Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

> XXXVI <


Wiktoria POV

Jak zacząć? Co powiedzieć jako pierwsze? Cholera jasna! Dlaczego to takie trudne?

- Kochanie, co chcesz nam powiedzieć? – pyta mama.

- Znalazłaś sobie kogoś? – żartuje tata.

Patrzę na niego szeroko otwartymi oczami i wstrzymuję oddech. Jak on mnie dobrze zna. Nawet nic mówić nie muszę. Biorę głęboki wdech.

- Zgadza się. – mówię.

- Naprawdę? – dziwi mama. – Kto to? Dlaczego nic nie mówiłaś?

- Jesteśmy razem od niedawna.

- Kim jest? Gdzie się poznaliście? – pyta tata.

- Na uczelni.

- To wspaniale! – piszczy mama. Zawsze chciała, żebym miała chłopaka poznanego na studiach.

- Tylko, że... - zacinam się.

- O co chodzi? – pyta tata i uważnie się na mnie patrzy.

- Bo on... jest... obco...obcokrajowcem. – w końcu to powiedziałam.

Rodzice patrzą na mnie, jakby pierwszy raz mnie widzieli na oczy. Spodziewałam się takiej reakcji. Mogliśmy żartować miedzy sobą, że w końcu 'przyprowadzę do domu jakiegoś skośnookiego', ale wprowadzenia tego w życie chyba nigdy nie brali na poważnie. A tu proszę, spełniło się. Ku mojej uciesze, a ich zmartwieniu.

- Tego się nie spodziewaliśmy. – przemówił w końcu tata.

- Co jeszcze musimy wiedzieć? – pyta mama.

- Teraz muszę wam coś pokazać. Chodźmy do mojego pokoju.

Przeszliśmy na piętro gdzie był mój pokój i kiedyś pokoje moich sióstr. Rodzice zajmowali dół. Na ścianie, nad łóżkiem wisiał ogromny plakat BTS, przedstawiający chłopaków niedługo po debiucie, w pełnym składzie.

- To on. – mówię, wskazując palcem na Jin'a.

Rodzice spoglądają na siebie i wybuchają śmiechem.

- Ale nas wystraszyłaś. Myśleliśmy, że mówisz poważnie. – powiedział tata chichocząc.

No pięknie. Nie uwierzyli mi!

- Powiedź nam coś czego nie wiemy. Od jakiegoś czasu wysłuchujemy 'mój Jin oppa'. – powiedziała mama.

- Ale ja mówię prawdę. I nie nazywam go 'mój Jin oppa'. – oburzyłam się.

- Kochanie, zaczynam się o ciebie martwić. – mama podeszła do mnie i odgarnęła mi włosy za ucho – Do tej pory tolerowałam tych twoich Azjatów, ale może czas już z tym skończyć i znaleźć prawdziwego chłopaka.

- Aish! Z wami nie idzie rozmawiać. – wymamrotałam pod nosem – Dobra, zapomnijcie. Mam chłopaka i za dwa dni przywożę go do nas na wakacje z Białegostoku. Tyle musicie wiedzieć.

- Nie wiem już, kiedy żartuje a kiedy mówisz serio. – zaśmiał się tata.

Znowu chichocząc do siebie jak psiapsiółki, moi rodzice opuścili mój pokój. Zostawiając mnie tupiącą nóżką ze wściekłości.

Jin POV

Jest już wieczór. Zrobiłem sobie kanapki na kolację i poszedłem do swojego pokoju. Moich współlokatorów już nie ma, rozjechali się do domów na wakacje. Rozstałem się z Wiki, kilka godzin temu, a już tęsknię. Bez niej nie mam co robić i miejsca nie mogę sobie znaleźć. Zjadam kanapki, popijam sokiem pomarańczowym i kładę się na łóżku. Wyjmuję telefon i patrzę na nasze selfie, które zrobiliśmy sobie ostatniego dnia na molo w Sopocie. Wiki tak ślicznie wyglądała. Uśmiechała się, a włosy rozwiewał jej wiatr. Moja dziewczyna – uwielbiam to powtarzać. Tak długo na to czekałem. Mam najwspanialszą dziewczynę na świecie.

Jutro idę jeszcze do mojego lekarza i mam zamiar się pakować. I tu zaczyna się problem. Co ja muszę ze sobą wziąć? Ile koszulek, bielizny... jadę tam na miesiąc, jakby nie było. I nagle do głowy wpada mi, że poznam jej rodziców. Podnoszę się do siadu. To jest problem! Jak mam się ubrać na pierwsze spotkanie? Czy mnie polubią? Czy mnie zaakceptują? Co powinienem kupić im w prezencie? Aish! Zaraz oszaleję! Pierwszy raz będę przedstawiał się rodzicom dziewczyny. Nie wiem co robić.

Myśląc nad tym zapadłem w niespokojny sen, ponieważ śniłem o tym problemie.

*****

Rano wstałem, ubrałem się i udałem się na wizytę u neurologa.

- Witam. – przywitał się.

- Dzień dobry, panie doktorze. – powiedziałem, uśmiechając się.

- Widzę, że humor dopisuje. Jak się pan czuje?

- Bardzo dobrze. Muszę się tylko do czegoś przyznać.

- Coś się stało? Słucham. – spojrzał na mnie zaciekawiony.

- Przez tydzień byłem nad morzem, ze znajomymi i zapomniałem wziąć leków z domu.

- Nie brał pan leków przez tydzień? – zapytał bardziej zdziwiony, niż zły.

- Tak. Przepraszam. – spuściłem głowę. Znowu wychodzę na niepokornego pacjenta.

- I nic się przez ten czas nie wydarzyło? Żadnych napadów?

- Kompletnie nic, panie doktorze. Sam byłem zdziwiony.

Lekarza zadumał się na chwilę. Poczynił jakieś adnotacje w mojej karcie i w końcu na mnie spojrzał. Uśmiechał się.

- Nie spotkałem się jeszcze z przypadkiem, w którym pacjent sam przezwyciężył narkolepsję. Zazwyczaj pacjenci muszą leczyć się do końca życia.

- Przezwyciężyłem chorobę? Nie rozumie.

Patrzyłem na niego jak na kosmitę. Co on do mnie mówi? Jestem już zdrowy? Przecież to niemożliwe.

- Także nie potrafię tego wytłumaczyć, ale fakt że nie zażywał pan leków przez tydzień i nic się nie wydarzyło, świadczy tylko o jednym. O remisji choroby. Gratuluję, udało się panu.

Wracając do mieszkania wciąż nie mogłem uwierzyć w słowa lekarza. Udało mi się? Jestem zdrowy? Ciągle o tym myślałem. Nie dałbym rady gdyby nie moi przyjaciele, a przede wszystkim Wiki. Wyciągnęła mnie z morza smutku i bólu, w którym tkwiłem od momentu wypadku. Swoją pozytywną energią postawiła mnie na nogi. Jestem świadomy ile jej zawdzięczam i nie wiem jak się odwdzięczyć. Nie sądziłem, że kiedykolwiek uda mi się podnieść z dołka. Sądziłem, że już zawsze będzie wokół mnie tylko ciemność i rozpacz. Dzięki Wiki przestałem się nad sobą użalać. Ponownie zacząłem wierzyć w siebie.    

****************************************
Rozdział krótki, nudny i bez polotu... ;/ wybaczcie mi. musiała opuścić mnie wena.
Będę teraz dodawać rzadziej, choć będę starać się robić to raz w tygodniu, ale wróciłam na uczelnię i jestem zawalona. Wczoraj wróciłam do domu o 20! ;/ i musiałam przetrwać 5 godz j. migowego pod rząd ;/

Także będę dawać z siebie co najlepsze, a Was proszę nie zapominajcie o mnie ;)

Read, vote, comment!
Enjoy! ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro