Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

> XXIX <

Jin POV

- Co to była za ciężka atmosfera przy śniadaniu? Myślałem, że się tam uduszę. – powiedział Jackson, gdy czekaliśmy na dziewczyny w męskim gronie.

Po zjedzonym w ciszy śniadaniu przygotowaliśmy się do dzisiejszego zwiedzania. Przy czym my we trzech jesteśmy już gotowi i stoimy przed hotele, a dziewczyny się jeszcze zbierają. Co im zabiera tyle czasu?

- Fakt. Wiki nawet na ciebie nie patrzyła. Pokłóciliście się? – zapytał Mark.

- To nie tak. – odpowiedziałem smętnie.

- To się stało? – dociekał Jackson.

- Chyba schrzaniłem sprawę. – nic nie mówili, więc zrozumiałem, że mam kontynuować – Wczoraj na plaży Wiki pozwoliła się przytulić, a dzisiaj chciałem ją pocałować.

Gdy po zbyt długiej chwili ciszy podniosłem wzrok na chłopaków, zobaczyłem że wpatrują się we mnie szeroko otwartymi oczami i ustami.

- Ok. – pierwszy odezwał się Jackson – Wziąłeś sprawy w swoje ręce. W czym problem?

- Chyba za szybko się to wszystko dzieje. Nie możemy teraz z Wiki nawet normalnie pogadać.

- Wiki to dziewczyna z zasadami. Nie powinieneś jej ot tak całować. – powiedział Mark.

- Wiem. Okropnie się z tym czuję. I nie pocałowałem jej, przerwano nam.

- Według mnie dobrze zrobił. Powinien kuć żelazo póki gorące. Teraz po...

- Ty już mu nic nie podpowiadaj. Muszą to rozwiązać w swoim tempie. – powiedział Mark, strzelając Jackson'a po głowie.

- Ale...

Nie zdążył dokończyć, bo dołączyły do nas dziewczyny i ruszyliśmy na zwiedzanie.

Łaziliśmy prawie cały dzień i chyba zwiedziliśmy pół Gdańska. Weszliśmy na Żurawia, do Ratusza, do Domu Artusa. Widzieliśmy pomnik Neptuna i jakąś katedrę. Podziwiałem to wszystko z otwartą buzią. To było wspaniałe i piękne. Te kolory i fantazyjne kształty. Jak ludzie potrafili zrobić coś tak pięknego? Napstrykaliśmy sobie masę zdjęć. Będę miał je na pamiątkę. Nigdy nie zapomnę tych wspólnych chwil z przyjaciółmi.

Wiktoria POV

Jak dla mnie ten dzień mógłby się już skończyć. Byłam zmęczona wydarzeniami z Jin'em, przesłuchaniem dziewczyn, udawaniem że wszystko jest w porządku i prawie 8 – godzinnym zwiedzaniem.

Gdy wróciliśmy do hotelu, odświeżyliśmy się. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się czyste luźne ciuchy. Podsuszyłam także trochę włosy. Nie chciałam wychodzić z pokoju z całkowicie mokrymi. Wyjrzałam ostrożnie z łazienki, uchylając drzwi. Jin drzemał na swoim łóżku. Jak teraz sobie o tym pomyślę, że chyba za dużo chodziliśmy. Nie skarżył się co prawda, ale pewnie doskwiera mu teraz ból w nodze. Nie pomyślałam o tym. Głupia ja. Najciszej jak mogłam wyszłam z łazienki, przeszłam do swojego łóżka i wzięłam leżącą na nim komórkę. Następnie na paluszkach opuściłam pokój.

Co ja tak właściwie robię? Unikam go? W ten sposób nie załatwię naszego problemu. Jednak nie wiem co robić. Może powinnam udawać, że nic się nie stało, przyjąć to na luzie. A co jeśli dla Jin'a to wiele znaczyło, i moją 'nieczułością' go urażę? Jak tak dalej pójdzie to faktycznie z wakacji wrócimy jako dwoje obcych sobie ludzi. Nie mogę nawet niego spojrzeć. Boję się co zobaczę w jego oczach i co sama mogłabym mu pokazać. Mimo wszystkich moich starań, nie umiem tak dobrze kontrolować swoich uczuć. Najpierw trzeba je zdefiniować, żeby kontrolować.

Serio oszaleję!

Usiadłam na ławce przed budynkiem. Nie chciałam wracać do altany. I tak miałam mętlik w głowie. To miejsce na pewno nie pomogłoby mi.

Byłam zmęczona i marzyłam tylko o tym by rozciągnąć swoje ciało na miękkim łóżeczku. Jednak nie miałam odwagi zostać w pokoju. Co bym zrobiła, jakby Jin zaczął rozmowę o wydarzeniach z rana? Uciekła z krzykiem? Dlatego wolałam wyjść. Nie potrafiłam przy nim trzeźwo myśleć.

Zamknęłam oczy i zaczęłam głęboko oddychać. To mój sposób na uspokojenie się. Czemu więc nie działa?

Poczułam że ktoś siada na ławce. Otworzyłam oczy i zobaczyłam obok siebie Kaję.

- O czym tak myślisz? – zapytała.

- Jakbyś nie wiedziała.

- Jin? – pokiwałam tylko głową – Nie myślałaś żeby zaryzykować? – zapytała.

- Nie jestem ryzykantką.

- Rozumiem. W takim razie może opuść trochę gardę i zobacz co się stanie.

- Nie chcę robić mu fałszywych nadziei.

- Wiesz czego wam potrzeba? Ponownie szczerze pogadać. – kontynuowała gdy pokręciłam głową - Nie możecie spuszczać wzroku i uciekać jedno od drugiego. Oboje jesteście mądrymi, dorosłymi ludźmi. Macie silne osobowości. Dacie sobie z tym radę.

Wzięła mnie za rękę, aby dodać mi otuchy.

- Wiem.

Oparłam głowę o jej ramię i siedziałyśmy tak chwilkę.

- Domyślam się, że nie chcesz wracać do pokoju? – przytaknęłam – I pewnie nie zaśniesz mając Jin'a za plecami?

- Masz racę. Chcesz powiedzieć, że mogę się wymienić z Jackson'em i spać dzisiaj z tobą? – spojrzałam na nią z nadzieją.

- Nie. – od razu się od niej odsunęła obrażona – Chodźmy na imprezę.

- Słucham? W takiej chwili możesz myśleć o imprezie?

- Facet z recepcji powiedział, że w okolicy odbywa się jakaś miejska potańcówka. Rozerwiesz się trochę. Napijesz. Łatwiej zaśniesz.

- Ale...

Moje protesty na nic się zdały. Po godzinie szykowania, jesteśmy już na zabawie. To sobie po odpoczywałam w łóżeczku. Oboje z Jin'em byliśmy przeciwni, ale zostaliśmy przegłosowani. Kaja z Jackson'em obczaili miejscówkę i zorganizowali napoje.

Gdy każdy z nas, oprócz Jin'a, wypił po kuflu piwa, ruszyliśmy w tany. Muzyka była taka sobie. Znaczy się standardowa, jak na dyskotekach. Mało odpowiednia, dla kogoś kto od x czasu słucha kpop'u. Ale jakoś tam się ruszałam. Tańczyliśmy wszyscy razem, w kupie, obijając się jeden o drugiego.

Za każdym razem gdy chciałam chwilkę odpocząć, Jackson lub Kaja podstawiali mi pod nos alkohol. Nie piję zbyt często. Nawet nie znam dobrze swojej tolerancji procentowej. Chciałam protestować. Jednak gdy poczułam, że za sprawą drinków moje problemy w magiczny sposób zniknęły, a mój świat tak fajnie się kręci, piłam raz za razem.

Z mocno już zamroczonym umysłem spojrzałam na Jin'a, który stał jak kołek obok skaczącego Jackson'a. Teraz już mogłam patrzeć na niego, nie wydawało się to problemem. Było dziwnie przyjemnie patrzeć na tę jego różową aurę. Poczułam szybsze bicie serca, ale już się tego nie bała, to było miłe. Jin spojrzał na mnie. Wytrzymałam jego wzrok. Nawet się uśmiechnęłam. Chłopak zaczął iść w moją stronę. Nie pojawił się odruch ucieczki. Spokojnie stała i na niego czekałam.

- Wszystko w porządku? – zapytał, gdy stanął naprzeciwko mnie.

- W jak najlepszym. – wybełkotałam.

- Wiki, jesteś pijana. Powinniśmy chyba wracać.

- Proszę, nie.

Chciałam do niego podejść, ale się potknęłam o własne nogi...

***************************************
Przybyłam z next'em, bo moja współlokatorka truła mi o niego głowę (nie narzekam w tym momencie, jest mi miło, że polubiła tego ff) ;) :*

I cóż więcej mogę Wam powiedzieć... Za dużo wzięłam sobie na głowę i nie wiem za co się zabrać. Sesja... FF... Licencjat... I dodatkowo wpadł mi pomysł na one shot'a. Tym razem z Sugą ;)

potrzebuję wolnego, żeby to wszystko ogarnąć...

Ale nie ważne. Cieszcie się na razie tym co mam już przygotowane.

Read, vote, comment!
Enjoy! :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro