spytała sarkastycznie na widok zakłopotanego bruneta. – Wchodźże – ponagliła go i usiadła na łóżku. – Dziękuję za rzeczy – powiedziała wskazując brązową torbę w rogu pomieszczenia.

– Wybacz ale nie mogłem sam ich dostarczyć. Od samego rana miałem spotkania i różne rozmowy – westchnął. – Masakra. Ale powiedz mi, po co ci te rzeczy? Są już wyniki? Zostajesz na dłużej? – Ivy westchnęła okrywając się mocniej kołdrą.

– Są wyniki – zacisnęła mocno oczy.

– I co? – Harry ze zdenerwowania ściskał dłonie tak mocno, że jego kostki pobielały.

– Jest źle. Bardzo źle – powiedziała starając się nie rozpłakać. Niestety nie była już silna. Nie była tak silna jak za pierwszym razem. Harry wpatrywał się zaskoczony w brunetkę. Nie mógł przyjąć tego, że znowu będą przeżywać tę katastrofę. A może to jakiś sen? Albo pomylono wyniki? Przecież nie raz tak się zdarza. Ale nie w najlepszym szpitalu w Londynie.

Brunet bez słowa usiadł na łóżku, a Ivy natychmiast się w niego wtuliła. Potrzebowała teraz wsparcia, wielkiego.

– Bardzo źle, czyli jak? – spytał drżącym głosem. Dziewczyna przeniosła na niego spojrzenie swoich zaszklonych oczu, a jej dłonie zacisnęły się na bluzie chłopaka.

– Z...z...za...zagrożenie życia – te słowa ledwo przeszły jej przez usta. Przez cały ten czas wiedziała, że wreszcie przyjdzie ten dzień i to zdanie. Lecz nie wiedziała, że tak szybko. To wszystko wydawało się takie proste, póki to nie stało się prawdą. – Harry, boję się. Nie wierzę, że to mówię ale boję się. Cholernie – płakała i trzęsła się. Boimy się tego co nam nie znane. Ale kto z nas postąpił by na jej miejscu inaczej. Taka wiadomość w wieku osiemnastu lat. Taka wiadomość w jej sytuacji. Gdy wszystko zaczęło się układać. Gdy była nadzieja na lepsze jutro.

– Poradzimy sobie kochanie – wyszeptał brunet. Nie ukrywał łez. Bo po co? Takie zachowanie świadczyło by o małej wartości Ivy dla niego. A przecież ona była jego kochaniem, jego słoneczkiem. – Proszę nie płacz już – wyszeptał pomiędzy pocałunkami składanymi na jej głowie i czole. Ivy objęła Harry'ego z całych sił, jakby chciała go zatrzymać na wieki. Niestety nic nie jest wieczne. A szczególnie zdrowie i ludzie.

– Jutro zaczyna się leczenie – wyszeptała zniekształconym od płaczu głosem. 


*******

Rozdział bardzo krótki, ale jutro pojawi się następny :) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro