Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

> L <

Witam!
Dobiliśmy do kolejnego okrągłego rozdziału - 50. Kto by pomyślał, ze ten ff tyle ich będzie miał. Nie nudzicie się w nim, prawda? Ostatnimi czasy atmosfera rozdziałów jest sielankowa i cukierkowa - to już niedługo się zmieni ;) 
U nas połowa maja, a nasi bohaterowie obchodzą dopiero Gwizdkę 2015.

Read, vote, comment!
Enjoy! :*
**********************************************************

Jin POV

Siedzimy z Wiki przy wigilijnym stole. W Polsce trochę inaczej obchodzi się Boże Narodzenie niż w Korei, ale podoba mi się to. Do rodzinnego domu zjechały się siostry Wiktorii, z mężami i dziećmi. Jest nas dużo. Jest głośno i radośnie. Tak jak u nas w dormie, za dobrych czasów.

Ponownie byłem zestresowany wizytą w domu Wiki, bo miałem poznać kolejne osoby i nie wiedziałem jak one mnie przyjmą. Bo 'teściów' się już nie obawiam, są naprawdę super. Rodzeństwo okazało się tak samo fajne i w porządku jak rodzice. Znowu przeszkadzała nam bariera językowa. Co prawda rozumiem już prawie wszystko po polsku, ale z mówieniem nadal mam problem. Ale jakoś daliśmy radę. Trzyletnie bliźniaczki, Ala i Zosia były dla mnie nie do rozróżnienia, i są bardzo podobne do rodziny Wiki. Takie dwie małe wersje pani Tosi. Dziewczynki siedziały obok rodziców Justyny i Marka i jadły pierogi. Mały Antoni – syn najstarszej siostry, Pauliny siedział na kolanach swojego taty, Adriana i powtarzał, że chce już rozpakować prezenty.

Wiki podsuwała mi kolejne dania do spróbowania. Nawet nie pamiętam ich nazw. Jadłem wszystko i bardzo mi smakowało.

Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. O studiach, zdrowiu, dzieciach, nawet o mojej przeszłości, co nie bolało już tak jak dawniej. Jedna z sióstr powiedziała, że widziała jakieś nasze MV. Została zmuszona do obejrzenia go przez Wiki. Było na prawdę przyjemnie. W takim dniu powinienem tęsknić za rodziną i domem. Dzięki Wiki, jej rodzicom, rodzeństwu i tych pociesznych dzieciaków zapomniałem o tym i spędziłem ten dzień szczęśliwie.

Później pojechaliśmy o północy na pasterkę. Rzadko bywam w kościele. Sam nawet dobrze nie wiem czy jestem chrześcijaninem. Podobają mi się polskie kolędy. Słuchaliśmy ich w aucie, w drodze do Wiki, w angielskich wersjach, dlatego wiem co śpiewaliśmy na nabożeństwie.

Siostry Wiki zostawały na noc, więc musieliśmy spać w jej pokoju. Po pamiętnej akcji w wakacje, rodzice dziewczyny mocno się nie sprzeciwiali. Z resztą jak moglibyśmy 'nabroić' w domu pełnym ludzi.

Szybko się umyliśmy i weszliśmy pod kołderkę. Oparliśmy się o ścianę i zaczęliśmy rozmawiać, bo nie chciało nam się jeszcze spać.

- Wiki, znowu muszę ci podziękować za wspaniały dzień. – powiedziałem, gładząc Wiki po dłoni.

- Jin nie masz za co. Należysz do rodziny. A rodzina spędza święta razem. – uśmiechnęła się do mnie.

- Podoba ci się prezent?

- Bardzo.

Odpowiedziała i wstała z łóżka, na co jęknąłem niezadowolony. Podeszła do biurka, na którym leżały nasze prezenty. Zgarnęła trzy pudełka i wróciła pod przykrycie.

- Możesz mi ją założyć?

Podała mi niebieskie pudełeczko, z którego delikatnie wyjąłem srebrna, cienką bransoletkę, z wygrawerowanym napisem na plakietce „Dziękuję ci za wszystko". Zapiąłem ją ostrożnie wokół nadgarstka Wiki, a na koniec ucałowałem jej dłoń.

- Wybacz, że mój prezent jest mało wyszukany, ale zawsze śpisz w t-shircie i spodenkach, a mamy zimę... – tłumaczyła się dziewczyna.

- Wiki, ta piżama mi się naprawdę spodoba. I ty masz taką samą. Co prawda twoja jest fajniejsza, bo różowa. – uszczypnąłem ją lekko w nos, a ona się słodko zaśmiała. Nawet nie wiedziałem, że ma taką stronę.

- Gdybyś miał mniejszy rozmiar, to byśmy się zamienili. – puściła do mnie oczko.

- Dlaczego właściwie ich dzisiaj nie założyliśmy? – zapytałem.

- Moja jest gdzieś w walizce. Jutro założymy.

Wiki odłożyła pudełka po naszych prezentach i wtuliła się we mnie. Na pościeli zostało jeszcze jedno zawiniątko.

- Co jest w tym pudełku? Nie jest opisane. – zapytała.

- To przyszło od chłopaków. Kazali mi to otworzyć z tobą. To nasz prezent gwiazdkowy.

- W takim razie otwieramy?

Spojrzała na mnie podekscytowanym spojrzeniem. Wyprostowała się i patrzyła pełna oczekiwania co będzie w środku. Rozerwałem kolorowy papier i otworzyłem wieczko. W środku była masa koreańskich słodyczy, a na nich spoczywały dwie koperty: różowa z moim imieniem i niebieska z napisem „Wiktoria Noona". Podałem jej właściwą, a sam otworzyłem swoją. Był tam list. Każdy z chłopaków napisał coś od siebie. Pamiętam ich charaktery pisma, więc bez problemu wiedziałem do kogo należy poszczególny fragment.

- Jin, to bilety na koncert!

Byłem tak zajęty przyglądaniem się kartce, że nie zauważyłem że Wiki otworzyła swój pakunek. Spojrzałem na nią. Trzymała ręce dwa bilety VIP, na koncert BTS w Polsce. Odłożyłem na chwilę list i wziąłem od niej bilety.

- 14 lutego. To dzień przed twoimi urodzinami. – powiedziałem.

- Dokładnie. Będę miała niezapomniany prezent!

Uśmiechała się i podskakiwała na łóżku jak małe dziecko. Na jej widok sam się uśmiechnąłem. Czy ona zawsze była taka słodka?

- A co jest w liście? – zapytała gdy się uspokoiła.

Schowaliśmy ostrożnie bilety do koperty i włożyliśmy z powrotem do pudełka. Ponownie skupiłem wzrok na różowej kartce z odręcznym pismem. Wiki wtuliła się we mnie i śledziła ze mną tekst.

Chłopaki złożyli nam życzenia, które były standardowe (Wesołych Świąt), uprzejme i życzliwe (zdrowia, szczęścia, pomyślności), zabawne (Renifer Rudolf i gruby Mikołaj w kominie). Napisali jak to nie mogę się doczekać naszego spotkania, jak bardzo za mną tęsknią i jak to bardzo nas oboje kochają. Wspomnieli także żeby nasza miłość każdego dnia rozkwitała i się ładnie podpisali.

- Wow, jacy oni kochani. – zapiszczała Wiki – Też nie mogę się doczekać kiedy ich poznam.

Jej oczy błyszczały z ekscytacji. Czułem, gdy się do mnie przytulała jej szybko bijące serce. Banan z twarzy nie schodził jej odkąd zobaczyła bilety.

- Kochanie, włączył ci się fangirl. – powiedziałem, szczypiąc ją za nosek.

Dotknęła nosa i zrobiła naburmuszoną minkę.

- Trudno. Będę fangirlować prze kolejne półtorej miesiąca. – pokazała mi język.

Odsunęła się ode mnie, ułożyła na poduszce i przykryła po uczy kołdrą.

- Czy ty się obraziłaś? – zaśmiałem się.

- Zgaś światło. Idziemy spać.

Ok, Wiki strzeliła focha. Dlaczego bawi mnie ta sytuacja? Sam nie wiem.

Odłożyłem list do pudełka i zaniosłem je na biurko. Zgasiłem światło iwróciłem do łóżka. Przez chwilę Wiki nie chciała dać się objąć, ale szybkospacyfikowała i pozwoliła mi wtulić twarz w jej szyję. Szczęśliwy jak jeszczenigdy, zasnąłem.    

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro