Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

> LVI <

Hello! Wita się z Wami świeżo obroniona pani licencjat elektroradiologii. Udało się Kochani. Skończyła się trzyletnia gehenna i kilku miesięczne przygotowania. Jestem teraz wolna do października i mogę spokojnie pisać, czytać i oglądać :)

Oglądacie coś ciekawego? Wszystkie moje dramy są w trakcie emisji i muszę czekać tydzień na nowe odcinki, a nic innego nie mogę sobie znaleźć. Polecicie coś?

Co do rozdziału. Nie linczujcie mnie. Musi się coś dziać, żeby było ciekawie. Musicie wierzyć, że wszystko się ułoży. ;)

A i jeszcze coś. Wybiło nam ponad 8K wyświetleń! Kto by pomyślał. :) Jak zawsze dziękuję Wam Kochani za to, że czytacie moje opowiadanie. Wierzę, że naprawdę się Wam ono podoba, a nie że nie możecie znaleźć nic innego...

Read, vote, comment!
Enjoy! :*
*******************************

Jin POV

Świadomość, że za parę minut Wiki wróci do miasta i znów będzie tylko 15 min drogi ode mnie, sprawiała że byłem cały podekscytowany. Miałem nadzieję, że te dwa dni u rodziców pomogły jej się odprężyć i wróci w lepszym humorze, i w końcu porozmawiamy.

Ładnie się ubrałem, wziąłem wcześniej kupione czekoladki - taki mały gest żeby ją udobruchać i ruszyłem do jej mieszkania. Nie informowałem jej o tym, chciałem żeby miała niespodziankę.

Stanąłem przed jej drzwiami, poprawiłem ubrania, przykleiłem wielki uśmiech na twarz i zadzwoniłem dzwonkiem. Moja mina szybko zrzędła, gdy otworzyła mi Kaja.

- Wiki jeszcze nie ma. - powiedziała bez wstępu - Wchodź.

Nie była dla mnie przyjazna. To już druga kobieta, która traktuje mnie ozięble. A tej co mogłem zrobić? Zrezygnowany przestąpiłem próg.

- Chcesz coś ciepłego do picia? Na dworze panuje straszny mróz. - zapytała Kaja, idąc do kuchni.

- Poproszę.

Rozebrałem się w korytarzu i ruszyłem za dziewczyną. Usiadłem przy stole. Kaja postawiła przede mną napój i ciastka. Sama także usiadła.

- Dziękuję. - powiedziałem - Kaja, mogę cię o coś zapytać? - zacząłem.

- Zależy o co. - wzruszyła ramionami.

- Wiesz może co się dzieje z Wiki? Zmieniła się i mnie unika.

- To wasze sprawy. Nie będę się w nie mieszać. - odwróciła ode mnie wzrok.

- Czyli jednak coś wiesz. Powiedź mi, proszę. - powiedziałem niemal błagalnie.

- Nie, Jin. Musicie sami sobie to wyjaśnić.

- To daj mi chociaż wskazówkę, co zrobiłem źle.

Nie zdążyła odpowiedzieć, bo usłyszeliśmy dźwięk otwieranych kluczem drzwi i po chwili do mieszkania weszła Wiki. Uśmiechała się. Tak dawno nie widziałem jej uśmiechu. Zrzuciła torbę z ramienia, a klucze powiesiła na wieszaku.

- Tak, jestem już bezpieczna w mieszkaniu. A ty? - powiedziała.

- Cieszę się, do usłyszenia. - odpowiedziała po chwili i się rozłączyła.

Zdjęła kurtkę i odwróciła w naszą stronę. Jej uśmiech zbladł, gdy mnie zobaczyła.

- Cześć. - wstałem ze stołka i do niej podszedłem z czekoladkami w ręce.

- Cześć, Jin. Co tu robisz? - zapytała i niechętnie przyjęła mój mały podarunek.

- Chciałem zrobić ci niespodziankę.

- Powinieneś dać mi znać. - powiedziała chłodno, co mnie bardzo zabolało.

- Wtedy nie byłaby to niespodzianka.

Bez słowa ruszyła do swojego pokoju, wymijając mnie. Spojrzałem bezmyślnie na Kaję. Takiego ignorowania się nie spodziewałem. Kaja wzruszyła tylko ramionami.

- Idź do niej. Faighting! Czy jak wy to tam mówicie. - i także mnie opuściła.

Wziąłem głęboki oddech i wszedłem do pokoju mojej dziewczyny.

Wiktoria POV

Widok Jin'a bardzo mnie zaskoczył. Nie byłam na to przygotowana. Nadal nie wiedziałam jak z nim rozmawiać. Dodatkowo wstyd się przyznać, ale miałam głowę zajęta myślami o Karolu. Na widok mojego chłopaka zdałam sobie sprawę, że powoli zaczynam go zdradzać. Wiem odsunęliśmy się od siebie, a raczej to ja go od siebie odsunęłam. Był to mój w pewnym sensie sposób, aby ułatwić mu decyzja o wyjeździe. Wiem, że tego chcę i jeżeli moja osoba nie będzie go to już trzymać, wyleci zaraz po zakończeniu roku akademickiego. Sama nie wiem czy dobrze postępuję. Wolałabym, żeby miał jednak dobre wspomnienia z Polski.

Weszłam do pokoju i szybko rzuciłam swoją torbę na łóżko. Wiedziałam, że Jin zaraz ze mną przyjdzie. Nie wiedziałam też co powiedziała mu Kaja, ale znając dziewczynę nie wtrącała się w nasze sprawy. I co ja mam teraz powiedzieć? Nie jestem gotowa na tę konfrontację. I jeszcze te czekoladki! Przyznaję rozczulił mnie ten gest. Chciałabym rzucić mu się w ramiona i powiedzieć, że wszystko jest dobrze, i żeby było tak jak dawniej, ale nie umiałam. On oszukał mnie i nie powiedział o ważnej sprawie. Tęskniłam za naszymi spotkaniami, za wspólnym śmianiem się i rozmawianiem, za tymi wszystkimi małymi wspólnymi chwilami, które sprawiały że byłam szczęśliwa. Byłam zła na niego, że nic mi nie powiedział i na samą siebie za to ja go traktuje.

Gdy byłam u rodziców na chwilę o tym zapomniałam. Odnowienie kontaktu z Karolem także dobrze na mnie wpłynęło. Razem wracaliśmy też do Białegostoku. Strasznie się zmienił. Kiedyś był takim przerośniętym, rozkapryszony dzieckiem. Ciągle rozrabiał co przyprawiało mnie o białą gorączkę. Wygłupiał się i żartował ze mnie. Teraz stał się poważnym mężczyzną. Można z nim porozmawiać na różne tematy. Czuję się przy nim dobrze, nie onieśmiela mnie tak jak kiedyś. Wiem, że był moją pierwszą miłością i może powinnam się trzymać od niego z daleka, ale nie potrafię. Jago osoba mnie intryguje.

Poczułam jak Jin za mną stanął i mnie obejmuje. Jego dotyk był taki przyjemny. Od tygodnia tego pragnęłam. Walczyłam teraz z dwoma uczuciami: chęcią odepchnięcie go i wtuliła się w niego jeszcze bardziej.

- Wiki, tak się za tobą stęskniłem. - usłyszałam jak szepcze mi do ucha.

Chciałam powiedzieć to samo, ale nie mogłam się przemóc.

- Co zrobiłem nie tak? Czym cię rozgniewałem? - odezwał się ponownie.

Słyszałam smutek i rozpacz w jego głosie. Także za mną tęsknił. Gryzło go to co działo się z nami. Wyplątałam się z jego objęć i odwróciłam twarzą do niego. Ból w jego oczach sprawił, że coś we mnie pękło. W tym momencie dopiero dopuściła do siebie myśl, że on nie chciał mnie oszukać. Może nie chciał mnie martwić. Nie chciał, żebym czuła że za chwilę muszę się z nim rozstać. Jemu także było łatwiej nie myśleć o tym, że za parę miesięcy musielibyśmy powiedzieć sobie 'do widzenia'. Wyciągnęłam rękę i dotknęłam jego twarzy, od razu się nią wtulił. Może to był dobry moment, żeby z nim porozmawiać.

- Jin - zaczęłam, czule patrząc mu w oczy - Przepraszam cię za ostatnie moje zachowanie. Powinnam od razu ci powiedzieć co mnie gryzie, a nie odpychać cię od siebie. Przepraszam.

- Nic się nie stało, kochanie. Powiedz mi tylko co zrobiłem źle. Naprawię to jeśli będę umiał.

- Musimy na spokojnie w końcu porozmawiać. Usiądź sobie, a ja się przebiorę po podróży, zrobię nam coś do jedzenia i pogadamy, dobrze?

- Jasne kochanie, co tylko zechcesz. - uśmiechnął się do mnie delikatnie, puścił mnie i opadł na fotel.

Ja zaś zabrałam koszulkę i dresy do łazienki, aby się przebrać. Potem rozpakowałam przywiezione z domu jedzenie do lodówki, przygotowałam nam kanapki i herbatę, i ponownie dołączyłam do niego w pokoju. Chciałam usiąść mu na kolanach, ale była pewna że rozmowa w ten sposób nie będzie łatwa. Mimo, że tęskniłam za jego bliskością i dosyć miałam własnej oziębłości w stosunku do niego, musiałam jeszcze chwilę wytrwać. Usiadłam na drugim fotelu, po przeciwnej stronie stolika. Wszystko sobie zaraz wyjaśnimy i będzie lepiej.

- Jin, czy jest coś o czym chciałbyś mi powiedzieć? - zaczęłam ostrożnie. Nie chciałam zrzucać od razu na niego bomby.

- Nie rozumiem. - patrzył na mnie zdziwiony.

- Jest może coś o czym powiedziałeś chłopakom, a mnie nie?

Zauważyłam moment w którym dotarło do niego o co mi chodzi. Jego oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, a oddech przyśpieszył.

- Słyszałaś naszą rozmowę w hotelu. - stwierdził.

- Tak. Przeprasza, nie chciałam. Usłyszałam przypadkiem, gdy wracałam z łazienki. Dlaczego mi nie powiedziałeś?

- Bo nie chcę wyjeżdżać. Nie dopuszczam takiej opcji, więc stan mojej nogi jest tu bez znaczenia.

- Słucham. Bez znaczenia?! Jin, tyle walczyliśmy o to żebyś wrócił do sprawności sprzed wypadku, a ty mi tu teraz, że to bez znaczenia!

Wkurzyłam się. Moja chwilowa dobroć dla niego i tęsknota za nim prysnęły. Ponownie byłam na niego zła.

- Nie wrócę do zespołu. Chcę być tu z tobą.

- Przecież tak za nimi tęsknisz. Do tej pory nie miałeś odwagi, żeby wrócić do domu ze względu na stan zdrowia. Teraz już możesz. Jesteś zdrowy.

- Ale tu mam ciebie. Sam sobie tam nie poradzę.

Wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie. Wziął mnie za rękę i spojrzał głęboko w oczy.

- Nie gadaj głupot! - wyrwałam ręce z jego uścisku i wstała z siedzenia. Jin także wstał. Był lekko zszokowany moim podniesionym głosem. - Tam masz rodzinę i przyjaciół. Marzenia, z których utratą nie mogłeś się pogodzić. Ty musisz wrócić.

- Wiki, ty jesteś dla mnie najważniejsza. Nidzie się nie wybieram. Bez ciebie nie będę umiał tam żyć.

- Właśnie dlatego nie chciałam się wikłać w ten cały związek. - powiedziałam ostro, może nawet zbyt ostro. - Pomyśl jak ja się kiedyś poczuję, gdy będę widziała twoją tęskniącą za nimi twarz. I będę wiedziała, że jestem przyczyną twojego nieszczęścia.

- Co ty mówisz? - uśmiechnął się nerwowo - Nigdy nie będę nieszczęśliwy będąc z tobą. - chciał mnie objąć, ale mu uciekłam.

- Będziesz Jin, tylko na razie nie zdajesz sobie z tego sprawy. A ja do tego nie dopuszczę.

- I niby co zrobisz? - zniknęła jego uprzejmość. Rzucił owo zdanie przez zaciśnięte zęby i łypał na mnie mało przyjemnie.

- Wszystko co będę musiała, żebyś wyjechał. A zacznę od... zerwania. - załamał mi się na końcu głos, ale nadal patrzyłam mu w oczy, które teraz były bez wyrazu.

- Nie mówisz poważnie. Dlaczego mielibyśmy zrywać?

- Twierdzisz, że jestem powodem dla którego chcesz zostać w Polsce. Więc muszę stać się powodem twojego wyjazdu.

- Mówisz bez sensu.

- Jin, ja mówię poważnie. Zrywam z tobą. Proszę cię wyjdź.

Byłam u kresu wytrzymałości. Chciałam, żeby już wyszedł, żeby nie widział moich łez. Musi uwierzyć, że tego chcę.

- Wyjdę, ale to jeszcze nie koniec. - rzucił.

Wyszedł z pokoju. Słyszałam szuranie wkładanych butów i kurtki, a potem trzaskanie drzwi.

Opadłam bezsilnie na podłogę, w miejscu w którym stałam i rozkleiłam się. Po chwili przyszła i przytuliła mnie Kaja. Na pewno słyszała naszą rozmowę, bo do najcichszych nie należała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro