9
Pov Alexia
Dziwnie się czułam z tym, że to jednak Adrian nas wiezie, był on pracownikiem mojego ojca, ale od jakiegoś czasu byliśmy czymś w rodzaju pary. Kilka razy się przespaliśmy i o niestety chyba zaczął to poważnie traktować. A ja niestety ostatnio miałam tyle na głowie, że zapomniałam go poinformować o tej cholernej sytuacji z Louis'em. Nawet nie chciałam wiedzieć co w obecnej chwili o mnie myślał.
- Musisz sobie dziś wybrać tą sukienkę, inny termin nawet nie wchodzi w rachubę - zachowywał się tak jakby naprawdę cieszyły go te przygotowania. Najwidoczniej udawał dużo lepiej ode mnie. Ja nie potrafiłam podchodzić do tego z takim wielkim entuzjazmem.
- Wiem, mam także swój ulubiony już styl - zawsze wyobrażałam się w sukni syrenki, a już ostatecznie litery ''A'' co do balowej to nie było opcji bym dała się na nią namówić.
- A jaki?
- Dowiesz się za trzy tygodnie - Adrianowi mocno nie pasowała nasza rozmowa, widziałam to po jego jeździe. Zawsze prowadził spokojnie, a dziś ciągle przekraczał dozwoloną prędkość. Nie bałam się jednak, bo doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że miał ogromne doświadczenie w jeździe i prawdopodobieństwo, że spowodował by wypadek było praktycznie zerowe.
- Nie zgadzam się, zamierzam ci nawet doradzić. A ty chyba nie wierzysz w te głupie przesądy, że - doskonale wiedziałam co chce mi powiedzieć, więc szybko mu przerwałam.
- Oczywiście, że nie wierzę, ale mam już dokładnie przemyślane to jak moja sukienka ma wyglądać i nie ma żadnej możliwości bym dała się namówić na jakąś inną.
***
Nie doceniłam jednak upierdliwości Louisa i po pół godzinnych jego namowach pozwoliłam mu pójść ze mną do tego salonu ze sukniami ślubnymi. Niestety jego gust był zupełnie różny od mojego. Jego uwagę przykuwały jedynie sukienki bardzo rozkloszowane i przyozdobione mnstwem krzyształków. Ja od zawsze wolałam ubrania subtelniejsze i o wiele bardziej seksowne.
- Ta jest śliczna - wskazał na sukienkę, którą jakbym włożyła to pewnie nie dałabym rady wejść ani wyjść z samochodu.
- Mi się bardziej podoba ta - pokazałam mu kreację z prześwitującym gorsetem, który także bardzo podkreślał moje piersi. I dodatkowo jeszcze wcięcie dzięki czemu mogłabym pokazać nogi.
- Wątpię by komuś innemu poza tobą się spodobała - no i właśnie dlatego nie chciałam go ze sobą brać. Nic tylko ciągle mnie krytykuje.
- Nigdy jakoś specjalnie nie obchodziło mnie zdanie innych.
Podszedł do mnie i objął mnie od tyłu.
- To bardzo dobrze ślicznotko ale tym razem zgódź się na jakiś malutki kompromis - delikatnie musnął ustami moją szyję. Nie powinno mi to sprawiać żadnej przyjemności, lecz pomimo moich starań moje ciało przeszedł dreszcz.
- A jaki dokładnie.
- Ja wybiorę ci sukienkę, a ty zdecydujesz gdzie spędzimy naszą podróż poślubną.
- Okej - już ja się postaram by nie wrócił żywy do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro