> LVI <
Hello! Wita się z Wami świeżo obroniona pani licencjat elektroradiologii. Udało się Kochani. Skończyła się trzyletnia gehenna i kilku miesięczne przygotowania. Jestem teraz wolna do października i mogę spokojnie pisać, czytać i oglądać :)
Oglądacie coś ciekawego? Wszystkie moje dramy są w trakcie emisji i muszę czekać tydzień na nowe odcinki, a nic innego nie mogę sobie znaleźć. Polecicie coś?
Co do rozdziału. Nie linczujcie mnie. Musi się coś dziać, żeby było ciekawie. Musicie wierzyć, że wszystko się ułoży. ;)
A i jeszcze coś. Wybiło nam ponad 8K wyświetleń! Kto by pomyślał. :) Jak zawsze dziękuję Wam Kochani za to, że czytacie moje opowiadanie. Wierzę, że naprawdę się Wam ono podoba, a nie że nie możecie znaleźć nic innego...
Read, vote, comment!
Enjoy! :*
*******************************
Jin POV
Świadomość, że za parę minut Wiki wróci do miasta i znów będzie tylko 15 min drogi ode mnie, sprawiała że byłem cały podekscytowany. Miałem nadzieję, że te dwa dni u rodziców pomogły jej się odprężyć i wróci w lepszym humorze, i w końcu porozmawiamy.
Ładnie się ubrałem, wziąłem wcześniej kupione czekoladki - taki mały gest żeby ją udobruchać i ruszyłem do jej mieszkania. Nie informowałem jej o tym, chciałem żeby miała niespodziankę.
Stanąłem przed jej drzwiami, poprawiłem ubrania, przykleiłem wielki uśmiech na twarz i zadzwoniłem dzwonkiem. Moja mina szybko zrzędła, gdy otworzyła mi Kaja.
- Wiki jeszcze nie ma. - powiedziała bez wstępu - Wchodź.
Nie była dla mnie przyjazna. To już druga kobieta, która traktuje mnie ozięble. A tej co mogłem zrobić? Zrezygnowany przestąpiłem próg.
- Chcesz coś ciepłego do picia? Na dworze panuje straszny mróz. - zapytała Kaja, idąc do kuchni.
- Poproszę.
Rozebrałem się w korytarzu i ruszyłem za dziewczyną. Usiadłem przy stole. Kaja postawiła przede mną napój i ciastka. Sama także usiadła.
- Dziękuję. - powiedziałem - Kaja, mogę cię o coś zapytać? - zacząłem.
- Zależy o co. - wzruszyła ramionami.
- Wiesz może co się dzieje z Wiki? Zmieniła się i mnie unika.
- To wasze sprawy. Nie będę się w nie mieszać. - odwróciła ode mnie wzrok.
- Czyli jednak coś wiesz. Powiedź mi, proszę. - powiedziałem niemal błagalnie.
- Nie, Jin. Musicie sami sobie to wyjaśnić.
- To daj mi chociaż wskazówkę, co zrobiłem źle.
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo usłyszeliśmy dźwięk otwieranych kluczem drzwi i po chwili do mieszkania weszła Wiki. Uśmiechała się. Tak dawno nie widziałem jej uśmiechu. Zrzuciła torbę z ramienia, a klucze powiesiła na wieszaku.
- Tak, jestem już bezpieczna w mieszkaniu. A ty? - powiedziała.
- Cieszę się, do usłyszenia. - odpowiedziała po chwili i się rozłączyła.
Zdjęła kurtkę i odwróciła w naszą stronę. Jej uśmiech zbladł, gdy mnie zobaczyła.
- Cześć. - wstałem ze stołka i do niej podszedłem z czekoladkami w ręce.
- Cześć, Jin. Co tu robisz? - zapytała i niechętnie przyjęła mój mały podarunek.
- Chciałem zrobić ci niespodziankę.
- Powinieneś dać mi znać. - powiedziała chłodno, co mnie bardzo zabolało.
- Wtedy nie byłaby to niespodzianka.
Bez słowa ruszyła do swojego pokoju, wymijając mnie. Spojrzałem bezmyślnie na Kaję. Takiego ignorowania się nie spodziewałem. Kaja wzruszyła tylko ramionami.
- Idź do niej. Faighting! Czy jak wy to tam mówicie. - i także mnie opuściła.
Wziąłem głęboki oddech i wszedłem do pokoju mojej dziewczyny.
Wiktoria POV
Widok Jin'a bardzo mnie zaskoczył. Nie byłam na to przygotowana. Nadal nie wiedziałam jak z nim rozmawiać. Dodatkowo wstyd się przyznać, ale miałam głowę zajęta myślami o Karolu. Na widok mojego chłopaka zdałam sobie sprawę, że powoli zaczynam go zdradzać. Wiem odsunęliśmy się od siebie, a raczej to ja go od siebie odsunęłam. Był to mój w pewnym sensie sposób, aby ułatwić mu decyzja o wyjeździe. Wiem, że tego chcę i jeżeli moja osoba nie będzie go to już trzymać, wyleci zaraz po zakończeniu roku akademickiego. Sama nie wiem czy dobrze postępuję. Wolałabym, żeby miał jednak dobre wspomnienia z Polski.
Weszłam do pokoju i szybko rzuciłam swoją torbę na łóżko. Wiedziałam, że Jin zaraz ze mną przyjdzie. Nie wiedziałam też co powiedziała mu Kaja, ale znając dziewczynę nie wtrącała się w nasze sprawy. I co ja mam teraz powiedzieć? Nie jestem gotowa na tę konfrontację. I jeszcze te czekoladki! Przyznaję rozczulił mnie ten gest. Chciałabym rzucić mu się w ramiona i powiedzieć, że wszystko jest dobrze, i żeby było tak jak dawniej, ale nie umiałam. On oszukał mnie i nie powiedział o ważnej sprawie. Tęskniłam za naszymi spotkaniami, za wspólnym śmianiem się i rozmawianiem, za tymi wszystkimi małymi wspólnymi chwilami, które sprawiały że byłam szczęśliwa. Byłam zła na niego, że nic mi nie powiedział i na samą siebie za to ja go traktuje.
Gdy byłam u rodziców na chwilę o tym zapomniałam. Odnowienie kontaktu z Karolem także dobrze na mnie wpłynęło. Razem wracaliśmy też do Białegostoku. Strasznie się zmienił. Kiedyś był takim przerośniętym, rozkapryszony dzieckiem. Ciągle rozrabiał co przyprawiało mnie o białą gorączkę. Wygłupiał się i żartował ze mnie. Teraz stał się poważnym mężczyzną. Można z nim porozmawiać na różne tematy. Czuję się przy nim dobrze, nie onieśmiela mnie tak jak kiedyś. Wiem, że był moją pierwszą miłością i może powinnam się trzymać od niego z daleka, ale nie potrafię. Jago osoba mnie intryguje.
Poczułam jak Jin za mną stanął i mnie obejmuje. Jego dotyk był taki przyjemny. Od tygodnia tego pragnęłam. Walczyłam teraz z dwoma uczuciami: chęcią odepchnięcie go i wtuliła się w niego jeszcze bardziej.
- Wiki, tak się za tobą stęskniłem. - usłyszałam jak szepcze mi do ucha.
Chciałam powiedzieć to samo, ale nie mogłam się przemóc.
- Co zrobiłem nie tak? Czym cię rozgniewałem? - odezwał się ponownie.
Słyszałam smutek i rozpacz w jego głosie. Także za mną tęsknił. Gryzło go to co działo się z nami. Wyplątałam się z jego objęć i odwróciłam twarzą do niego. Ból w jego oczach sprawił, że coś we mnie pękło. W tym momencie dopiero dopuściła do siebie myśl, że on nie chciał mnie oszukać. Może nie chciał mnie martwić. Nie chciał, żebym czuła że za chwilę muszę się z nim rozstać. Jemu także było łatwiej nie myśleć o tym, że za parę miesięcy musielibyśmy powiedzieć sobie 'do widzenia'. Wyciągnęłam rękę i dotknęłam jego twarzy, od razu się nią wtulił. Może to był dobry moment, żeby z nim porozmawiać.
- Jin - zaczęłam, czule patrząc mu w oczy - Przepraszam cię za ostatnie moje zachowanie. Powinnam od razu ci powiedzieć co mnie gryzie, a nie odpychać cię od siebie. Przepraszam.
- Nic się nie stało, kochanie. Powiedz mi tylko co zrobiłem źle. Naprawię to jeśli będę umiał.
- Musimy na spokojnie w końcu porozmawiać. Usiądź sobie, a ja się przebiorę po podróży, zrobię nam coś do jedzenia i pogadamy, dobrze?
- Jasne kochanie, co tylko zechcesz. - uśmiechnął się do mnie delikatnie, puścił mnie i opadł na fotel.
Ja zaś zabrałam koszulkę i dresy do łazienki, aby się przebrać. Potem rozpakowałam przywiezione z domu jedzenie do lodówki, przygotowałam nam kanapki i herbatę, i ponownie dołączyłam do niego w pokoju. Chciałam usiąść mu na kolanach, ale była pewna że rozmowa w ten sposób nie będzie łatwa. Mimo, że tęskniłam za jego bliskością i dosyć miałam własnej oziębłości w stosunku do niego, musiałam jeszcze chwilę wytrwać. Usiadłam na drugim fotelu, po przeciwnej stronie stolika. Wszystko sobie zaraz wyjaśnimy i będzie lepiej.
- Jin, czy jest coś o czym chciałbyś mi powiedzieć? - zaczęłam ostrożnie. Nie chciałam zrzucać od razu na niego bomby.
- Nie rozumiem. - patrzył na mnie zdziwiony.
- Jest może coś o czym powiedziałeś chłopakom, a mnie nie?
Zauważyłam moment w którym dotarło do niego o co mi chodzi. Jego oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, a oddech przyśpieszył.
- Słyszałaś naszą rozmowę w hotelu. - stwierdził.
- Tak. Przeprasza, nie chciałam. Usłyszałam przypadkiem, gdy wracałam z łazienki. Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Bo nie chcę wyjeżdżać. Nie dopuszczam takiej opcji, więc stan mojej nogi jest tu bez znaczenia.
- Słucham. Bez znaczenia?! Jin, tyle walczyliśmy o to żebyś wrócił do sprawności sprzed wypadku, a ty mi tu teraz, że to bez znaczenia!
Wkurzyłam się. Moja chwilowa dobroć dla niego i tęsknota za nim prysnęły. Ponownie byłam na niego zła.
- Nie wrócę do zespołu. Chcę być tu z tobą.
- Przecież tak za nimi tęsknisz. Do tej pory nie miałeś odwagi, żeby wrócić do domu ze względu na stan zdrowia. Teraz już możesz. Jesteś zdrowy.
- Ale tu mam ciebie. Sam sobie tam nie poradzę.
Wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie. Wziął mnie za rękę i spojrzał głęboko w oczy.
- Nie gadaj głupot! - wyrwałam ręce z jego uścisku i wstała z siedzenia. Jin także wstał. Był lekko zszokowany moim podniesionym głosem. - Tam masz rodzinę i przyjaciół. Marzenia, z których utratą nie mogłeś się pogodzić. Ty musisz wrócić.
- Wiki, ty jesteś dla mnie najważniejsza. Nidzie się nie wybieram. Bez ciebie nie będę umiał tam żyć.
- Właśnie dlatego nie chciałam się wikłać w ten cały związek. - powiedziałam ostro, może nawet zbyt ostro. - Pomyśl jak ja się kiedyś poczuję, gdy będę widziała twoją tęskniącą za nimi twarz. I będę wiedziała, że jestem przyczyną twojego nieszczęścia.
- Co ty mówisz? - uśmiechnął się nerwowo - Nigdy nie będę nieszczęśliwy będąc z tobą. - chciał mnie objąć, ale mu uciekłam.
- Będziesz Jin, tylko na razie nie zdajesz sobie z tego sprawy. A ja do tego nie dopuszczę.
- I niby co zrobisz? - zniknęła jego uprzejmość. Rzucił owo zdanie przez zaciśnięte zęby i łypał na mnie mało przyjemnie.
- Wszystko co będę musiała, żebyś wyjechał. A zacznę od... zerwania. - załamał mi się na końcu głos, ale nadal patrzyłam mu w oczy, które teraz były bez wyrazu.
- Nie mówisz poważnie. Dlaczego mielibyśmy zrywać?
- Twierdzisz, że jestem powodem dla którego chcesz zostać w Polsce. Więc muszę stać się powodem twojego wyjazdu.
- Mówisz bez sensu.
- Jin, ja mówię poważnie. Zrywam z tobą. Proszę cię wyjdź.
Byłam u kresu wytrzymałości. Chciałam, żeby już wyszedł, żeby nie widział moich łez. Musi uwierzyć, że tego chcę.
- Wyjdę, ale to jeszcze nie koniec. - rzucił.
Wyszedł z pokoju. Słyszałam szuranie wkładanych butów i kurtki, a potem trzaskanie drzwi.
Opadłam bezsilnie na podłogę, w miejscu w którym stałam i rozkleiłam się. Po chwili przyszła i przytuliła mnie Kaja. Na pewno słyszała naszą rozmowę, bo do najcichszych nie należała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro