16
Pov Alexia
Po odbytym stosunku Louis prawie, że momentalnie zasnął. Podejrzewałam, że było to spowodowane podróżą. Nie przeszkadzało mi to w ogóle, a nawet dawało możliwość szybkiego załatwienia sprawy. Mogłam go zabić i to w jeden z najprostszych metod. Była ona dość ryzykowna, lecz jakby udało mi się przekupić lekarza by zeznał, że zgon nastąpił z przyczyn naturalnych to miałabym szybko problem z głowy.
Chwyciłam leżącą obok poduszkę i przycisnęłam mu do twarzy. Miałam nadzieję, że umrze w trakcie snu i nie będzie cierpiał. Zdążyłam już trochę polubić. Lecz po kilku, a może kilkunastu sekundach on się poruszył. A ja sama nie mam pojęcia czemu odrzuciłam poduszkę za siebie.
- Co się stało? - wydyszał. Wyglądał na mocno zdezorientowanego.
- Zgłodniałam, a nie lubię sama jeść. Próbowałam cię jakoś obudzić, ale ty nie reagowałeś, musiałam przejść do radykalnych kroków - z całych sił starałam się zachować kamienną twarz, zrobiłam także jedną z tych swoich niewinny min. A kłamstwo, które mu powiedziałam może i nie było zbyt przekonujące, lecz nic innego nie byłam w stanie wymyśleć.
- Rozumiem, czasem jak zasnę to nawet wystrzał z armaty mnie nie obudzi - on albo był na tyle głupi by mi we wszystko wierzyć, albo po prostu także miał jakiś plan. I to pewnie nie wróżący dla mnie nic dobrego.
- Czyli nie gniewasz się na mnie? - Spytałam dla pewności. On jedynie się uśmiechnął i złożył krótki pocałunek na moim czole. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Chyba wolałabym żeby trochę na mnie nakrzyczał.
- Oczywiście, że nie. Przecież nie zrobiłaś tego specjalnie.
***
Najwidoczniej nie przemyślałam dobrze przyjazdu to tego przeklętego miejsca. Ilekroć tam byłam to spotykały mnie same nieszczęścia, więc chyba dlatego podświadomie wybrałam ten dom na miejsce śmierci Louisa. On i tak już był przepełniony bólem i cierpieniem.
Wspomnienie
- Jeszcze trochę, dziecko zaraz wyjdzie - pocieszała mnie położna i zachęcała do parcia. Ja jednak robiłam to już od kilku godzin, a to przeklęte dziecko nadal we mnie tkwiło. Nienawidziłam go tak samo jak jego ojca.
- Już nie dam rady - powoli opadałam z sił. A tu co chwila nachodziła mnie coraz to większa dawka bólu.
- Musisz! - byłam zmuszona do rodzenia w domu. Nikt nie mógł przecież się dowiedzieć, że piętnastoletnia Alexia Pirce była w ciąży. Trzeba było zachować te cholerne pozory.
Gdy naszła mnie kolejna fala bólu głośno krzyknęłam i parłam jak najmocniej się tylko dało. Po kilku sekundach zobaczyłam jak wyciąga ze mnie ubrudzone krwią dziecko.
- Czemu nie płacze? - Spytałam. Zmartwiło mnie to trochę.
- Jest martwy i to od kilku godzin. To był chłopiec - jak to usłyszałam to odwróciłam się plecami. Nie chciałam na to patrzeć.
Koniec wspomnienia
Nie mam pojęcia co wtedy czułam, chyba rozczarowanie, a może nawet rozpacz. Nie pragnęłam tego dziecka, ale chciałam by żyło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro