> XLVI <
Witam. :)
Minął tydzień on naszego ostatniego spotkania. Nawet nie wiem kiedy ten czas uciekł.
Dzisiejszy rozdział jest krótki i może nie ciekawy, ale potrzebny do dalszej akcji. Zaspoileruję Wam naxt'a, tak dla osłody - będzie słodka randka naszych gołąbków ;)
I muszę trochę ponarzekać, żeby lepiej się poczuć. Wysłuchacie mnie, prawda?
Kto by pomyślał, że MS Word jest takim piekielnym programem.... Zrobienie ostatnich 'kosmetycznych' poprawek mojej pracy podniosło mi ciśnienie. Wszystko mi się rozjeżdża! ;/
No nic...
Zapraszam do czytania! :)
Read, vote, comment!
Enjoy! :*
********************************************************************************
Wiktoria POV
Smacznie sobie spałami śniłam o podróżowaniu, gdy obudził mnie dzwonek. Sięgnęłampo telefon i nacisnęłam pierwszy lepszy guzik. Nic to nie dało. Wsumie to ja nawet alarmu nie ustawiałam. Zdezorientowana otworzyłamjedno oko. W pokoju było ciemnawo. Przez zasłonięte rolety niewiedziałam czy to świt czy jeszcze noc. Usłyszałam, że Kajawychodzi z pokoju i klnie ile wlezie.
- Kto się dobija dodrzwi o tej porze?
Aha, czyli to byłdzwonek do drzwi.
Wygrzebałam się zpościeli i jeszcze na chwiejnych nogach wyszłam na korytarz. Kajawłaśnie otwierała naszemu porannemu gościowi.
- Hi, jest Wiki? –usłyszałam głos Jin'a.
- Co ty tu robisz? –zapytała Kaja. Bardzo chciałam znać odpowiedź na to pytanie. –Jest środek nocy. Wiki jeszcze śpi.
- Już nie. –oderwałam się zaspana od framugi i podeszłam do nich – Pali sięczy jak? – ziewnęłam.
Jin bezceremonialnieprzepchał się przez Kaję i wszedł do mieszkania.
- Dostałem wiadomośćod chłopaków, że muszą z nami koniecznie porozmawiać. – mówiłzasapany.
- Czy ty biegłeś? –zapytałam inteligentnie.
- Napisali, że tobardzo ważna sprawa i że nic mi nie powiedzą dopóki nie będziemyrazem, a wiesz jaki ja jestem niecierpliwy.
- Już wiem.
- To ja idę dalejspać. – mruknęła Kaja i wyminąwszy nas, poszła do swojegopokoju.
- Mamy połączyć sięna skype za 10 minut. – powiedział Jin, zerkając na zegarek.
- Dobra. Chodź dopokoju. Zaraz włączę komputer.
- Mam swój. –pokazał torbę na ramieniu.
Nie wiem dlaczegotaszczył do mnie własny laptop, skoro ja także takowy posiadam ipodzieliłabym się nim. Ale nie ważne. Wciąż jeszcze trzeźwo niemyślałam i było mi to obojętne.
- To rozstawiaj sprzęt,a ja pójdę do łazienki się ogarnąć. Hasło do neta znasz.
Nie trzeba było mu dwarazy powtarzać. Wszedł do mojego pokoju, usiadł przy stoliku izaczął uruchamiać laptopa. Ja tym czasem poszłam umyć twarz iogarnąć włosy, które wiedziałam że wyglądają jak siedemnieszczęść. Trochę mi to zajęło, bo sobie jeszcze trochępospałam na sedesie, jak siusiu robiłam. Wyszłam, gdy Jin zacząłwołać, że już dzwonią.
W pokoju usiadłam nafotelu, na wprost monitora, a Jin na oparciu obok mnie.
- Annyonghaseyo! –przywitał nas radosny okrzyk całego BTS.
Aż się wzdrygnęłam,bo mnie obudzili.
- Cześć, chłopaki. –przywitał się radośnie Jin.
- Hej. –wymamrotałam.
- Noona, co z tobą? –zapytał Kook'ie.
- Wciąż śpię.
- Ale przecież jestjuż szes... ósma rano. – uświadomił sobie swój błąd.
- Zaraz się obudzisz,jak powiemy ci najnowsze nowiny. – powiedział NamJoon.
- Co się stało? –zapytał Jin.
- W 2016 będziemy miećtrasę koncertową! – zawołał radośnie Hobi.
To faktycznie mnieotrzeźwiło. Spojrzałam na nich szeroko otwartymi oczami. Na widokich uśmiechniętych twarzy, sama się wyszczerzyłam.
- Gratuluję! Towspaniale! – zawołałam.
Ups... Kaja się niewyśpi.
- To jeszcze nic. –powiedział tajemniczo JiMin i puścił do nas oczko.
- Będziemy też wPolsce! – zawołał Tae.
- Ja to chciałempowiedzieć. – naburmuszył się JiMin.
- Za długo ci się ztym schodziło. – powiedział YoonGi.
Oni się przekomarzalina ekranie, a my jak dwa debile z otwartymi buziami na nichpatrzyliśmy. Nie mogłam uwierzyć, że mój ukochany zespółprzyjedzie do Polski i się z nimi spotkam. Co za cud! Gdyotrząsnęłam się z szoku, spojrzałam na Jin'a, który nadal niekontaktował. Musiał być teraz bardzo szczęśliwy. Będzie mógłzobaczyć swoich jakby nie było braci, po takim czasie. Miałam więcdwa powody do radości: BTS u nas i szczęście Jin'a.
- Zamknijcie w końcubuzie, ślina wam leci. – zażartował z nas NamJoon.
- Sorry, chłopaki.Zaskoczyliście nas. – przecknął się Jin.
- Wiemy. Mówimy wam otym jako pierwszym. Jeszcze nic do publiki nie zostało podane.
- Czujemy sięzaszczyceni. – powiedziałam.
- Jak tylko wszystkozostanie zorganizowane, od razu wysyłamy wam bilety VIP i bookujemydodatkowy pokój w hotelu. Mamy wiele do nadrobienia. – dodałYoonGi.
- Czy ja na pewno nieśnię? To nie może być prawda. – powiedziałam i za chwilępoczułam uszczypnięcie na ramieniu.
- Nie śnisz, kochanie.– powiedział szczęśliwy Jin i wziął mnie za rękę.
- Jacy wy jesteściesłodcy razem. – zawołał Hobi.
Przywykliśmy już dotakich komentarzy i nawet nas nie peszyły. Jin otoczył mnieramieniem i oboje uśmiechnęliśmy się do chłopaków.
- To tyle chcieliśmywam powiedzieć. – odezwał się NamJoon.
- A teraz spadamy. Niebędziemy wam przeszkadzać. – puścił do nas oczko JiMin.
- Możecie iść dalejspać. – dodał Tae.
- Do zobaczenia. –zawołali wszyscy razem.
- Do usłyszenia. –powiedzieliśmy razem i pomachaliśmy im. Po chwili ekran zrobił sięczarny.
Z nadmiaru wrażeńopadliśmy bez sił na oparcie. Byłam już kompletnie obudzona. Takainformacja z samego rana, to niemalże zamach na moje życie. Gdybymnie była wtedy jeszcze na pół śpiąca i nie myślała, że tosen, to zawał murowany. Spojrzałam na Jin'a. Miał zamknięteoczy, a na jego ustach błądził uśmiech. Przepełniająca goradość emanowała od niego z dużą mocą. Wzięłam go za rękę.
- Bardzo się cieszysz?– zapytałam.
- Jestemprzeszczęśliwy. Tak strasznie się za nimi stęskniłem. –spojrzał na mnie błyszczącymi oczami, z których zaraz popłynęłyłzy szczęścia.
- Cieszę się twoimszczęściem.
Zamknęłam go wszczelnym uścisku. Chwilę się przytulaliśmy, jednak przerwałonam burczenie brzucha Jin'a. Oderwałam się od niego z uśmiechem.
- Idę zrobićśniadanie. – powiedziałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro