Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

dzień piąty

Ivy obudziła się około godziny siódmej trzydzieści. Przetarła dłońmi oczy i powoli usiadła na łóżku. Zsunęła z siebie kołdrę i wstała, a jej ciało owiało zimne powietrze. Zatrzęsła się pod jego wpływem i jak najszybciej chwyciła puchaty, szary szlafrok. Zarzuciła go na ramiona i podeszła do szafy, w której rozłożone były jej rzeczy. Wybrała ubrania na dziś i ruszyła wolno do łazienki. Weszła do pomieszczenia i na prośbę pielęgniarek nie zamknęła drzwi na zamek. Odłożyła ubrania na szafkę i rozebrała się. Ostrożnie weszła pod prysznic i zamknęła szklane drzwi. Włączyła ciepłą wodę i skierowała strumień na swoje ciało. Poczuła się jak w domu, w swojej łazience, pod swoim prysznicem, gdzie mogła bez przeszkód śpiewać. Tutaj nie mogła tego robić. Pacjenci mogliby się skarżyć. Ale Harry nie skarżył się na jej śpiew, a przecież słyszał go codziennie. Po umyciu się wyszła na pozostawiony na ziemi ręcznik i owinęła się puchatym materiałem. Wytarła ciało i nałożyła ukochany lawendowy krem. Takie chwile jak zwykły prysznic pozwalały jej na kilka minut zapomnieć, o obecnej sytuacji i miejscu pobytu. Założyła czystą bieliznę oraz dresy i top. Do tego skarpetki i bluza. Zbliżyła się do umywalki, gdzie umyła zęby i twarz. Gdy wyprostowała się jej spojrzenie natrafiło na odbicie jej osoby w lustrze. To nie była ta sama Ivy co kiedyś. Ta przeżyła dużo więcej i chciałaby powrócić do starej Ivy. I nigdy nie zachorować.

Wzięła w dłonie kolorową szczotkę, na punkcie której nastolatki miały swego czasu obsesję. Delikatnie rozczesała cienkie włosy i pozostawiła je rozpuszczone. Chciała się nimi nacieszyć. Za niedługo już ich nie będzie. Zabrała rzeczy i znowu powolnym krokiem ruszyła do sali. Daleko nie miała, gdyż łazienka była połączona z pomieszczeniem. Idealnie zdążyła na 8:15, kiedy to drzwi otworzyły się. Do środka weszła pielęgniarka w średnim wieku, z idealnym kokiem na głowie. Codziennie rano sprawdzała co u pacjentów. Ivy nie była zbyt rozmowna, więc kobieta niedługo potem wyszła. Szczęśliwa nastolatka wróciła do łóżka, gdzie zakryła się kołdrą. Wzięła swój laptop i włączyła przeglądarkę. A potem tylko krótki kurs po ulubionych stronach i portalach społecznościach. To, że Ivy nie była pod względem zdrowia taka jak jej rówieśnicy nie znaczyło, że nie robiła tego co oni. Też miała konto na Facebooku, Instagramie i innych podobnych stronach czy aplikacjach. Też interesowały ją plotki ze świata gwiazd i też miała swojego crusha. Dlaczego niektórzy myślą, że tacy jak Ivy są inni?

Kilka minut po dziewiątej drzwi jej sali ponownie się otworzyły. Do środka weszła około trzydziestoletnia kobieta w fartuchu pielęgniarki z wielkim wózkiem zastawionym pysznościami.

– Dzień dobry Ivy. Jak się spało? – spytała wesoło.

– Dzień dobry. Dobrze. A pani? – odpowiedziała. Nie znała jej imienia, lecz nie przeszkadzało jej to w polubieniu kobiety.

– Nocny dyżur nie należy do przyjemnych – zaśmiała się. – Co dzisiaj zjesz? Nie masz bardzo ograniczonej diety, więc wybieraj – powiedziała z uśmiechem spoglądając w zapisany notes. Dzięki Harry'emu Ivy znajdowała się w najlepszym szpitalu w Londynie, o ile to nie była klinika. Harry nigdy jej tego nie powiedział do końca. Tutaj inaczej wyglądało zajmowanie się pacjentami. Między innymi mogli wybrać co będą jeść. Ivy to pasowało. Bardzo.

– Niech będą płatki z mlekiem – odpowiedziała i zamknęła laptopa. Ułożyła go ostrożnie na szafce i wstała. Włożyła na nogi kapcie i podeszła do stolika. Zajęła miejsce po jednej stronie i po chwili zajadała śniadanie.

– Zmieniamy dzisiaj pościel – zaczęła nagle pielęgniarka. – Jakieś specjalne życzenie? – spytała. Ivy miała to szczęście, że była ulubienicą tej kobiety i pielęgniarka zawsze starała się poprawić humor nastolatce. Nawet pozwalając jej wybrać sobie pościel, którą potem oczywiście " przypadkowo" otrzyma.

– Kiedyś miałam tutaj taką w granatowe kotwice – odezwała się po chwili zamyślenia.

– Ostatnio dałam ją do prania i nie wiem czy jest już gotowa. Ale sprawdzę. Jeśli jej nie będzie przyniosę ci taką przepiękną białą w niebieskie róże. Jest naprawdę piękna – stwierdziła zachwycona kobieta.

– Dobrze – Ivy pożegnała pielęgniarkę uśmiechem i po zjedzeniu odniosła naczynia na korytarz, gdzie stał specjalny wózek. Niespostrzeżenie wróciła do sali i usiadła na łóżku, gdzie wyczekiwała Jego przyjścia.

*****

16:00.

17:00.

18:00.

19:00.

20:00.

21:00

Nie przyszedł.

Ivy zgasiła w sali światło i smutna położyła się do łóżka. Obiecał, że przyjdzie. Codziennie przychodził. A dziś? Nawet nie odebrał jej telefonu. Przestało mu na niej zależeć? Nie kocha jej już? Czyżby nadszedł ten dzień, w którym Harry stwierdził, że Ivy jest dla niego ciężarem?

Nie przyszedł.

Ivy nie mogła już wytrzymać i po jej policzkach spłynęło kilka łez.

Nadszedł czas samotności?

W końcu, jak to powiedział Hans Fallada ,,Każdy umiera w samotności"...


********

Kwestia tytułów. Nie ominęłyście dnia trzeciego i czwartego. Po prostu z każdym rozdziałem będziemy przeskakiwać co kilka dni życia Ivy i Harry'ego. Tak gdybyście się zastanawiały :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro