3
Pov Alexia
Byłam sceptyczne nastawiona do tego pomysłu z zamordowaniem Louisa Tomlinsona, przecież jak gdyby głębiej na to spojrzeć to w konfrontacji nie miałam z nim żadnych szans. Mogłam się go pozbyć jedynie dzięki podstępowi. I dlatego właśnie spodobał mi się ten pomysł z rozkochaniem go w sobie. Jedyne czego dość poważnie się obawiałam to to, że łatwo to mi się nie uda. W końcu on mnie zna i pewnie jest przekonany iż nienawidzę go za to że na moich oczach zabił mojego brata. A poza tym to także zdaje sobie sprawę z tego iż on też jest zmuszany do tego durnowatego małoreństwa. Pewnie ciągle główkuje nad tym by w jakiś sposób się od tego wykręcić. Szczerze to nie obraziłabym gdyby to wszystko w najbliższym czasie zostało odwołane, a ja nie byłabym do niczego zmuszana.
Podniosłam się z łóżka i chwyciłam telefon do ręki. Musiałam jak najszybciej odwołać spotkanie z Edwardem. Jak opuszczałam gabinet ojca to uprzedził mnie on i mam ograniczyć moje życie towarzyskie praktycznie do zera.
Jak to usłyszałam to krew się dosłownie we mnie zagotowała, lecz byłam tak zmęczona naszą wcześniejszą rozmową, że zdecydowałam się nie kłucić jedynie kiwnęłam głową i wróciłam do swojego pokoju. A tam przysięgłam sobie, że to będzie moje ostatnie poświęcenie. I już nigdy więcej na coś takiego niepozwolę. Ponownnie stanę się wolną jak ptak i niczym nie skrępowaną.
***
Podeszłam do barku i od razu nalałam sobie pół szklanki whisky, którą wypiłam duszkiem. Wszystko się we mnie buntowało jak tylko pomyślałam sobie o tym, że już jutro będę zmuszona spotkać się z tym potworem. Bałam się tego, a jednocześnie to wszystko mnie obrzydzało. To jasne, że nie byłam dziewicą, ale sama myśl iż będę zmuszona spędzić z nim noce przyprawiało mnie o mdłości. Nigdy nie byłam jakoś specjalnie pruderyjna, lecz seks z wrogiem był dla mnie niewyobrażalny.
- Nie pij tyle, jutro musisz wyglądać ślicznie - usłyszałam za sobą głos mojego brata. Odwróciłam się tak byśmy byli twarzą w twarz.
- Spójrz na to z innej strony, jak mnie nie zechce to nie będzie żadnego ślubu i oboję otrzymamy swoje części majątku - miałam nadzieję, że te słowa do niego dotrą. W końcu on też na tym sporo straci.
- A jak to co planuje nasz ojciec się uda to zagarniemy także ich majątek - zaśmiałam się na jego słowa.
- Ty naprawdę sądzisz, że to wszystko się uda? Prędzej możesz się spodziewać mojego pogrzebu niż jego - odpowiedziałam gorzko. Byłam jedynie ciekawa jak długo potrwa ta cała farsa.
- Nawet tak nie myśl! Ojciec cię kocha i gdyby nie wiedział, że nie ma żadnego zagrożenia to nie ryzykowałby tak - przewróciłam oczami na jego słowa. Pomimo, że ja jestem od niego młodsza to od zawsze miała lotniejszy umysł. I wykorzystywałam go.
- Ojciec chce wreszcie pokonać Tomlinsona. I niezbyt obchodzi go to, że straci przy tym jedno dziecko więcej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro