14
Pov Alexia
Jak otworzyłam oczy to musiałam dać sobie jeszcze z minutę na dojście do siebie. Ten sen był tak realistyczny, że przez kilka sekund zastanawiałam się jeszcze czy to przypadkiem nie jest prawda. Miałam ogromną ochotę się rozpłakać, ale się przed tym powstrzymałam.
Nagle poczułam jak ktoś dotyka mojego ramienia. Odwróciłam wzrok i zobaczyłam Louisa. Mimowolnie wzdrygnełam. Przestraszyłam się go.
- Co się stało? Miałaś zły sen? - kiwnęłam jedynie głową. Jakbym się odezwała to pewnie nie potrafiłabym opanować płaczu. - Co takiego ci się śniło? - Spytał przytulając mnie do siebie. W ogóle mnie to nie pocieszyło, bo to właśnie on był przyczyną moich koszmarów.
- Nic ważnego - powiedziałam tak by przestał pytać. Nie miałam zamiaru mu się tłumaczyć.
- Ani trochę ci nie wierzę skarbie - odrzekł i złożył pocałunek na moim czole. Zaczęłam się zastanawiać czy w tym moim śnie nie było przypadkiem odrobiny prawdy. Możliwe, że moja podświadomość sama mnie ostrzega przed Louis'em. - I w ogóle nie podoba mi się to, że już teraz nie chcesz mi mówić pewnych rzeczy.
- Po prostu śniły mi się pewne wydarzenia z przeszłości, które na szczęście już nigdy nie będą miały miejsca - podejrzewałam, że pomyśli iż chodzi mi o to wydarzenie gdy na moich oczach zamordował mi brata. No i bardzo dobrze, niech poczuje jakieś wyrzuty sumienia. Jakby się tak dokładnie zastanowić to przez niego miałam ten koszmar.
- To dobrze słoneczko - po wyrazie jego twarzy można było wywnioskować, że w jakimś stopniu zabolały go moje słowa. - Pośpij jeszcze dopiero po czwartej - zdecydowałam pójść za jego radą i przyłożyłam głowę do poduszki.
Chodź tak naprawdę to bałam się zasnąć, nie chciałam znowu mieć takiego snu.
- Jeśli chcesz to mogę cię przytulić - do moich uszu dotarły jego słowa. Skłamałabym twierdząc, że spodobała mi się ta propozycja. W obecnej chwili lepiej czułabym się będąc w innym pokoju jak najdalej od niego.
Jednak moje życie nie jest proste i niestety nie zawsze mogę robić to na co mam ochotę, więc niepewnie kiwnęłam głową. A on jakby tylko na to czekając oplótł swoim ramieniem moje biodra. A na mym ramieniu spoczeła jego głowa.
- Wybrałaś już miejsce gdzie się wybierzemy w naszą podróż poślubną? - Spytał po upływie kilku minut, jak akurat zasypiałam.
- Do Florencji - odpowiedziałam krótko z nadzieją, że to mu wystarczy i pozwoli mi zasnąć, lecz on miał zupełnie inny zamiar.
- A nie wolałabyś tam gdzie jest cieplej, na przykład Wyspy Kanaryjskie.
- Nie, i przypominam ci, że mieliśmy umowę. To ja miałam wybrać gdzie pojedziemy - oznajmiłam wyraźnie zirytowana.
- Okej, ja chciałem ci jedynie doradzić, ale skoro nie chcesz to będzie po twojemu - zamknął już te swoje gadatliwe usta i jak po kilku minutach nadal była cisza to ja także postarałam się zapaść w sen.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro